Memento mori
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 :: Wybrzeże Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Patrick & Dakota || 4 styczeń
Patrick Mahoney
Patrick Mahoney
WIEK : 35 lat
PRACA : ochrona casino astoria
Patrick & Dakota || 4 styczeń  96c5e807ea4c601b0bd44d2fa7ee28e2f9738cca
SKĄD : Mishawaka, Oregon
Wilkołak




Patrick & Dakota
4 styczeń; bar przy plaży


Pomimo późnej pory w barze brakowało wolnych stolików. Patrick siedział przy jednym z nich, z boku skąd miał dobry widok na to co się dzieje na sali i przy ladzie przy której uwijała się Jillian wraz ze współpracownicą. Mieszkańcy Astorii  szturmowali takie miejsca jak te, jakby w obawie, że jutro już nie będzie świata. Zewsząd docierały niepokojące informacje. Słuchał rozmów przy sąsiednich stolikach; rozmawiano o Jewell. W końcu miasteczko znajdowało się zaledwie niecałą godzinę drogi od Astorii i istniała obawa, że zapaść się mogą pobliskie rejony. Sączył powoli niskoprocentowe piwo. Godzina do zamknięcia, a zapowiadało się na długą noc. Zerkał na Jillian. Uparł się, że będzie ją  codziennie odbierał. Astoria stała się niebezpieczna po zmroku; szczególnie dla nieświadomych istnienia nadnaturalnych. Może powinien jej powiedzieć? Zrozumiałaby, czy stwierdziła, że robi z niej idiotkę?
Chciał ją namówić na rezygnacje z pracy w barze. Mogłaby rozwijać antykwariat lub poszukać czegoś w jednej z firm w centrum.
Zaszurał nogami. Para obok skarżyła się na zamknięte granice Stanów Zjednoczonych, pomstując na Trumpa. Westchnął. Wyszedł przed bar zanim irytacja wymalowałaby się na jego twarzy. Znowu się czuł tak jak na początku, gdy Aidan powiedział czym się stał. Nerwowość i niepewność, przy każdym kroku. Osamotnienie doskwierało i bliscy niestety nie byli w stanie zastąpić tego co dawała wataha.
Oparł się o ścianę i wyciągnął papierosa. Od strony wody wiał chłodny wiatr, lecz i tak styczeń zaskakiwał temperaturą. Wystarczyła koszulka i cienka kurtka.
Zaczął oklepywać kieszenie w poszukiwaniu zapałek. Czyżby zostawił je na stoliku w środku?
— Psia mać — mruknął rozdrażniony.

@DAKOTA BECHTEL
Patrick & Dakota || 4 styczeń Patrick & Dakota || 4 styczeń  Empty
22/10/2019, 00:11
Powrót do góry Go down
Dakota Bechtel
Dakota Bechtel
WIEK : 34
PRACA : bezrobotny
Patrick & Dakota || 4 styczeń  Tumblr_p96tqqptUk1qj6xwmo1_r1_500
SKĄD : cheyenne
Nieaktywny/Dezaktywowany

Astoria przyciągnęła go do siebie, jakby instynktownie szukał w niej przystani; był wędrowcem, zmęczonym i samotnym, który po tylu latach gubił się w swojej naturze. Szesnaście lat tułaczki, szesnaście lat nauki o swojej drugiej skórze przybieranej w świetle pełnego księżyca, szesnaście lat wątpliwości, niespełnionych pragnień i swoistego zezwierzęcenia. Nie był pewien w której formie spędził więcej czasu. Ludzie życie nie oferowało mu nic, będąc nieprzyjemnym ciągiem negatywnych emocji i obwiniania się o tragedię; wilcza strona dawała słodkie odkupienie, stan podobny do nirwany, mechaniczne kierowanie się instynktem. Zdążył to poniekąd polubić. Przemiany nie były czymś przyjemnym, ale po tylu latach, nie stanowiły również niespodzianki – może po prostu nieustannie był sfrustrowany, dozując dawkę tego uczucia.
Trafił do baru, wiedząc, że jeśli chce spotkać jakąś przyjazną duszę, powinien celować właśnie tam. Ludzie lgnęli do rozrywki i alkoholu, bo dawało im to lekkość, odizolowanie od rozsypującej się rzeczywistości – czy oni wszyscy nie byli łudząco podobni? Ostatecznie wszyscy chcieli spokoju, po prostu dążyli do niego w inny sposób.
Nauczył się trzymać zegarek kieszonkowy nie w materiale kurtki, a zawieszony na szyi, przyjemnie ciążący – stanowił przypomnienie kim jest. Próba zakotwiczenia się w świecie, metoda na poinformowanie swoich braci, że jest samotnym wilkiem, który nie szuka problemów. Nawet jego wilcza forma przestała traktować ten element jako ograniczającą obrożę, domyślając się, że przynosi jej to więcej korzyści niż problemów. Wygrawerowany na zamknięciu księżyc w pełni odbijał przytłumione barowe światła.
Ostatecznie nie wszedł do środka. Zainteresowany mężczyzną opierającym się o zewnętrzną ścianę, z nieodpalonym papierosem i zdecydowanie nietęgą miną, zdecydował się podejść, z wyuczonym dystansem. Sam wyciągnął papierosa i włożył go pomiędzy spierzchnięte wargi, odpalając. Wyciągnął zapalniczkę w stronę nieznajomego, lekko unosząc brwi.
— Ognia?

@Patrick Mahoney
Powrót do góry Go down
Patrick Mahoney
Patrick Mahoney
WIEK : 35 lat
PRACA : ochrona casino astoria
Patrick & Dakota || 4 styczeń  96c5e807ea4c601b0bd44d2fa7ee28e2f9738cca
SKĄD : Mishawaka, Oregon
Wilkołak

Natychmiast podniósł wzrok, gdy tylko wiatr przyniósł ze sobą obcy zapach, a kroki zbliżającego się mężczyzny jednoznacznie wskazywały kierunek. Mimowolnie spiął wszystkie mięśnie. Sytuacja w jakiej się obaj znajdywali nie nosiła znamion niepokojącej. Nozdrza Patricka poruszyły się.
— Dzięki — wziął zapalniczkę, przez chwilę zwlekając z zapaleniem papierosa. Przejechał wzrokiem po twarzy nieznajomego, zawieszając się na dłużej na grawerowanej ozdóbce. Przyjrzał się zapalniczce i zaraz oddał.
Jim miał podobną. Jim... Mahoney nigdy nie sądził, że będzie mu brakowało przyjacielskiej mordy blondasa. Do tej pory nie odpisał mu na SMS'a, czyżby aż tak był zaabsorbowany swoją dziewczyną i jej farmą w Teksasie? Doskonale pamiętał, że Jim nie lubił kukurydzy.
Wypuścił dym ustami. Z baru dobiegała muzyka o skocznym dźwięku. Przebój Whitney Houston? Nie był pewien.
— Ciekawa błyskotka — odezwał się; głupio tak było stać w milczeniu, gapić się na siebie lub na boki z udawanym głupem. Ozdoba wydawała się Patrickowi przestarzała; oceniał, że to rodzinna pamiątka. On sam takowych rzeczy nie posiadał, a i nigdy nie przyjąłby niczego od ojca, który w żaden sposób nie przejął się utratą przez syna dachu nad głową. Mahoney Senior miłosierdzie okazywał jedynie swoim owieczkom Bożym.
Powrót do góry Go down
Dakota Bechtel
Dakota Bechtel
WIEK : 34
PRACA : bezrobotny
Patrick & Dakota || 4 styczeń  Tumblr_p96tqqptUk1qj6xwmo1_r1_500
SKĄD : cheyenne
Nieaktywny/Dezaktywowany

Dym otulił zarośniętą twarz Dakoty. Sam również nie wyczuwał zagrożenia w powietrzu. Postanowił zaufać swojemu instynktowi (zawodził go niezwykle rzadko, znacznie rzadziej niż głowa) i rozluźnić się nieco; może ta postawa sprawi, że nieznajomy również na moment odetchnie?
Pozwolił mężczyźnie przyglądnąć mu się. Papieros między jego wytatuowanymi palcami spokojnie się wypalał, leniwie sypiąc popiołem na ziemię. Bechtel przechylił nieco głowę, jak zainteresowany czymś szczeniak, po czym oparł ją o ścianę. Zaciągnął się i pokiwał głową, słysząc słowa towarzysza.
— Dostałem ją od jakiegoś staruszka, chyba kupca. Zaczepił mnie i po prostu wręczył zegarek, mówiąc, że obroni mnie przed nieprzyjaznym wilczym spojrzeniem. Pewnie stąd ten księżyc. Ciekawe, prawda? — stwierdził, może nieco sugestywnie. Jeśli mężczyzna okaże się zwykłym człowiekiem, po prostu rzuci jakimś aprobującym, nic nie znaczącym tekstem, ale jeśli ma w sobie coś nadnaturalnego (a Bechtel przez te wszystkie lata nauczył się, że o błyskotkę na jego szyi rzadko pytają osoby spoza tego kręgu), zauważy jego reakcję.
— Bechtel. Dakota. Jesteś tutejszy? — przedstawił się i wyciągnął dłoń do przodu, pozwalając sobie na nieco więcej otwartości. Pal to sześć – nie mógł wiecznie patrzeć z nieufnością na każdego, tym bardziej w obecnych czasach. Samotnie nie przeżyje.
Powrót do góry Go down
Patrick Mahoney
Patrick Mahoney
WIEK : 35 lat
PRACA : ochrona casino astoria
Patrick & Dakota || 4 styczeń  96c5e807ea4c601b0bd44d2fa7ee28e2f9738cca
SKĄD : Mishawaka, Oregon
Wilkołak

Na czole Mahoneya pojawiła się pozioma zmarszczka. Nie takiej odpowiedzi się spodziewał, w ogóle to niczego się nie spodziewał poza jakimś burknięciem i dopaleniem fajki do końca. Nieznajomy okazał się jednak bardziej rozmowny i kontaktowy. Patrickowi nasuwało się jedno ważne pytanie i zadałby je, gdyby nie przedstawienie i wyciągnięcie ręki. Zmieszał się lekko, co dla postronnej osoby mogło wydać się zabawne. Dwa stare konie, próbujące nawiązać relację.
— Kim jesteś? — zapytał, z wahaniem ściskając dłoń. Z wolna też odpowiedział, czując jak własne serce przyspiesza, a w głowie pojawia się myśl o współbratymcu. — Patrick Mahoney. Zależy co masz na myśli przez tutejszy.
Zachował resztki ostrożności, próbując przy tym dopasować nazwisko do znajomych jakich posiadał. Żaden z wilków jakich znał tak się nie nazywał. Ślepy tor. Skąd jednak Dakota wiedział gdzie ma przyjść, skąd...?
W jakiś sposób ogarniała go ekscytacja wymieszana z podejrzliwością. Grupa w Jewell była hermetyczna i stanowiła grupę z miasteczka i okolic. Nie mieli nigdy okazji poznać innych.
Dlatego pojawienie się Dakoty rosło do rangi nadzwyczajnej dziwności. Nigdy nie myślał o tym, że gdzieś indziej mogą być inni tacy jak on. Zaraz jednak w głowie Patricka pojawiła się obawa, czy aby przed nim nie stoi wilkołak, który zaatakował w parku Avę. W spojrzeniu na nowo zagościła podejrzliwość.
Powrót do góry Go down
Dakota Bechtel
Dakota Bechtel
WIEK : 34
PRACA : bezrobotny
Patrick & Dakota || 4 styczeń  Tumblr_p96tqqptUk1qj6xwmo1_r1_500
SKĄD : cheyenne
Nieaktywny/Dezaktywowany

Rzucił niedopałek na ziemię i zdeptał go butem, natychmiastowo sięgając po kolejnego papierosa. Wsunął go między wargi i odpalił. Paradoksalnie nienawidził ich zapachu, woni tytoniu wsiąkającej w ubrania, suchości jaką pozostawiały w ustach – a jednak palił, bo uspokajało go to, ten odruch rąk, mechaniczny i bezmyślny, zaciąganie się i wypuszczanie dymu. Wątpił, że nikotyna ma na niego jakieś szczególne działanie, nie zdążyła go usidlić pomimo tylu lat trucia się, chodziło mu tylko o prostą czynność.
— Wilkołak ze stanu Wyoming, Astoria przyciągnęła mnie do siebie opowieściami o pobratymcach — powiedział, zachowując ostrożność w ujawnianiu się; zdecydowanie wolał, aby osoby postronne nie wiedziały o jego zwierzęcej naturze. Natomiast w oczach jego towarzysza widział błyszczący płomyk nadziei, i nutę niepewności, co Dakota odebrał jako dobry znak.
— Mieszkałeś wcześniej w Jewell? — sprecyzował pytanie, obserwując Patricka z nieukrywaną ciekawością. — To znaczy… zanim wszystko diabli wzięli.
Słyszał o tragedii w kopalni i trzęsieniu ziemi, zjawiskach niecodziennych, powodujących nieprzyjemny dreszcz przechodzący wzdłuż kręgosłupa. Ich prywatny armagedon. Bechtel zastanawiał się tylko nad jednym; czy był to przypadek, kaprys matki natury? Czy w mieście pełnym nadnaturalnych stworzeń w ogóle można mówić o jakichkolwiek przypadkach? Podobno one chodzą tylko po ludziach.
Wypuścił dym nosem, czekając na odzew. Dziwne podekscytowanie kotłowało się w jego żołądku, jakby mówiąc – nie będziesz już wilkiem stepowym.
Powrót do góry Go down
Patrick Mahoney
Patrick Mahoney
WIEK : 35 lat
PRACA : ochrona casino astoria
Patrick & Dakota || 4 styczeń  96c5e807ea4c601b0bd44d2fa7ee28e2f9738cca
SKĄD : Mishawaka, Oregon
Wilkołak

— Nie sądziłem, że o tym się gada — stwierdził naiwnie, zawsze będąc przekonanym, że to wyłącznie wstydliwa tajemnica kilkoro mieszkańców Jewell. Patrzył już na Dakotę znacznie przychylniej niż wcześniej, choć nadal zachowywał ostrożność w przesadnym entuzjazmie.
Inny wilkołak. Jego zapach był inny, lecz gdyby się dobrze zastanowić to na pewno wyniuchałby wskazówki opowiadające się za wersją mężczyzny.
— Tak — przyznał się, bo i nie było sensu tego zatajać. — Co o tym wiesz?
Zaczęła w nim kiełkować nadzieja na poznanie odpowiedzi, nawet jeśli było głupio oczekiwać tego od nowo poznanego wilkołaka. Wilki nie były jasnowidzami, ani nie posiadały super mocy, które w tej chwili przyniosłyby odpowiedzieć. Patrick nie wierzył w wytłumaczenia władz stanu o zapadnięciu się ziemi w wyniku kopalnianych osuwisk. To było coś więcej, znacznie. Zabranie figurki mogło jedynie pogorszyć sytuację; bądź przyspieszyć. Przyczynili się do katastrofy?
— Pijesz? — zapytał, wskazując głowę na wejście do pubu. Chciał zamówić im po piwie i się rozmówić. W środku panował taki gwar, że mogli swobodnie rozmawiać o swojej klątwie bez obawy, że zostaną podsłuchani. Jeśli nie było sprzeciwu, dokończyli papierosa i weszli do środka. Wskazał Dakocie swój stolik, a sam podszedł do baru, gdzie zamówił po piwie i wziął przekąskę w postaci miseczki z fistaszkami.
Powrót do góry Go down
Dakota Bechtel
Dakota Bechtel
WIEK : 34
PRACA : bezrobotny
Patrick & Dakota || 4 styczeń  Tumblr_p96tqqptUk1qj6xwmo1_r1_500
SKĄD : cheyenne
Nieaktywny/Dezaktywowany

Uśmiechnął się delikatnie, prawdopodobnie pierwszy raz od ich spotkania.
— Mówi się, ale niezbyt głośno i niezbyt często.
Przez ostatnie miesiące Jewell i jego okolice były na językach wielu stworzeń, szczególnie tych nadnaturalnych. Wszyscy kierowali swoje pełne strachu spojrzenia na to małe miasteczko, szukając jakiegoś wytłumaczenia. Jeśli leżało pod gruzami pilnowanymi przez wojsko, odkrycie prawdy mogło się przeciągnąć w czasie – sekretów nie można kryć zawsze, w końcu zaczerpną toksycznego powietrza i rozpłyną się na wszystkie strony. Takiej fali nie sposób jest się przeciwstawić.
Skinął głową zapytany o alkohol. Wszedł za Patrickiem do wnętrza baru. Ilość ludzi, którzy okupowali to miejsce, była wręcz przytłaczająca. Szukali rozrywki, a ich ciała się zderzały, głosy zachodziły na siebie, niknęli gdzieś w nieskończonym kolorowym tłumie. Z ulgą zajął miejsce przy stoliku i podziękował za piwo. Od razu zabrał łyk, delektując się goryczą pozostałą na języku. Nie pamięta kiedy ostatni raz mógł sobie pozwolić na beztroski wypad do baru – zbyt zajęty włóczeniem się i przetrwaniem odmawiał sobie ludzkich przyjemności.
— Jewell przykuło uwagę — zaczął, patrząc na mężczyznę po drugiej stronie stolika. — Katastrofa w kopalni, zatruta woda, trzęsienie ziemi. Katastrofa statku w Astorii. Tyle nieszczęścia w tak krótkim odstępie czasu.
Dakota musiał przyznać, że przez ostatni miesiące zbierał informacje na temat tego przedziwnego armagedonu, który rozgrywał się na oczach ich wszystkich.
— Dlaczego wojsko tak zaciekle pilnuje ruin Jewell? To nie wygląda dla mnie jak przypadek. Mają coś do ukrycia?
Nie spuszczając wzroku z Patricka pociągnął kolejny łyk piwa. Co on wiedział na temat tego wszystkiego?
Powrót do góry Go down
Patrick Mahoney
Patrick Mahoney
WIEK : 35 lat
PRACA : ochrona casino astoria
Patrick & Dakota || 4 styczeń  96c5e807ea4c601b0bd44d2fa7ee28e2f9738cca
SKĄD : Mishawaka, Oregon
Wilkołak

Sam się napił. Szykowała się dłuższa rewelacja. Obaj byli siebie ciekawi, wzajemnych motywów i tego co może przynieść dzisiejsze spotkanie. Patrick był zaskoczony przygotowaniem nieznajomego. Solidnie zebrane informacje, o których wspominano w lokalnych wiadomościach. On sam rzadko przykuwał uwagę do telewizji, gazet czy radia, woląc programy rozrywkowe lub błogą nieświadomość tego co dzieje się na świecie. Nastał jednak czas kiedy nie sposób było ignorować wieści płynących zewsząd. Ludzie stawali się zlęknieni i agresywni, dochodziło do częstszych napadów i strzelanin. Aż w końcu wszystko jebnęło i całe miasteczko zapadło się pod ziemię.
— Trochę wiesz — zauważył z uznaniem. Napił się raz kolejny, kontynuując z namysłem. Mógł mu ufać? Nie miał już nic do stracenia.
— Może coś tam znaleźli, nie wiem. W połowie listopada wybraliśmy się do kopalni, żeby zbadać katastrofę... Straciliśmy wtedy Alfę i kilkoro towarzyszy — pominął obecność skinwalkerów. Co działo się z Nox? Osadą? Przeżyli, czy również i ich tereny zostały pogrzebane? Nie miał ochoty wracać do Jewell, coś go wewnętrznie od tego odrzucało.
— W tej kopalni było coś... Złego. Naprawdę, z ł e g o. — pokusił się o kontakt wzrokowy z Dakotą. Mówił poważnie; nie wiedział na ile Becjtel miał szczęście lub nie, spotkać inne istoty. Lub - czy miał jakikolwiek kontakt z czymś co nie dotyczyło wilkołactwa.
— Części zdarzenia nie pamiętam, bo musiałem się przemienić, ale walczyłem z czymś czego nie da się opisać... Właściwie to nie potrafię tego opisać. To miejsce było chore, ciała górników... — urwał, kręcąc głową. Spojrzał w kąt sali. Jakaś para flirtowała przy szafie grającej.
Powrót do góry Go down
Dakota Bechtel
Dakota Bechtel
WIEK : 34
PRACA : bezrobotny
Patrick & Dakota || 4 styczeń  Tumblr_p96tqqptUk1qj6xwmo1_r1_500
SKĄD : cheyenne
Nieaktywny/Dezaktywowany

Słuchał Patricka uważnie, starając się wyłapać szczegóły, które mogłyby nakierować jego myśli na jakiś trop. Jego głowa była pełna legend pozyskanych od ludzi w barach, od podejrzanie wyglądających starców czających się w ciemności, od innych nadnaturalnych, którzy dzielili się swoimi doświadczeniami. Jeśli w końcu mógł się na coś przydać, być czymś więcej niż błąkającym się kundlem, zrobi wszystko, aby pomóc Patrickowi odkryć prawdę.
— Ludzie lubią gadać, szczególnie kiedy widzą, że jesteś zainteresowany tym, co mają do powiedzenia.
Kolejne słowa mężczyzny sprawiły, że między brwiami Dakoty pojawiła się pozioma zmarszczka. Był więc w kopalni, a co więcej, stracił tam część siebie. Bechtel nigdy nie należał do watahy, ale przypuszczał, że utrata członków stada jest dla wilkołaka czymś niezwykle ciężkim. Nagle twoja podpora znika, ta przedziwna rodzina, z którą nie łączy cię krew, ale coś znacznie innego, równie trwałego.
Widział jak Mahoney walczy – minęło zbyt mało czasu, aby otrząsnął się z tego, co zobaczył. Czy w ogóle jest to możliwe? Zapomnienie o podziemnej rzezi, o adrenalinie buzującej w żyłach i odorze strachu, wilczych ślepiach błyszczących w ciemności. Rysy Dakoty złagodniały.
— Ciała górników… co z nimi? — spytał ostrożnie, przybierając ton, który wskazywał na to, że nie wymaga odpowiedzi, choć może się ona okazać kluczowa. — Kopalnia, ciała. Prawie jak cmentarz. Słyszałeś o Ghulach?
Zacisnął dłoń na kuflu, pozwalając aby chłód napoju przeniknął przez skórę.
Powrót do góry Go down
Patrick Mahoney
Patrick Mahoney
WIEK : 35 lat
PRACA : ochrona casino astoria
Patrick & Dakota || 4 styczeń  96c5e807ea4c601b0bd44d2fa7ee28e2f9738cca
SKĄD : Mishawaka, Oregon
Wilkołak

Utrata Alfy była czymś trudnym do opisania; Patrick nie potrafił wyrazić swojego smutku i żalu, kiedy wiadomym było, że Aidan nie powróci. Zostawiali go pogrzebanego w ziemi, a teraz całe miasteczko stanowiło jedno wielkie zapadlisko. Nie wyprawili mu nawet pogrzebu; chyba to najbardziej doskwierało Patrickowi. Brak należytego pożegnania. Deloria nie tylko był liderem, ale również oddanym przyjacielem na którego można było liczyć w potrzebie. Nie zostawił bez pomocy żadnego wilkołaka, dążył do tego, aby dotrzeć do każdego wobec którego istniało podejrzenie, że może co miesiąc zmieniać się w krwiożerczą bestię. Mieli chronić siebie, swoje rodziny i Jewell. Mahoney czuł, że zawiedli. Nie miał jednak pomysłu na to co mogli zrobić, aby obrócić bieg wydarzeń.
— Ghule? Nie... To znaczy z horrorów wiem, a nie widziałem... W każdym razie ciała górników, które odnaleźliśmy to cóż... — usiłował dobrze dobrać słowa, dlatego Dakota musiał ubrać się w cierpliwość i być wyrozumiałym.
— Zombie? Żyli, ale zachowywali się jak opętani... Kreślili dziwne znaki własną krwią. Zastanawiałeś się czasem nad tym, czy skoro jesteśmy.... My, to są też Inni? — zapytał ostrożnie, nieco sceptycznie jakby spodziewał się, że nowy znajomy zaraz go wykpi i wybuchnie jowialnym śmiechem.
Powrót do góry Go down
Dakota Bechtel
Dakota Bechtel
WIEK : 34
PRACA : bezrobotny
Patrick & Dakota || 4 styczeń  Tumblr_p96tqqptUk1qj6xwmo1_r1_500
SKĄD : cheyenne
Nieaktywny/Dezaktywowany

Przywiązanie to dar, ale równocześnie i przekleństwo. Pozostawieni sami sobie nie mamy nikogo bliskiego do utraty, jesteśmy w jakiś sposób odporni na zranienie – bo skrzywdzić mogą jedynie nas, nie mających niczego więcej do utraty, to pocieszające, prawda? Z drugiej strony samotność szarpie za umysł i ciało, pcha na granice obłędu. Nim się obejrzysz jesteś zgorzkniały i podejrzliwy; Dakota zastanawiał się wielokrotnie czy kres jego wytrzymałości nadszedł. Może przybycie do Astorii było jego ostatnią deską ratunku. Jednak czasami brzytwa, chroniąc od utonięcia, obcina palce.
Był cierpliwy, jak na wilkołaka, miał w sobie masę spokoju. Wszelkie wybuchy agresji i niekontrolowane zachowania wydawał się mieć już za sobą. Zdarzało się, że tracił panowanie pod wpływem emocji, ale wtedy jego wilcza natura działała z podwójną intensywnością, domagając się głosu. Pozwalał jej; walka z naturą jeszcze nigdy nie przyniosła ludziom nic dobrego.
— Zombie… — mruknął, skupiając wzrok na barmanie krzątającym się za ladą. — Nic naturalnego nie mogło zamienić górników w coś takiego. Prawdę mówiąc, Patrick, zdziwiłbym się, gdyby oprócz Nas, nie było również Innych.
Przeniósł spojrzenie na twarz mężczyzny, w zamyśleniu pocierając zarośnięty policzek.
— Rozmawialiście z Łowcami?
Natknął się na nich wielokrotnie – spotkania kończyły się głównie nieprzyjemnie, choć można było trafić na myśliwych nieco łagodniej nastawionych do nadnaturalnych istot. Teraz, kiedy w grę widocznie wchodziło coś znacznie większego niż oni wszyscy, może powinni przymrużyć oko na rasowe uprzedzenia.
Powrót do góry Go down
Patrick Mahoney
Patrick Mahoney
WIEK : 35 lat
PRACA : ochrona casino astoria
Patrick & Dakota || 4 styczeń  96c5e807ea4c601b0bd44d2fa7ee28e2f9738cca
SKĄD : Mishawaka, Oregon
Wilkołak

Głupie jak ciężko było mu uwierzyć w istnienie innych istot, gdy samemu należał do kanonu fantastyki.
Wampiry, demony, zombie, zmiennokształtni... Kiedyś oglądał taki jeden serial, a może to była książka?
Zaraz wyłoni się przed nimi Wróżka Zębuszka?
Każdy z nich przeszedł własną drogę do uzyskania równowagi, dzięki której nie postradali zmysłów. Dakota miał o tyle łatwiej, że się z tym urodził. Mahoney został wyrwany z normalności i rzucony na dosłowne pożarcie przez wilki. Niewinne spotkanie z kumplami przy ognisku zakończyło się tragicznie.
Ból stał się nieodłączną częścią jego życia. Tego losu chciał oszczędzić swojej córce, choć wszystko wskazuje, że przez własny egoizm i miłość do Avy, sprowadził na Lily nieszczęście. Wzrok Patricka spoczywał na szyjce od butelki. Napił się znowu.
— Nie — spojrzał na Dakotę — W Jewell mieszkał jeden łowca... Ale kontaktował się z nim jedynie Alfa i niezwykle rzadko. Staraliśmy się nie wchodzić sobie w drogę. Ja sam wolę trzymać się od nich z daleka, gdyby dowiedzieli się o A... — urwał i nie skończył, uciekł spojrzeniem w bok.
— Czego tak naprawdę szukasz w Astorii? W Wyoming nie ma innych wilków? — zapytał, ton mógł zdawać się niegrzeczny. Jeszcze kilka miesięcy temu prawdopodobnie Dakota przechodziłby chrzest bojowy od którego zależałoby czy zostanie przyjęty do watahy, równie dobrze mogli go wówczas odrzucić i pozostałby samotną omegą. Teraz jednak Patrick nie miał mu nic do zaoferowania. Nie czuł się na siłach do stworzenia nowego stada, nowej grupy. Zawsze takowej musiał przewodzić Alfa, a reguły wilkołaków w tej kwestii były dosyć okrutne i mało ludzkie.
Powrót do góry Go down
Dakota Bechtel
Dakota Bechtel
WIEK : 34
PRACA : bezrobotny
Patrick & Dakota || 4 styczeń  Tumblr_p96tqqptUk1qj6xwmo1_r1_500
SKĄD : cheyenne
Nieaktywny/Dezaktywowany

Zawsze chcemy oszczędzić bliskim bólu, być lepszymi wersjami własnych rodziców, przyjaciół, siebie, ochronić przed błędami, które popełnialiśmy w młodości. Na ile jednak jest to możliwe, skoro mylenie się jest rzeczą ludzką, nierozrywalną z naturą człowieka, jakby była wpisana w jego kod genetyczny. Ciężko osiągnąć zamierzony efekt, a zazwyczaj mówienie o tym, że liczą się chęci, podczas gdy wszystko się sypie, staje się niewygodnym stwierdzeniem.
— Może będą coś wiedzieć? Są Łowcami, mają chronić ludzi przed nadnaturalnym światem. W tym wypadku i nam i im chodzi o to, aby było jeszcze gdzie żyć. Chwilowe zawieszenie broni i skupienie się na rzeczach istotniejszych nie powinno być złym pomysłem. — Dakota zdecydowanie nie lubił szufladkowania i międzygatunkowych starć. Do wielu spraw podchodził z dziwną otwartością, jakby liczył, że zmiany, choć nieprzyjemne, mogą być efektowne.
Zawahanie Patricka, jego zmieszanie, było niezwykle widoczne. Bechtel częściowo chciał poznać końcowy fragment zdania, ale nie mógł tego wymagać od mężczyzny. Znali się raptem kilkadziesiąt minut. Uniósł więc brwi pytająco, ale nie drążył tematu, nie chcąc naciskać.
— Nie mogłem zostać w Wyoming — zaczął, kierując spojrzenie na swoje dłonie. — Długo nie mogłem się pogodzić z tym czym jestem, a gdy już jakoś to przełknąłem, nie potrafiłem odnaleźć się wśród innych. Teraz wszyscy są podejrzliwi, zresztą nic dziwnego.
Westchnął i ponownie spojrzał na mężczyznę.
— Więc to samotność mnie tu przywiodła. I ciekawość. Jewell wydaje się być otwartą puszką pandory.
Powrót do góry Go down
Patrick Mahoney
Patrick Mahoney
WIEK : 35 lat
PRACA : ochrona casino astoria
Patrick & Dakota || 4 styczeń  96c5e807ea4c601b0bd44d2fa7ee28e2f9738cca
SKĄD : Mishawaka, Oregon
Wilkołak

Nieznacznie się skrzywił, ocierając kącik ust. Patrick nie należał do wielce skrytych i nieprzystępnych, był nawet towarzyski i kontaktowy. Niemniej łowcy stanowili dla niego odrębny gatunek, od którego należało trzymać się z dala dla własnego bezpieczeństwa. Nie ufał im, nawet jeśli robił zakupy w tym samym spożywczaku co Thomas Astor; wzgardzony przez własnego ojca i wygnany. Odsuwał na bok kwestię istnienia innych stworzeń, bo w końcu nie polowano jedynie na wilkołaki.
— Dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane, czy jakoś tak — skomentował; nie mógł mieć za złe planom Dakoty, ani określać je jako głupie bądź naiwne. Sam nie był przekonany do tego czy łowcy zechcą współpracować, a mając pod opieką Avę i Lily wolał nie ryzykować zdemaskowania.
Napił się, zaczynając bawić butelką. Słuchał krótkiej opowieści; wyczuwał w słowach pewien smutek.
Rozumiał go doskonale z własnego doświadczenia oraz z historii innych. Jedynie ci, którzy wychowywani byli w rodzinach chełpiących się dziedzictwem, potrafili czerpać przyjemność z bycia dwunożną bestią. Patrick przez wiele miesięcy po pierwszej przemianie modlił się o śmierć. Ból i oszołomienie, trudno się było z tym pogodzić komuś kogo wychowano w wierze.
— Urodziłeś się taki, czy...? — zapytał i zaraz dodał — Byłeś już w jakiejś watasze? Obecnie żadnej tu nie znajdziesz... — a Patrickowi nie paliło się do tego, aby takową stworzyć. Rozumiał z czym wiąże się to przedsięwzięcie. Nie chciał być Alfą ani Betą, nie chciał krwawej tradycji. Z drugiej strony brakowało przynależności i porządku, jaki z tego płynął.
Powrót do góry Go down
Dakota Bechtel
Dakota Bechtel
WIEK : 34
PRACA : bezrobotny
Patrick & Dakota || 4 styczeń  Tumblr_p96tqqptUk1qj6xwmo1_r1_500
SKĄD : cheyenne
Nieaktywny/Dezaktywowany

Zmarszczył brwi, słysząc słowa Patricka. Przez dłuższą chwilę milczał, dopijając piwo. Miał przeróżne doświadczenia z Łowcami, głównie te negatywne, jak zapewne większość nadnaturalnych istot, ale obecna sytuacja sprawiała, że nie widział sensu w wojnie, która tylko spotęguje zamęt. Rozumiał jednak obawy drugiego wilka – zapewne miał coś do stracenia. Cóż, Dakota nie. Mógł zająć się tym na własną łapę, najwyżej ją straci.
— Piekło powoli się zbliża, nie czujesz tego? — Uśmiechnął się słabo, smutno, choć nie miał w zwyczaju pokazywać po sobie negatywnych emocji. — Może dobre chęci to jedyne co mamy.
Kolejne pytania skierowane w stronę Bechtela sprawiły, że spiął się nieco, starał się jednak nie pokazywać tego po sobie. Wspomnienia jego matki, którą rozszarpał jak wygłodniałe zwierze, którą tak zawiódł, którą zostawił leżącą przed domem z oczami szeroko otwartymi, ale niepatrzącymi. W kałuży krwi jak rekin krążyła śmierć – nie mógł się z tym pogodzić, nie chciał zostać, a nawet zbliżać się do niewinnej ofiary.
— Urodziłem. Nie znam ojca, chyba nie chciał być odpowiedzialny za takiego szczeniaka — mruknął, bębniąc palcami o drewniany blat z nadzieją, że odgoni to niechciane myśli.
— Byłem, ale Łowcy skutecznie nas rozproszyli. — Od tego czasu błądził jak sierota, która nie może znaleźć swojego miejsca. Nauczył się tak żyć, ale czy sprawiało mu to życie jakąkolwiek satysfakcję? — W porządku. Dobrze jest po prostu wiedzieć, że ma się tu jakieś przyjazne pyski. Może kiedyś będzie… łatwiej.
Z tradycjami, z hermetyczną społecznością, z podziałami.
Powrót do góry Go down
Patrick Mahoney
Patrick Mahoney
WIEK : 35 lat
PRACA : ochrona casino astoria
Patrick & Dakota || 4 styczeń  96c5e807ea4c601b0bd44d2fa7ee28e2f9738cca
SKĄD : Mishawaka, Oregon
Wilkołak

Piekło powoli się zbliża. Nie dopuszczał tego do myśli. Pomimo naocznego świadectwa, próbował zepchnąć wszystko na bok i skupić się na rzeczach na które miał wpływ i były priorytetowe. Nie miał tego przywileju co Dakota, aby ruszyć na krucjatę, zostawiając wszystko za sobą z przekonaniem, że nie ma nic do stracenia.
Bystre oko Mahoneya wyłapało spięcie jakie wywołało osobiste pytanie. Milczał chcąc zachęcić do odpowiedzi, nawet jeśli ta miałaby być zbywająca lub składać się z samych kłamstw. Nie wszyscy chcieli mówić o sobie, o tym co przeszli lub co zamierzali.
— To całkiem powszechne — skomentował; może każdy wilkołak podświadomie dążył do przedłużenia gatunku? Niektórzy podchodzili do tego odpowiedzialnie i zakładali rodziny, inni nawiązywali przelotne romanse z których naradzały się pojedyncze tragedie.
— Jest ci trochę łatwiej, mnie ugryziono. Ognisko z kumplami w lesie... Gdybym nie wpadł w dół to byłoby już po mnie. Musiałem zapomnieć o wojsku, o synach... Z czasem zaczęło być lepiej, ale i tak są okresy, gdzie myśli się tylko o tym, aby ból zniknął. I poczucie winy — westchnął, gapiąc się na porysowany blat stolika.
— Masz, gdzie się zatrzymać?
Sam nie do końca mógł zaproponować nocleg; w końcu gościł u Jill, nie miał nic swojego. Popytałby jednak o jakieś dobre i niedrogie miejsce.

Zamówili kolejne piwo, długo jeszcze rozmawiając. Wymienili się numerami i ich drogi się tego wieczoru rozeszły.


z.t x 2
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Powrót do góry Go down
Skocz do: