Memento mori
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 :: Plac J. Astora Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Kwiaciarnia || 3 styczeń Delia & Milo
Milo Remington
Milo Remington
WIEK : 31 / 429
PRACA : biznesmen
Wampir



Frezje


That which we call a rose by any other name would smell as sweet.

◊ ◊ ◊

Nurkował w gęstwinie tłumu; ludzi spieszących się do pracy na trzecią zmianę i tych, którzy powracali do swoich domostw. Tego dnia słońce pokrzyżowało plany Milo i do kwiaciarni dotarł niecałe dwadzieścia minut przed jej zamknięciem.
Przychodził tu już kolejny raz; najwyraźniej będąc zadowolonym z kwiatów i oferty jaką prezentowała przed nim Cordelia. Za każdym razem wybierał inne bukiety, zostawiając sowite napiwki. Ot, taki dobroczynny gest dla zwykłego śmiertelnika.
Słońce ginęło za horyzontem pokrytym ciemnymi chmurami. Pomimo stycznia pogoda odpowiadała wiośnie. Coś wisiało w powietrzu i Remington nie potrafił jednoznacznie określić co. Anomalie pogodowe, wzrost przestępczości i nieszczęsne zrównanie z ziemią małego miasteczka, które kryło wiele sekretów.
Zanim przybył do tego miejsca zrobił research. O samej Astorii i okolicach, o wampirzych społecznościach na terenie Oregonu w przedziale ostatnich stu lat. Dźwięk policyjnych syren dołączył do dźwięku klaksonów na pobliskim skrzyżowaniu. Niepokój. To słowo idealnie określało codzienność dnia powszedniego.
Zwlekał z odwiedzeniem konkretnych pobratymców, łudząc się, że zadadzą sobie tyle trudu i sami się do niego pofatygują. W tyle głowy co jakiś czas wynurzało się wspomnienie potomka, który przepadł jak kamień w wodę.
Domyślał się, co mogło się stać podczas Przesilenia. Krążyły już plotki, szeptano.
Odetchnął; całkowicie niepotrzebnie. Policyjne syreny rozbrzmiewały coraz bardziej natarczywie. Spojrzał na zegarek. Dziesięć minut do zamknięcia.
Podążył sprężystym krokiem w stronę kwiaciarni. Dzwoneczek przy drzwiach oznajmił jego przybycie. W środku nikogo nie było; zapach - a rozróżnił ich kilka w sekundę, wraz z tłoczącym krew sercem podpowiadał mu, że Cordelia znajduje się na zapleczu. Kąciki ust drgnęły w uśmiechu. Zapach róż zdominował wszystko inne.

— Przepraszam za tak późną wizytę, mam nadzieję, że jeszcze mogę dostać bukiet.

Dzisiaj zapragnął frezji. Wczoraj róży, a przedwczoraj margaritek. Wybierał proste kompozycje, bez ozdób. Wsunął dłonie do czarnego płaszcza, by zaraz je wyjąć na widok Cordelii. Mogła go zobaczyć, odzianego w tę samą elegancję co poprzedniego i wcześniejszego dnia.

(c) oxymort

Powrót do góry Go down
Cordelia Brunckhorst
Cordelia Brunckhorst
WIEK : 23
PRACA : kwiaciarka
Kwiaciarnia || 3 styczeń Delia & Milo BCmsSsF
Człowiek

@Milo Remington
Woń kwiatów zdawała się tworzyć odizolowany od reszty świata ogród w niewielkiej kwiaciarni Brunckhorst. Wystarczyło kilka minut, aby wrażliwa na zapachy osoba nabawiła się bardzo silnej migreny. Kwiecisty czar swobodnie przemykał, niczym górski wąż, między starymi, mahoniowymi meblami i poustawianymi gdzieniegdzie na podłodze bukietami. Miejsce pracy Delii tworzyło odrębny byt, w którym ludzie nieobojętni na piękno natury mogliby się z radością zatracić. Sama właścicielka sklepu dobrze zdawała sobie sprawę z tej magii, doświadczyła już tego typu piękna, gdy była mniejsza i za wszelką cenę starała się odtworzyć w Astorii miejsce ze swoich wspomnień.
W kwiaciarni czas mijał niesamowicie szybko. Cordelia uważała, że to zasługa niespotykanej atmosfery, która pobudzała do życia. Codziennie pod wieczór dziewczyna była zdziwiona, iż zaraz już musi zamykać. Godziny po prostu prześlizgiwały się przez jej dłonie z ogromną łatwością. Zmęczenie dopadało Delię dopiero w domu, aczkolwiek nigdy to ją nie zraziło do pracy. Zawsze następnego ranka wracała do sklepu z uśmiechem na licu, gotowa zacząć kolejny dzień w swojej zaczarowanej samotni.
Dziś również zdziwiła ją godzina, którą odczytała z telefonu- było dość późno. Dziewczyna zmarszczyła brwi oraz westchnęła ciężko. Następnie wsadziła skończony bukiet do wazonu, a potem rozpuściła włosy i powoli powędrowała na zaplecze. Oczekiwana przez nią osoba wciąż się nie pojawiła i nic nie wskazywało na to, że dzisiaj ją zobaczy. Ten fakt wzbudził w niej smutek, ponieważ te kilka minut spędzone w towarzystwie tajemniczego mężczyzny zawsze wywoływały w niej niesamowitą lawinę uczuć. Nic dziwnego, iż niemalże z utęsknieniem wyczekiwała kolejnego spotkania.
Od paru dni w ogrodzie Bruckhorst pojawiała się tajemnicza istota, która sprawiała, że serce Delii zaczynało bić szybciej. Nie znała eleganckiego bruneta, ale wewnętrzne przeczucie podpowiadało jej, iż jest on kimś wyjątkowym, a ich drogi nie splotły się w wyniku zwykłego przypadku- spotkali się z pomocą przeznaczenia.
Cordelia spojrzała na niewielki kalendarz, który wisiał na ścianie zaplecza i gdy już miała skreślać kolejny dzień czarnym markerem, usłyszała charakterystyczny dzwoneczek. Odłożyła pisak na półkę, zapominając o nałożeniu na niego nakrętki i podążyła w stronę potencjalnego klienta.
To był on.
Tętno momentalnie jej przyśpieszyło, chociaż lico zdawało się być niewzruszone. Bardzo dobrze chowała gwałtowną ekscytację, która nią wstrząsnęła, za przyjaznym uśmiechem. Zanim zapytała o ewentualne zamówienie, mężczyzna przemówił.
- Tak, tak, oczywiście. Ma pan wybrane kwiaty czy coś doradzić?- zapytała uprzejmie i poprawiła kosmyk włosów za ucho.
Zastanawiała się, dla kogo były te wszystkie bukiety, które do tej pory Milo u niej zamówił. Miała olbrzymią chęć sprawdzić czy jej kompozycje uszczęśliwiały ukochaną mężczyzny, ale jednocześnie bała się, iż owe podejrzenia będą słuszne, a tego jej kruche serce mogłoby nie wytrzymać. Pierwszy raz od początku swej egzystencji czuła do drugiej osoby coś takiego i wiedziała, że ewentualne rozczarowanie będzie bardzo bolało. Z drugiej jednak strony nic nie było gorsze od obojętności oraz przygnębienia, jakie czuła przez zaistniałą sytuację na świecie oraz blizny przeszłości.
Powrót do góry Go down
Milo Remington
Milo Remington
WIEK : 31 / 429
PRACA : biznesmen
Wampir



Frezje


That which we call a rose by any other name would smell as sweet.

◊ ◊ ◊

Utkwił ciemnie spojrzenie w Cordelii. Tętno w jego przypadku mówiło mu znacznie więcej niż ładna buzia. Zauważał to poruszenie jakie ogarniało jej drobną sylwetkę. Ludzie różnie reagowali; zdążył przywyknąć i nic z tym nie robić, o ile nie zamierzał skonsumować znajomości w dosłownym tego znaczeniu. Rozłożył delikatnie ręce w udawanym geście bezradności, lecz doskonale wiedział po co przyszedł. Zrobił w jej stronę dwa powolne kroki, utrzymując kontakt wzrokowy.

— Dzisiaj chcę frezje — wypatrzył je pomiędzy paprociami, a herbacianymi różami podczas wczorajszej wizyty. W małym królestwie Cordelii znalazł namiastkę dawnego wspomnienia; wyblakłego i niewyraźnego. Też kiedyś sprzedawał kwiaty, chodził od drzwi do drzwi, zaczepiał przechodniów kręcących się między kramami.

— Tym razem dwa bukiety, do wazonu — pokój hotelowy w którym się zatrzymał, pozbawiony był kwiatów. Zatem to nie ukochana stanowiła adresatkę, a zwykła potrzeba estetyki. Zaskakująca drobiazgowość dla nieśmiertelnej istoty. Kwiaty stanowiły jedyny element z dawnego życia, który przetrwał do dnia dzisiejszego. Wciągnął powietrze; delektował się otaczającymi go zapachami. Cordelia idealnie wpasowywała się w swoje królestwo.

— Długo już pani tu pracuje? —
zagadnął z żywym zainteresowaniem; w jakiś przedziwny sposób udało się jej uniknąć gryzącego nosy zaduchu, który doprowadziłby wampira do szaleństwa. Schował ręce za siebie znajdując w obserwacji jej ruchów jakąś formę rozrywki. Życie innych, bez względu na to kim byli nie było w stanie go zainteresować.
Dla Cordelii był o tyle łaskaw, że nie zamierzał zatapiać w niej kłów, aby sprawdzić czy krew smakuje tak samo jak pachnie ona. Słabości ciała kobiety w żaden sposób go nie rozpraszały.

(c) oxymort

Powrót do góry Go down
Cordelia Brunckhorst
Cordelia Brunckhorst
WIEK : 23
PRACA : kwiaciarka
Kwiaciarnia || 3 styczeń Delia & Milo BCmsSsF
Człowiek

@Milo Remington
Milo mógł zauważyć, że dziewczyna już po chwili zaczęła unikać jego spojrzenia, rozglądając się po sklepie, zupełnie jakby wszystko w tym momencie odrywało jej uwagę od klienta. Prawda jednak była taka, iż Cordelia poczuła się przytłoczona sytuacją. O wiele bardziej wolała obserwować bruneta, kiedy on nie zdawał sobie z tego sprawy.
Co ciekawe, po tym jak nieznajomy pierwszy raz zawitał w ogrodzie Delii, kwiaciarka, po wcześniejszym wykonaniu bukietu, postanowiła zamknąć sklep i pójść za tajemniczym obcym. Podczas tej małej wycieczki próbowała wytłumaczyć sobie przedziwne uczucia, które nią zawładnęły oraz odgadnąć, co takiego ma w sobie Remington. Niestety w pewnym momencie stchórzyła oraz przerwała owy spacer, bojąc się, że zostanie przyłapana, a nie chciała ryzykować niezręczną konfrontacją i możliwością utracenia szansy na ponowne spotkanie.
Jej wzrok znów znalazł się na Milo, gdy ten rozłożył ręce. Brunckhorst utkwiła spojrzenie w jego dłoniach, wyobrażając sobie, które kwiaty idealnie dopasowałyby się do wizerunku biznesmena. Jednakże zanim zdążyła cokolwiek zasugerować, klient odezwał się, zbijając kwiaciarkę z tropu.
Szczerze mówiąc, Cordelia nie spodziewała się tego typu wyboru, sama jeszcze chwilę temu gotowa była zrobić bukiet z białych lilii. Sekundy mijały, a ona coraz bardziej przekonywała się do niespodziewanej decyzji Milo.
- Frezje…- powtórzyła z zamyśloną miną, a potem od razu podążyła w stronę wcześniej wspomnianych roślin.
Przykucnęła obok kwiatów, utrzymując cały ciężar ciała na stopach i dwiema rękami zaczęła ze skupieniem je przeglądać. Pragnęła, aby kompozycja była oryginalna oraz zapadająca w pamięć. Pomimo swojego zmęczenia, chciała dać z siebie wszystko, by zachęcić mężczyznę do ponownego odwiedzenia sklepu.
W końcu wstała i podeszła do lady, przy której najlepiej jej się pracowało. Przez ten cały czas gdzieś w tyle głowy Delii kręciła się nieznośna myśl. Czemu nieznajomy poprosił o dwa bukiety? Czyżby miał kilka kobiet albo nie był wierny jednej? Tak bardzo chciała pozostawić ten perfekcyjny obraz Milo, który stworzyła w swojej głowie, kompletnie nienaruszony, jednakże nie mogła się powstrzymać od wścibskich i niesamowicie nie na miejscu refleksji. Dlatego też nieprzypadkowo w bukiecie, który właśnie tworzyła, nie było żadnych różowych frezji. Dziewczyna, jak mało kto, zdawała sobie sprawę z symboliki kwiatów i traktowała gesty, typu obdarowanie kogoś roślinami w odpowiednim kolorze, poważniej niż słowa.
- Od niedawna…- powiedziała bardziej do siebie niż do Milo, kończąc pierwszą kompozycję, w której zdecydowanie królowała biel.
Swoją nierozwiniętą wypowiedzią miała na celu uciąć rozmowę. Nie lubiła, gdy konwersacja schodziła na jej temat. Dziewczyna wtedy powracała myślami do przeszłości, która wzbudzała w niej niepokój, a czasem też wracały nieprzyjemne wspomnienia, jakie terapia miała już dawno pogrzebać w odmętach pamięci.
- Czy bukiety mają być do siebie podobne?
Powrót do góry Go down
Milo Remington
Milo Remington
WIEK : 31 / 429
PRACA : biznesmen
Wampir



Frezje


That which we call a rose by any other name would smell as sweet.

◊ ◊ ◊



Rzadko okazywał zainteresowanie zwykłym ludziom. Niewiele go z nimi łączyło poza sporadycznymi interesami i polowaniem. Z wiekiem, jakkolwiek brzmi to w kontekście wampira dobierał staranniej człowieka na którym zamierzał żerować.
Cordelia nie zaliczała się do grupy docelowej - ku swemu szczęściu, bądź nie.
Była bezpieczna, mimo zdrady własnego ciała, które wysyłało nęcące dla drapieżnika sygnały. Nie mógł wiedzieć o czym myśli najzwyklejsza na świecie dziewczyna, ani przewidzieć, że stanowi obiekt jej żywego zainteresowania.
Zajęty swoimi sprawami, nie zwrócił uwagi na zabawę Brunckhorst w detektywa.
Nie przerywał swoich obserwacji względem niej i wysiłku jaki wkładała w układanie kompozycji. Zaskoczył ją? Na wargach Milo igrał delikatny uśmiech.
Lubił podejmować się wyzwań i takowe rzucał innym. Był ciekaw umiejętności drobnej brunetki. Młodziutka kwiaciarka o nieobecnym spojrzeniu, za każdym razem czuł się tak, jakby wyrywał ją z innego świata.
Marzyła na jawie? Pogrążała się we własnych demonach?
Czekał z nadzieją na rozwinięcie wypowiedzi, czego się nie doczekał. A to nie lada zaskoczenie. Odwrócił wzrok, patrząc po ozdobach jakie często można było zaobserwować w kwiaciarniach.

— Nie, niekoniecznie — odpowiedział z lekkim opóźnieniem, zauważając ową przewagę bieli. Także i on znał się na znaczeniu kolorów we florystyce.
Czystość, szczerość, doskonałość.
— W drugim niech dominuje kolor niebieski... — sięgnął swobodnie do irysów w takim kolorze. Zbliżył do nosa. Z każdym stuleciem kwiaty zmieniały swój zapach. Niektóre go traciły.
— Z kilkoma irysami — wyciągnął je w stronę kwiaciarki. Niezrażony skrytością, kontynuował monolog.
— W młodości również sprzedawałem kwiaty. To co udało mi się zerwać z łąk i pól, bądź ukraść z ogrodów.
Musnął palcami pobliskie róże o słodkawym zapachu.

@Cordelia Brunckhorst

(c) oxymort

Powrót do góry Go down
Cordelia Brunckhorst
Cordelia Brunckhorst
WIEK : 23
PRACA : kwiaciarka
Kwiaciarnia || 3 styczeń Delia & Milo BCmsSsF
Człowiek

Źdźbło zazdrości rosło na łące myśli Cordelii w niepokojąco szybkim tempie. Dziewczyna sama przed sobą nie chciała przyznać, iż czuje się w jakiś sposób zdradzona- zupełnie jakby w każdej komórce ciała Brunckhorst umierała cząstka nadziei na to, że zbliży się do tajemniczego mężczyzny. Sama tego typu koncepcja zbierała złość z jej żył i kumulowała ją w sercu, powodując niefizyczne cierpienie. Miała ochotę uciec z tego miejsca jak najdalej, pragnęła po prostu zniknąć. Beznadzieja dotychczasowej egzystencji dziewczęcia dziś bolała jeszcze wyraźniej niż wcześniej. Zupełnie jakby oczekiwania związane z Milo były ohydnym kłamstwem, kolejnym wyśmianiem przez los.
Przecież nie miała prawa się tak czuć, nie miała prawa przywłaszczać sobie nieznajomego i zamykać w klatce ze swojej sympatii, nie miała prawa liczyć na to, że ktoś zszyje jej rozprutą na strzępy duszę… A jednak, pragnęła tych wszystkich rzeczy i wiedziała, iż może to zrobić tylko człowiek, który wyzwala w niej tak silne uczucia jak Remington. Dlaczego padło akurat na niego, czy to fizyczne piękno przyciągnęło brunetkę? A może miał w sobie coś innego niż ludzie, jakich do tej pory spotkała na swej drodze Cordelia? Sama dziewczyna wolała myśleć, iż to opcja druga jest prawdziwa. Wątpiła, że sam wygląd może wywołać w niej tego typu ekscytację. Brunckhorst widziała przecież wielu przystojnych mężczyzn w swoim życiu, zatem dlaczego na punkcie ani jednego z nich nie miała takiej obsesji? Może wiązało się to z przytłaczającym uczuciem osamotnienia po śmierci babci i wyprowadzce z rodzinnego miasta oraz iskrzącą się potrzebą poczucia bezpieczeństwa, czułości… Albo było to przeznaczenie, w które śmiertelnie poważnie błękitnooka wierzyła.
Spytała się o drugi bukiet z czystego profesjonalizmu, ponieważ tak naprawdę najchętniej zrobiłaby kolejną kompozycję z dominującą bielą.
- Nie dodawałabym niebieskich irysów do bukietu dla ukochanej… - stwierdziła, wysilając się na obojętny ton, kiedy tylko usłyszała, na jakie kwiaty klient się zdecydował, a potem szybko dodała, przypominając sobie, iż nie jest z Milo na ty- Proszę pana.
Wzięła podane rośliny i położyła obok frezji przygotowanych do kolejnej kompozycji, a potem spojrzała na mężczyznę. Ścisnęła pięści pod ladą, wbijając średniej długości paznokcie w swoją delikatną skórę, powstrzymując łzy. Wypowiedzenie na głos, iż jej obiekt westchnień mógł już mieć przy sobie miłość życia było jeszcze bardziej bolesne niż to sobie wyobrażała. Cieszyło Cordelię tylko jedno- głos jej się wtenczas nie złamał, w przeciwieństwie do serca.
- Naprawdę?- Uśmiechnęła się lekko, słysząc o młodości Remingtona.- Nie łatwiej byłoby hodować kwiaty? Mniej… Kłopotów.
Powrót do góry Go down
Milo Remington
Milo Remington
WIEK : 31 / 429
PRACA : biznesmen
Wampir



Frezje


That which we call a rose by any other name would smell as sweet.

◊ ◊ ◊



Nieświadomość była błogosławieństwem. Posiadał remedium na bolączki Cordelii. Wystarczyło słowo, właściwie dwa. Na razie jednak milczał obserwując i wsłuchując się w to co podświadomie przekazywało mu jej drobne ciało. W pewnym momencie miał wrażenie, że jest na niego obrażona. Szybkie, krótkie spojrzenie i zmarszczone brwi. Pozbył się tego wrażenia samemu odwracając wzrok. Odsunął się pod pretekstem obejrzenia innych kwiatów wraz z ozdóbkami na półkach. Wsunął dłonie do kieszeni spodni, podwijając lekko poły płaszcza. W żadnym calu swojego długowiecznego ciała nie był w stanie uczynić tego, czego spodziewała się po nim nieznajoma. Jeśli istniała w nim jakakolwiek wrażliwość to została skryta głęboko, aby pod żadnym pozorem nie wypłynęła na wierzch przyćmiewając zdrowy rozsądek. Chciał pomóc Karin i to go wówczas zgubiło, zginęli inni i on sam. Czasami uważał to za karę, całą tą swoją nieśmiertelność. Wolał jednak myśleć o sobie jako o zwycięzcy niż jak o przegranym. Istniał żeby dokonywać rzeczy wielkich - zbudował imperium na które nie miał szans jako James, młody tropiciel.
To co dla Cordelii stanowiło ratunek, jego pociągnie w dół.

— A jeśli ukochana lubi niebieskie irysy? — zagadnął bez wahania, zaciekawiony skąd taki wniosek u kwiaciarki. Zamilkł widząc reakcję. O co tu chodziło? I dlaczego pospieszył zaraz z zapewnieniem o:
— Z resztą nieważne. Hotelowemu pokojowi wszystko jedno co stanie w wazonach.
Tłumaczenie się nie było w stylu Milo. Ani sprawianie żeby nieznajomi ludzie czuli się lepiej.
— Wtedy nie było łatwo o hodowlę i czas na to. Niestety. Więc jak? Niebieskie irysy z białymi frezjami zostaną wybaczone, czy chce mnie pani oskarżyć o brak gustu? Wszak jestem jedynie mężczyzną, możliwe, że zmysł estety zawodzi.
Brytyjski akcent przedzierał się przez niechlujny amerykanizm.


@Cordelia Brunckhorst

(c) oxymort

Powrót do góry Go down
Cordelia Brunckhorst
Cordelia Brunckhorst
WIEK : 23
PRACA : kwiaciarka
Kwiaciarnia || 3 styczeń Delia & Milo BCmsSsF
Człowiek

Łza gniewu zatrzymała się gdzieś w błękicie oczu Delii. Lekki uśmiech, do którego się wcześniej zmusiła, zniknął przygnieciony przez nieudolnie zamaskowane niezadowolenie, gdy kwiaciarka zaczęła powoli układać kwiaty obok siebie. Żałowała, że się odezwała, winna była milczeć, a potem w samotności rozpaść się jak spróchniała gałąź- odpaść od drzewa miłości, nie wydać żadnych jego owoców. Nie podnosiła więc oczu, nie chciała patrzeć na mężczyznę. Obserwowała przygotowane rośliny w transie, próbując rozładować niepotrzebne emocje pięknem, jakie ją otaczało. Nigdy nie była tak zdenerwowana w miejscu, w którym zazwyczaj znajdowała największy spokój.
Cordelia zaczęła się zastanawiać nad swoją osobą. Może była w jakimś stopniu ułomna, jeżeli chodziło o uczucia? Nie rozumiała, co teraz się z nią działo oraz była pod wrażeniem emocji, jakie nią zawładnęły tylko na sam koncept nieudanej miłości. Zupełnie jakby była z Milo już wieczność i teraz wyszły na jaw jego zdrady… A przecież tak naprawdę wcale go nie znała, on nie był jej nic winien, a zdrowy rozsądek nakazywał Brunckhorst pozostawienie obcego w spokoju. Sama ta sytuacja zwiastowała relację pełną niezrozumienia, niezdrowej intensywności i obsesji. Prawdopodobnie właśnie w tym nadmiarze uczuć zgubił się gdzieś jej zdrowy rozsądek, a górę wzięła ogromna chęć posiadania ukochanej, lojalnej osoby- a los wskazał na Remingtona.
Po kolejnych słowach Milo, Cordelia miała wrażenie, że zaraz rozpęta się wewnątrz niej burza, a piorun zedrze z jej fałszywego lica maskę, którą tak niezgrabnie próbowała utrzymać. Możecie się więc domyślić jak kojąca była ulga, która nastąpiła po następnej wypowiedzi nieznajomego. Nastrój dziewczęcia w ułamku sekundy przeszedł w inną skrajność, a szczery uśmiech zawitał na jej twarzy. Czuła się zupełnie jakby ktoś rozluźnił atmosferę w całym pomieszczeniu i uwolnił ją od negatywnych emocji, zamieniając je na porządną dawkę spokoju.
- W takim razie nie musimy się tym połączeniem przejmować- powiedziała, układając drugi bukiet.
Kwiaciarka łączyła ze sobą niebieskie irysy i białe frezje z błogim opanowaniem oraz nieznacznym uśmiechem na ustach. Dla zwykłego obserwatora pewnie wydawała się kobietą, która czerpie przyjemność ze swojej pracy, jednakże każdy, kto choć przez chwilę usłyszał szept świadomości Delii wiedział, że jej postawa była alarmująca i ani przez chwilę nie zbliżyła się do zrównoważenia. Mętny wzrok brunetki jeszcze raz przeanalizował kompozycję, a potem dziewczyna z radością oznajmiła, że zamówienie jest gotowe. Następnie podeszła do kasy, wbiła należność za bukiety i podała je Milo.
- Nie śmiałabym, proszę pana, zwłaszcza, że to mężczyźni byli najznamienitszymi estetami w dziejach ludzkości. Z pana gustem jest wszystko w porządku.
Powrót do góry Go down
Milo Remington
Milo Remington
WIEK : 31 / 429
PRACA : biznesmen
Wampir



Frezje


That which we call a rose by any other name would smell as sweet.

◊ ◊ ◊



Odczuwała znacznie więcej od niego. Dla Milo była to jedna z wielu wizyt mających na celu kupienie kwiatów. Nic nadzwyczajnego; być może zazdrościłby Cordelii postrzegania świata. Jego złożoności i barw. Tego zachwytu i celu jaki sobie postawiła. Patrzył na nią, na jej drobne dłonie, które przebierały w łodyżkach kwiatów; muskały delikatne płatki.
Wychwycił zmianę w jej zachowaniu. Ulotna ale zauważalna, co przekuło się na lekko uniesioną brew.
Co takiego czaiło się w uroczej główce kwiaciarki?
Nic nie zdradzało myśli Cordelii, a Milo nie miał żadnych super mocy, aby zajrzeć w zakamarki jej umysłu. Tylko czy nawet wtedy byłby w stanie zrobić cokolwiek? Mógł? Chciał? Żadne prawo mu tego nie nakazywało.
— Zawsze gdzieś w tym kryła się kobieta — odpowiedział, wyciągając z kieszeni ciemny, skórzany portfel. Wyjął z niego stu dolarowy banknot.
— Reszty nie trzeba — zdobył się na gest, który nic go nie kosztował. Ujął bukiety, które będą cieszyły jego oko przez najbliższe dni. Owionął go wymieszany z frezjami zapach Cordelii. Przyjemny i ciepły. Posłał jej przed wyjściem ostatni uśmiech, po czym zniknął kwiaciarce z oczu.
Teraz już wiedziała przynajmniej gdzie mieszka. W Astorii był tylko jeden hotel i znajdował się niedaleko placu Astora. Jeśli i dzisiaj chciała śledzić Milo, musiała się rozczarować. Nigdzie nie było go widać.


zt

@Cordelia Brunckhorst

(c) oxymort

Powrót do góry Go down
Cordelia Brunckhorst
Cordelia Brunckhorst
WIEK : 23
PRACA : kwiaciarka
Kwiaciarnia || 3 styczeń Delia & Milo BCmsSsF
Człowiek

Obojętność bolała oraz ekscytowała Cordelię jednocześnie. Czuła się jak drapieżnik, który obserwuje swoją ofiarę przed ostatecznym atakiem. Milo nie był w stanie domyślić się osobliwych intencji nieznajomej i choć Delia nie zdawała się aż tak bardzo kontrolować swych emocji, tak jednak sądziła, iż nie dała klientowi żadnych podstaw do zakłopotania czy strachu. Całe spotkanie mogła uznać za udane i tak też oczywiście zrobiła, a słysząc następne zdanie mężczyzny uśmiechnęła się lekko oraz przytaknęła. Była zadowolona z przebiegu rozmowy, dowiedziała się paru wartościowych informacji, dzięki którym na pewno łatwiej jej będzie poznać bliżej Milo, a także zaznajomić się z przeszkodami, które ewentualnie będą stały na drodze do ich wspólnego szczęścia.
Sama dziewczyna nie miała pojęcia jak absurdalne i może nawet niemożliwe są jej pragnienia. Nie wiedziała, co nieznajomy przeżył czy jest w stanie zainwestować jakiekolwiek uczucia w miłość, ba, czy będzie chciał to zrobić… Cordelii wydawało się to takie proste, biorąc pod uwagę, że przecież dzięki przeznaczeniu się spotkali. Nie wątpiła, iż jeśli ona coś czuje, to on również musi. Tak działał wszechświat, prawda?
Z obłoków myśli wyrwał ją banknot oraz słowa Milo. Spojrzała na niego, potem na pieniądze i podziękowała. Była przekonana, iż ten pokaźny napiwek, to wyraz sympatii, co tylko potwierdzało jej teorię oraz sprawiło, że ekscytacja brała górę nad bólem. Nic więc dziwnego, że gdy mężczyzna opuścił sklep, pożegnany melodyjnym głosem Delii, dziewczyna natychmiastowo kucnęła pod ladą i cicho pisnęła. Oparła jedną rękę o podłogę, a drugą przyłożyła do klatki piersiowej, żeby zobaczyć jak szybko jej serce bije. Dłuższą chwilę została w tej pozycji, a potem w końcu wróciła na zaplecze. Wzięła otwarty pisak i parę razy zakreśliła kółko nad datą, jeszcze raz myśląc o mężczyźnie, którego imię pragnęła poznać bardziej niż jakąkolwiek tajemnicę wszechświata.
Nie widziała też powodu, dla którego dziś miałaby śledzić Milo. Wiedziała już, gdzie przez swój pobyt nocuje, dlatego tej nocy, następnej i jeszcze kolejnej aż do momentu, kiedy jej życie zaczęło się walić przez jeden koszmarny sen, spacerowała w okolicach hotelu, licząc na przypadkowe spotkanie.
zt
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Powrót do góry Go down
Skocz do: