Memento mori
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 :: Hotel InterContinental Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
18.01 [Milo Florence & Alex]
Milo Remington
Milo Remington
WIEK : 31 / 429
PRACA : biznesmen
Wampir

Odpowiedzialność


O losie wampira decyduje wampir.

◊ ◊ ◊


18 stycznia, chwila przed północą.

Opowiedział Florence o tym co wydarzyło się w Pandemonium, ubiegając z jej strony złośliwości o wpakowanie się w kolejną kabałę, a tych na przestrzeni lat trochę się już nazbierało. Remington nie zawsze potrafił odpuścić, bądź podejmował decyzje przez które po części cierpiała potem Florence. Nigdy jednak nie pozostawiał jej na pastwę losu, biorąc za wszystko odpowiedzialność. Strzelanina w Pandemonium być może stanowiła zwiastun nadchodzących wydarzeń w które bez wątpienia wplątał już siebie, choć nie żył żaden świadek jego obecności w towarzystwie naznaczonego pariasa, Medoniego.
Mógłby nakazać powrót do Nowego Jorku, złożyć pobieżnie raport i nie patrzeć na to co się wyprawia po drugiej części Stanów Zjednoczonych. Mógłby.
Zerkał co któreś słowo na swoją Potomkinie, której przemiana była osobistą porażką. Wyłożył się wtedy przed Starszyzną jak pięciolatek na lodzie. Nie miał na swoją obronę nic, co wynagrodziłoby Florence utratę ludzkiego życia. Łatwiej było z początku okazywać jej szorstkość, niż starać się być miłym. Jego zachowanie oscylowało niekiedy blisko młodzieńczej buty i niedojrzałości. Zamiast wyjaśniać szydził, krytykował, aż wywracając w końcu oczami mówił i pokazywał jak ma być.
Świeża koszulka maskowała ranę na wysokości wątroby. Krzywił się, gdy tylko Florence gwałtownie manewrowała. Płaszcz nadawał się do wyrzucenia.
W holu powitała ich ta sama twarz recepcjonistki, aż należało nabrać podejrzeń, że hotel oszczędza na pracownikach. Przemknęli na swoje piętro, do pokoju, który zajął Milo. Liczne wazony wypełnione były kwiatami, a ich zapach koił, bądź drażnił. Przeszedł od razu do łazienki, zrzucając po drodze płaszcz i zdejmując koszulkę.
Hotelowa łazienka była średniej wielkości, mieściła prysznic, małą wannę z zasłoną, lustro nad umywalką i kilka półek na których leżały hotelowe przybory.
— Tylko nie uświń całej łazienki — dobrze, że wampiry nie krwawiły obficie. Liczył na pomysłowość Florence w wyjmowaniu pocisku, który utknął w wątrobie blokując jej pełną regenerację. Nie byłby to pierwszy raz kiedy Remington wracał posiatkowany śrutem.
18.01 [Milo Florence & Alex]18.01 [Milo Florence & Alex] Empty
3/12/2019, 17:23
Powrót do góry Go down
Florence Hudson
Florence Hudson
WIEK : 24 // 130
PRACA : Historyk sztuki
18.01 [Milo Florence & Alex] Tumblr_op1snrFwCl1s192wdo2_r1_400
SKĄD : Nowy Jork
Wampir

Bywały chwile kiedy zupełnie jej nie wyczuwała. Więzi. Florence mogła udawać, że jest całkowicie wolna i niezobowiązana do niczego co nie leżałoby w całkowitej zgodzie z jej własnym zdaniem. Najczęściej smakowała tego wytchnienia rankiem, kiedy ich organizmy szykowały się do odpoczynku w bezpiecznej kryjówce pokoju,
 a wszelkie zagrożenia pozostawały za jego ścianami - wyciszone, nieobecne.
Nie było jednak sensu łudzić się zbyt długo senną mrzonką. Więź między Stworzycielem, a Potomkiem była czymś trwałym i niezwykłym. W pewien sposób nawet fascynującym, jeśli patrzyło się na to z bezpiecznej odległości, a nie własnego domu. Trudno sobie w końcu wyobrazić tak misterne połączenie odczuć i emocji pomiędzy dwoma istotami pozornie niemającymi ze sobą nic wspólnego. Florence widywała już wiele głębokich relacji między dwoma wampirami, opartymi na różnorakich podłożach. Bywały takie, które przeradzały się w przyjaźnie praktycznie nierozerwalne, w końcu słowa „krew z mojej krwi” nabierało w ich przypadku zupełnie nowego wymiaru.
Niestety istniały też takie, gdzie porozumienie dwóch stron było tak realne, jak złączenie ze sobą dwóch, identycznych biegunów magnesu. Praktycznie niemożliwe.
Wolała się nie zastanawiać zbyt długo do jakich należała wraz z Milo. Fakty były takie, że tkwili w tym razem. Od początku, od tego pamiętnego dnia gdzie Hudson pogodziła się z myślą o swoim niechybnym końcu i każdego następnego, kiedy odkryła jak wiele jeszcze przed nią. To Milo nauczył ją wszystkie co wie o wampirach, jak się zachowywać, czego nie robić, a nawet z początku komu ufać, a kogo lepiej omijać. Przez pierwsze kilkanaście lat porozumiewali się praktycznie wyłącznie półsłówkami lub kiwnięciami głowy. Flo była zbyt pogrążona w swojej żałobie i cierpieniu nad straconym człowieczeństwem, by skupić się na obcym mężczyźnie, który na zawsze miał zająć określone miejsce w jej życiu, niezależnie jak bardzo próbowała by się tego wypierać.
Tak więc kiedy Milo wyruszał na kolejne eskapady, wykonywał zlecone przez ich nowojorskich zwierzchników zadania, ona pozostawała w tyle, skupiona na nauce powtórnego życia i jego zupełnie innych zasad. Tylko czasem, przy draśnięciu nożem, mocniejszym uderzeniu, albo kopnięciu, twarz blondynki przebiegał grymas bólu wymieszany z irytacją. Czuła wszystko co czuł on, każdy poważniejszy cios sprawiał jej praktycznie tyle kłopotu co samemu zainteresowanemu, a to z kolei prowadziło do niepojętej irytacji wampirzycy. Dlaczego miałoby mi na nim zależeć w jakikolwiek sposób? Oprawca, sędzia losu, a na dodatek uosobienie wszystkiego co rodzina Hudson uważała za największe zło.
Na szczęście czas, dosłownie i w przenośni, leczył rany. Kiedy więc późnym wieczorem wracając autem do ich hotelu poczuła mocne ukłucie w okolicach wątroby, przewróciła tylko oczami przyciskając pedał gazu. — Nie angażuj się w konflikty. Jesteś obserwatorem. Wybadaj tylko sytuację i zdaj raport. Pomarzyć można. — Mamrotała pod nosem czekając aż wsiądzie do auta. Wyszarpany, z charakterystycznym blaskiem w oczach, który zawsze pojawiał się po satysfakcjonującej bijatyce i oczywiście z raną postrzałową. Błyskawicznie dotarli do hotelu gdzie Milo zdążył nakreślić nieco sytuację, w której się uprzednio znalazł. W tym czasie Flo posadziła go na krawędzi wanny, szukając w swojej obszernej kosmetyczce czegokolwiek co mogłoby okazać się przydatne podczas ich małej operacji. Kiedy wreszcie pochyliła się nad brzydkim zgrubieniem skóry, posłała mu tylko spojrzenie spode łba.
Oby mnie oczy myliły i to nie był płaszcz, który kupiłam ci w Mediolanie. Wiesz, że uszyli takich tylko kilkaset sztuk? — Małym nożem, który zazwyczaj nie nosiła przy sobie, lecz w torbie podróżnej, rozcięła połowicznie zregenerowaną ranę na długość połowy małego palca, po czym sięgnęła po pęsetę.
Dowiedziałeś się czegoś nowego o tym co zaszło na Przesileniu? I kim do diaska był ten wampir, który zaatakował Medoniego? — Już o samym Meksykaninie nie wiedziała zbyt wiele, jedynie że kiedyś wiązały go z Milo interesy, a będąc w Astorii w jakiś sposób brał udział przy organizacji przewrotu Lovecraft. Wyglądało na to, że musiała sama wybrać się na drobne śledztwo i dowiedzieć tego czy owego.
Re: 18.01 [Milo Florence & Alex]18.01 [Milo Florence & Alex] Empty
3/12/2019, 18:35
Powrót do góry Go down
Milo Remington
Milo Remington
WIEK : 31 / 429
PRACA : biznesmen
Wampir

Florence nie była pierwszą osobą jaką przemienił. Istniała jednak różnica między chcianym kłopotem, a niechcianym. Z drobną blondynką wiązało się upokorzenie na oczach wielu, czego męska duma nie potrafiła przetrawić. Doświadczenie w żaden sposób nie przygotowało go na Flo. Reagowała inaczej, umiejętnie potrafiła wytknąć mu wszystko co chciał ukryć przed sobą i światem. Pochodzenie z rodu Hudsonów niejednokrotnie miało swoje odbicie w ich relacji. Pewne rzeczy zachował dla siebie, nie chcąc dolewać oliwy do ognia. Mógł być dupkiem, ale pewne wyczucie nadal posiadał.
Nad więzią z Florence nigdy dogłębnie się nie zastanawiał. Lubił sobie tłumaczyć, że nadal między nimi pozostawała, bo nieustannie zapominał odciąć pępowinę. Współodczuwanie było frustrujące, innym razem przydatne. Mając więź, nie myślał o tej, która wiązała go z Karin. Przygasła i przybladła w jego wspomnieniach. Nie zdawał sobie sprawy jak blisko się teraz niej znajduje, jakie koło zatoczy ich wspólna historia, kpiąc im prosto w twarz.
W pierwszych latach z Florence, wymagał od niej posłuszeństwa i roztropności. Znalazła się w świecie tak samo pokrętnym oraz niebezpiecznym jak ten ludzki. Wampiry chlubiły się swoją długowiecznością, ale łatwo było stracić głowę. Samemu ochoczo pchał się w największy rozgardiasz, odmawiając tego Flo. Zawsze jej powtarzał, że cokolwiek by się działo ma uciekać i nie patrzeć na więź. Nie była mu niczego winna, tym bardziej podejmowania ryzyka z jakim wiązała się jego utajniona posada szpiega.
— Kilkaset sztuk i kupiłaś tylko jeden? Nie wierzę — odparował niewinnie, wnosząc oczy na jaskrawo oświetlony sufit. Na początku ich wspólnej drogi, pieniądze były tym czym mógł w jakiś sposób załagodzić ich spory. W końcu co jak nie zakupy spisywały się na chandrę?
Skrzywił się przy rozcinaniu skóry, nieprzyjemne doznanie.
— Oczywiście. Nie wyszedłbym stamtąd bez choćby zalążka informacji. Jefferson nie żyje, rewolucja nie do końca wyszła naszym przyjaciołom. Luciano Torrero uciekł, a teraz nasyła bandziorów. Jednego wzięto do niewoli. Myślę, że zostanę tu na dłużej niż myślałem.  Medoni mówił, że mieli księgę. Artefakt. Torrero uparł się na jej otwarcie i wtedy rozpętało się piekło. Zaczęli się rzucać sobie do gardeł. Dosyć ciekawe, nie sądzisz?
Jefferson był przemieniony długo przed Florence. Przystojny szatyn o niebieskich oczach, który dawniej był lekarzem polowym. Spokojny i o wiele bardziej przyjazny w obejściu niż Milo.
Remington wspomniał o jego śmierci tak niepozornie, bez emocji, że śmiało można było mu wytknąć brak jakichkolwiek uczuć. Stracili jednego ze swoich. Jefferson żył na własną rękę, przejmując się losem Florence kiedy ta stawiała pierwsze kroki w wampirzej socjecie.
Re: 18.01 [Milo Florence & Alex]18.01 [Milo Florence & Alex] Empty
4/12/2019, 13:32
Powrót do góry Go down
Alex Griffin
Alex Griffin
WIEK : 33//33
SKĄD : Portland
Wampir

Spokoju niewielkiego pomieszczenia nie mącił żaden szelest i żaden oddech. Było ciemne i upiornie ciche. Okazjonalnie tylko przez otwarte okno wdzierały się podmuchy styczniowego, rześkiego powietrza, mieszając się z wonią wilgotnej ziemi, świeżej pościeli i krwi, tworząc dziwną mieszankę przywodzącą na myśl makabryczne obrazy zbrodni. Spomiędzy grubych kotar wpadał wąski snop księżycowego światła, rysując na dywanie jasną smugę i oświetlając ślady zabłoconych butów oraz kilka kropelek zaschniętej już czerwieni.
W tej przejmującej ciszy, otulony miękki mrokiem, ukryty przed światem jeszcze przez kilka pięknych chwil, leżał mężczyzna. Rozłożony na wznak na białej pościeli, podobny był świeżo wykopanym zwłokom. Jego ubranie pokrywały plamy błota a czarne, półdługie włosy obsypane były grudkami ziemi. Twarz o ostrych rysach znaczyły smugi brudu, a na lekko rozchylonych wargach wciąż czernią kwitła zaschnięta krew. Wyglądał spokojnie, niemal niewinnie, jak ofiara porywacza zwłok.
Ale nie był martwy.
Nie był też do końca żywy.
Otworzył oczy. Czuł w ustach metaliczny posmak, a gdy zacisnął szczęki, piasek zachrzęścił między zębami. Skrzywił się próbując połatać dziurawą pamięć, lecz nie był w stanie skupić się na przeszłości. Coś paliło go od środka, drapało pazurami, niemiłosiernie wyjąc i grożąc cierpieniem. Z każdą chwilą narastało coraz bardziej, zmieniając jego myśli w kompletny, niemożliwy do ułożenia, chaos. Spazm nieokreślonego cierpienia targnął nim, wyrywając z krtani nieludzki dźwięk, przecinając zalegającą ciszę. Nawet w jego własnych uszach brzmiał obco, potępieńczo, nienaturalnie. Gwałtownie wczepił palce w pościel, łapczywie chwytając powietrze. Przerażony nienazwanym uczuciem, otumaniony jego mocą, przewrócił się na bok i z łoskotem spadł z łóżka. Nie czuł bólu obitych kolan, ten był niczym w porównaniu do drążącego wnętrzności, przerażającego szarpania.
Z trudem podniósł się, opierając dłonie i kolana na ziemi. Zwiesił głowę, starając się okiełznać galopujące myśli, trzeźwo spojrzeć na swój stan. To nie było łatwe. Więcej nawet, było kurewsko trudne. Nie wiedział gdzie jest. Nie wiedział dlaczego czuje wszędzie szorstkość piasku. Na dobrą sprawę, nie był nawet pewien czy w ogóle jest sobą.
- Co jest, kurwa... - własne słowa brzmiały dla niego obco. I nim skupił się na tym uczuciu, na próbie zrozumienia nowego siebie, kolejny spazm cierpienia skręcił mu wnętrzności. Głód zawył w jego trzewiach, rozpalił go od środka, przeraził go. Pełzł pod skórą, wyostrzał zmysły, jednocześnie dławił i zachęcał do działania. Alex miał dziką ochotę wyrwać sobie serce, by pozbyć się nieznośnego uczucia, by ukoić przeraźliwy ból. Zajęczał, przyciskając dłonie do piersi. Ubrudzone ziemią paznokcie wbił w skórę, naiwnie sądząc, że to jakkolwiek pomoże.
Nie pomogło.
Uczucie zbierało żniwo wypalając w jego umyśle coraz wyraźniejszą potrzebę. Nawet nie zwrócił uwagi, że mrok pokoju jest dla niego kompletnie bez znaczenia, że słyszy dochodzące zza drzwi, przytłumione głosy, a w powietrzu wyczuwa wyraźne zapachy. Nie był w stanie skupić się na czymkolwiek innym prócz palącego uczucia i przemożnej, nieokreślonej chęci działania.
Z trudem podniósł się z ziemi i stanął na przeciw drzwi, lecz nim zdążył je otworzyć, powietrze wypełniła nieznajoma, kusząca woń. Alex miał wrażenie, że słyszy niemal ogłuszające bicie własnego serca, nie mając pojęcia czyje serce tak naprawdę słyszy.
Drzwi uchyliły się. Zaniepokojona kobieta zajrzała do ciemnego pokoju tym samym podpisując na siebie wyrok.
- Ktoś tu jest? - zapytała, postępując krok ku ciemności.
Alex jak bezmyślna bestia rzucił się do przodu. W półmroku błysnęły szeroko otwarte oczy i obnażone kły. Nie liczyło się kto stanął w drzwiach, wpuszczając do mrocznego wnętrza światło z korytarza. Nie liczyło się, kto zobaczy ten akt. Był jedynie on i ofiara. On i spełnienie.
Krzyk rozciął ciszę. Łoskot upadającego na ziemię ciała odbił się echem od ścian. Alex przygwoździł pokojówkę do szorstkiego dywanu, ciężarem i siłą mięśni odbierając jej możliwość obrony. Chwycił ją za nadgarstki ściskając tak mocno, że aż chrupnęło. Przez sekundę patrzył w rozszerzone strachem oczy swojej ofiary, a potem wysoki krzyk kobiety zmienił się w bulgot i charkot, kiedy kłami rozerwał jej gładką szyję. To nie był delikatny akt rodem z popkulturowej pulpy. To było agresywne, bestialskie, przerażające morderstwo, zostawiające w psychice trwały ślad. Gorąca krew trysnęła mu w usta, upstrzyła skórzaną kurtkę i ciemne jeansy, a potem malowniczą plamą rozlała się na schludny uniform i dywan. Kobieta drgała w konwulsjach podczas gdy on karmił się jej istnieniem.
Przełykając łapczywie kolejne porcje krwi, usłyszał swój własny, zwierzęcy pomruk aprobaty. Dreszcz spełnienia powędrował wzdłuż kręgosłupa tworząc na skórze autentyczną, gęsią skórkę. Nigdy wcześniej nie czuł się tak... tak żywy jak w tamtej chwili. Był jednocześnie ucieleśnieniem pragnienia i spełnienia, tak dziko bezmyślny, potężny, niemal niezwyciężony. Nie był sobą. Na chwilę kompletnie zatracił się w rzeczywistości. Nie liczyło się nic więcej prócz odurzającego smaku, który gasił nieznośne cierpienie. Zniknęła przeszłość i przyszłość na chwałę doskonałej teraźniejszości.
Re: 18.01 [Milo Florence & Alex]18.01 [Milo Florence & Alex] Empty
8/12/2019, 00:15
Powrót do góry Go down
Milo Remington
Milo Remington
WIEK : 31 / 429
PRACA : biznesmen
Wampir

Prowokacyjnie spojrzał Florence w oczy, co przypłacił mniejszą delikatnością w gmeraniu w ranie. Ostatecznie kula została wyjęta, a regeneracja w krótkim czasie zrobiła swoje. Poza ciemną krwią nie było śladu po zranieniu. Włączył telewizor, pytając swoją Potomkinię o spędzony wieczór. Największe stacje telewizyjne nadawały o najnowszych doniesieniach z kraju i świata. Zamach na prezydenta stanowił świetną pożywkę dla dziennikarzy. Musiał przyznać, że terroryści mieli rozmach. Zupełnie jak jedenastego września 2001 roku. Wtedy cały świat wstrzymał oddech, oglądając jak samoloty wbijają się w wieże. On również patrzył i wiedział, że to jedno z tych wydarzeń, które nie pozostaną bez konsekwencji. Zyski firmy Remington poszybowały w górę. Agresja nakręcała agresję. Miał wrażenie powtórki z historii.
Ledwo usiadł na łóżku, kiedy momentalnie w pokoju zgasły światła. Szybkie rozeznanie; Wraz z Florence nasłuchiwali. W budynku i jego okolicy nie było prądu. Wyszedł na korytarz, nie wyczuł tego od razu. Delikatna woń... To nie mogła być prawda. Nie tu, nie teraz. Polecił Flo rozeznać się w awarii, sam podążył za zapachem i hałasem. Słyszał otwierane i zamykane drzwi, nerwową rozmowę recepcjonistki z ochroniarzem oraz płacz małego dziecka. Ludzie Torrero po niego przyszli? Śledzili go, było ich więcej? Brzmiało to sensowniej niż pierwsza myśl jaka pojawiła się w jego głowie.
Krzyk przeszył ciszę. Dla człowieka w miejscu w którym stał byłoby to niesłyszalne, lecz dla wampira wręcz przeciwnie. Podążył tam tak jak stał. Im bliżej pokoju w którym ucztował Alex, tym znajoma woń i zapach świeżej krwi stawał się wyraźniejszy. Nie miał zbyt wiele czasu zanim obsługa hotelu nie uruchomi awaryjnego zasilania.
Zjawił się na początku korytarza prowadzącego do pokoju w którym znajdował się Griffin.
— Proszę zostać w pokoju — zwrócił się do kobiety, wyraźnie zaniepokojonej hałasem. Miał nadzieję, że posłucha. Ciemność nie stanowiła dla Milo przeszkody. Alex zajęty swoją ofiarą i nowymi doznaniami, mógł jeszcze nie wyczuć nadchodzącego współbratymca.
Wszedł do pokoju z myślą, że w końcu się spotkają. Po tylu latach zabawy w kotka i myszkę. Zapach krwi wyostrzył zmysły. Zdecydowanie nie miał przed sobą Karin. Złapał mężczyznę za kudły i z całym impetem rzucił na ścianę.
— Ktoś ty za jeden?
Pachniał Nią, ale zapach zaczynał się mieszać z innymi. Krew ofiary, wilgotna ziemia, dym papierosowy i woda kolońska. Zawsze marzył o naparzance w egipskich ciemnościach. Zaparł się, gotując się na kontratak.
Re: 18.01 [Milo Florence & Alex]18.01 [Milo Florence & Alex] Empty
10/12/2019, 00:23
Powrót do góry Go down
Alex Griffin
Alex Griffin
WIEK : 33//33
SKĄD : Portland
Wampir

Krew spływała przełykiem i gasiła palący ból. Po kilku sekundach, minutach, godzinach? Nie miał pojęcia ile czasu minęło, ale w końcu zaczynał czuć się syty. Mimo to, chłeptał dalej jakby bojąc się, że już nigdy więcej nie będzie w stanie doświadczyć tego uczucia. Chciał je przedłużyć. Jeszcze trochę, jeszcze chwilę... Marzył, by nigdy się nie kończyło.
W jego zamroczony syceniem umysł wdarł się ostrzegawczy impuls. Ktoś był w pobliżu, ktoś zmierzał ku niemu. Chciał odebrać mu ofiarę? Chciał ukarać go za zbrodnię? Ale było zbyt późno na reakcję. Wyczuł jedynie nietypowy zapach, coś obcego, a jednocześnie w jakiś przedziwny sposób znajomego. Nim jednak zdążył zareagować w jakiś rozsądny sposób, czyjaś dłoń chwyciła go za włosy. Alex szarpnął się, naturalnie podrywając do góry i szczerząc zakrwawione kły. Szeroko otwarte oczy błyszczały furią i próżno było w nich szukać jakiejś iskry racjonalności. Warcząc, ruszył do przodu, ale...
Ktoś rzucił nim o ścianę.
Uderzył w nią z głuchym tąpnięciem, aż poczuł jak z płuc ucieka mu całe powietrze. Stęknął, choć ból był przytłumiony. Zupełnie jakby ciało nie do końca należało do niego. Gdyby miał więcej czasu, zacząłby się zastanawiać, ale w jego umyśle zawył alarm, karząc mu się bronić. Nie było czasu na trzeźwe myśli ani na zawahanie.
Upadł na kolana pozornie oszołomiony, ale po chwili wybił się i skoczył na napastnika. Gwałtownie, bezmyślnie, z jednym pragnieniem - zabić. Próbował rozszarpać mu twarz kłami, dostać się do wypełnionych krwią tętnic i osuszyć także jego. Nie miało znaczenia, kto stanie się ofiarą. Kto stanie się pożywieniem. Kłapnął zębami przed jego twarzą, tuż przed tym jak obaj obalili się na ziemię tuz obok rozszarpanych zwłok pokojówki.
Re: 18.01 [Milo Florence & Alex]18.01 [Milo Florence & Alex] Empty
12/12/2019, 00:49
Powrót do góry Go down
Milo Remington
Milo Remington
WIEK : 31 / 429
PRACA : biznesmen
Wampir

Naiwnie spodziewał się rozmowy. Agresja jaką wykazywał nieznajomy wampir pozwalała Milo na wysnucie właściwych wniosków. Miał do czynienia z świeżo przemienionym człowiekiem. Powstawało jednak najważniejsze pytanie, kto i po co zadał sobie tyle trudu, że przyprowadził go do pokoju hotelowego? A jeśli się mylił i w tym wszystkim nie było żadnej intrygi? Pomimo przygotowanie się na atak, ledwo zdołał utrzymać przeciwnika na dystans. Zapach krwi uderzył w jego nozdrza, jak i sam zapach Griffina, który stanowił prawdziwą mieszankę... Nie miał czasu się na tym skupić, lądując na podłodze. Zazwyczaj towarzystwo pięknych kobiet mu nie przeszkadzało, ale ta tutaj obok nich była martwa i szybko ostygała. Oby nie była to ta zawsze uśmiechnięta Latynoska śpiewająca "La Isla Bonita." Zablokował Griffina, nie pozwalając mu na sięgnięcie do szyi i twarzy. Zapasy na podłodze podobałyby mu się w każdej sytuacji, lecz nie tej. Zebrał się w sobie, aby zmienić pozycję i być na górze. Uderzył go pięścią w twarz, ponownie usiłując nawiązać kontakt.
— Gadaj!
Warkot przeciął kotłowaninę jak ostry nóż. Gdyby nie osłabienie po strzelaninie w Pandemonium, poradziłby sobie z Alexem szybciej i bardziej spektakularnie. Złapał go za przód koszulki, unosząc. Ukazane kły stanowiły ostrzeżenie. Ostrzegał jak drapieżnik drapieżnika.
Re: 18.01 [Milo Florence & Alex]18.01 [Milo Florence & Alex] Empty
12/12/2019, 21:18
Powrót do góry Go down
Alex Griffin
Alex Griffin
WIEK : 33//33
SKĄD : Portland
Wampir

Gdyby Alex był świadomy, pewnie też zastanawiałby się czy w całej tej chorej sytuacji była jakaś głębia. Niestety nie myślał trzeźwo. Właściwe... w ogóle nie myślał, próbując rozszarpać kłami kolejną ofiarę. Ta jednak opierała się bardziej niż poprzednia i była dużo silniejsza. Dużo, dużo silniejsza. I to jako pierwsze sprawiło, że Griffin się zawahał. Siła napastnika stanowiła o jego przewadze, temperując rozbestwione instynkty. Po chwili zresztą dostał w twarz i tym razem ból był dosadniejszy, pełniejszy. Sprowadzał świadomość, której Alex wcale teraz nie chciał. Zmierzenie się z tym co zrobił i... kim się stał, było trudniejsze niż poddanie się furii. Może właśnie dlatego podświadomie nadal nie chciał skupiać się na realności zdarzeń.
W rozpalonych gniewem oczach błysnęła jednak iskra przytomności. Nieważne czy chciał czy nie, świadomość powracała. Remington chwycił go za fraki i bez trudu uniósł, a Alex złapał się wtedy jego przedramienia, jeszcze rozpędem warcząc i kłapiąc zębami jak wściekły pies. Lecz gdy w półmroku błysnęły obnażone kły mężczyzny, przeszedł go autentyczny dreszcz. Naraz zrobiło mu się mdło, a panika zaczęła wyciągać po niego łapy. Przestał się szarpać. Choć wciąż był napięty do granic możliwości, a w jego spojrzeniu czaiło się obłąkanie, to zaprzestał walki. Widok nieznajomego prezentującego sobą obraz popkulturowego wampira, skutecznie go otumanił.
I wtedy wszystkie rozsypane elementy jego świadomości zaczęły układać się w całość. Pozornie całkiem logiczną, ale tak nieprawdopodobną, że za nic nie chciał przyjąć jej do wiadomości. To, co zrobił, jak to zrobił oraz to z kim miał teraz do czynienia świadczyło o rzeczach, które nie miesiły się w jego głowie.
- Puszczaj - wycedził, ale bez przekonania. Na jego oblepionej zasychająca krwią twarzy odmalował się szok i desperacja. Był przerażony. - Puszczaj! - powtórzył i w końcu szarpnął się, tym razem wkładając w to więcej siły. Próbował się wycofać. Jego pierwszą trzeźwą i rozsądną myślą było - uciekaj!
Re: 18.01 [Milo Florence & Alex]18.01 [Milo Florence & Alex] Empty
13/12/2019, 01:03
Powrót do góry Go down
Milo Remington
Milo Remington
WIEK : 31 / 429
PRACA : biznesmen
Wampir

— Najpierw odpowiedź, dopiero potem żądania — warknął, ciesząc się w duchu, że mężczyzna wykazał się przytomnością umysłu. Młodego wampira w szale trudno było okiełznać i wymagało to szczególnego podejścia. Dawniej łatwo było takiego wypuścić samopas pod ludzką osadę, raz dwa było po wszystkim.
Mieli jednak rok 2019 i znajdowali się w centrum miasta. Wyczuwał przerażenie, ale nie poluźnił ucisku.
Dopiero, gdy zdał sobie sprawę z jego złego stanu i, że nic w ten  sposób nie uzyska puścił go.
Odszedł kilka kroków nie spuszczając spojrzenia z Alexa. Przydałaby się Florence. Kobiety zawsze posiadały więcej empatii na której braki cierpiał Remington. Współczuł biedakowi losu jaki go spotkał. Bez pomocy nie przetrwa zbyt długo w Astorii, o ile Medoni z Castellanos nie okażą mu łaski.
— Nie zabiję cię, o ile nie zaczniesz uciekać — głos Milo brzmiał już spokojniej, daleko mu było jednak do dobrotliwego wujka z Times Square.
— Zacznij od powiedzenia mi gdzie ona jest i co tu robisz — najchętniej wydusiłby z niego odpowiedź. Świadomość, że ONA była w pobliżu, rozmawiała z Alexem była podniecająca i zarazem niepokojąca. Ich drogi rozeszły się bez żadnych szczególnych słów lub czynów. Dlatego nie wiedział czego ma się spodziewać. Nigdy za specjalnie nie szukał Karin. A ona jego? Te wszystkie plotki jakie napotykał o wampirzycy przemieniającej przypadkowe osoby i je porzucającej były prawdziwe? Liczył, że na część pytań odpowie mu ten nieszczęśnik.
Re: 18.01 [Milo Florence & Alex]18.01 [Milo Florence & Alex] Empty
13/12/2019, 22:48
Powrót do góry Go down
[MG] Psycho
[MG] Psycho
Mistrz Gry

Sytuacja była patowa; kolejna nielegalna przemiana, kolejna przelana krew postronnych. To wszystko nie powinno się było wydarzyć, wiedział to również Milo, który przecież dotąd żył z daleka od tutejszej społeczności. Alexa nie czekała świetlana przyszłość, a skazanie na życie bez stwórcy byłoby jedynie pasmem nieszczęść. Nawet ci najokrutniejsi wampirzy stworzyciele nie porzucali swoich tworów - prawo było jasne. Znaczyło to mniej więcej tyle, że ktokolwiek przemienił Alexa musiał nosić znamiona szaleństwa... A to wzbudzało w Remingtonie jednoznaczne skojarzenia.
Do nozdrzy Milo dotarł jeszcze jeden zapach, co prawda słaby, ale wciąż wyczuwalny i przebijający się przez miażdżącą, znajomą woń perfum pewnej dawno już zapomnianej kobiety oraz przelanej tutaj krwi. Kwiat róży.
Wystarczyło wytężyć wzrok; rozsypane, białe płatki kwiatu leżały na wykładzinie, odcinając się swoją jasnością od ciemności pokoju. Wokół stolika i na blacie. Prócz płatków, leżała tam też pozbawiona już kwiatu, kolczasta łodyga, do której na wstążce przypięta była wizytówka kwiaciarni doskonale znanej Milo. Kwiaciarni, w której ostatnimi czasy regularnie bywał, a w której pracowała Cordelia. Jeśli zdecydowałby się na sięgnięcie po bilecik, na jego odwrocie znalazłby skreśloną starannie, pochyłym pismem, wiadomość:

„znajdź mnie”

| MG nie będzie kontynuował z wami rozgrywki.
Re: 18.01 [Milo Florence & Alex]18.01 [Milo Florence & Alex] Empty
30/12/2019, 21:30
Powrót do góry Go down
Milo Remington
Milo Remington
WIEK : 31 / 429
PRACA : biznesmen
Wampir

To co było najważniejsze pozostawało niedostrzeżone. Remington nie przejawiał ślepego okrucieństwa i naprawdę był gotów oszczędzić Alexowi życie. Wszystko mogło potoczyć się zupełnie inaczej. Dopadł go przy drzwiach, omijając rzuconą na ślepo przezeń przeszkodę. Nie zachodził w głowę co to było. Skręcił mu kark i ułożył na podłodze, pozornie tak delikatnie jak składa się niemowlę do łóżeczka.
W każdym innym miejscu zadbałby jedynie o siebie i Florence. Dla zachowania dobrych stosunków z tutejszymi musiał wysilić się na więcej finezji. I starań. Wezwał swoją potomkinię, której polecił zająć się monitoringiem. Sam, nim zaczął zwijać meksykańską pokojówkę w dywan zauważył to, co na samym początku powinno ukłuć go w nos. I oczy. Rozsypane płatki białych róż. Znał ich znaczenie, przypominając nie tak dawną rozmowę z Cordelią na temat koloru kwiatów. Podążył ich śladem. Sięgnął po łodygę raniąc przy tym palce. Nie sposób było nie rozpoznać wizytówki. Zapach przywoływał wspomnienia, które bezwiednie kłębiły się w głowie.
— A więc znowu rozrabiasz — mruknął, podsuwając wizytówkę pod nos. Nie podejrzewałby Karin o taką drobiazgowość. Już od kilkunastu lat wysnuwał teorie o jej losie, a w ostatnim czasie przekonanie, że ponownie się uaktywniła. Przez jakiś czas był spokój, może szalała wówczas na terenie innego państwa? Alex był jej kolejną ofiarą. Porzuconą zabawką, bądź żywą przynętą. Kwiaciarnia. Musiała przebywać w Astorii, ale skąd...? Schował wizytówkę do kieszonki spodni. Od myślenia samo się nie uprzątnie. Zwinął pokojówkę w dywan, który wchłonął większość zabrudzeń. Wraz z pomocą Florence zapakował pokojówkę, a następnie bezwładne ciało Griffina do bagażnika. Brak prądu bardzo im w tym pomógł. Dopilnowali redukcji świadków i śladów, a jak miało się okazać, ludność Astorii miała tego wieczoru zupełnie inne problemy. Zamachy, ranni i martwi. Karina zawsze posiadała nosa do łapania okazji. Kilkanaście mil za miastem w zupełnej głuszy pozbył się obu ciał. Zniszczone doszczętnie. Tyle zachodu dla ugłaskania gospodarzy, nie wątpił w dumę tego który go tu posłał. Miał nadzieję, że ten gest dobrej woli kupi mu sympatię Castellanos i Medoniego.
Wrócił z Florence do miasta, wysyłając pod drodze kilka wiadomości. W tym zdjęcie Griffina.

zt
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Powrót do góry Go down
Skocz do: