Memento mori
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 :: Casino Astoria Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
10/01, Lizzie & Kai
Lizzie Gilbert
Lizzie Gilbert
WIEK : 27/121
PRACA : fałszerka, konserwatorka dzieł sztuki, maklerka
.
Wampir

[You must be registered and logged in to see this link.]

Przepych wnętrz, duszący zapach alkoholu, potu, zwycięstwa oraz porażki mieszał się w nozdrzach wampirzycy, od chwili, w której oddała swój długi płaszcz komuś z obsługi i z małą torebką przewieszoną przez ramię weszła do wielkiej sali, gdzie przy stołach trwała prawdziwa wojna nerwów. Uwielbiała wprost przypatrywać się zmianom na ludzkiej twarzy. Mięśnie nie zawsze wytrzymywały napięcie i chociażby najmniejszym drgnięciem zdradzały układ kart. Cóż, jeżeli gra nie układała się po twojej myśli najlepszą taktyką był zwykły blef. Pytanie, jak dobra jest twoja pokerowa twarz? Obserwowała ludzi przy stołach, przy maszynach. Przepiękne damy i eleganccy dżentelmeni. I pomyśleć, że niegdyś było to jedynie marzenie małej dziewczynki, a teraz? Stała tu pośród nich, niczym gwiazda, przyciągając spojrzenia. Nie chełpiąc się mogłaby uznać, że to ona dzisiaj wygrała nieoficjalną konkurencję na najbardziej przyciągającą oko kreację. Miała naturę hazardzistki, nie mogła sobie odmówić podejścia do jednego ze stołów, aby rozegrać chociaż jedną partię. Nawet jeżeli nie po to tu przyjechała, to przecież któż mógł zabronić jej odrobiny zabawy? Poza tym nie przywiodła jej tu jedynie chęć przekonania się na własnej skórze o przepychu, jaki panował w miejscowym kasynie - wiedziała gdzie powinna szukać podobnych do siebie.
Zmęczona zaduchem panującym w środku, postanowiła wyjść na otaczające budynek ogrody, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. W dłoni trzymała szklankę ginu. Nie mogła ukryć, że sam słodkawy zapach tego alkoholu przywodził jej na myśl wspomnienia, do których starała się wracać coraz częściej, aby dawne twarze nie zatarły się całkowicie, znikając w gąszczu nowych wspomnień. Czy to dziwne, że mimo upływu lat nadal tęskniła? Doskonale wiedziała, że Europa nadal mogła nie być bezpiecznym miejscem dla osób jej pokroju i w jej młodości nie zdarzyło się praktycznie nic dobrego, ale mimo wszystko tęskniła za zapachem w porcie przy rzece, za głośnym ruchem maszyn, a nawet za widokiem brudnych ulic. Wtedy wszystko było prostsze. Wtedy jeszcze nie była sama. Spoglądała na zieleń ogrodów spod wachlarza czarnych rzęs, stanowiących oprawę dla niemniej czarnych tęczówek.
Jednakże nie była sama, na jednej z ławek siedział mężczyzna. Bicie jego serca było zdecydowanie wolniejsze od tego, które słyszała jeszcze przed chwilą w środku. I nie było to sprawą zdenerwowania, a raczej tego kim, a raczej czym był niespodziewany towarzysz. Podeszła bliżej, a jej wysokie, cienkie obcasy stukały o kamienne podłoże, zwiastując nadejście kogoś nowego, chociaż Lizzie spodziewała się, że brunet już doskonale zdawał sobie sprawę z jej obecności. - Mogę dołączyć? - spytała, wzrokiem wskazując wolne miejsce na ławce. Jej typowy akcent prosto z Birmingham kuł w uszy nie tylko mieszkańców Nowego Kontynentu, ale także tych, którzy przywykli do londyńskiego sposobu wypowiadania słów. Usta pokryte ciemną szminką wygięły się w subtelnym uśmiechu.
10/01, Lizzie & Kai 10/01, Lizzie & Kai  Empty
11/12/2019, 22:45
Powrót do góry Go down
Kai J. Hammet
Kai J. Hammet
WIEK : 27/181
PRACA : łowca / szef agencji ochrony
10/01, Lizzie & Kai  5DWN
Wampir

Złapał się na tym, że niemal od wejścia, zaciskał usta. I wiele czynników miało tego przyczynę. Demoniczne terytorium było jednym, z pierwszych, chociaż nie głównych. Zatrzymał się przy wejściu ledwie na moment, pozwalając, by odebrano długi płaszcz, a w dłoń wciśnięto szklankę whiskey. Kiedyś prawdopodobnie byłby wdzięczny, teraz - wstrzymał odruch skrzywienia, gdy zmysły wychwyciły ostry zapach alkoholu. Nie wypuścił jednak słyszącego w przygaszonych światłach szkła. kroki zwrócił bezpośrednio do baru, tylko po to, by podsunąć zwinięta wiadomość jednemu z obsługujących. Skinieniem głowy przyjął informację, a Kai odetchnął płytko. Mieszanki zapachów drażniła wrażliwy zmysł powonienia, ale wśród nich były akcenty, które sprawiały mu przyjemność. I chociaż nie był głodny, ulotny posmak łowów drapał w język.
Bez trudu mijał przechodzących gości i stojących wokół atrakcji graczy. Zignorował próbę zalotów, prawdopodobnie wyglądając na bogatego snoba z eleganckim garniturem, nowoczesnym fularem pod szyją. Nie miał ochoty na ludzkie towarzystwo, bardziej wrażliwy i rozdrażniony, łatwiej poddawał się tłumionym emocjom. Miał świadomość tego, co dręczyło jego myśli i co takiego wygrywało na języku pieśń goryczy. I wbrew początkowemu pomysłowi, towarzystwo nie łagodziło bólu. Nie dawało mu też szansy na oderwanie myśli, które wciąż, żywo krążyły wokół tragedii Przesilenia.
Bez namysłu pokonał dzielącą go odległość od otwartych na przestrzeń ogrodów. Nieniepokojony zatrzymał się dopiero przy jednej z ławek. Tak czy inaczej musiał zaczekać na odpowiedź pozostawioną w barze. Do tego czasu, wolał odetchnąć bez konieczności tłumaczenia zbyt spostrzegawczym obserwatorom swojego zachowania. Usiadł powoli, odstawiając na bok szklanicę z trunkiem. A w dłoni, niemal odruchowo, pojawił się wysunięty z kieszeni kamizelki - zegarek. Cienki łańcuszek błysnął w ciemnościach, oświetlony oddaloną lampą. Prawdopodobnie miała nadawać okolicy nastrojowego klimatu, ale Hammet tym razem zignorował naleciałości dawnych zwyczajów.
Przez kilka sekund wpatrywał się w tarczę zegarka, która mimo upływu lat, wciąż działa bez zastrzeżeń. Kai dbał o to wystarczająco skutecznie. Ale nie to przerwało ciąg myśli, który niby mgła zaścielała umysł.
Nie musiał odwracać się, by zarejestrować, że prócz oddalonej gdzieś we wschodniej części pary, w okolicy pojawiła się jeszcze jedna istota. Dźwięczne kroki stawiane z gracją poddały mu kilka nowych informacji, a fakt, że właścicielka nowego zapachu zmierzała ku niemu, tym razem - zaskoczył go.
Podniósł głowę w tej samej chwili, w której zamknął wieczko zegarka, chowając go do kieszeni. W ciemnościach zlustrował ciemnookie oblicze wampirzycy. Ledwie ułamek sekundy, w którym mimowolnie zapamiętywał błyskające inteligencją źrenice, malowane szminka usta i kotarę czarnych rzęs, by przelotnie stwierdzić, że miał do czynienia z bardzo piękną istotą. Podniósł się, kierowany starymi nawykami gentlemana - Proszę - odezwał się krótko, spokojnie, czekając, aż kobieta usiądzie i dopiero wtedy samemu zajmując miejsce obok.
Nie rozpoznawał wampirzycy. Był pewien, że nigdy do tej pory się nie spotkali, a charakterystyczny akcent sprawiał, że wiekowe naleciałości nienagannej wymowy - zgrzytnęły - Pozwoli Pani, że zapytam - zawiesił na moment głos, odnajdując oblicze nieznajomej, raz jeszcze wychwytując pominięte pierwszym wrażeniem informacje. Robił to odruchowo, rysując już w pamięci obraz twarzy i najbardziej charakterystycznych cech, które w razie konieczności mógł odtworzyć - Czym zasłużyłem na przyjemność towarzystwa? - każdy czegoś chciał. I nie sądził, by wampirzyca chciała przysiąść się przypadkiem. Nic, co działo się przez ostatni czas nie było dziełem przypadku. I te same znamiona losu, odnajdował w teraźniejszości. Wnioski, wyciągać przyjdzie mu później.
Re: 10/01, Lizzie & Kai 10/01, Lizzie & Kai  Empty
11/12/2019, 23:42
Powrót do góry Go down
Lizzie Gilbert
Lizzie Gilbert
WIEK : 27/121
PRACA : fałszerka, konserwatorka dzieł sztuki, maklerka
.
Wampir

Nie wiedziała, dlaczego zmuszała się do tego. Przecież doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że smak alkoholu w połączeniu z jej wyczulonymi zmysłami nigdy nie będzie smakował już tak, jak dawniej. Zapach, który zaledwie przez ułamki sekund przypominał ten, którym rozkoszowała się, gdy jeszcze jej serce biło szybciej. Podobnie było z papierosami, które niegdyś chętnie wsuwała pomiędzy pokryte szminką wargi. Obecnie jedynie od czasu do czasu kupowała nową paczkę, ale sam zapach tytoniu drażnił ją niemiłosiernie, dlatego ostatecznie wyrzucała to, do kosza.
Chwile, które spędzała pośród ludzi jako bierny obserwator wprowadzały ją w pewnego rodzaju melancholię. W głowie, niczym projekcja filmowa, pojawiały się wspomnienia z czasów, gdy ona sama przesiadywała w brytyjskich i nowojorskich kasynach. I pozornie niewiele się zmieniło. Może kobiety miały na sobie inne suknie, idące z duchem ówczesnej epoki i mody, ale emocje pozostawały te same, ta adrenalina unosząca się w powietrzu, chęć wygranej i obawa przed porażką. Tyle różnic, tyle podobieństw i tylko ona jedna stała tak, jak stała prawie sto lat wcześniej. Tylko bardziej samotna niż wiek temu. Pozornie była częścią czegoś większego, a tak naprawdę każdy dzień spędzała w samotności, wypełniając swoje życie krótkimi z jej perspektywy relacjami. Czas odciskał piętno na obliczach ludzi, do których mogłaby zapałać sympatią, a ona pozostawała taka sama, zamrożona w czasie. Coraz częściej doskwierało jej owo uczucie i chociaż nie dążyła do tego, to potrzebowała kogoś, z kim mogłaby spędzić tę wieczność, kogoś, kto uczyniłby ją mniej nużącą.
Mogła trafić na każdego, a los postawił na jej drodze ciemnowłosego wampira, którego oczy przypominały dwa kawałki węgla, które niegdyś często dzierżyła w delikatnych dłoniach. Rys twarzy mógł być określony jako idealny, jakby świat chciał stworzyć istotę idealną na wzór greckich posągów, uchodzących za obraz najczystszego piękna. A może to tylko jej umysł szedł tym tropem, od zawsze zafascynowany sztuką? Uwagę skupiało jednak jego spojrzenie. Nikt nie mógł podrobić tej mądrości zgromadzonej przez lata. Były one zwierciadłem dla ran, których nie można było dostrzec od razu.
Poruszała się z pewnego rodzaju drapieżną gracją. Jej ruchy z pewnością były płynne, jednakże w sposób zdecydowany stawiała kolejne kroki.
Wielu mężczyzn narodziło się w epoce, w której szacunek do kobiet był niezwykle ważną cechą i stanowił podstawowy element w wychowaniu młodzieńca, niemniej jednak nie każdy trzymał się wpojonych za ludzkiej egzystencji zasad. Widocznie trafił się wyjątek, ktoś kto jeszcze nie opuścił swoich czasów w pełni. - Dziękuję - odparła, po czym zajęła miejsce na drewnianej ławce, odsuwając nieco szklankę wypełnioną whiskey. Sama odstawiła swoją tuż obok. Założyła nogę na nogę. Próbowała odszukać jego twarz w kartotece wspomnieć, ale z każdą kolejną sekundą była pewna, że ich drogi nigdy się nie przecięły. Musiała przyznać, że nieco bawił ją sposób, w jaki dobierał słowa. Na wskroś dżentelmeński, pomyślała z przekąsem, jednakże cierpliwie czekała aż jegomość wydusi z siebie nurtujące go pytanie. - Zrzućmy to na fakt, że jedynie twoje serce bije w podobnym rytmie - postronni mogliby to uznać za ckliwą, romantyczną wypowiedź, ale cóż czasy były niespokojne i wolała nie nazywać rzeczy po imieniu. Była pewna, że brunet, którego imię nadal pozostawało dla niej tajemnicą, zrozumie o co jej chodzi. Na razie musiała nawiązać jakiekolwiek znajomości, rozeznać się w sytuacji nim wyłoży karty na stół. - Proszę mówić mi Lizzie, pani brzmi aż nadto oficjalnie - rzuciła, a w jej oczach pojawiło się coś na wzór figlarnej iskierki. Oficjalnie? A może raczej snobistycznie.
Re: 10/01, Lizzie & Kai 10/01, Lizzie & Kai  Empty
12/12/2019, 01:27
Powrót do góry Go down
Kai J. Hammet
Kai J. Hammet
WIEK : 27/181
PRACA : łowca / szef agencji ochrony
10/01, Lizzie & Kai  5DWN
Wampir

Nie uśmiechało mu się pozostawać w kasynie zbyt długo. Chciał załatwić szybo sprawę, otrzymać odpowiedź i wynieść się z terytorium, które już nie tylko symbolicznie paliło mu się pod nogami. Siedliszcze rozrywki wszelakiej nie należało nawet do jego ulubionych miejsc. Nawet jako człowiek, nie odnajdował większej przyjemności w hazardzie. Chociaż wiedział zbyt dobrze, że popełniał grzechy zupełnie innego kalibru. Grzechy, z których teraz mógłby się tylko śmiać. Ale i tego nie czynił. Uśmiech rezerwował na inne okazje.
Mógł być wdzięczny swemu wiekowi i świadomości, że zbiorowisko ludzi nie wybudzi go nagłym pragnieniem. Kasyno, było jednym z ostatnich miejsc, w których chciał narobić zamieszania. Nie znaczyło to jednak, że miał zamiar się kryć, jak złoczyńca po kątach. Nie pojawił się dla zabawy, ani osobistych chęci. A konieczność czekania nie raziła go nigdy. Potrafił być cierpliwy. Musiał być. Wymagała tego nie tylko dawniej pełniona profesja, ale i aktualna. Łowy, zawsze tego wymagały.
Powietrze w ogrodach różniło się od ciężkiej mieszani woni dostępnej w pomieszczeniach kasyna. Kai zakładał nawet, że było to celowe założenie panującej wewnątrz atmosfery. I nawet na zewnątrz powinien być czujny. Nawyk, który wpisywał się w jego naturę, niemal stanowiąc drugą skórę. Rzeczywistość, w której przyszło mu egzystować - chyliła się ku upadkowi. A on stąpał po zgliszczach dawnej świetności. Nigdy jednak nie zapytał, dlaczego pozostał.
Zanim zdecydował się na zostanie stwórcą, na ofiarowanie daru ciemności i zdobycie towarzyszki, mawiał, że w naturze wampirów jest samotność. Świadomość ta powróciła, niby szczerzący się ironicznie klaun. I nie zdziwił się, gdy znamiona tej samej emocji dostrzegł w oczach nieznajomej. Ukrytej pilnie pod iskrą filuternej kpiny, ale wciąż dostrzegalnej. Mógł się mylić, ale spostrzeżenie pozostawił wyłącznie do własnej dyspozycji, pozwalając sobie na krótką, milcząca obserwację. I ocenę.
Przesuniętą szklankę odstawił niżej, lokując na ziemi obok wygiętej podpory ławki. Tylko pozornie nie zwracając uwagi na gesty smukłych palców i ruch, który wykonała kobieta - Jeśli poszukujesz, Pani, podobnego rytmu, powinnaś lepiej dobierać lokalizacje - równie prosta odpowiedź, wypowiedziana łagodnie, ale w której kryła się realna powaga przecząca ewentualnym żartom. Nie znajdowali się w miejscu, w którym można było rozmawiać swobodnie, bez świadomości bycia obserwowanym przez niechciane oczy. A tych - był pewien - w kasynie nie zabrakło.
- Zwyczajem jest pozostawać oficjalnym wobec nieznajomych, Lizzie - odparł z równą co na początku powagą, zwracając oblicze ku wampirzycy. Siedząc na ławce, oboje znajdowali się na tyle blisko, że spoglądając w stronę już-nie-nieznajomej, mógł wyczuć charakterystyczny zapach jej obecności. Tej nadnaturalnej, wyczuwalnej na poziomie zmysłowym, niedostępnym dla ludzi - Kai - dodał na koniec, skłaniając lekko głowę, pozbywając się maniery dodawania drugiego imienia i nazwiska. Kiedyś, byłaby to powinność, niemal uchybienie dla towarzystwa. Ale współczesność rządziła się swoimi prawami. Przywilej odkrycia swojej tożsamości, pozostawiał na inne okazje. Tym bardziej, nie znając zamiarów brzmiącej obco wampirzycy.
Re: 10/01, Lizzie & Kai 10/01, Lizzie & Kai  Empty
12/12/2019, 20:47
Powrót do góry Go down
Lizzie Gilbert
Lizzie Gilbert
WIEK : 27/121
PRACA : fałszerka, konserwatorka dzieł sztuki, maklerka
.
Wampir

To chyba było wpisane w jej naturę, lubiła ten pierwiastek adrenaliny unoszący się w powietrzu. To przypominało jej, że jeszcze żyje, a przynajmniej egzystuje w tym świecie. Czyż nie wywodziła się z rodziny o bliskich korzeniach cygańskich? Wszystko co mieniło się w oczach lub miało jakąś wartość niemalże musiało być w jej posiadaniu. Była niemalże stworzona do przebywania w kasynach, tym bardziej, że nie istniał żaden krupierski trik, który mógłby ją zaskoczyć. Prawdopodobnie ta pewność siebie mogłaby ją kiedyś zgubić, gdyby nie była tym, im jest teraz.
Samotność i wieczna ucieczka - ciotka mawiała, że to klątwa nałożona na nich, cyganów. Wiecznie musieli gnać przed siebie, wiecznie do czegoś dążyli i gdzieś się śpieszyli. I chociaż wcześniej wyśmiałaby kobietę, nie wierząc w zjawiska nadprzyrodzone, tak teraz zaczęła się nad tym coraz poważniej zastanawiać. Prędzej czy później zawsze odchodzili - zabierała ich śmierć, los prowadził w innym kierunku, wyrywając daną jednostkę z jej objęć, nim zdecydowała się na przekazanie komuś daru, a może przekleństwa, długowieczności. A może problem tkwił w tym, że gdy kogoś darzyła specjalnym uczuciem, można powiedzieć, że miłością różnego rodzaju, to nie potrafiła tak po prostu skazać jego duszy na wieczne potępienie. Sama starała się tego nie rozpamiętywać, mając nijaki stosunek do religii i tego co się z nią stanie, gdy ktoś uwolni jej potępioną duszę z chłodnej powłoki. Niemniej jednak za każdym razem za bardzo bała się odebrać szansę na zbawienie drugiej osobie, a pytanie nie przeszło jej nigdy przez gardło, zresztą byłoby to tak samo irracjonalne co niebezpieczne. Tylko, że perspektywa spędzenia wieczności w samotności wydawała jej się dołująca. Potrzebowała w swoim życiu filara, o który mogłaby się oprzeć w chwilach zwątpienia.
Lizzie lubiła grać, udawać, a czasem maskować pozytywne strony swojego charakteru za wadami, które szybciej i chętniej dostrzegano w drugiej osobie. - Wybacz, Panie, jednakże pierwszy raz odwiedzam to miasto - rzuciła, nieco zaczepnie imitując jego elegancki dobór słownictwa co w połączeniu z jej akcentem mogło brzmieć dla jego ucha nienaturalnie. Prawda była taka, że sposób w jaki mówiła był dużo twardszy, okrągły i może ciemniejszy, ale jednocześnie sposób w jaki intonowała słowa brzmiał dosyć melodyjnie. W jej zachowaniu było coś figlarnego, zaczepnego, ale jeżeli naprawdę trafiła na towarzystwo snoba, to podjęła próbę zatuszowania niewinnej zaczepki delikatnym uśmiechem. - Zwyczajem było pozostawanie oficjalnym, teraz ludzie wrzucają do internetu swój numer konta - odparła z wyraźnym rozbawieniem, szczególnie, że finanse znajdowały się w sferze jej zainteresowań. Również skinęła delikatnie głową. - Zatem, skoro ustaliliśmy, że marnie idzie mi z ustalaniem lokalizacji, co w tym mieście jest wartego zobaczenia? - zagadnęła, skupiając na nim spojrzenie niemalże czarnych tęczówek.
Re: 10/01, Lizzie & Kai 10/01, Lizzie & Kai  Empty
13/12/2019, 00:52
Powrót do góry Go down
Kai J. Hammet
Kai J. Hammet
WIEK : 27/181
PRACA : łowca / szef agencji ochrony
10/01, Lizzie & Kai  5DWN
Wampir

Noc za nocą. Mijały w kawalkadzie przypominającej sny, które kiedyś miewał. Wampirzy sen nie posiadał znamion ludzkiej ekspresji, ale jeśli już je miał - potrafiły wyprowadzić go z równowagi. Ale tym razem, to nie sny szarpały zmysłami, budząc do działania. Wydarzenia, które miały miejsce bardziej przypominały senne koszmary niż rzeczywistość, a mimo to - wszystko wpisywało się w aktualną formę życia. Te ostatnie, zdawało się być jawną kpiną. Czasy ostateczne - słyszał o nich, wieściły o nich święte księgi, ale nigdy nie zwróciły jego większej uwagi. A oto - był świadkiem jego znamion. Czas płynął dla niego inaczej. Wiedział jednak, że nurzanie się zbyt długie w bólu, sprowadzało zbyt wiele demonów, nad którymi nie mógł zapanować.
Zabrało mu sekundy by zwrócić uwagę na własne spięcie. Zmusił ciało do rozluźnienia i oparł donie obok siebie. Nieżalenie od własnego rozdrażnienia, nie mógł pozwolić sobie na większe rozkojarzenie. Los zetknął go z nieznajomą i mimo znamion pesymizmu, nie mia prawa wycofać się, dopóki nie zbierze wystarczających informacji. Powinności i zasady, wciąż stawiał wyżej niż osobiste preferencje. Zachował cisnące się wyrazy w ciszy własnego umysłu, przestawiając się na tryb ,  w którym zazwyczaj pracował - Zauważyłem - wymknęło mu się z ust, nim powstrzymał słowa - A co Cię tu sprowadza? - bardziej wnikliwe pytanie, chociaż spojrzenie utkwił przed sobą, dopiero po chwili wracając do siedzącej obok kobiety. Czerpała wyraźną przyjemność ze sposobu, w jaki ... starała się wyprowadzić go z równowagi. Być może robiła to nieświadomie, ale poruszała struny, których dziś - Kai wolał nie dotykać - Nie mam w zwyczaju naśladować głupców - zignorował jednak prowokację, wciąż pozostawiając rozbawiony ton bez śladu irytacji. Odetchnął cicho, przez moment patrząc, jak powietrze wokół ust mętnieje bielą. Miał tez świadomość, że kolejne pytanie skupia się na jego osobie dużo wyraźniej - Zależy, czego poszukujesz, co interesuje cię najbardziej - przerwał, tym razem z premedytacją szukając na twarzy kobiety znamion odpowiedzi. Nie tylko oczy potrafiły konfrontować się z prawdą, czasem, odpowiadając dużo szybciej niż same słowa - Jeśli szukasz rozrywki, to rzeczywiście miejsce dla ciebie - kontynuował z naciskiem. I mimo lekkiego tonu, jaki otrzymał od wampirzycy, sam pozostawał poważny, niezależnie od wrażeń, jakie mógł sugerować. Nigdy nie obchodziły go pozory, które można było mu przypisać - Ale zachodnia Astoria oferuje nieco więcej możliwości dla poszukiwanego rytmu - zawoalowana forma wypowiedzi zgrzytnęła mu na wargach, które zacisnął na koniec.
Uniósł dłoń, przecierając czoło i zgarniając czarne pasma opadających włosów - Nie pozostanę tu długo. Jeśli chcesz kontynuować rozmowę, zapraszam na zewnątrz- urwał, kierując uważne spojrzenie ku wampirzycy - Jeśli jednak potrzebujesz tylko rozrywki, nie będę do tego odpowiednim towarzyszem - skwitował bez skrupułów wiedząc, że wszelkie niejasności lepiej rozwiewać od samego początku. Być może, będąc w lepszym nastroju, podjąłby ulotną grę, poddając się czarowi pięknej nieznajomej. Dziś, nie potrafił zerwać więzów, które trzymały go w szponach przeszłości dużo silniej niż zazwyczaj. Wciąż rozdrażniony, szybciej zdawał się poddawać irytacji, stawiając w razie konieczności na chłodną odmowę.
Opuścił dłoń, którą zatrzymał przy czole, po czym przeniósł ją na miejsce przy kieszeni garnituru. Zwinnie wysunął zawartość, zerkając na tarczę zegarka, po czym schował na powrót, wracając dłonie na ławkę, a uwagę na towarzyszącą mu istotę.
Re: 10/01, Lizzie & Kai 10/01, Lizzie & Kai  Empty
14/12/2019, 01:46
Powrót do góry Go down
Lizzie Gilbert
Lizzie Gilbert
WIEK : 27/121
PRACA : fałszerka, konserwatorka dzieł sztuki, maklerka
.
Wampir

Tęskniła za snem, tym, którego doświadczała niegdyś. Nie było to obiektem jej westchnięć i rozmyślań, ale czasem kiedy przymykała oczy i sztuczne światło tworzyło niewyraźne kształty pod jej powiekami, przypominała sobie skrawki sennych mar, które nawiedzały ją, jeszcze gdy jej serce biło mocniej. Teraz jedynie pozostały jej wspomnienia, to one pojawiały się niczym filmowe projekcje.
Nie umknęło jej uwadze spięcie mięśni u wampira, chociaż z jej strony przecież nie nastąpił żaden gest, który miałby sugerować zagrożenie. Jedynym wytłumaczeniem mogło być znalezienie innego powodu takiej reakcji i tak też sądziła. Nie miała zamiaru dociekać, wymienili raptem kilka zdań. Ona sama od momentu, w którym zajęła miejsce na drewnianej ławce nie ruszała się. Jedynie palce jej dłoni gładziły złoty pierścionek z drobnym kamieniem. Miała go na palcu niemalże od zawsze, jako jedną z pamiątek dawnych czasów - prezent od starszego brata. Powoli okręcała go na swoim palcu, spojrzenie całkowicie skupiając jednak na sylwetce wampira. Czy chociaż trochę go sprowokowała, irytowała? Być może, nie robiła tego do końca specjalnie. Chyba można powiedzieć, że taka już jej natura. Całe życie musiała walczyć o swoje, dlatego już lata temu zaczęła kryć się za pozorami, prowokujące zachowania weszły jej w krew, zupełnie jakby od pierwszej minuty chciała zaznaczyć swoją pozycję. Szczególnie jeżeli miała do czynienia z wampirem, za którego dżentelmeńskimi manierami stały staroświeckie przekonania, a przynajmniej z takiego założenia wychodziła Elizabeth. Jego pytanie było całkowicie normalne, ale mimo wszystko pokryte szminką usta rozciągnęły się w zadowolonym uśmiechu, zupełnie jakby przyłapała go na czymś, prawdopodobnie na ciekawości. - Ciekawość, jak chyba wszystkich w ostatnim czasie - nie powinien być zaskoczeniem fakt, że Astoria nie schodziła ostatnio z pierwszego miejsca na liście rozmów prawdopodobnie nie tylko w wampirzych kręgach. Nie była pewna, czy mogła poruszyć poważniej powód swojego przybycia, najpierw chciała wybadać rozmówcę. - Głupców nie brakło i w przeszłości - wszystko było kwestią perspektywy. Mogliby dłużej dyskutować na ten temat, wyciągając najróżniejsze argumenty, ale na razie jedynie się droczyła. Prawdopodobnie z tego powodu nie dała się sprowadzić do poważnego tonu głosu. Chociaż mimo lekkiego nastroju wypowiedzi, jej spojrzenie pozostawało czujne. - Jeżeli mam być szczera, znużyła mnie już zabawa w kasynie, rozmowa wydaje się dużo ciekawszą perspektywą na ten wieczór - o nie, nie miała zamiaru odpuścić tak łatwo. Spotkanie wampira, który być może był starszy od niej - co wnioskowała na podstawie manier i kieszonkowego zegarka, w końcu znała się na świecidełkach - mógł wiedzieć coś więcej i być istotnym graczem w tej grze tudzież wiedzieć coś więcej. Po chwili podniosła się, poprawiając materiał sukienki, dając tym do zrozumienia, że nie da się zbyć.

/zt x 2
Re: 10/01, Lizzie & Kai 10/01, Lizzie & Kai  Empty
14/12/2019, 03:16
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Powrót do góry Go down
Skocz do: