Memento mori
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 :: Stan Oregon Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Mt. Hood National Forest / 20.01
Patrick Mahoney
Patrick Mahoney
WIEK : 35 lat
PRACA : ochrona casino astoria
Mt. Hood National Forest / 20.01 96c5e807ea4c601b0bd44d2fa7ee28e2f9738cca
SKĄD : Mishawaka, Oregon
Wilkołak



PeŁnia

20.01 Mt. Hood National Forest

Ava & Patrick

Minęli już Portland. Starał się nie wyładowywać swojej złości i frustracji na siedzącej obok Avie, lecz łatwo można było się domyślić, że tego nie unikną. Awantury za wymknięcie się na wiec, za lekkomyślność, za jego problemy z Jillian, za to świecące od rana słońce, za korki w miastach i za dziury w drogach. Im bliżej było pełni tym łatwiej o rozdrażnienie. Przez uchyloną szybę wpadało orzeźwiające powietrze, palił już trzeciego papierosa co jakiś czas spoglądając na Avę. Mimo rozwodu zależało mu na niej. W końcu żadne uczucia nigdy nie znikają, nie można ich wykasować tak jak wspomnień. Lily na zawsze będzie ich łączyła, bez względu na różnicę zdań. Wilkołactwo stanowiło dodatkową nić pomiędzy nimi, oplatała ich z każdą pełnią coraz mocniej.
Wilkołaki straciły w Jewell nie tyle dom, co terytorium. Jak obuchem w łeb - styczniowa pełnia wiązała się z problemem czysto logistycznym. Rezerwat blisko miasteczka stanowił ryzyko zdemaskowania, kręciło się tam za wielu ludzi. Wojsko, poszukiwacze przygód... W końcu usiadł z Avą przed laptopem i poszukali na tyle odludnego miejsca, aby zminimalizować ryzyko napotkania turystów. Przekazał informacje tym, którzy jeszcze zostali w Astorii.
Lily niechętnie została z dziadkami. Patrick obiecał jej po powrocie wyprawę po słodycze.
Droga do Mt. Hood National Forest miała zająć im dwie i pół godziny. W aucie mieli prowiant, ubrania oraz rozszerzoną apteczkę na którą upierała się Ava jako lekarz. Nie wykłócał się z nią mimo świadomości, że ich organizmy pokonywały większość ran i otarć.
Nerwowym ruchem wyłączył radio. Irytował go głos niedawnej idolki, Miley Cyrus. Ava z kolei mogła zauważyć, że za piętnaście mil będzie zjazd, którego nie mogą przegapić.

Powrót do góry Go down
Ava Mahoney
Ava Mahoney
WIEK : 31 || 31
PRACA : lekarka na ostrym dyżurze
Mt. Hood National Forest / 20.01 A0276b38cd990bbbe4ec7461bfd94fce
SKĄD : Astoria
Wilkołak

Z dnia na dzień coraz bardziej odczuwała zbliżającą się swoją drugą pełnię. W przeddzień wyjazdu spała niespokojnie; rzucała się i przewracała na łóżku pół nocy, by w końcu pogrążyć się w niespokojnej drzemce tuż nad ranem. Obecność Patricka wbrew pozorom wcale jej nie uspokajała. Kiedy przed paroma dniami pojawił się niezapowiedzianie przed jej mieszkaniem, z torbą rzuconą na wycieraczce, otworzyła jedynie szeroko drzwi i bez słowa wpuściła go do środka. Znowu. Ava nie dopytywała o co tym razem mu poszło z Jillian; cała ta sytuacja była niezręczna bez jej wściubiania nosa w ich problemy. Do tego dochodziła jeszcze kwestia wiecu. Nie znosiła przyznawać Patrickowi racji i z czystej przekory szła w zaparte, że jej obecność na debacie niczemu i nikomu nie zagrażała. Starała się omijać kanały informacyjne w telewizji, które trąbiły o zamachu, bo samo napomknienie o debacie działało na Patricka jak płachta na byka. Awantura nie wymknęła się spod kontroli tylko ze względu na Lily, która jako jedyna w tym towarzystwie była wniebowzięta, że tata wrócił do domu.
Od momentu odstawienia córki u dziadków podróż mijała im w napiętym milczeniu. Gdy znaleźli się na głównej drodze, Ava przymknęła oczy. Monotonne widoki za oknem, szum silnika i delikatne kołysanie samochodu powoli ją usypiały. Z drzemki wyrwało ją pół godziny później nagłe szarpnięcie, gdy Patrick wjechał prosto w wyjątkowo nieprzyjemną dziurę. Jęknęła niezadowolona, przetarła oczy i ziewnęła, podciągając się na siedzeniu; za oknem wciąż rozciągała się taka sama dziurawa szosa jak przy wyjeździe z Astorii. Jedynie otaczające lasy gęstniały z każdym kilometrem przybliżającym ich do Mount Hood. Ava sięgnęła po telefon i wstukała ich położenie w google maps.
- Nie omiń najbliższego oznakowanego zjazdu w lewo, bo wjedziemy prosto do Portland. – mruknęła, spoglądając z ukosa na męża. Zawiesiła wzrok na mocnej, żylastej dłoni, w której trzymał papierosa. Nie lubiła, gdy palił. Uważała to za paskudny zwyczaj, o czym dobrze wiedział. Otworzyła szerzej okno po swojej stronie, żeby dym szybciej wywiewało z auta. – Jak tam w nowej robocie, były już jakieś problemy? – zagaiła w końcu. Mahoney niewiele mówił o kasynie, a tym bardziej o tym, co wchodziło w zakres jego obowiązków. Zarobki figurujące na umowie, którą znalazła przypadkowo wśród papierów były dość niepokojące, co trapiło Avę od paru dni. Nie wspominając o tym, kim był jego nowy szef. Coraz bardziej martwiła się o męża. Nie chciała, żeby wpakował się w podejrzane interesy, zwłaszcza teraz, gdy nie mogli liczyć na wsparcie watahy.
Powrót do góry Go down
Patrick Mahoney
Patrick Mahoney
WIEK : 35 lat
PRACA : ochrona casino astoria
Mt. Hood National Forest / 20.01 96c5e807ea4c601b0bd44d2fa7ee28e2f9738cca
SKĄD : Mishawaka, Oregon
Wilkołak

Patrick tak jak większość atrakcyjnych mężczyzn, pokazywał humorki po dłuższym czasie. Potrafił się obrazić, podnieść głos albo nie odzywać przez kilka dni. Pryskał idealny obraz zakochanych. Na początku, świata nie widział poza Avą i był gotów łamać wszelkie zakazy jakie istniały, nie słuchał ostrzeżeń ani nie myślał za bardzo jaką krzywdę może jej wyrządzić w przyszłości. Liczyło się uczucie, namiętność, która ogarniała go na sam widok niewysokiej brunetki. Początki zawsze były cudowne, piękne w swojej iluzji i naiwności, że tak będzie na zawsze. Nastał jednak dzień w którym partner nie był już taki idealny. Nieporządek, sprzeczki, inna wizja przyszłości i robienie na złość. Patrick w okolicach pełni księżyca był nie do zniesienia; wtedy też - ale i nie zawsze - palił przy Avie. Głupie szczeniackie zachowanie, które tylko upewniało wtedy Avę w tym, że Mahoney nie dojrzał do poważnego związku.
Teraz palił dla ukojenia nerwów. Zaciągnął się po raz ostatni i wyrzucił niedopałek przez okno, zostawiając je otwarte na dłużej. Zmysły przed pełnią stawały się wrażliwsze, dlatego niesmak Avy był spotęgowany, a Pat zadawał kubkom smakowym wyrafinowaną torturę.
— Jest okej — poza tym, że szef gdzieś przepadł i martwił się jak to wpłynie na jego zatrudnienie to było naprawdę... Okej. Westchnął. Ava potrafiła patrzeć na niego tak jak Jillian, gdy nie ustępowała w zdobywaniu wiedzy.
— Nie ma burd, ani kradzieży. Ludzie wygrywają, przegrywają. Obchody są dosyć monotonne, przez większość czasu stoję albo gapię się w monitoring. Za taką kasę warto.
Nie rozumiał dlaczego nie potrafiła się cieszyć z jego szczęścia. Normalna praca i na dodatek dobrze płatna. Koniec z rozpłatywaniem zwierząt i grzebaniu w ich wnętrznościach. Patrick przejął się przebiegiem wiecu, mając nadzieję, że panu Miltonowi nic nie dolegało i szybko wróci do Astorii.
Zwolnił i skręcił w lewo, zgodnie z tym jak mieli jechać. Droga stawała się już gorszej jakości i częściej trafiali na wyboje.
— Za te pieniądze będę mógł w końcu uregulować alimenty, a i Lily niczego nie zabraknie.
Dzieci były dla niego ważne. Z pierwszą żoną kontaktu nie utrzymywał, ale z synami starał się rozmawiać jak najczęściej. Z widywaniem było gorzej, bo mieszkali w Seattle. Zaleganie z płaceniem było dla Patricka nieznośną ujmą, czuł się przez to zdołowany. Jakim był mężczyzną i ojcem, skoro nie stać było go na porządny prezent dla dzieciaków?
Powrót do góry Go down
Ava Mahoney
Ava Mahoney
WIEK : 31 || 31
PRACA : lekarka na ostrym dyżurze
Mt. Hood National Forest / 20.01 A0276b38cd990bbbe4ec7461bfd94fce
SKĄD : Astoria
Wilkołak

Choć ich związek nie przetrwał małżeńskiej próby, Ava nigdy nie rozważała czasu spędzonego z Patrickiem w kategorii życiowego błędu; mimo wszystko dzielili wiele szczęśliwych wspomnień, z czego najważniejszym było pojawienie się Lily. Jej obecność wszystko zmieniła. Z niezobowiązującej relacji musieli zacząć odgrywać rolę dojrzałych rodziców z poukładanym życiem. Niezaplanowana ciąża, pośpieszny ślub, malutka, dość obskurna kawalerka zakupiona za ostatnie wyskrobane oszczędności na czarne chwile… Dla Patricka nie było to nic nowego, lecz świat Avy wykonał obrót o 180 stopni. Takie początki nie wróżyły powodzenia, ale była wtedy młoda i naiwna. A przede wszystkim zakochana. Pochlebiało jej też, że taki przystojny, starszy i pozornie dojrzały mężczyzna jak Patrick zechciał zwrócić na nią uwagę. Niczym się nie wyróżniała w tłumie setek innych dziewczyn, które włóczyły się po lokalnych barach i klubach. Rzuciła się więc w ten związek całą sobą, puszczając mimo uszu ostrzeżenia rodziców i nie wyciągając żadnych wniosków z poprzedniego małżeństwa Patricka. Nie ukrywał przed nią, że był po rozwodzie i miał dzieci z inną. Ava idealistycznie wierzyła, że tym razem będzie inaczej. Że z nią będzie inaczej… Srogo się przeliczyła. Oddalali się od siebie coraz bardziej, ledwo zwracając na to uwagę, aż jedynym łączącym ich spoiwem została Lily. Wszechświat miał jednak specyficzne poczucie humoru i jedno małe ugryzienie sprawiło, że ich losy znów były ze sobą splątane, czy tego chcieli czy nie.
Zmarszczyła brwi i obrzuciła Mahoneya badawczym spojrzeniem, jakby próbując wyczytać czy ją okłamuje. - Wszystko fajnie dopóki nie będą chcieli od ciebie czegoś więcej, a w takim miejscu prędzej czy później do tego dojdzie, i co wtedy? Wiesz przecież, że nie musisz się martwić o alimenty, dajemy sobie jakoś radę. Rodzice pomagają póki mogą. – nigdy nie robiła mu problemów o pieniądze. Dzieciństwo przyzwyczaiło ją do skromnego życia i tak też wychowywała Lily. Była zupełnie głucha na argumenty Patricka o męskich obowiązkach i dumie, twierdząc, że wymyśla. – Ale jak już mowa o wydatkach… O ile wszystko dobrze dziś pójdzie to najwyższy czas, żebym też wróciła do pracy, nie sądzisz? Dwie pełnie będą za mną, coraz lepiej idzie mi kontrolowanie emocji i przemian… – był to drażliwy temat, ale nie mogła zostać zamknięta w domu do końca życia. Jej pensja szpitalna wystarczała na utrzymanie córki bez większych szaleństw, ale pozbawione stałych dochodów musiały coraz bardziej zaciskać pasa. Wiedziała, że mogła liczyć na pomoc męża, zwłaszcza z  jego nowym zastrzykiem gotówki, ale nie chciała dopuścić do sytuacji, że znów będzie od niego uzależniona do tego stopnia. Pewne nauki jednak wyciągnęła z tego związku.
Powrót do góry Go down
Patrick Mahoney
Patrick Mahoney
WIEK : 35 lat
PRACA : ochrona casino astoria
Mt. Hood National Forest / 20.01 96c5e807ea4c601b0bd44d2fa7ee28e2f9738cca
SKĄD : Mishawaka, Oregon
Wilkołak

W takich kwestiach jak związki i rodzina, Patrick przedstawiał dosyć staroświeckie przekonania. Kult prawdziwego mężczyzny miał się w nim dobrze. Kwestia honoru i innych takich, czasami był hipokrytą jak każdy zresztą. Do obowiązku płacenia alimentów podchodził dojrzale. Robił wszystko, aby zdobyć potrzebną kwotę, żałując niewielkiego kontaktu z synami z pierwszego małżeństwa. Czuł, że się to na nim prędzej czy później zemści. Według nich z pewnością to Lily była faworyzowana. Miała tatę na własność. Samochód zwolnił, gdy wjechali do niewielkiego miasteczka. Przypominało Jewell, nawet miało taką samą zabudowę. Spojrzał na Avę, odrywając wzrok od komisariatu policji. Stary poczciwy Brown, któremu udało się odnaleźć córkę po dwunastu latach... Trudno było uwierzyć, że zginął wraz z małą Nan. A skinwalkerzy? Zdążyli znaleźć schronienie? Wolał nie myśleć, że podzielili los całego Jewell. Nox, Miya i kobieta, której imienia nie znał...
— Czegoś więcej? Czyli czego? Zostania dłużej w pracy? Przestań — zanegował jej obawy, uważając je za bezzasadne. — Poza tym nie możemy w nieskończoność wykorzystywać twoich rodziców. Mają już swoje na głowie — dodał burkliwie. Głupio było nieustannie prosić o pomoc teściów, szczególnie że jego właśni rodzice nigdy się do tego nie kwapili.
— No chyba żartujesz?! — wybuchnął niespodziewanie, nic się na to nie zanosiło i to w tej chwili było najgorsze.
— Dwie pełnie i uważasz, że wszystko jest okej? Że będziesz sobie hasała do pracy i leczyła ludzi? Samokontrolę wypracowuje się przez lata. Słuchałaś w ogóle to co mówiłem? To co mówił Aidan?
Nie sposób było pominąć tego tematu. Rozumiał potrzebę Avy, ale również rozumiał, że nie da się tego przeskoczyć dla własnego kaprysu. On sam marzył o wojsku i atak wilkołaka trwale przekreślił jego karierę.
— Chcesz się przemienić w szpitalu? Wiesz co wtedy będzie?
Doskonale o tym wiedziała. Założył, że chciała wznowić pracę chirurga. Cenił ją za ten zawód, od początku znajomości mu tym imponowała i szybko się okazało, że wataha potrzebowała medyka, który będzie w stanie ładnie zaszyć rany po eskapadach w czasie pełni. Albo nastawiać wybite barki i palce.
Patrick nie miał złych intencji.
Powrót do góry Go down
Ava Mahoney
Ava Mahoney
WIEK : 31 || 31
PRACA : lekarka na ostrym dyżurze
Mt. Hood National Forest / 20.01 A0276b38cd990bbbe4ec7461bfd94fce
SKĄD : Astoria
Wilkołak

Gdy wjechali do miasteczka, Ava wyszarpnęła zza siedzenia torbę termiczną, z której wyciągnęła termos i sandwicze schludnie owinięte w papier kanapkowy, na którym widniały ich inicjały. Nie obyliby się bez wałówki. Byli już prawie w połowie drogi i brunetka zaczynała odczuwać nieznośnie ssący głód. Zbliżająca się pełnia negatywnie wpływała na jej apetyt, który z każdym dniem niebotycznie wzrastał. Nie mieli czasu na postoje na lunch, więc ostrzegła Patricka, żeby uważał na dziury, po czym wlała odrobinę kawy do zakrętki służącej jako kubek. Aromatyczny zapach rozniósł się w aucie, przyćmiewając resztki odoru po papierosach. W końcu mogła przymknąć okno.
Wolę wykorzystywać moich rodziców, niż polegać na byłym mężu. – prychnęła z pogardą, gapiąc się na mijane budynki i podupadające domki; ulice świeciły pustkami. – Dziś robotę masz, jutro możesz jej nie mieć. Kierownika kasyna jeszcze z ciebie nie zrobili, a twoja ochroniarska pensja nie jest bez dna. – dodała kąśliwie i odwinęła swoją kanapkę, a patową rzuciła mężczyźnie na kolana jakby też zgłodniał.
Nie pojmowała jak Patrick sobie to wyobrażał. Alimenty i tak były przeznaczone dla Lily; na nowe ubrania, z których ciągle wyrastała, na wyprawkę szkolną, którą powoli musieli kompletować… Ava nie marnowała tych pieniędzy na własne potrzeby, które pokrywała ze swojej pensji. Cóż miała począć bez niej? Płaszczyć się przed Patrickiem za każdym razem kiedy miała ochotę pójść do fryzjera bądź kupić nowe skarpetki?  
Wiesz dobrze, że nie będą mnie trzymać w nieskończoność na urlopie. Nie mogę go wciąż przeciągać, bo w końcu mnie wywalą i co mam wtedy zrobić? Zamieszkać pod mostem? Czy może z tobą i Jillian? – odcięła się, wcale nie kryjąc nutki złośliwości pobrzmiewającej w głosie. – Dla ciebie szpital to może niesamowicie stresujące otoczenie, ale nie dla mnie. Nie przemieniłam się na wiecu, to tym bardziej nie dojdzie do tego na oiomie. –   nie podobało jej się, że Patrick zarzucał jej olewanie nauk Aidana i Leny. Zdawała sobie sprawę z zagrożenia, ale musiała zaryzykować. Mahoney też nie mógł porównywać zmianowej pracy w szpitalu z wojskowymi misjami, na których wszyscy byli pod stałą kontrolą w koszarach. Jej kariera wcale nie musiała być przekreślona.
Powrót do góry Go down
Patrick Mahoney
Patrick Mahoney
WIEK : 35 lat
PRACA : ochrona casino astoria
Mt. Hood National Forest / 20.01 96c5e807ea4c601b0bd44d2fa7ee28e2f9738cca
SKĄD : Mishawaka, Oregon
Wilkołak

W krótką chwilę zdążyła zdenerwować Patricka. Chciał wyrzucić kanapkę przez okno, ale nie trafił i ta ponownie wylądowała na jego kolanach. Nie odpowiedział Avie, choć cisnęły mu się na usta wulgaryzmy. Zezłościło go to co powiedziała, nawet jeśli miała do tego jakieś podstawy. Potrafiła odebrać mu radość z nowej pracy i z faktu, że się zmienił, bo się zmienił, prawda? Był o tym święcie przekonany. Jak mogła być więc tak okrutna i traktować go w ten sposób? Pomógłby jej bez płaszczenia, nie musiałaby wiele mówić.
— Jak zwykle jesteś najmądrzejsza! — warknął podnosząc głos. Gołym okiem było widać wzburzenie Mahoneya. — Dla jaj zrezygnowałem z wojska i zatrudniłem się w ubojni Delorii. W ogóle nie rozumiesz tego czym się stałaś i czemu jest teraz podyktowane twoje życie! I nie mieszaj do tego Jillian, bo jej nic do tego!
Rąbnął ręką w kierownicę.
— Za ten wiec to powinienem sprać cię na kwaśne jabłko jak gówniarę. To  cud, że się nie przemieniłaś i nie myśl, że szczęście będzie sprzyjało ci przez cały czas. Nie jesteś po pieprzonym wypadku samochodowym, tylko kurwa wilkołakiem. Jeden impuls i wszystko spierdolisz! Nie jesteś w tym tylko ty, ale i reszta watahy. W mieście pojawili się łowcy, a na dodatek zapowiedziano ten szajs o końcu świata. Lepiej będzie jak pozostaniesz z Lily w domu, nadal jesteśmy rodziną.
Jedną ręką gestykulował, drugą prowadził. Po opuszczeniu miasteczka przyspieszył, a telefon Avy wypluł informację, że do celu podróży zostało niespełna piętnaście mil. Anielskie objawienie w żaden sposób na dłuższą Patrickowi nie pomogło. Rozstał się z Jillian, próbował ratować sforę i godzić rolę ojca. Bał się zapisywać Lily do przedszkola w obawie, że nie będzie mógł jej ochronić, gdy coś się stanie w mieście. Nadchodziły ciężkie czasy, a on czuł się rozdarty.
Powrót do góry Go down
Ava Mahoney
Ava Mahoney
WIEK : 31 || 31
PRACA : lekarka na ostrym dyżurze
Mt. Hood National Forest / 20.01 A0276b38cd990bbbe4ec7461bfd94fce
SKĄD : Astoria
Wilkołak

Czekała aż Patrick zakończy tyradę. Przyglądała się obojętnie, jak w przypływie absurdalnej furii nieudolnie próbuje wyrzucić kanapkę. Po tych wszystkich spędzonych z nim latach jego wybuchy nie robiły już na Avie wrażenia; przez podobne kłótnie przechodzili średnio raz dziennie w najgorszym okresie małżeństwa. Nauczyła się nie brać tego do siebie. Jednak teraz ciężej było jej utrzymać nerwy na wodzy; przekonała się na własnej skórze, co napędzało ataki gniewu Patricka. Z każdym kolejnym słowem padającym z ust Mahoneya coraz mocniej zaciskała palce na kubeczku, z całej siły starając się opanować.
- Mam nie mieszać do tego Jill? – syknęła zjadliwie – Sam to robisz, wyżywając się na mnie, bo kolejny związek spierdoliłeś. Nie jestem twoim osobistym workiem treningowym, na którym możesz sobie odreagowywać za każdym razem kiedy ci coś w życiu nie wyjdzie. - od momentu, gdy przekroczył próg jej domu był w paskudnym humorze i stale szukał zaczepki, obracając każde jej słowo w złośliwy atak na całe jego jestestwo. Początkowo starała się być wyrozumiała, ale Mahoney zaczynał balansować na granicy. Bolało ją jego zachowanie, ale nigdy by się do tego otwarcie nie przyznała. Łatwiej było zacisnąć zęby i brnąć w słowne przepychanki, które do niczego nie prowadziły.
- Nie wiem skąd wzięło się w tobie przekonanie, że skoro jesteśmy „rodziną” – mówiąc to nakreśliła palcami wolnej ręki znak cudzysłowu w powietrzu – to będziesz decydować o moim życiu. Twoje prawo do tego przepadło w dniu rozwodu i nie pozwolę, żebyś ty, jakiś pieprzony wilkołak, który mnie użarł czy inne chore wizje końca świata zniszczyły to na co pracowałam tyle lat. Zajmij się więc tymi łowcami, apokalipsą i i resztą watahy, a nie tym, co ja robię z własnym czasem.  – nie zamierzała odpuścić i nie obchodziło jej jak bardzo wkurzy tym Patricka. Wpatrzyła się uporczywie w powolnie przesuwający się niebieski punkcik na mapce, modląc się, żeby w końcu dobił do celu nim nawzajem się zagryzą. Chciała mieć tą cholerną pełnię jak najszybciej za sobą, wrócić do domu i uwolnić się od nadętych humorów Mahoneya.
Powrót do góry Go down
Patrick Mahoney
Patrick Mahoney
WIEK : 35 lat
PRACA : ochrona casino astoria
Mt. Hood National Forest / 20.01 96c5e807ea4c601b0bd44d2fa7ee28e2f9738cca
SKĄD : Mishawaka, Oregon
Wilkołak

Zdążył już wyidealizować sobie cały okres małżeństwa z Avą i samą Avę. Zadziwiające jak mózg potrafił pozbywać się niewygodnych wspomnień i eksponować, zaburzać te upragnione. Byli razem szczęśliwi, czasem się kłócili, mieli wspaniałą córeczkę. Nie wyszło, bo stało się to co teraz przerabiał z Jillian. Historia lubiła się powtarzać? Gdyby nie objawienie utrzymywałby ich relacje z przytłaczającą tajemnicą; wiecznie pomiędzy nimi; jak toczeń, jak rak, jak uciążliwy garb? Konfrontacja z postawą Avy była jak zderzenie ze ścianą. Zabolały go jej słowa. Obraz jaki się z nich wyjawiał. Spokój małżonki również nie pomagał, ponieważ wolał gdyby podniosła głos albo wykazała się choćby zalążkiem przemocy fizycznej.
Nozdrza się rozszerzyły. Oddychaj. Czyżby miał dać jej zły przykład  i przemienić się na środku drogi? Czuł ostrzegający ucisk na prawym nadgarstku. Indiańska plecionka, która była swoistym alertem przed nadchodzącą przemianą. Musiał się uspokoić. Tylko jak, skoro Ava dolewała oliwy do ognia?
— Więc tak to ma wyglądać? Będziesz mi to wiecznie wypominać? Spierdolone związki, co jeszcze? Że się o ciebie troszczę? Mam przestać? Udawać, że jesteś kłopotliwym dodatkiem do Lily? No powiedz, jak mam cię traktować? Też chciałbym mieć taki przywilej pierdolenia tego całego szamba ale wyobraź sobie, że martwię się o najbliższe mi osoby w tym o naszą córkę, więc łaskawie też zacznij myśleć o tym jak zapewnić jej normalne życie w całym tym bajzlu — nie krzyczał, ale głos nadal oscylował wokół podniesionego tonu. Łatwo było nic nie robić, stanąć z boku i udawać, że można mieć inny wybór, gdy tak naprawdę się go nie posiadało.
Dojechali do celu w milczeniu. Plan był prosty. Zjedli skromny posiłek, obserwowali roztaczający się przed nimi krajobraz i póki było jeszcze jasno, rozglądali się za dobrym miejscem na przemianę.
Pulsujący, momentami tępawy ból rozchodzący się po ciele podpowiadał im, że to już ten czas.
Rozstali się ze świadomością ponownego zejścia. Jakaś cząstka podpowiadała myśl o wspólnocie. Być może była to tylko nadzieja, że wilkołaki tak jak wilki polowały stadnie.
Przykucnął, opierając się o ziemię. Ciało przechodziły dreszcze, a ból stawał się intensywny i coraz bardziej oszałamiający. Pragnął krzyczeć, wyklinać, błagać i płakać. Comiesięczna rutyna; miał wrażenie, że przemiany podczas pełni były o wiele wstrząsające niż te poza. Zatopił pazury w namiękłej od wilgoci ściółce, a ostatni przebłysk świadomości został pochłonięty przez zwierzęcy instynkt. Wbiegł w ciemność.
Dla zwierzęcia czas nie istniał. Patrick nie wiedział ile już czasu spędził pomiędzy drzewami na tropieniu zdobyczy. Zapachy i odgłosy lasu wytaczały mu kierunek. Dostrzegł drugą postać, a znajomość jej woni sprawiła, że dwie bestie złączyły się w jednostajnej harmonii. Nieopodal wychwycili ruch. Odgłos łamanych gałązek...

rzut na zwinność
Powrót do góry Go down
Los
Los
Konto Techniczne

The member 'Patrick Mahoney' has done the following action : Rzut kostkami


'Rzut k100' : 66
Powrót do góry Go down
Ava Mahoney
Ava Mahoney
WIEK : 31 || 31
PRACA : lekarka na ostrym dyżurze
Mt. Hood National Forest / 20.01 A0276b38cd990bbbe4ec7461bfd94fce
SKĄD : Astoria
Wilkołak

Nie pociągnęła dalej tematu. Była zła, że to Patrick miał ostatnie słowo w tej sprzeczce, lecz cóż miała mu powiedzieć? Że nieświadomie trafił w samo sedno? Przyznać, że rzeczywiście czuje się jak kłopotliwy dodatek do córki, a wrażenie tylko stopniowo się nasila? Od czasu rozwodu utrzymywali przyjazne kontakty, ale wiedli życie od siebie niezależne, szanując prywatność drugiego. Teraz zaś ten ciężko wypracowany układ legł w gruzach. Patrick był na nią skazany, czy tego chciał czy nie. Nie mieli przed sobą ucieczki; znaleźli się na prostej i bezpowrotnej drodze do wzajemnej nienawiści. Fakt, że tak raptownie stała się więźniarką we własnym domu nie pomagał. Zbyt dużo czasu poświęcała na refleksje nad swoim losem i próbie zdefiniowania swoich uczuć do Patricka. Ciężko było nie pogrążyć się w destrukcyjnych myślach, że stała się balastem dla osoby, która niegdyś była jej tak bliska. Tęskniła za nim; za beztroskim Patrickiem, który nie dźwigał ciężaru całego świata na swoich barkach; za Patrickiem, który niezapowiedzianie wpadał do mieszkania, żeby zabrać ją i Lily na spontaniczne wycieczki do wesołego miasteczka. Dobrze się czuli w swoim towarzystwie; teraz odnosiła wrażenie, że sama świadomość jej obecność jest dla Mahoneya drażniąca. Przygryzła mocno wargę, próbując nie wylać z siebie wszystkich stłumionych emocji, i włączywszy radio, które zagłuszało krępujące milczenie oraz galopujący tok jej myśli, spędziła resztę drogi podziwiając widoki za oknem.
Z każdą minutą przybliżającą ją do przemiany stawała się coraz bardziej spięta. Bała się, co Patrick łatwo mógł wyczytać z jej rozbieganych oczu, które rozpaczliwie zdawały się wołać o ratunek. Gdy nadszedł czas, niechętnie opuściła mężczyznę, udając się w ustronne miejsce. Nie chciała, żeby mąż był świadkiem jej cierpienia. W całym procesie przemiany było coś osobistego, wręcz intymnego… Padła z rozdzierającym jękiem na kolana; ból stopniowo narastał, aby w finalnym momencie przeniknąć każdy milimetr jej kruchego, ludzkiego ciała. Bez walki oddała się swojej naturze i odpłynęła w stan wilczej nieświadomości; nic już nie miało znaczenia poza osaczeniem zdobyczy i zaciągnięciem jej głębiej w ciemność lasu. Wyczulone zmysły natychmiast wychwyciły odgłos łamanych gałązek. Nie czekając na ruch drugiej bestii, której woń wydawała jej się dziwnie znajoma, rzuciła się przed siebie i zaatakowała…

rzut na zwinność
Powrót do góry Go down
Los
Los
Konto Techniczne

The member 'Ava Mahoney' has done the following action : Rzut kostkami


'Rzut k100' : 46
Powrót do góry Go down
[M] Seeker
[M] Seeker
Pomoc Mistrza Gry

Dougal Norwood

48 lat | brygadzista | wilkołak | NPC

Niewątpliwie comiesięczne przemiany były bolesne i nieprzyjemne. Tak dla samych wilkołaków, jak i osób postronnych, które wtedy miały ostatnią - a i tak kiepską - szansę na to, żeby ujść z życiem.
Oprócz zmian fizycznych, następowały również psychiczne. Może na wskutek tych bolesnych bodźców, może przebijała druga świadomość - nie zostało to wyjaśnione odpowiednio ani opisane wystarczająco. Każdy mógł inaczej to przedstawić, bo inaczej to odczuwał. Zgadzało się przede wszystkim jedno - utrata ludzkiej świadomości, zaćmienie umysłowe, które nie było spowodowane za dużą ilością alkoholu.
Byłe małżeństwo niemalże równocześnie powitało naturę bestii. Troski ludzkiego życia tymczasowo odeszły w niepamięć, a sami zainteresowani byli już w trakcie podążania za zapachem krwi, który kusił i kusił. Pośpiech powodował, że przez podmuch wiatru unosiły się martwe liście, suche gałęzie pękały pod ich ciężarem. Chwilę to trwało, zanim podłapali swój zapach i starali się odnaleźć w lesie. Potem jednak mogli wspólnie zapolować nad tutejszą zwierzyną, na którą przede wszystkim składały się dzikie zające.

Był wczesny ranek. Słońce przebijało się przez korony wysokich drzew. Ziemia była zimna, mokra, nieprzyjemna dla nieprzyzwyczajonych osób. Walające się gałązki, patyki i podeptana ściółka leśna gdzieniegdzie miały ślady krwi po działaniach wilkołaków poprzedniej nocy.
Patrick i Ava leżeli od siebie w odległości około siedmiu metrów. Półnadzy, w poniszczonych ubraniach, brudni i schłodzeni, ale nie było to nowością z pewnością dla Mahoneya. Z kolei dla kobiety była to dopiero druga przemiana. Wciąż coś nowego i nieprzyjemnego.
Było w miarę cicho. Pomijając szelest słabego wiatru, śpiew ptaków. Wciąż byli jeszcze we śnie, kiedy zmęczone ciała regenerowały się.
Po dłuższej chwili mógł ich wybudzić hałas i szepty. Może nie na tyle, żeby zaraz mieli stanąć na równe nogi, ale z pewnością być czujniejsi w tym momencie.
Do nozdrzy uderzało parę zapachów. Coś znajomego, a także pozostałe nuty, które wyróżniały każdego z osobników. Ponadto nagrzany samochód terenowy postanowiony nieco dalej, również hałasował.
— Kojarzysz ich?
— Z pewnością nie są stąd.
— Chyba udało im się coś upolować.
— Dziwisz się?

Wymiana zdań miała miejsce między trzema głosami, ale Patrick mógł wyłapać obecność czwartej osoby, która w milczeniu krążyła. Kroki były pewne, ale spokojne.
— O, spójrz, mają ślady.
— Jesteś odkrywczy.
— Ale widzisz u niej...
— Jenkins, zamknij mordę. Nikt tobie pryszcza na dupie nie wytyka.

Słyszalne było ciche parsknięcie. Kroki osoby milczącej zyskały na głośności. Szelest materiału został przekazany dalej.
— Okryjcie ich.
Kroki dwóch osób stały się im bliższe. Zarówno Ava, jak i Patrick mogli poczuć, że okrywani są jakimś materiałem. Mieli dobry moment, żeby zareagować.


Powrót do góry Go down
Patrick Mahoney
Patrick Mahoney
WIEK : 35 lat
PRACA : ochrona casino astoria
Mt. Hood National Forest / 20.01 96c5e807ea4c601b0bd44d2fa7ee28e2f9738cca
SKĄD : Mishawaka, Oregon
Wilkołak

Nie bez powodu wspierał Avę i towarzyszył jej podczas pełni. Odpowiedzialność za nią stanowiła dla niego naturalną konsekwencję. Była dla niego ważną kobietą, matką ich wspólnego dziecka, a po dołączeniu do watahy nawiązała się między nimi dodatkowa więź. Patrick nie traktował tego jako dodatkowego balastu. Przyjął to za słuszne i nie podlegające rozważaniom. Chciał zapewnić Avie najmożliwszy komfort, dodać otuchy nawet jeśli w samochodzie byli gotów się pozabijać. Współczuł jej, bo wiedział z własnego doświadczenia przez co przechodzi. Dlatego nie zamierzał zostawiać Avy samej, nawet jeśli mieliby się przez to nadal kłócić. Wierzył, że w końcu zrozumie i przestanie z tym walczyć.
Przemiany poza bólem przynosiły ze sobą zapomnienie, jakby oddawali swoje ciała komuś innemu samemu zapadając w mocny sen. Wybudzali się po wielu godzinach, zmęczeni i obolali. Bardzo często nosili na sobie ślady krwi oraz wnętrzności ofiary - zająca, łosia, sarny i człowieka. Wyrzuty sumienia były o wiele gorsze od samej transformacji. Pustka oraz wiecznie pozostające domysły.
Powoli dochodził do siebie. Zmysły zaczynały rejestrować otoczenie - chłód, szelest przebiegającej nieopodal zwierzyny, skrzek wron i głosy... Serce Patricka zaczęło bić szybciej. Nasłuchiwał uważnie głosów starając się je rozróżnić i spróbować oszacować ilu ich jest bez otwierania oczu.
Zanim nieznajomy zdołał go okryć, sprężył się i zaatakował. Zdołał uderzyć tego najbliższego pięścią w twarz. Na więcej nie miał szans przy tak dużej przewadze obcych twarzy. Rozejrzał się za Avą z wymownym lękiem, który był łatwo czytelny dla mężczyzn. Rozbiegany wzrok Patricka wskazywał na dezorientację.
— Kim jesteście? — zapytał zachrypniętym głosem. Spojrzał na Avę kontrolnie. Oboje mieli poszarpane ubrania, a niedaleko znajdowały się ich zdobycze. Rozbebeszone i pożarte. Od samego zapachu robiło się niedobrze.
Powrót do góry Go down
Ava Mahoney
Ava Mahoney
WIEK : 31 || 31
PRACA : lekarka na ostrym dyżurze
Mt. Hood National Forest / 20.01 A0276b38cd990bbbe4ec7461bfd94fce
SKĄD : Astoria
Wilkołak

Chłód ciągnący od leśnej ściółki, na której leżała półnaga przenikał kości i mięśnie, nieubłaganie rozchodząc się po całym ciele, a gałązki i resztki połamanych kości po zjedzonej zwierzynie wbijały się w skórę. Świadomość powracała stopniowo wraz z pulsującym bólem rozsadzającym czaszkę. Jak przez sen dobiegały ją jakieś dźwięki rozbrzmiewające w oddali; stłumiony śmiech i słowa, których nie potrafiła rozszyfrować. Wewnętrzny głos ją ostrzegał: powinna w tym momencie wstać, zerwać się na równe nogi i uciekać nie oglądając się za siebie. Brakowało jej jednak sił, a kończyny odmawiały posłuszeństwa. Odzyskała przytomność umysłu dopiero, gdy jeden z mężczyzn pochylił się i czymś ją okrył. Krzyknęła przerażona i gwałtownie odczołgała się, kurczowo zaciskając palce na materiale, traktując go jak tarczę obronną. Rozejrzała się w panice, chcąc odszukać wzrokiem Patricka. Wciąż lekko zamroczona i skołowana, zobaczyła jak mężczyźni obezwładniają jej męża, każąc mu się uspokoić. Chciała coś do niego powiedzieć, zapewnić, że nic jej nie jest, lecz głos uwiązł jej w gardle. Bacznie obserwując każdy najmniejszy ruch nieznajomych, z trudem podniosła się do pionu z pomocą pnia drzewa, o który się ciężko oparła. Dopiero teraz jej nozdrza uderzył duszący, metaliczny odór śmierci i walającego się wszędzie truchła. Zakryła dłonią nos i usta, a oczy zaszły jej łzami od spowijającego ją smrodu. Z obrzydzeniem zauważyła, że jej druga ręka uwalana jest w zaschniętej, zwierzęcej krwi. Powoli zbierało ją na mdłości. Czuła ogarniający ją wstręt do własnego ciała, do tego, czego się dopuściła poprzedniej nocy; do całej siebie. Powiodła zrozpaczonym wzrokiem po wszystkich zebranych i utkwiła spojrzenie w Patricku, bojąc się zareagować.
Powrót do góry Go down
[M] Seeker
[M] Seeker
Pomoc Mistrza Gry

Dougal Norwood

48 lat | brygadzista | wilkołak | NPC

To była dosłownie kwestia parunastu sekund. Reakcji i odpowiedzi na działania każdej ze stron. Cisza, która otulała jeszcze ospałe i zmęczone ciała, zaraz stała się zauważalnie napięta i podnosząca ciśnienie równie dobrze, jak mocna kawa. Wszyscy zebrani mieli wyostrzone zmysły charakterystyczne dla ich rasy. Z reakcją było o tyle gorzej, że - jak już wcześnie wspomniano - zmęczenie po przemianie działało na swoich zasadach.
No co za kutas! — kobieta, którą Patrick zaatakował, nie zdążyła uchylić się od jego ciosu. Materiał ledwo musnął jego ramiona i tułów, a już zsunął się z jego ciała. Sama ofiara odskoczyła. Wylądowała tyłkiem na ściółce; zdążyła podeprzeć się jedną ręką. Drugą sprawdzała stan swojego nosa.
Nawet gdyby chciał - to nie zdążyłby zrobić żadnego kroku w jej stronę. Czym prędzej dość brutalnie został przygwożdżony do drzewa; miał unieruchomioną rękę i był dociśnięty przedramieniem na wysokości klatki piersiowej. Kora nieprzyjemnie drapała nagą skórę na jego tułowiu.

Ava może i słusznie przestraszyła się mężczyzny. Zauważalnie starszy od niej, miał włosy sięgające jego żuchwy. Niektóre kosmyki przekraczały linię brody; fryzura nie była misternie uczesana. Prędzej wyglądał na kogoś, kto sam całkiem niedawno się zbudził. Wyraz twarzy miał spokojny. Jej reakcja nie zrobiła na nim większego wrażenia. Właściwie to tego się spodziewał i być może sam nie zareagowałby w ten sposób, co obca kobieta, ale z pewnością tak, jak towarzyszący jej mężczyzna. Nieznajomy nie przysunął się. Uniósł ręce niespiesznie, chcąc pokazać tym samym, że nie ma żadnych złych zamiarów.
Spokojnie, nic się nie dzieje — odezwał się szeptem, jakby obawiał się, że dodatkowo zwrócą na siebie czyjąś uwagę.
Podczas tej obserwacji, pani Mahoney mogła zauważyć jak trzeci mężczyzna odsunął się od Patricka i jego blokady. Dość nerwowo podszedł do zaatakowanej kobiety, której krew uderzyła w nozdrza każdego z obecnych. Odtrąciła rękę kolegi, gdy ten chciał sprawdzić czy wszystko w porządku.
To chyba ty pierwszy powinieneś śpiewać, kim jesteś — wysyczał dociskający Pata. Wzmocnił swój nacisk, przez co Mahoneyowi trudniej było złapać porządny oddech.
Puść go, Jenkins. Przecież i tak nie zdążą pobiec. Za daleko mają do auta, a jeszcze nie doszli do siebie — odezwał się ten, co przykrył wcześniej Avę materiałem. Przyklęknął na jednym kolanie, o drugie wsparł swoją rękę. Kiwnął do lekarki z Astorii.
Już, w porządku? To nie jest wasz teren — ze stwierdzeniem zwrócił się do obojga.
Dźwignął się na proste nogi.


Powrót do góry Go down
Patrick Mahoney
Patrick Mahoney
WIEK : 35 lat
PRACA : ochrona casino astoria
Mt. Hood National Forest / 20.01 96c5e807ea4c601b0bd44d2fa7ee28e2f9738cca
SKĄD : Mishawaka, Oregon
Wilkołak

Nie przewidział, że na cios nawinie mu się kobieta. Na swoją obronę mógł wnosić jedynie fakt bycia świeżo po przemianie i nie do końca ogarnianie tego co się wokół działo. Dla Patricka w tej chwili najważniejsze było bezpieczeństwo Avy oraz swoje, choć tutaj bez wątpienia był gotów na odruchowe rzucenie się obcym do gardeł. Skołowany spojrzał na nieznaną mu kobietę, która zakrywała twarz. Przywalił mocno jak na mężczyznę. Na usta cisnęły się przeprosiny, ale zanim zrobił krok w jej stronę został brutalnie przygnieciony do drzewa. Odruchowo warknął i się szarpnął. Nie podobał mu się taki obrót spraw. Kora drzewa wbijała się w skórę pleców powodując bolesny dyskomfort o którym jeszcze nie myślał.
— Zostaw ją — patrzył na mężczyznę najbliżej Avy. Uwagę skupił zaraz na tym, który go przyciskał. Najchętniej odepchnąłby lub splunął mu w twarz wszczynając bójkę. Sytuacja była jednak patowa (hehe) i nie mógł polegać na sile swoich mięśni. Gorączkowo myślał nad tym jak z tego wybrnąć. Powoli, a zarazem błyskawicznie dochodziło do niego, że trafił na inne wilkołaki. Obce.
Bliskość Jenkinsa denerwowała Patricka i mogło to zostać zauważone przez ciemnowłosego mężczyznę.
— Nie wiedzieliśmy, że ten teren jest... Zajęty. Pochodzimy z Astorii. Nasze terytorium zapadło się wraz z Jewell — wyjaśnił, odchrząkując i spluwając na ziemię. Dla dobra Avy nie mógł pozwolić sobie na ryzykowne zachowania.
— Nie mieliśmy pojęcia o innych wilkach w okolicy — dodał, spoglądając po wszystkich na polance.
Powrót do góry Go down
[M] Seeker
[M] Seeker
Pomoc Mistrza Gry



Dougal Norwood

48 lat | brygadzista | wilkołak | NPC

Patrick niepotrzebnie wyszedł ze swoją prośbą lub żądaniem, żeby zostawić Avę w spokoju. Obcy mężczyzna nie wchodził w strefę osobistą. Nie zbliżył się znacząco, podobnie nie wykonał konkretnych działań. Spojrzał jednak na Patricka. Jedynie Ava mogła zapewnić, że wszystko w porządku, jeśli Mahoneyowi nie wystarczyła bierność nieznajomego.
Jenkins właściwie niechętnie odsunął się od Mahoneya. Patrzył na niego nieufnie, aczkolwiek posłusznie przestał dociskać wilkołaka do pnia drzewa. Ponaglające spojrzenie starszego towarzysza także zadziałało. W tej chwili niezbyt rozsądnym byłoby ponownie zaatakowanie, bo Jenkins był w stanie gotowości. Ot, jakby czekał na to, żeby coś zrobić. Odszedł na dwa kroki i spojrzał na pozostałą dwójkę. Kobieta zdążyła podnieść się z ziemi, co i rusz wycierając swoją twarz. Skóra pod nosem była już przebarwiona, a oczy nadal były szkliste. Drugi mężczyzna stał w milczeniu.

Byłe małżeństwo nie miało zbyt dobrej sytuacji. Byli oddaleni od samochodu i pozostawionych przez siebie rzeczy. W tej chwili nawet ciężko było im zdecydować się, w którą stronę powinni ruszyć. Nie było to jednak niczym nowym i niespotykanym.
Tak, wiem — odezwał się ciemnowłosy, który moment wcześniej stał przy Avie. Krążył niespiesznie, samemu zdając się nie mieć siły. Był wysoki, ubrany był zwyczajnie, a przede wszystkim wygodnie. Tuż nad zarostem miał szramę, które rozciągała się do połowy policzka.  — Wraz z tym, że miasto zniknęło ot tak, tereny wokół Jewell są ogrodzone i obserwowane przez wojsko — dopowiedział, zerkając na Jenkinsa, który już był gotów zadać głupie pytanie, że jak to się mogło stać.

Jenkins miał krótkie i jasne włosy; był postawniejszy i bez zarostu. Chodził nieco podminowany i krążył po polanie, jakby próbował wyłapać inne odgłosy czy zapachy, które nie należały do obecnych tutaj osób. Obca kobieta miała włosy sięgające do ramion i była ubrana lekko jak na aktualną porę roku, nawet jeśli tej bliżej było do wiosny. Ciemna oprawa oczu, zaczerwieniony nos i policzki. Wiekiem zdawała się być rówieśniczką Avy. Trzeci z mężczyzn miał około czterdziestu lat. Włosy o kolorze ciemnego blondu związane były w niedługi kucyk. Był milczący, ale obserwował z zainteresowaniem; bawił się kluczami od samochodu, który zaparkowany został na jedynej wystarczająco szerokiej ścieżce. Z tej, między innymi, korzystali leśniczy.

Nic dziwnego. Deloria pewnie nic nie mówił kolejnym albo wcale. A my nie mamy potrzeby być sławnymi — odezwał się po dłuższym milczeniu mężczyzna. — Co z nim?
Patrick mógł wyczuć na sobie uważne, przenikliwe spojrzenie.


Powrót do góry Go down
Ava Mahoney
Ava Mahoney
WIEK : 31 || 31
PRACA : lekarka na ostrym dyżurze
Mt. Hood National Forest / 20.01 A0276b38cd990bbbe4ec7461bfd94fce
SKĄD : Astoria
Wilkołak

Musiała wziąć się w garść. Była to zaledwie jej druga przemiana i organizm owładnięty szokiem dochodził do siebie znacznie wolniej niż w przypadku doświadczonego Patricka. Przebijający się przez odór truchła zapach świeżej krwi cieknącej z nosa uderzonej kobiety pomógł jej nieco otrzeźwieć. Zażenowana swoim histerycznym zachowaniem, odetchnęła głęboko i skupiła bardziej przytomne spojrzenie na kobiecie, która blisko zapoznała się z pięścią Patricka. Automatycznie odezwał się w niej instynkt lekarki; również chciała do niej podejść i upewnić się, czy nie doszło do poważniejszego urazu, jednak widząc jej niechętną reakcję zrezygnowała z tego pomysłu i zatrzymała się w pół kroku. Owinęła się za to szczelniej materiałem i wyplątała ze skołtunionych włosów gałązkę uwierającą ją w kark. Rzuciła nią przed siebie.
- Delorii już od dawna z nami nie ma. Zginął. – rzekła krótko, przenosząc wzrok z blondynki na mężczyznę, który zadał pytanie. W dużej mierze udało jej się opanować lekko roztrzęsiony głos. Odkaszlnęła, próbując zrzucić to na karb drapiącej suchości w gardle. Chciało jej się pić. – A razem z Jewell zapadła się część naszej watahy. Nie zostało nas za wiele. – wyjaśniła, unikając kontaktu wzrokowego z Patrickiem. Nie była pewna, czy nie wyjawia im za dużo, jednak w zaistniałej sytuacji uznała, że nie warto niczego zatajać. – Jesteśmy tu tylko we dwójkę. – dodała, wnioskując, że krążący Jenkins próbuje wyczuć, czy nie czai się gdzieś reszta ich towarzystwa. Wzięła za dobrą monetę fakt, że pomimo agresywnej reakcji Patricka wydawali się pokojowo nastawieni i liczyła, że im szybciej dowiedzą się tego, czego chcieli, tym szybciej puszczą ich wolno. Mieli przed sobą długą drogę powrotną, a jedyne o czym Ava w tym momencie marzyła to ciepła kąpiel.
Powrót do góry Go down
Patrick Mahoney
Patrick Mahoney
WIEK : 35 lat
PRACA : ochrona casino astoria
Mt. Hood National Forest / 20.01 96c5e807ea4c601b0bd44d2fa7ee28e2f9738cca
SKĄD : Mishawaka, Oregon
Wilkołak

Miał przed sobą obcych więc nic dziwnego, że zachowywał się tak, a nie inaczej. Norwood z pewnością to rozumiał. Przez myśl przeszło Patrickowi zaatakowanie tu obecnych ale szybko zaniechał tego pomysłu.
Obolałe ciało dawało się we znaki, a liczebność przeciwników pozbawiała jakichkolwiek szans na powodzenie. Sapnął, patrząc na najbliższych spod wilka. Co z nimi zrobią? Czekała ich kolejna noc i o powrocie do domu nie było jeszcze mowy. Dlaczego ci tutaj nie wyglądali na tak wymęczonych jak on i Ava? Nie miał czasu przyjrzeć się jej uważnie w celu zdiagnozowania jak bardzo pokiereszowała się w ciele bestii. Początkowe pełnie były bezładnym chaosem i gdyby tylko mógł to zabrałby jej ich ciężar.
— Ava — syknął ostrzegawczo, będąc złym że od tak wszystko wygaduje przed nieznanymi im wilkołakami. Brak alfy oznaczał rozpad watahy, ogromną słabość, którą mogli teraz wykorzystać obcy.
Zrobił krok do przodu zaciskając dłonie w pięści. Nie podzielał jej narracyjnej logiki o której naturalnie nie mógł wiedzieć. Wolał jednak, aby tak ważne informacje zostały pomiędzy nimi. Nigdy nie spotkał się z inną grupą wilkołaków więc nie za bardzo wiedział jak ma się z tym czuć i jak reagować. Zabiją ich tak jak robiły to zwierzęta? Walka o terytorium? Nic nie mógł poradzić na to, że do głowy przychodziły mu same głupie rzeczy.
— Skąd znasz Delorię? Nie chcemy problemów, pozwólcie nam tu zostać jeszcze jedną noc, a więcej nas już nie zobaczycie. Poszukamy innego terytorium.
Powrót do góry Go down
[M] Seeker
[M] Seeker
Pomoc Mistrza Gry



Dougal Norwood

48 lat | brygadzista | wilkołak | NPC

Ava niemalże od razu zyskała uwagę Dougala, odpowiadając na pytanie dotyczące Aidana. Oboje mogli dostrzec, że mężczyzna nieznacznie się zdziwił. Nie było jednak żadnych łez, zmartwionego oblicza, co mogłoby wskazać na bliższą znajomość. Mężczyzna pokiwał z wolna głową, przyjmując tę informację.
Szkoda — rzucił zaraz krótkie, a jakże banalne hasło, że współczuje. Wataha w końcu była niczym druga rodzina. Dla niektórych - nawet i lepsza od tej właściwej, w jakiej przyszło danej osobie się wychować. Członkowie stada przywiązywali się do siebie i mimo że czasem mieli ochotę skoczyć sobie do gardeł, to jednak stanęli w swojej obronie; jak w rodzinie. Nie zawsze jest kolorowo, ale przynajmniej można na siebie liczyć. Nieznajomy mógł jedynie założyć, że dla dwójki intruzów Deloria był ważny.
Tak, to też słyszałem. Zapewne całe Stany o tym huczą, a co bardziej zainteresowani już krzyczą o utworzeniu Strefy 51.2, skoro nadal nie wiedzą, co się tam wydarzyło — skwitował pokrótce. Ton przy tym miał nieco przekorny. Zdecydowanie łatwiej było rozmawiać w tym temacie, kiedy wszyscy zebrani mieli wspólną tajemnicę. Świadomi tego, mogli spodziewać się, co tak naprawdę się wydarzyło. Norwood był przekonany, że dwójka obcych ludzi z pewnością wiedziała więcej niż oni.
Informacja o tym, że część watahy zapadła się pod ziemię spowodowała, że jeden z nieuczestniczących w dyskusji mężczyzn syknął. Czy to ze współczucie, czy z niedowierzania, trudno powiedzieć.
Kobieta, do której Ava postąpiła krok, zauważyła jej ruch. Podobnie jak oni była nieufna, więc posłała niezbyt przychylne spojrzenie. Była przekonana, że sama sobie poradzi.
Jenkins cofnął się na uwagę kobiety. Odgadła jego obawę. Nie czuł się jednak speszony; ledwo skinął głową, co lekarka mogła zauważyć.
Dougal spojrzał na Patricka, gdy nie tylko syknął na byłą małżonkę, ale zdecydował się ruszyć. Nie zrobiło to na nim wrażenia, żeby poczuwał się do ucieczki czy choćby cofnięcia. Gdyby jednak poznał obawy mężczyzny, to przyznałby, że go rozbawił. Ba, może nawet usłyszałby szybciej chrapliwy śmiech?
Jakkolwiek czasem z chęcią bym pogadał, tak teraz nie mam ani siły, ani cierpliwości do wyjaśniania — spojrzał na byłe małżeństwo. — To jest temat na dłuższą rozmowę.
Norwood przestąpił z nogi na nogę. Spojrzał gdzieś w dal i skrzyżował ramiona.
Domyślam się, że jedyne auto, które stoi na starym parkingu, to należy do was? — rzucił w przestrzeń, czekając na słowne potwierdzenie jego założenia; parking, o którym wspomniał, znajdował się całkiem niedaleko. Ale z niego można było właśnie wjechać na ścieżkę będącej nieopodal zebranych. Jeśli Patrick lub Ava dopytaliby o wygląd dwuśladowca - zostałby on przybliżony. Po potwierdzeniu mężczyzna skinąłby głową.
Idziecie wtedy w tamtym kierunku, bo się cofnęliście nieźle. Najlepiej wzdłuż drogi — kiwnął niedbale. — Za wycieraczką zostawię numer. Skontaktujesz się ze mną i się spotkamy w przyszłym miesiącu — nie była to propozycja czy też prośba. Mężczyzna właściwie zdecydował za Mahoneya. Nie mówił o jakiejś karze za niestawienie się. Uznał, że dowiadując się o innej grupie, będą zaciekawieni.
Z jego zachowania mogli wywnioskować, że dostali ciche przyzwolenie, aby jeszcze przesiedzieć w tym miejscu. Nie odniósł się do szukania terytorium.
Towarzystwo zaczęło się zbierać. Wspomniany Jenkins jako pierwszy ruszył do auta, a tuż za nim kobieta. Drugi z mężczyzn przystanął parę metrów dalej od Dougala. Ten skinął do Patricka, a następnie Avy, której przyjrzał się jeszcze przez chwilę.
Niedługo później byłe małżeństwo zostało same na polanie. Warkot silnika był jeszcze słyszalny, a czas mijał.

W momencie, gdy znaleźli się przy samochodzie, który na nich czekał, Patrick faktycznie zauważyłby złożoną na pół kartkę. Ta została wetknięta za wycieraczkę. Na niej znajdowała się informacja w postaci numeru telefonu i krótkiego zapisu Doug. Z autem nic się nie stało - opony nie były przebite, akumulator nie został zdemontowany, wszystko było w porządku.

| ZT dla wszystkich

Powrót do góry Go down
Sponsored content

Powrót do góry Go down
Skocz do: