Memento mori
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 :: Stan Oregon Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Knickerbocker - Loans & Curios / 24.01
Christian Astor
Christian Astor
WIEK : 33
PRACA : Astor Industries
SKĄD : Astoria
Demon

24.01

Deszcz bębnił w szybę. Od czasu wiecu pogoda nie rozpieszczała mieszkańców Oregonu. Wycieraczki nie wyrabiały z nadmiarem wody; widoczność na drodze była ograniczona, dlatego Christian mógł tylko pomarzyć o brawurowej jeździe. Nie spieszyło mu się do Salem, im obojgu. Czas jednak płynął nieubłaganie. Radio zatrzeszczało wypluwając urwane słowa ballady miłosnej Toni Braxton.
Un-break my heart
Say you'll love me again
Undo this hurt you caused
When you walked out the door
And walked outta my life
Un-cry these tears
I cried so many nights
Un-break my heart
My heart!

Kiedyś może doceniłby perełkę lat '90, teraz jednak skrzywił się szpetnie i zaczął naciskać przyciski dostrajając stację. Szybko przestał myśleć o piosence, wracając wspomnieniami do wiecu. Milton zniknął. Dzień, dwa i pojawiły się głosy, że już nie wróci. Plotki się rozniosły jak dur brzuszny. Szybko znalazł się jeden odważny, który zamierzał wykorzystać swoją szansę. Christian w tym zdarzeniu dopatrzył się jednakże innej szansy - stąd też pędził na południe stanu. Przewrót u szczytu władzy nie byłby niczym zaskakującym wśród demonów. Ile razy doświadczał tego Aleksandros? Ile razy Christian, pod płaszczykiem demokracji, której siewcami był rząd wspaniałej Ameryki?
Wyminął kolumnę samochodów, które wlokły się niemiłosiernie. Przyspieszył nie bacząc na śliską nawierzchnię. Minęła godzina odkąd rozmawiał przez telefon z dziadkiem. Niedługo, właściwie to bardzo lakonicznie sprowadzając wszystko do uprzedzenia o swoim przyjeździe i upewnieniu się, że ten jest sam. To był kolejny raz kiedy nie powiedział Thomasowi prawdy. Odkąd pojawiła się w ich domu matka, jeszcze częściej schodził mu z drogi. Im obojgu, nie czując się godzien rodzinnej sielanki.
W upiornym świetle reflektorów błysnęła tablica powitalna stolicy stanu. Bezbłędnie odnalazł lombard w którym pracował Sully. Ile to lat minęło... Dwadzieścia? Nie, więcej. Znacznie więcej. Długo po zgaszeniu silnika siedział w ciemnościach nim przekroczył próg. Drzwi były otwarte, a w środku zastał typowy bałagan polegający na dostawianiu kolejnych przedmiotów. W nos uderzył go zapach staroci. Sully stworzył prawdziwą rupieciarnię, ale to podziemne zbiory stanowiły tak naprawdę najcenniejszy skarb. Podszedł do kantorka zdejmując skórzane rękawiczki. Coś tu nie gra. Staruszek doskonale wiedział co się stanie po zejściu na dół, a Aleksander nie był, aż takim naiwniakiem. Nadal nie ufał Thomasowi i całej ferajnie jego kumoterów. Jak nie jeden to drugi usiłował zbawić świat, przekrzykując się w pomysłach.
Zawołał go po imieniu kilkukrotnie. W końcu sięgnął po telefon i zadzwonił. Dźwięk melodyjki - bardzo cichy - zaczął dobiegać zza kantorka, a niebieskawa poświata zdradzała położenie komórki. Nie rób tego. Syk pełen złości przeciął powietrze, ale ciało przekroczyło już barierę. Zbiegł po schodach na dół z impetem, reagując na to co zastał odruchowo. Czarnoskóry chłopak, który wyglądał jak zdjęty z boiska od koszykówki poleciał wgłąb piwniczego pomieszczenia puszczając Sully'ego. Osunął się bezwiednie na podłogę z cichym westchnięciem. Chwilę wahania wykorzystał Aleksandros, nie tracąc głowy i w porę uchronił ich obojga przed kontratakiem. Zdrajca! Do poprzewracanych mebli [a Sully postarał się o ich minimum] dołączyły fruwające księgozbiory i fragmenty roztrzaskanego drewna. Nie powinien walczyć ze swoim pobratymcem; irracjonalna chęć zemsty przysłaniała chłodny stosunek demona do otaczającej go rzeczywistości. Zamiast przebijać czarnoskórego chłopaka żeliwnym prętem, powinien wykończyć starego dziada osłabiając tym samym całą kontrabandę łowców srowców. Za to razem współdziałali, on i Sully zapędzając wrogą siłę do dziwnie połyskującej szklanej buteleczki. Zapieczętowana stanowiła więzienie bez żadnej drogi ucieczki - póki oczywiście nie zdejmie się pieczęci.
Przyjrzał się starcowi z nieokazanym w żaden sposób podziwem. Wyczuwał zbliżający się koniec. Ułożył go na łóżku spoglądając w przeoraną zmarszczkami twarz. Oddał im tę chwilę, odjął czerń z oczu wycofując się w najdalszy kąt ludzkiej świadomości. Na tyle ile mógł. Nie słuchał głosu przepełnionego żalu i skruchy; milczał poruszając wargami. Słowa nie były jego. Po raz pierwszy coś należało wyłącznie do Astora.
Christian nie pamiętał  kiedy zadzwonił po Thomasa, nie mówiąc mu niczego otwarcie. Podniósł z podłogi zydel i na nim usiadł czekając. Spojrzał na niego, a potem w bok dając tym samym znać, gdzie ma się kierować. Ciało czarnoskórego chłopaka na razie pozostawało niewidoczne. Sullivan wyglądał jakby spał. Zakończył swoje dzieło tak jak sobie mógł tego zażyczyć. Wstał, poprawiając ciemny golf, który w jednym miejscu nasiąknął krwią.
Powrót do góry Go down
Thomas Astor
Thomas Astor
WIEK : 38 lat
PRACA : ugania się za demonami
SKĄD : Jewell
Łowca

Coś było nie tak. Ukłucie łowieckiego instynktu poczuł już wtedy, kiedy zobaczył, od kogo przychodzi połączenie o tej porze. Złe przeczucia tylko się potwierdziły, kiedy odebrał telefon. Nie panikował. To nie leżało w Astora naturze, choć zaniepokojony tym, w jakim miejscu Christian poprosił o spotkanie, mógł coś podejrzewać. Osobną kwestią było to, że zwyczajnie nie przyjął tego do wiadomości. Cudem odzyskali jednego członka rodziny, by utracić kolejnego? W jego oczach Sullivan był wieczny. Nie wiedział więc co o tym myśleć. Zaufanie nie tyle do Christiana, co do demona z którym dzielił ciało nie wzrosło przez ostatnie dni, ale utrzymało się na poziomie choć niskim, to i tak zaskakująco wysokim jak na to, co jako łowca powinien względem Aleksandrosa odczuwać starszy Astor. Powiedział Julie, tym razem prawdę. Ostrzegł, że nie wie kiedy wróci, po czym wsiadł do samochodu i walcząc napojem energetycznym ze zmęczeniem, ruszył do Salem.
Deszcz lał się z nieba, wydłużając drogę niemiłosiernie. Thomas jechał nerwowo, zaciskając palce na kierownicy aż bielały mu knykcie. Tylko rozsądek i zimny osąd mogły mu pomóc, ale o to było ostatnimi czasy zbyt ciężko, żeby sam uwierzył, że jeszcze na cokolwiek ma wpływ.
Wjechał przed lombard prawie zakopując się w błocie. Wyskoczył z samochodu niecierpliwie, po czym wpadł do wnętrza, mokry od deszczu i w rozchełstanej kurtce. To Christiana zobaczył pierwszego, a tylko kierunek jego spojrzenia podpowiedział mu, gdzie dokładnie ma patrzeć. A kiedy jego wzrok już tam zawędrował, w pierwszej chwili poczuł ulgę: Sully spał, zamiast powitać go nieco ochrypłym głosem. Ale spał, był cały. Nic złego się nie stało, a Christian zadzwonił... Po co właściwie? Tylko że przecież Astor nie był taki naiwny i z każdą sekundą docierało do niego coraz mocniej, że Crain wcale nie śpi. Nie tym razem.
Jego rozpacz musiała być dla Aleksandrosa jak prezent świąteczny. Tak się jakoś fatalnie złożyło, że cholerny pomiot piekielny był z jakiegoś powodu wszędzie tam, gdzie starszemu Astorowi waliło się życie. Działo się tak też w tej chwili: patrzył na ciało człowieka, który był dla niego bliższy, niż ojciec był kiedykolwiek. Który zastąpił mu w jakiś sposób rodziców. Który nauczył go wszystkiego co wiedział i który stanowił dla niego oparcie. W takich chwilach człowiek zwykle nie pragnął niczego na świecie bardziej, niż żeby mieć okazję porozmawiać z kimś jeszcze raz, ostatni, tym razem ze świadomością że to pożegnanie. Thomas nie miał takiej okazji. I zapłaciłby wszystkim co miał, żeby ją dostać.
Nic nie mówił, bo żal zdławił mu gardło. Nawet nie spojrzał w stronę brata, praktycznie odwracając się tyłem, jakby myślał, że cokolwiek w ten sposób ukryje przed demonem. Zaczerpnął głęboko powietrza, ale niewiele to dało: wzrok i myśli starał się skupić na poprzewracanych meblach, które podpowiadały co się stało, wszystko to jednak na nic. Spojrzenie uciekało do Sully'ego, leżącego na łóżku.
- Jak? - Zapytał tylko krótko, zdławionym głosem.
Powrót do góry Go down
Christian Astor
Christian Astor
WIEK : 33
PRACA : Astor Industries
SKĄD : Astoria
Demon

Przyglądał się w milczeniu bratu. W oczekiwaniu na niego, rozmyślał o różnych scenariuszach. Tylko jeden był pozbawiony wrzasków i szarpaniny; Spodziewałby się prędzej otwartego oskarżenia. Okoliczności nie sprzyjały Christianowi. Ślady walki dookoła, martwy Sullivan i on z demonem w pakiecie. Skojarzenie musiało być jednoznaczne; niewybrednie oczywiste. Nie potrzebowali tu detektywa, aby połączyć całą układankę. Gdyby mógł, uciekłby stąd i zadzwoniłby po Thomasa zostawiając lombard daleko za sobą. Lęk był czymś naturalnym; przez lata zdążył tym przesiąknąć do samego szpiku kości. Thomas miał szczęśliwe dzieciństwo u boku Sullivana, Christian już wtedy psuł się od środka. Kpina i szyderstwo, dziecięcy upór mający wyśmiać wszystko do czego namawiał go Sully z bratem. Stwory z opowieści pozostawały stworami zapisanymi na kartkach papieru. Polowania określał dumnie szopką dla wariatów, używając słów jakie wpajał mu wówczas ojciec. Poróżnił ich. Nawet większa świadomość i nienawiść do niego, nie wyprostowała do końca tego co zostało nadszarpnięte w przeszłości. Niemniej Christian nie życzył dziadkowi śmierci; w jakiś, jeszcze nie wyjaśniony sposób cieszył się, że zdążył na czas. Tamten demon nie miałby łaski, ani krzty delikatności. Kilka sekund później i wyrwałby serce ze starczej piersi.
— Mniemam, że zawał — odpowiedział, podnosząc z podłogi książki, które zaczął układać na biurku.
Przeciągał to wszystko, lecz sam miał problem ze słowami. Musiałby opowiedzieć o wszystkim od początku, a temu groziło kolejne niebezpieczeństwo.
Powrót do góry Go down
Thomas Astor
Thomas Astor
WIEK : 38 lat
PRACA : ugania się za demonami
SKĄD : Jewell
Łowca

Chociaż raz chciał pozwolić sobie, żeby jego własne emocje należały tylko do niego i jak na złość nie mógł, z cholernym demonem za plecami. Pewnie gdyby był trochę bardziej skłonny do wybuchów, mógłby się teraz wściec i wygrażać pięściami Bogu czy komukolwiek za to, że wszystko musiało skrzyknąć się przeciwko nim. Nie tylko stracił autorytet, ojca, dziadka, ale też i nieocenioną pomoc, skarbnicę wiedzy która mogła im pomóc w odnalezieniu jakiegoś wyjścia z sytuacji, do której zmierzał ich jebany świat. Ale nie, oczywiście że nie, po raz kolejny życie pokazało im środkowy palec. Odzyskali matkę, wciąż nie wiedząc w jaki sposób, kosztem utraty innego członka rodziny. Może nie dosłownie.
Z wściekłością kopnął jedną z książek, mając ochotę potrząsnąć Christianem w tej chwili. Mniemam że zawał. Zabrzmiał, jakby mówił o pogodzie za oknem, nie o Sullym. Mógłby oskarżyć brata, że to jego sprawka, ba, wszystko w tej chwili wskazywało na jego winę, nawet jeżeli miało być nią tylko to, że nie przyjechał tu na czas, żeby Crainowi pomóc. Jakoś nawet Thomas nie potrafił przepuścić myśli, że jego młodszy brat, choćby i z demonem na pokładzie, posunął się do tego, żeby podnieść rękę na dziadka. Kiedy pierwszy szok, smutek i zaskoczenie opadły, coraz mocniej docierało do Thomasa, jak to wszystko dookoła wygląda. Rozejrzał się, zaciskając szczękę, powstrzymując odruch zgrzytania zębami. Zawał sugerowałby, że śmierć nastąpiła z przyczyn naturalnych. Właściwie nie powinien ich dziwić, dziadek od dawna miał problemy z sercem i już jeden zawał przeżył. Ile razy śmierć mogła dawać drugą szansę? Ale chaos który tutaj panował raczej nie wyglądał na coś, co Sully zrobiłby sam. Nie zamierzał się jednak wykłócać nad ciałem. O dziwo to nie wściekłość go ogarnęła, a całkowita rezygnacja. Wczoraj wydawało się, że zmierzają w dobrym kierunku. W tej chwili już w to nie wierzył.
Podszedł do łóżka, upewniając się, czy na pewno życie już się nie tli w Sullym. Gdyby mógł, wytargałby go z zaświatów i przywrócił. Demon okazał się bardziej stłumiony ludzkimi odruchami Christiana, niż się starszy Astor spodziewał - gdyby przedstawił mu teraz ofertę nie do odrzucenia, Thomasowi ciężko byłoby ją odrzucić.
- Trzeba go pochować - rzucił cicho. Przy obecnej pogodzie rozpalanie stosu byłoby jednak trudne. Rozejrzał się w poszukiwaniu czegoś, czym mógłby nakryć ciało, wtedy zobaczył jednak drugie, leżące na podłodze i zamarł w bezruchu.
- Co tu się stało? - Krótkie pytanie wypranej ze wszystkich emocji, wskazujące na to, że brak odpowiedzi poskutkuje kłótnią. Nawet jeżeli marną dla niego w skutkach, w tej chwili miał to w dupie.
Powrót do góry Go down
Christian Astor
Christian Astor
WIEK : 33
PRACA : Astor Industries
SKĄD : Astoria
Demon

Trzeba zrobić wiele rzeczy. Nie powiedział jednak tego na głos. Przebywanie z bratem w jednym pomieszczeniu okazało się znacznie trudniejsze niż mógłby przewidzieć. Ich relacja nie była szałowa, ale zawsze starali się być dla siebie rodziną. Opętanie i nałożony na karb Christiana ciężar w postaci przytłaczającej roli w planie Miltona powodował, że tracił wiarę w cokolwiek. Nie widział szans w pokojowej koegzystencji z Thomasem i resztą łowców. Przeszkody zsyłane przez los stały się wyraźnym dowodem na to, że to bezsensu. Powoli dochodził do wniosku, że należy odpuścić. Niezrażony kopnięciem książki, oparł palce na okładce atlasu grzybów. Spojrzał na Thomasa, a następnie na nieruchome ciało czarnoskórego chłopaka. Ile mógł mieć lat? Siedemnaście? Dwadzieścia? Dlaczego w żaden sposób nie czuł się winny jego śmierci? Było inaczej niż w przypadku kobiety na wiecu, dlaczego więc teraz nie potrafił się przejąć tym dzieciakiem? Wyglądało na to, że nie obejdzie się bez kłótni bo młodszy Astor przez dłuższą chwilę milczał, aż w końcu się odezwał.
— Nawaliłem, nic zresztą nowego. Miał go w potrzasku i wyrwałby mu serce, gdybym nie zdążył na czas. Nie chciałem go zabić — nie użył imienia dziadka, nie chciało ono przejść mu przez gardło. Zawsze zwracał się do niego pełnym imieniem. Był małym ważniakiem. Opinia Thomasa była dla niego ważna, stąd też mało istotne zapewnienie o śmierci czarnego. Głupie, prawda?
— Nie jest dobrze, Sam.
W międzyczasie przysiadł na wcześniej podniesionym zydlu, pocierając kciuki w nerwowym geście. Od czego miał zacząć? Od bycia zakładnikiem sił o jakich im się nie śniło? Próbować się tłumaczyć, że odchodzi od zmysłów i miesza mu się w głowie? Jak wtedy przed nim wypadnie? Naprawdę nadal liczyła się opinia starszego brata? Zawsze będzie potrzebował kogoś nad sobą? Znowu poczuł mdłości.
To ta chwila kiedy wolał demoniczną pewność siebie i zdecydowanie. Aleksandros się w niczym nie patyczkował. Wszystko się chrzani. Poskarżył się w myślach swojemu nieodłącznemu towarzyszowi.

Powrót do góry Go down
Thomas Astor
Thomas Astor
WIEK : 38 lat
PRACA : ugania się za demonami
SKĄD : Jewell
Łowca

Kolejny raz dostawał po twarzy świadomością, że nikogo nie dało się uratować. Po co właściwie to wszystko? Całe to szarpanie, Nefilim, ludzie wstający z grobów? Widmo apokalipsy i anielskie zesłania? Po co, skoro nawet swoich bliskich nie potrafił ochronić. Christiana, matki, dziadka, kto był następny? Że nie wspomnieć nawet o wszystkich postronnych ofiarach tego konfliktu. Przecież apokalipsa choć jeszcze się nie zaczęła, już zbierała okrutne żniwo, czego najlepszym dowodem był chociażby ten chłopak leżący tutaj. Mógł sobie tylko dopowiedzieć, co się tutaj stało, pytanie dlaczego? Bo Sully za dużo wiedział? Bo po każdego łowcę w końcu kogoś przyślą? Król piekieł kimkolwiek był, z pewnością miał wisielcze poczucie humoru i starszy Astor mógł tylko podejrzewać, kogo nasłano by na niego. Brat by go zabił? Nie. Aleksandros owszem.
Zacisnął dłonie w pięści, wciąż wbijając wściekle wzrok w tego chłopaka. Czyli faktycznie. Kolejna przypadkowa ofiara, kolejna rodzina, która nigdy nie dowie się o stracie. Ciężko było się tym przejmować patrząc przez pryzmat świeżej rany po stracie Sully'ego, ale nie dało się tego po prostu zignorować.
- Uciekł? - Zapytał krótko. Bo przecież właśnie to robiły demony, gdy ciało było martwe, czyż nie? Zmiana w czarne kłęby dymu i już ich nie było. Znikały w poszukiwaniu kolejnej ofiary, której życie zniszczą.
- A kiedy ostatnio było dobrze? - Miał ochotę się zaśmiać, choć bynajmniej nie dlatego, że było mu tak wesoło. Nie, nie było dobrze już od dłuższego czasu, wszystko osiągnęło tendencję spadkową wraz z opętaniem Christiana i od tamtego momentu poleciało na łeb na szyję. Przejawem okropnej ironii losu był fakt, że gdyby nie to, co spotkało Christiana, teraz byliby w jeszcze większej dupie, bo nie wiedzieliby nic. Przynajmniej tak w tej chwili sądził Thomas, który z każdym dniem robił się coraz bardziej ślepy na ryzyko, jakie niosło ze sobą zawierzenie informacjom brata, którym targały podszepty demona.
- Skąd wiedziałeś? - Kolejne pytanie, które nie niosło ze sobą żadnego przekazu. Thomas nie był ani zły, ani właściwie w ogóle jakikolwiek. Bardzo chciał wierzyć, że Christian nie miał z tym nic wspólnego, ale wszystko układało się przeciwko temu twierdzeniu.

Powrót do góry Go down
Christian Astor
Christian Astor
WIEK : 33
PRACA : Astor Industries
SKĄD : Astoria
Demon

Parsknął na pytanie Thomasa. Demon, nie Christian.
— Mi nikt nie ucieka. Jakby uciekł to równie dobrze mógłbyś wbić bratu nóż w serce. Póki nie stawimy się przed Jaśnie Wielmożnym masz brata żywego, będzie wezwanie to możesz zmówić paciorek za jego duszę. Może mu tam w Piekle ulży — Aleksandros nie zamierzał przebierać w słowach, ani cackać się z którymś z braćmi.
— Zabicie dziadygi miało być wielce zabawnym przypomnieniem kto w tym wszystkim pociąga za sznurki. Zapewne się domyślasz - niechętnie muszę przyznać, że jednak coś tam w tym łbie masz - jak to miało wyglądać. Zaczynam uwielbiać tę waszą ludzką nadzieję. Christian zwlekał i zwlekał i voilà. Na jego obronę muszę przyznać, że gnał tu z szczerą chęcią ratowania staruszka przed pisanym mu końcem. Nie uwierzysz mi, ale również i mnie jego śmierć nie jest w smak. Dogadaliśmy się w pewnej kwestii dotyczącej twojego spartolonego egzorcyzmu — wstał, rozprostowując ramiona.
— Wnioskuję, że wraz z wiekiem nabieracie mądrości.
Podszedł do wielkiego biurka, które w tej chwili było przesunięte. Panował na nim bałagan, ale Christian wyjął coś z jednej z szuflad. W ręce trzymał zapieczętowaną buteleczkę. Poszedł do Thomasa wolnym krokiem. Nieporadnie operował komplementami, będącymi symbolicznymi owocami wiśni w chmarze wygłodzonych szpaków. Oboje wiedzieli, że nie było to zwykłe opętanie. Pochwalnie Craina wprost  za sztuczkę z nabiciem demona w butelkę nie wchodziło w grę.
— Do Piekła wrócić nie może bo od razu pobiegnie na skargę, a zdrajcy nigdy nie mieli lekko — uśmiechnął się kwaśno. W na pozór zwykłej szklanej buteleczce  kotłował się czarny dym. Wyciągnął ją w stronę Thomasa, spoglądając prosto w oczy. Zrozumiał?
Powrót do góry Go down
Thomas Astor
Thomas Astor
WIEK : 38 lat
PRACA : ugania się za demonami
SKĄD : Jewell
Łowca

Może gdyby sytuacja była chociaż trochę inna, mógłby pozazdrościć demonowi tej jego jebanej pewności, że nawet gdy przegrywa, to w gruncie rzeczy wygrywa. Tego niezachwiania. Bo sam całe życie był pełny wątpliwości, czy jakakolwiek decyzja którą podjął nie okaże się zgubna w skutkach. I o ile dla niego samego, wtedy pół biedy. Problem pojawiał się, kiedy do tego wszystkiego zaczynały być wciągane osoby postronne, chociażby takie jak Christian. Nie spodziewał się ze strony demona cackania, właściwie wciąż zastanawiającym było, że zarówno ten, jak i ten siedzący u Durhama były tak rozmowne. Podstęp?
Nic nie odpowiedział, słuchając słów niewątpliwie demonicznych, a przepływających przez iusta Christiana. Zmiany które w nim zaszły były widoczne gołym okiem, dało się stwierdzić kiedy Astor jest sobą, a kiedy nie. Thomas nie wiedział co miał właściwie czuć w związku z tym wszystkim, w głowie chwilowo miał pustkę, bo żadne rewelacje nie mogły przyćmić tego, że Sully zwyczajnie nie żyje. I zginął w ramach jakiegoś chorego udowodnienia, kto tutaj jest górą jakby nie było to czytelne od samego początku.
Wbił wzrok w butelkę, potem w Christiana, czy raczej Aleksandrosa. Zdradził, czy to kolejna sztuczka króla piekła? Celowe działanie, żeby zaufali i wpuścili w swoje szeregi konia trojańskiego? Decyzja znowu należała do niego, ale po raz kolejny do stracenia nie mieli niczego. Zacisnął palce na podanej mu butelce, przyjrzał się jej przez chwilę, po czym ukrył za pazuchą. Nie odezwał się nawet, co demon mógł odczytać jednoznacznie: że zrozumiał. Astor strzelał, że Aleksandros raczej nie spodziewa się peanów pochwalnych na cześć własnej wspaniałomyślności.
- Co mam z tym zrobić? Postawić sobie na półce? - Zapytał po dłuższej chwili, praktycznie przez wciąż zaciśnięte zęby. Deszcz nie przestawał lać, o żadnym pogrzebie nie było mowy, więc nie mogąc znaleźć sobie miejsca, Thomas sięgnął po kilka rzeczy rozrzuconych po podłodze i włożył z powrotem na regał.
- On coś wiedział - tego akurat starszy Astor był pewny. Sully musiał się do czegoś dokopać, pytanie tylko do czego konkretnie.
Powrót do góry Go down
Christian Astor
Christian Astor
WIEK : 33
PRACA : Astor Industries
SKĄD : Astoria
Demon

Przyjdzie taki moment w którym będą musieli sobie zaufać bez względu na podziały. Thomas posiadał dodatkową motywację, aby nie nie postępować pochopnie. W jasnych oczach Christiana czaiła się kpina wymieszana z poczuciem wyższości, coś czego demonowi nikt nigdy nie odbierze. Mógł być koniem trojańskim, mógł być również kołem ratunkowym w sytuacji bez wyjścia. Gdy emocje związane ze śmiercią Sullivana opadną, być może starszy Astor dostrzeże szansę na lepsze poznanie brata i wpłynie na niego hehehe swoim autorytetem. W końcu przy świadomości Christiana nadal istniała szansa na rozwiązanie zagadki nieudanego egzorcyzmu.
— A postaw. Najlepiej w widocznym miejscu, aby twój smark ją otworzył — sarknął, niecierpliwiąc się wolnym tokiem rozumowania łowcy. Naprawdę musiał mu wszystko wyłuszczać? — Pomyślmy, może poćwiczysz egzorcyzmy? — dogryzł mu, nadal z odczuwalnym niesmakiem. Zaniechał dalszego oświecenia. Machnął ręką i kilka tomiszczy leżących na podłodze ułożyło się w schludną kupkę. Jedna z nich umknęła spod palców Thomasa.
— Oczywiście, że wiedział. Nad czym ostatnio pracował? — zapytał, stając twarzą do regałów. Położył dłonie na biodrach, jak zawodnik oceniający ile musi przebiec aby osiągnąć zamierzony efekt. Sullivan zebrał sporo książek i materiałów, które przez lata służyły okolicznym łowcom. Dla Aleksandrosa ważnym było odnalezienie sposobu na rozdzielenie, a z Crainem szansa ta wzrastała. Dlatego Caim kazał go zabić właśnie jemu? Wiedział? Na szczęście nieznajomy demon nie umknął, dlatego istniała szansa, że nic nie zostało stąd wyniesione.
— Musimy zabezpieczyć dom — mruknął, sam do siebie. Zabierali się do tego jak po grudzie, głównie z powodu Dahlii której Christian unikał tak samo jak Thomasa. Zawsze miał wymówkę w postaci pracy lub innej bzdety, nie mogąc się do końca przekonać do odgrywania szczęśliwej rodziny. Powrót kobiety, która miała być jego matką był dla niego trudny do zaakceptowania.
Powrót do góry Go down
Thomas Astor
Thomas Astor
WIEK : 38 lat
PRACA : ugania się za demonami
SKĄD : Jewell
Łowca

Tak jak powiedział kiedyś Sully'emu, tak wciąż podtrzymywał, że nigdy nie poddałby się w kwestii tego, co spotkało Chrisa. Zawsze był jakiś wybór, a skoro coś podobnego się stało, musiał istnieć sposób na to, żeby to jakoś odwrócić, nawet jeżeli egzorcyzmy były nieodwracalne. Jego brat sam w sobie stanowił pewien wyjątek, bo w ogóle te egzorcyzmy przeżył, dlaczego więc nie miałoby istnieć jakieś inne wyjście, żeby uratować go od piekła, zwłaszcza teraz, kiedy zyskali nowe sojuszniczki namaszczone przez anioły?
- Odesłać go do piekła, gdzie na ciebie poskarży? Świetny plan. Może od razu zadzwonimy do twojego szefa? - Odgryzł się, chociaż jakoś bez polotu. Nie miał siły słownie siłować się z demonem, tym bardziej że wiedział, że to raczej z góry skazane na porażkę. Kiedy jego palce natknęły się na nicość, bo Christian telekinezą sprzątnął jedną z książek, zacisnął dłoń w pięść i się wyprostował. Złość zdawała się narastać: czy to przez demona, czy przez cały ten pierdolony, cholerny świat, który zmówił się chyba przeciwko nim, nie miało to znaczenia. Nie byłby jednak sobą gdyby zaczął się nad sobą użalać. Musiał wziąć się w garść, bo nikt za niego tego nie zrobi.
- Pozostałe pieczęcie, miał je zalokalizować. - Jeszcze do wczoraj był pełen nadziei na to, że to się Sully'emu udało i że mają jeszcze jakiekolwiek szanse powstrzymać to wszystko. Teraz przestał już w to wierzyć, a ten brak wiary był chyba w obecnej sytuacji niebezpieczny. Może faktycznie powinni się tu rozejrzeć, a nuż znajdą jakieś notatki, jeśli nie o pieczęciach, to chociaż o Nefilim?
- Musimy. Nie stracę już żadnego więcej członka rodziny - odpowiedział, patrząc w stronę Christiana. Zbliżył się do biurka dziadka i zajrzał do szuflad, chociaż czuł się z tym fatalnie i jakby naruszał jego prywatność, co było w pewnym stopniu idiotyczne. On nie żyje. Umysł nie potrafił tego zaakceptować. Podobnie jak tego, że wróciła ich matka i mogli się cieszyć (no, przynajmniej Thomas) z tego, że udało jej się jeszcze spotkać z Sullym.
Powrót do góry Go down
Christian Astor
Christian Astor
WIEK : 33
PRACA : Astor Industries
SKĄD : Astoria
Demon

Złość brata nie robiła na nim wrażenia. Rzadki widok - ostatnio jednak zbyt częsty. Napięte ciało, podkrążone oczy i nieco niechlujny wygląd twarzy uwypuklał to co Thomas w sobie tłamsił. Musnął palcami grzbiety ksiąg, czytając wytłoczone na nich tytuły. Niektóre wyglądały na takie, które stary Crain mógł zwinąć jedynie z muzeum.
— Z tego wszystkiego aż ci się język plącze. Usiądź i pomyśl, gdzie Sullivan trzymał zapiski. Był człowiekiem starej daty — powściągnął złośliwości, które naturalną koleją rzeczy same pchały mu się na język. Christian nie znał metod dziadka, ale demon stawiał na to, że łowca miał również tę samą przypadłość co setka innych jego przodków i prowadził własnoręczne zapiski. Niektórzy mieli coś do powiedzenia i przelewali myśli na papier. Sullivan wyglądał na takiego, kto lubi sobie rozpisać plan.
— Nie zostało ich wiele i obawiam się, że trud ich odnalezienia może okazać się... Zbyteczny — spojrzał w kierunku Thomasa przeszukującego biurko. — Pamiętasz jak mówiłem o KP? Bardzo możliwe, że w tej chwili gdzieś tam łamie to co zostało. Bo zniknął.
Wypowiedź zakończył niewyraźnym greckim mamrotem pełnym niezadowolenia. Nie wiedział o podobnej rozmowie Thomasa z Sage.
— Trzeba założyć najgorszą opcję i przygotować plan — zapał młodszego Astora trącał dziecięcą naiwnością. W biurku Thomas znalazł luźno rzucone papiery o nijakiej treści, kilka sztuk podrobionych dokumentów i wyświechtane pisemko dla dorosłych z lat '80. Christian przeszedł do pomieszczenia, gdzie spoczywało ciało Sullivana. Wyglądał na pogrążonego w śnie. Myśli zaczęły krążyć wokół ciekawości dokąd trafiła dusza łowcy. Smażył się w Piekle, czy patrzy na nich z góry? Zajrzał do szafki nocnej, dopiero teraz zwracając uwagę na stojące na niej zdjęcie. Wziął je do ręki. Zostało zrobione w innym życiu. Sullivan wyglądał młodziej, Thomasowi brakowało przedniego zęba, a Christian spoglądał na obiektyw ze straszliwie nadąsaną miną. Nie lubił wspólnych wyjazdów na ryby. Mimo to łapał się brata i udawał, że się nie boi. W końcu beboki nie istniały.
Powrót do góry Go down
Thomas Astor
Thomas Astor
WIEK : 38 lat
PRACA : ugania się za demonami
SKĄD : Jewell
Łowca

Pewnie gdyby sytuacja była trochę inna, zdziwiłby się jak niespodziewanie mało demon sobie z niego drwi. Nie poczytywał tego jednak za przejaw jakiejś poprawy zachowania demonicznego pomiotu, bo nadzieja na to, że ludzka natura Christiana jakoś mogła wpływać na zło w czystej postaci byłaby nawet bardziej niż naiwnie głupia. Tłamszenie w sobie złości Thomas praktykował od dzieciństwa i pozostawało mieć tylko nadzieję, że nie trafi się okazja, by dać w końcu upust nerwom.
- Zapewne dobrze ukryte - odpowiedział, puszczając mimo uszu przytyk. Złapał się pod boki i rozejrzał jeszcze raz. Myśl, kurwa. Spędzał tu niejednokrotnie całe wakacje, musiał kojarzyć, gdzie Sully trzymał najważniejsze zapiski. Znając jego zamiłowanie do porządku akurat w sprawach łowieckich, wszystkie informacje, które posiadał najpewniej leżały gdzieś, ułożone starannie i tylko czekały aż je odnajdą. Tylko i aż.
Zamarł w bezruchu na słowa Christiana, puszczając książkę którą trzymał. Oparł się ciężko i biurko.
- To po co to wszystko? Skoro równie dobrze możemy sobie teraz usiąść i czekać na najgorsze? - Zapytał, chociaż mógł spodziewać się, co powie mu demon. Bo co mógłby? Prawie że dało się słyszeć odgłos nadziei idącej na dno jak Titanic. Owszem, rozmawiał z Sage nie sądził tylko że dowie się, że właściwie nie ma po co nawet próbować.
- Musi istnieć jakieś wyjście, skoro wysłano nam na pomoc cholerne anioły. Nie może być za późno - stwierdził po chwili. Christian wiedział? Bo starszy Astor nie sądził, żeby takie informacje umknęły komuś takiemu jak król piekła.
- Anioły i nefilim... - mruknął. - Jeszcze raz, pękną wszystkie pieczęcie i co? Bum? Czy to dopiero początek czegoś większego? - Zamknął szufladę i zaczął przyglądać się deskom w podłodze. Jakiś schowek? A może Sully miał jakąś pracownię? Nawet jeżeli nie lokalizacja pieczęci, to chociaż jakieś inne informacje mogły okazać się przydatne. Rozmawiał z dziadkiem na temat nefilim, czarownic, czy jak zwał, tak zwał. Może na ten temat udało mu się coś wygrzebać.
Powrót do góry Go down
Christian Astor
Christian Astor
WIEK : 33
PRACA : Astor Industries
SKĄD : Astoria
Demon

Zgrabnie podebrał zdjęcie, chowając je do kieszeni spodni w sposób niezauważony przez Thomasa, który najwyraźniej wolał się przekrzykiwać niż po ludzku podejść. W szufladzie stolika nocnego znajdowało się Pismo Święte, różaniec i notes. Powycierana okładka i pozaginane rogi świadczyły, że zarówno słowo święte i notes były często przeglądane. Sully był ostatnią osobą, którą podejrzewałby o religijność. Wyciągnął szufladkę i wrócił z nią do brata, kładąc na biurku. Pisma wolał nie dotykać, ale w ramach rekompensaty za nie uratowanie dziadka na czas, oddał Thomasowi pierwszeństwo w przeglądnięciu rzeczy.
Anioły. Badawcze spojrzenie Christiana spoczęło na dobrze znanych rysach.
— Zostaw podłogę i patrz na to. Lombard jest za dobrze zabezpieczony żeby bawił się w skrytki w płytach podłogowych.
W głowie zalęgło się od pytań - bo, a jakże - Aleks w ciemię bity nie był i nie wydawał się za bardzo zdziwiony. Christian bardziej odbierał to jako niepokój oraz ostrożność. Podejrzanie więc zamilkł na czas, gdy łowca pobieżnie wczytywał się w znaleziska. Pismo Święte miało pozaznaczane wersety z różnych ksiąg. Apokalipsa św. Jana była zakreślona niemalże od początku do końca. Notes okazał się prawdziwą skarbnicą informacji o samym jego właścicielu. Zapiski wykonano starannie. Sullivan miał drobny, czytelny charakter pisma. Numery kontaktowe przeplatały się z mapkami i krótkimi zapiskami dotyczącymi bieżących spraw. Na ostatnich stronicach widniało imię Christiana ze strzałką na Aleksandra Wielkiego z dopiskiem Flagellum Demonum: Exorcismos Terribiles; Potentissimos et Efficaces. Fustum Daemonis i Theasaurus Exorcismorum. Dalej, wypunktowane najgłośniejsze procesy związane z czarownicami i mnóstwo znaków zapytania. Pieczęcie zajęły Sullivanowi całe pięć stron wraz z mapką świata i czerwonymi punkcikami.
— Czasami trzeba przegrać bitwę, żeby wygrać wojnę — przerwał ciszę jaka zapadła pomiędzy nimi. Zbliżył się do Thomasa.
— Opowiedz mi więcej o aniołach i nefilim — poprosił, wyciągając rękę po notes. Zagłębiwszy się w jego treść, mruknął pod nosem niewyraźnie. Napotkawszy swoje imię skrzywił się, doskonale wiedząc, że pozycje jakie wypisał Sullivan mogły już dawno zamienić się w proch.
— Łączenie czarownic z nefilim? Będzie potrzebny wam ktoś, kto istnieje wystarczająco długo i często przebywał na ziemi — powiedział, mając na myśli konkretną osobę. Wahał się z rzucaniem porad, czy też faktycznym odpowiadaniem na pytania Thomasa. Co ich czekało po przełamaniu ostatniej pieczęci? Chaos? Każdy chaos można było okiełznać. Pytanie, czy do tego czasu przeżyją.
Powrót do góry Go down
Thomas Astor
Thomas Astor
WIEK : 38 lat
PRACA : ugania się za demonami
SKĄD : Jewell
Łowca

Nie zauważył zabranego zdjęcia, zresztą nie miałoby to większego znaczenia. Jeszcze do Thomasa nie docierało, że z całym tym dobytkiem trzeba będzie coś zrobić. Zająć się całą masą formalności, z którymi może niekoniecznie miał teraz czas się mierzyć. Najgorsze miało się jednak okazać przekazanie wieści matce, o tym też na razie wolał nie myśleć. Jakie to wygodne.
Sięgnął po przedmioty, które podał mu Christian. Biblia. Apokalipsa św. Jana. No tak, wszystko się zgadzało, łącznie nawet z siedmioma trąbami, które rzekomo przebudziły nefilim. Wszystko to mieli przed oczami cały czas, a zaślepieni zupełnie nie wzięli tego pod uwagę. Jakby zapomnieli, od czego to wszystko wyszło. Demony, anioły. Odpowiednia księga cały czas była w ich zasięgu, a jednak tam nie zajrzeli, uparci w swoim niedowierzaniu. Wypunktowane procesy czarownic wydawały się za to interesujące. Thomas postukał palcami w stronice w zamyśleniu, z którego wyrwały go słowa Christiana. A więc teraz jesteś trenerem motywacyjnym? Cisnęło się na usta, ale ugryzł się w język.
- Pierwszego spotkałem już dawno, jakoś w listopadzie. W trakcie śledztwa. Nie miałem pewności, że to był anioł, ale mnie uleczył. Właściwie spotkanie miało miejsce piątego stycznia. Julie miała dziwny sen, o końcu świata i muzeum, więc rano, po całej akcji z naszą matką, pojechaliśmy tam... - urwał, zamykając pismo Święte i odkładając na biurko. - Na miejscu był archanioł. Nie wiem jaki, nie przedstawił się, ale wyszło na to, że do życia przebudziły się nefilim, które mają nam jakoś pomóc. Tylko że byłem przekonany, że mają pomóc nie dopuścić do pęknięcia ostatnich pieczęci, a skoro jest tak, jak mówisz, to już sam nie wiem - zakończył, po chwili relacjonując jeszcze przebieg spotkania, przyglądając się mapie od Sully'ego. No tak, powinni się byli domyślić. Afryka, Europa, na mapce było nawet Jewell... Czyli to istotnie nie były przypadki.
- A ty? Aleksandrosie? Nic nie pamiętasz? - Podniósł na niego badawczy wzrok.
Powrót do góry Go down
Christian Astor
Christian Astor
WIEK : 33
PRACA : Astor Industries
SKĄD : Astoria
Demon

Wszystko pod nosem, a jednak poza zasięgiem wzroku. Christiana zastanawiało jak doznając na własnej skórze opętania przez demona, tak trudno było mu zaakceptować myśl o istnieniu aniołów i nefilim.
Z niedzielnych szkółek wiedział czego tyczy się ostatnia kwestia. W Piśmie Świętym znajdowała się odpowiedź na wszystko, jedna z niewielu uniwersalnych ksiąg. Utkwił w niej spojrzenie będąc przekonanym o jej zgubnym wpływie na swój dotyk. Spalę się? Wciągnięcie w to wszystko Jule wydawało mu się kiepskim żartem i nawet spojrzał na Thomasa, jakby ten wykazał się kretyńskim poczuciem humoru.
Słuchał o tych cudach niewidach. Spotkanie z archaniołem, niedomówienia i górnolotne hasła. Dosadność demonów bardziej do niego przemawiała.
— Jak powiem, że wali mi to jakąś farsą to pewnie wcale cię to nie zdziwi z ust demona, co? Powiedzmy, że moją główną robotą było zawieranie paktów. Znam jednak kogoś kto knuł i snuł intrygi o których potem wielcy poeci pisali swoje dzieła. Nikt się nie opierał wpływom jakie roztaczała, a tak się składa, że wysyłano ją wszędzie tam gdzie ważyły się losy świata. Ze wspomnień twojego brata wiem co jest napisane w tej książeczce — spojrzał na Pismo Święte — I wnioskuję, że podarowanie nefilim tego co zyskały nieprawnie w wyniku związku anioła z ludzką kobietą, ma służyć jedynie górze — wskazał palcem wymownie w sufit. — A one same są jedynie naczyniami z konkretnie zaprogramowanym zadaniem. Jeśli wierząc, że to prawda to pozostaje czekać, aż przemówi przez nie wola sam-wiesz-kogo. Historia jest pełna wydarzeń, które dawniej jawiły się jako koniec świata. Wtedy jednak nefilim prędzej spalono na stosie niż przypisywano by im pochwały. Dzisiaj co najwyżej trafią do wariatkowa jak nie będą ostrożne. Hmmm, czy one mają jakieś umiejętności poza ogólnie rzuconym hasłem pomocy? — może wypytywał dla siebie, może nie. Na myśl nie przychodziło mu żadne konkretne wydarzenie, ale miał przeczucie że w Astorii znajduje się jedyna osoba, która mogłaby im pomóc. Ku ironii obaj mieli u niej przesrane.
— To może podsumujmy na czym stoimy — zaproponował Thomasowi z myślą o strategii, bo przecież nim był w swoim pierwszym śmiertelnym życiu. Ile zasobów, jakie szanse i ile rąk do pomocy.
Powrót do góry Go down
Thomas Astor
Thomas Astor
WIEK : 38 lat
PRACA : ugania się za demonami
SKĄD : Jewell
Łowca

Nie spodziewał się spotkać z entuzjazmem ze strony demona, więc i jego słowa nie były czymś, co by go zaskoczyło. Przez to, że Aleksandros gnieździł się w jego bracie zdarzało mu się zapomnieć, że jej cholernym piekielnym pomiotem, który tej biblii najpewniej nie byłby w stanie otworzyć. Z tego wszystkiego zaczął się zastanawiać, czy nie sprowadzi na siebie anielskiego gniewu, rozmawiając sobie ot tak z demonem w najlepsze. Zadając mu pytania i słuchając go. I to w dodatku nie pierwszy raz. Thomas nie mógł zapominać, z kim miał do czynienia, ale wszystko było sto razy trudniejsze, kiedy ów ktoś wyglądał jak twój rodzony brat.
- Kto to jest? - Zapytał. Wszystko brzmiało mgliście. Inny demon? Nie powinno go dziwić, że w Astorii się od nich roiło. Czuł się jakby ktoś ich wrzucił do dołu kłębiących się węży.
- Palono na stosie - zmarszczył brwi, wbijając na chwilę wzrok w notatki Sully'ego o polowaniach na czarownice. Czyżby więc faktycznie chodziło? Wtedy też się przebudziły? Czy nie byłoby ironiczne, że palili je na stosach ci, którzy wierzyli, że robią to w imię Boga? Tego jednak nie powiedział na głos. Potrzebował w tej chwili demona, a jeżeli zacznie rzucać słowem Bożym na lewo i prawo, raczej marne szanse, że nie spotka się to z negatywnym odzewem.
- Podobno każda ma jakieś inne predyspozycje, chociaż dopiero odkrywają co potrafią. Uleczać albo odwalać inne sztuczki. Nie mogą szkodzić ludziom, są tu dla nich, czy jakoś tak - próbował odszukać lepszych sformułowań w głowie, ale wciąż przygnębiony i zmęczony nawet się nie wysilał.
- Stoimy na kupie gnoju, która lada chwila się zawali - sarknął. - Mamy nefilim, które mają nam pomóc. Pieczęcie prawdopodobnie już zostały rozwalone albo zostało ich niewiele - przerwał, rzucając okiem na mapkę. Zaraz jednak wrócił do biblii i apokalipsy. Przerzucił parę stronic. - Skoro pieczęci było siedem, sugerowałoby to, że będą jak te biblijne. Tylko że jeżeli nie wiemy, co stanie się jak już pękną, nie jesteśmy w stanie określić, co musimy zrobić. Przypuszczam, że apokalipsa nie spadnie na nas od razu, bo wtedy anioł raczej nie obudziłyby się tak późno. Wasz szef nic wam nie mówił? - Zapytał.
Powrót do góry Go down
Christian Astor
Christian Astor
WIEK : 33
PRACA : Astor Industries
SKĄD : Astoria
Demon

— Korzystając z zasobów współczesnego języka określiłbym tego demona jako "człowieka do zadań specjalnych". Tym jest i jest w tym świetna. Sage. Sage Barton. Mniemam, że przynajmniej jeden z twoich kolegów po fachu się z nią zetknął. Czarująca kobieta — uśmiechnął się rozsmakowując się we własnej ironii. Życie potrafiło zaskakiwać nawet kogoś tak długowiecznego jak Aleksander.
— Czyli jednym słowem mięso armatnie dla Jego planu. Przyjmując, że w poprzednich epokach je eksterminowano to — wzniósł palec wskazujący w górę — Zachodzi pytanie, dlaczego teraz demony przegapiły ten moment? Mam nadzieję, że nasza znajoma odpowie na to pytanie. Będziesz musiał pójść do niej z gałązką oliwną i to nie byle jaką.
Wrzucał brata na głęboką wodę, ale tak naprawdę ta woda sięgała zaledwie do pasa. Podrapał się po policzku spoglądając na przedmioty na biurku, a następnie na Thomasa.
— To urocze jeśli myślisz, że Milton przestrzega jakichkolwiek zasad dobrego wychowania i dba o swoich "pracowników". Więzi, odsyła do piekła, torturuje... Jesteśmy dla niego niczym, co osobiście godzi w moją dumę — przytknął teatralnie dłoń do serca — W każdym razie szef wydaje tylko rozkazy. Możesz to wykorzystać jak będziecie szukać Sage, o ile będzie w ogóle chciała słuchać.
Odszedł od biurka wkładając dłonie do kieszeni.
— Myślę, że ta bitwa jest już przegrana. Za wiele rzeczy jest poza naszym zasięgiem, a póki królewny od hokus pokus nie nabiorą wprawy w swoich umiejętnościach to nie ma co porywać się na Miltona z pianą na ustach. Pomijając wszelkie podejrzane aspekty, proponuję zebrać każdego kto chce walczyć i przygotować ich na najgorsze. Trzeba będzie zdobyć przewagę i wytrącić Miltonowi karty z rąk. Na twoim miejscu przywołałbym pierzastego i przycisnął do mówienia. Gorzej jak mają tam taką samą biurokrację jak u nas, to zapomnij o czym mówiłem — prychnął — Zrobisz jednak jak uważasz. Nigdy nie przypuszczałeś, że zostaniesz liderem, co? I to z takim brzemieniem na duszy. Zmieniłeś się od czasu naszej ostatniej szczerej pogawędki.
Egzorcyzmy. Można było odnieść wrażenie, że minęły wieki od tamtego momentu.
— Żebym mógł stąd wyjść musisz zniszczyć pieczęcie. Są mocniejsze od tych zwykłych więc sprawdzą się do zabezpieczenia domu. Ogarnij to, a ja zbiorę w jedno miejsce to co będzie nam potrzebne i spalimy lombard.
Powrót do góry Go down
Thomas Astor
Thomas Astor
WIEK : 38 lat
PRACA : ugania się za demonami
SKĄD : Jewell
Łowca

Spojrzał na Christiana z wyrazem, który można byłoby odczytać jako no chyba kurwa żartujesz. Sage Barton. Przynajmniej jeden kolega. Świat naprawdę był taki mały? Nagle okazywało się, wszystkich mieli tu pod nosem. Demony, gniazdo wampirów, martwych powstających z grobów. Gdyby parę miesięcy temu ktoś mu powiedział, że coś takiego się wydarzy, zaleciłby mu wizytę w szpitalu psychiatrycznym.
- Rozmawiałem z nią już - westchnął. - Mój kolega ją złapał i zdaje się, że mieli ze sobą świetny kontakt - prawie wypluł to słowo, chociaż jak by nie brzmiało, było w jakiś sposób bliskie prawdy. Demon zdawał się faworyzować Durhama i być może tam należało szukać szansy na więcej informacji. Głównie o nefilim.  
- Nakierowała nas na wampiry, podobno też mają ciekawe informacje o złamanej pod koniec roku pieczęci. Może będą chętne do jakiejś wymiany. - I współpracy dodał w myślach. Tonący chwytał się brzytwy, a wkrótce tonąć zaczną wszyscy. Skoro demony były skłonne pomóc, być może pijawy poinformowane o tym, co się kroi, również będą. Ale to nawet nie informacja o tym, jaka Astoria była mała wywołało jakiekolwiek głębsze emocje na twarzy Astora, a rzucone mimochodem nazwisko Milton.
- No chyba żartujesz - zrobiło mu się zimno. Kandydat na cholernego burmistrza, miliarder, któremu Astoria zawdzięczała szybki rozwój. Były pracodawca Julie. I Ileny. Ja pierdolę. Wszystko nagle zaczęło się składać w jedną całość, a niektóre działania jego brata nabierały sensu. Mieli jebanego króla piekła pod nosem. Aż spojrzał za siebie by upewnić się, czy krzesło tam stoi i opadł na nie.
- To nie takie proste. Anioły nie są takie, jak mogło się wydawać i gdybym miał strzelać, ich biurokracja jest chyba upierdliwsza od waszej - skrzywił się nieznacznie. Miał wątpliwości, czy przyciśnięcie ich w jakikolwiek sposób było możliwe. Te, które poznał dotychczas, nie były zbyt rozmowne, chociaż spodziewał się, że demon może mieć na myśli inne przyciśnięcie. A z motyką na słońce Thomas się nie zamierzał wybierać.
- Nie jestem - żadnym liderem odpowiedział przez zaciśnięte zęby. Nie był. W myślach już ogarnął znaną mu garstkę łowców. Musieli się spotkać i musiał im to wszystko przekazać. Nie chciał się zastanawiać, co niektórzy będą mogli pomyśleć o całej tej zbieraninie nadnaturalnych, którą trzeba będzie przekonać do pomocy. Zabrał biblię Sully'ego, mapkę i schował za pazuchę.
Skinął tylko bratu głową, po czym wstał i udał się w stronę drzwi, a potem okien, żeby odszukać pieczęci. Sfotografował, co się dało, nim przy pomocy scyzoryka zdrapał fragmenty, naruszając je. Nie chciał palić lombardu, ale zostawić go tutaj też nie mogli. To nie było bezpieczne.
Powrót do góry Go down
Christian Astor
Christian Astor
WIEK : 33
PRACA : Astor Industries
SKĄD : Astoria
Demon

— No to jesteście już w połowie drogi. Powybijała tylu łowców na przestrzeni wieków, że na pewno znajdziecie ze sobą wspólny język — nie mógł się oprzeć złośliwości; bycie miłym męczyło. Brak zdziwienia w kwestii znajomości podyktowany był tym, że Christian się tego spodziewał. Świat może i był mały, albo właśnie na ich oczach ulegał kurczeniu. Powietrze powoli schodziło z wielkiego balonu grożąc nadejściem apokalipsy. Zastanowiło go to co przekazał Thomas. Dlaczego Sage im pomogła? Spodziewał się rozkazu z góry, a nie aktu dobrej woli.
— No tak, wampiry. Uważaj jak będziesz z jakimś gadał. Często zadzierają nosa i próbują swoich sztuczek. Gdybyś tylko widział jak pijawa natyka się na demona. Lis spodziewa się kury w kurniku, a tam czeka na niego wilk — uśmiechnął się, najwyraźniej mając za sobą niejedną przygodę z nieśmiertelnymi.
Taki już urok Miltona, że wywoływał wiele emocji. Astor spojrzał na Thomasa z chwilowym zmieszaniem, które należało przypisywać Christianowi.
— Myślisz, że dlaczego Ilena nie pracuje już w kasynie? Albo dlaczego naciskałem, aby Julie pracowała w mojej firmie? — oszczędził bratu wyrzutu o niechęci przyjęcia pomocy. Niech sam dojdzie do właściwego wniosku.
Nie skomentował kwestii o aniołach, ani tego, że Thomas nie uważa się za lidera. Nawiązałaby się niepotrzebna wymiana zdań, która mogłaby doprowadzić do sprzeczki, a ta przerodziłaby się w kłótnie podszytą sarkazmem i wyrafinowaną złośliwością.
Podczas gdy Thomas bawił się w fotografa i wandala, Christian ułożył na biurku kilka ksiąg, które mogły się im przydać w niedalekiej przyszłości. Zbiór Sullivana był pokaźny, ale wszystkiego zabrać nie byli w stanie. Demony depczące po piętach utrudniały całą sprawę, a Aleksander był niemal pewny, że całe to zajście w Knickerbocker nie pozostanie niezauważone. W pomieszczeniu w którym Sullivan składował broń znalazł odpowiednie rzeczy do upozorowania wypadku.
Przystanął w progu sypialni pozwalając Thomasowi zająć się ciałem dziadka. Postawił niewielki kanister na podłodze i się odsunął, dając mu tym samym prywatność.
— Thomas — odezwał się nieśmiało, kiedy mieli już zmierzać ku górze, a na dole tliły się pierwsze iskry ognia. — Powiesz... Mamie?
Zupełnie jakby znowu mieli po pięć i osiem lat, a Christian zrzucił wazę z epoki przedkolumbijskiej, którą John przywiózł z ostatniej wyprawy. Gniew ojca nigdy nie znał granic.
Powrót do góry Go down
Thomas Astor
Thomas Astor
WIEK : 38 lat
PRACA : ugania się za demonami
SKĄD : Jewell
Łowca

Czym się stali, że nagle układali się z mordercami własnych pobratymców? Istotami, które pamiętały zamierzchłe czasy? Nie było już jednak miejsca na żadną dumę i upór. Trzeba było je schować do kieszeni i spojrzeć prawdziwe w oczy: sami nic nie wskórają. Czy im się to podoba, czy nie. Nie skomentował słów o wampirach, bo dobrze wiedział, że nie jest to ani trochę bezpieczne i gdyby nie okoliczności, nigdy by się do tego nie posunął. Krwiopijcy nigdy nie kojarzyli się dobrze, a w oczach Astora byli trochę tylko mniej upierdliwi od demonów. Stawiał jednak że też im niespieszno do piekła.
Po tym jak zajął się pieczęciami, spojrzał jeszcze w stronę kamer monitoringu. Należało pozbyć się taśm z tego, co tutaj dzisiaj zaszło. Właściwie wszystkich, nie tylko z dzisiaj należało się pozbyć. Pomógł Christianowi powynosić potrzebne rzeczy, praktycznie nic nie mówiąc. Smutek znowu ścisnął gardło na myśl, że tym samym był tutaj po raz ostatni. I po raz ostatni żegnał Sully'ego, który definitywnie nie zasłużył na taki los. Chociaż czy którekolwiek z nich zasłużyło na to, co miało dostać?
- Dopiero się odzyskali po tylu latach... - odpowiedział zamiast prostego tak lub nie. Wiedział że to jemu przypadnie w udziale powiedzenie o wszystkim Dahlii, ale to wcale nie sprawiało że czuł się lepiej z tym, że naprawdę będzie musiał to zrobić. Bez słowa sięgnął po puszkę z solą, którą znaleźli w rzeczach Sully'ego i posypał ciało, ignorując ścisk w gardle. Z dziadkiem i jedynym ojcem, jakiego miał, pożegnał się w myślach.
Awaria piecyka gazowego. Ta to miało wyglądać. Strużka łatwopalnej substancji zajęła się ogniem, dając im czas na opuszczenie w pośpiechu lombardu i odsunięcie się na stosowną odległość, nim wybuch gazu wstrząsnął ziemią. Budynek zawalił się od fundamentów, a powstały płomień nie powinien zgasnąć zbyt szybko, podsycany drewnianymi elementami budowli. Deszcz ustał. Z zewnątrz obserwowali, jak całe ich dzieciństwo zamienia się w popiół i jak ogień trawi zawalone kondygnacje lombardu, w którym Thomas się wychował. Każdy znany mu kąt rozbłysnął czerwienią, na tle której odcinały się tylko ich dwie sylwetki. Nie mieli już po pięć i osiem lat.
Odczekali chwilę by upewnić się, że ogień się nie rozejdzie. Thomas nic nie mówił. Dopiero po dłuższej chwili zasugerował, żeby Christian wywiózł oba samochody w stronę drogi, a on zatrze ślady po nich. W miękkim błocie nie było o to bardzo trudno. Odchodząc, uważnie przyglądał się zgliszczom własnego dzieciństwa. Wiedział, kogo obwinić o to, co się tutaj dzisiaj stało.

z/t x2
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Powrót do góry Go down
Skocz do: