Memento mori
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 :: Stan Oregon :: Portland Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Chinatown, Portland / 27.01.
Mira Granger
Mira Granger
WIEK : 20 (84)
PRACA : Tancerka w Pandemonium
Wampir

27 STYCZNIA, 01:13 / Mira Granger + Kai J. Hammet
Dirty nightclub, Portland, OR

W ostatnim czasie Mira nawet zaczęła lubić wypady za Astorię. Ciężko powiedzieć dlaczego, czy to była kwestia chwili udawania, że problemy miasta jej nie dotyczą, czy po prostu jednonocne wakacje, czy może poprostu sama zmiana otoczenia kusiła ją poza granice zamieszkania. W końcu ile można siedzieć w tym samym klubie, czy w kółko w tych samych pomniejszych pubach. W dobrej wierze wybrała się więc do Portland, miasta, w którym była ledwie kilka dni temu by się pożywić. Razem z Valentiną zresztą, wampirzyca sama wpadła na ten pomysł, i całe szczęście. Teraz Mira miała jedno miejsce więcej, które mogła odwiedzić gdyby w razie codzienność Astorii już zbytnio ją zmęczyła.
Nie mogła jednak przewidzieć wydarzeń, które miały nastąpić tego wieczoru. Spokój? Dobra zabawa? A gdzie tam. Było około godziny pierwszej nad ranem kiedy to w klubie zaczęła się dziać burda. Kto ją rozpętał, Mira nie wiedziała, zwyczajnie nie zwróciła uwagi. Skupiona była na tańcu z jakąś przystojną twarzą, usłyszała jednak rumor, który naruszył moment trwający między nią a obcym. Zwróciła wzrok w tamtą stronę, w sam raz by widzieć zmagania ochroniarzy z rozwścieczonymi, Bóg wie z jakiego powodu, mężczyznami. Było ich kilku, grupka spitych kumpli, którzy widać przyszli tu bawić się w bijatyki niźli podrywać panienki i pić alkohol podczas tańca, jak normalni ludzie, czy też nie-ludzie. Ochrona wcale nie była tak beznadziejna jak zwykle w klubach, jednak dzikusów było sporo i skutecznie rujnowali całą imprezę wszystkim, włącznie z Mirą.
Syknęła do siebie ze złością, zagłuszona i tak przez generalny hałas i rumor. Co za patafiany... Skierowała się w tamtą stronę by w sam raz powstrzymać jednego z pijanych od uderzenia stojącego do niego tyłem ochroniarza, zajętego jego kolegą. Biednak nie zdążyłby się nawet osłonić, zdążył jedynie w ostatniej chwili obrócić głowę by zobaczyć zamierzenie ataku, i jego powstrzymanie.
- W plecy bić jest nieładnie, palancie. - powiedziała chłodno Mira do zaskoczonego interwencją jakiejś laski osiłka, po czym przyłożyła mu prosto w nos z pięści. Chrupnęło jej aż pod palcami kiedy złamała mu noc. Pomachała dłonią, symulując ból ręki po uderzeniu. - Frajer. - burknęła do siebie.
Skoczyła za faceta i wykręcając mu boleśnie rękę do tyłu, zdecydowanie pokierowała go do pobliskich drzwi wyjściowych, gdzie wyrzuciła go na chodnik. Jednego mniej, przynajmniej ochroniarz nie dostał po plecach. Mogłoby zaboleć, i to, i kolejne uderzenia, które z pewnością by nadeszły.
Facet zwijał się z zakrwawioną twarzą na chodniku podczas gdy Mira wróciła do środka by jeszcze trochę popomagać tu i tam. Wiele robić naprawdę nie musiała, ochroniarze sobie w miarę radzili. Jednak mogliby lepiej, mimo dużej liczby agresorów. Niedługo było po wszystkim, wszyscy panowie byli na zewnątrz i powoli pokonani, przeklinając siarczyście ogniście, zmierzali w sobie znanym kierunku.
- Dziękuję pani za pomoc. - powiedział wcześniej osłoniony ochroniarz z wdzięcznością. - Nie musiała się pani angażować.
- Wiem. - rzuciła rozdrażniona wampirzyca. - Proszę lepiej uważać na plecy następnym razem.
- Tak, oczywiście. Wcześniej mi się to nie zdarzyło. Poczeka Pani na naszego szefa? Na pewno chciałby również podziękować pani za pomoc.
Westchnęła z poirytowaniem. Nic w zasadzie nie zrobiła. Tak, nie musiała, i tak, ludzie są słabi i jako że to jej pożywienie, fajnie jakby nie pozabijali siebie nawzajem. Ale na cholerę jej jeszcze ich szef? Dobrej zabawy jej nie przywróci, już wszystko poszło z dymem.
- Dziękuję, ale starczy mi wrażeń. Poszukam lepszej zabawy gdzieś indziej. Do widzenia. - rzuciła chłodno, kierując się po tym do wyjścia.
- Z całym szacunkiem, ale szef na pewno zaraz będzie! A pani pomoc była nieoceniona. Czy dłoń pani nie boli? Ten mężczyzna mocno od pani oberwał.
Wyszli zatem oboje na zewnątrz, gdzie Mira zatrzymała się, wyjmując telefon by zadzwonić po taksówkę. Ledwo zerknęła na swoją dłoń.
- Nic mi nie jest. Lepiej żebym nie była więcej potrzebna. - rzuciła nadal chłodno.
Ignorowała w tym czasie nadjechanie ciemnego suwa, który zatrzymał się na przeciwko klubu przy chodniku. Już wpisywała numer na taksówkę, próbując ignorować paplanie ochroniarza o szefie, którego poznać nie chciała. Chciała tylko jechać do domu i wybić sobie z głowy wycieczki, przynajmniej na ten miesiąc.
Chinatown, Portland / 27.01.Chinatown, Portland / 27.01. Empty
13/1/2020, 23:47
Powrót do góry Go down
Kai J. Hammet
Kai J. Hammet
WIEK : 27/181
PRACA : łowca / szef agencji ochrony
Chinatown, Portland / 27.01. 5DWN
Wampir

Czas stał się realnie względny. Jakkolwiek abstrakcyjnie by nie brzmiało stwierdzenie, było prawdziwe. Rzeczywistość stała się codziennym wyzwaniem. Sferą nadchodzącego upadku, o którym wieściło każde, kolejne wydarzenie, obleczone mianem tragedii. A te, obejmowały nie tylko Astorię, czy sam Oregon. informacje o rozprzestrzeniającym się chaosie, docierały z każdego zakątku świata. I Kai, po wielokroć wracał myślą do rodzimej Anglii. Szybko wracał jednak do działań bardziej aktualnych. Miał co robić. I w pewien absurdalny sposób, był wdzięczny losowi. Im więcej pracował, im więcej rzeczy miał do zrobienia, tym mniej skupiał się na osobistych problemach. Te schodziły na dalszy plan i atakowały myśli dopiero nad ranem, gdy zastępował ciemność nocy na tę naznaczoną zamknięciem powiek i głębokiego, chociaż nie zawsze - ostatnimi czasy - naznaczonego pustką, snu.
Był w drodze, gdy telefon zawibrował. Nigdy nie włączał nic ponad to, uznając dźwięki wydobywające się z urządzenia za zbyt drażniące. Chociaż musiał przyznać, że na ostatni miesiąc wiele składało się elementów, które testowały jego cierpliwość. I chociaż znał przyczynę napięcia, raz za razem odsuwał na dalszy plan.
Wysłuchał podniesionego głosu, kwitując długą wypowiedź krótkim stwierdzeniem - Będę niedługo - po czym rozłączył się, na powrót układając dłoń na kierownicy auta. Odetchnął cicho. Nie powinien był zgadzać się na podobny kontrakt, ale od wydarzeń na wiecu, zwiększyło się na zapotrzebowanie ochroniarskie. Szczególnie przy organizacji większych imprez. Udostępnił część ludzi, starając się nie wyjść z roli młodego szefa, który przejął schedę po znanym ojcu.
Przekręcił playlistę z muzyką, a z głośników, cichą tonacją popłynęła fortepianowa melodia. Wystarczająco skutecznie rozpraszając niespokojne myśli. Gdzieś w międzyczasie, zerkając na tarczę kieszonkowego zegarka, którą niezmiennie nosił w kieszeni kamizelki, tuż przy piersi.
Zaparkował przy wolnym miejscu obok chodnika już przez okno samochodu dostrzegając jednego z ochroniarzy. Znał go. Wysiadł powoli, poprawiając kołnierz eleganckiego płaszcza, który prawdopodobnie gryzł się widokiem z code dress, jaki przewidziano na dzisiejszą noc w klubie.
- Szefie!... znaczy, panie Hammet... - osiłek odezwał się jeszcze zanim znalazł się obok wampira - to ta pani, zechce pan porozmawiać? Chyba, że pani jednak już znika... - mężczyzna przeniósł wzrok z wampira, na stojącą z telefonem w ręku kobietą. Kai bez skrupułów zlustrował nieznajomą, lokując jej tożsamość w pamięci. Wampirzyca. I cała opowieść o dokonaniach w lokalu, jakie usłyszał nabrała sensu. Zatrzymał wzrok na kobiecym obliczu - Proszę za mną - coś błysnęło w ciemnych źrenicach Kaia, gdy wampirzyca zarejestrowała jego obecność. Nie powiedział jednak nic więcej, nie przewidując, żeby zdecydowała się mu odmówić. Ruszył do lokalu, chociaż minął główne wejście, koncentrując się na jednym z pomieszczeń bardziej prywatnych, zarezerwowanych dla organizacji eventu.
Re: Chinatown, Portland / 27.01.Chinatown, Portland / 27.01. Empty
15/1/2020, 01:03
Powrót do góry Go down
Mira Granger
Mira Granger
WIEK : 20 (84)
PRACA : Tancerka w Pandemonium
Wampir

Zirytowana paplaniem ochroniarza odwróciła się ku jemu i najwyraźniej jego szefowi, gotowa wysyczeć kilka nieprzyjemnych słów zwracających uwagę na nie dość liczną ochronę i niedostatecznie wyszkolonych ochroniarzy. Jednak zamarła z otwartą buzią, ze zdziwieniem poznając twarz, która jakoś częściej ostatnio zdawała się pojawiać zarówno w Pandemonium, jak i w jej głowie i wspomnieniach. Zamknęła usta, jakoś z automatu wycofując się z chęci nawtykania "szefowi". W słuchawce dopytywał się zirytowany głos taksówkarza, który zdążył odebrać, jednak zamiast podać mu adres, Mira po chwili odłożyłą słuchawkę, oglądając się za wampirem.
- A niech to. - rzuciła do siebie cicho, dopiero po tym kierując się wślad za nim.
Była szalenie ciekawa jego całego już wcześniej. Na wiele znaczeń tego sformułowania... Jednak mimo to miała się na baczności i nie planowała rezygnować ze zwyczajnej sobie nieufności. Mimo że wampir przeszedł samego siebie jeśli chodzi o typową gatunkowi doskonałość urody. Ciekawe jak bardzo wszystko może spieprzyć charakterem? Mira już się nauczyła, że obu się nie spotyka. Albo ktoś jest piękny i posrany, albo przeciętny lub bardzo nie, i ma złote serce. Czy doprawdy tak trudno zachować oba? Dopasować jakoś do wyglądu? Bez sensu.
Spojrzała przelotnie na ochroniarza kiedy go mijała, mimo wszystko raczej surowo i mało przychylnie. Może i dzięki niemu pozna mężczyznę, który ją intrygował jakiś czas, ale i tak był irytujący i upierdliwy. I nieuważny! Okej, czepiała się, fakt. Każdemu zdarza się wtopa przecież. Jednak musiała na kimś wyżyć żal nieudanej imprezy, podczas gdy przyjechała tu przecież oderwać się od codzienności, a tu proszę. Nigdy nie była tak bardzo w codzienności jak dziś...
- Chyba dziś nie wszyscy z ochroniarzy stawili się w pracy, mylę się? - odezwała się miękkim, choć zalatującym chłodem głosem, przyglądając się mężczyźnie. Trochę próbowała wybadać jaką stronę i nastawienie obierze wampir. Przyjazną, wrogą, neutralną? W razie potrzeby była gotowa się bronić. Może i paranoja, tak, ale w dzisiejszych czasach nie dało się inaczej.
Re: Chinatown, Portland / 27.01.Chinatown, Portland / 27.01. Empty
16/1/2020, 21:00
Powrót do góry Go down
Kai J. Hammet
Kai J. Hammet
WIEK : 27/181
PRACA : łowca / szef agencji ochrony
Chinatown, Portland / 27.01. 5DWN
Wampir

Współczesność miała wiele udogodnień, które pomagały utrzymywać kreowaną tożsamość. A tę wampirzą należało ukryć pod maską. Mimo jednak upływającego czasu, Kai nie zapomniał dawnych nawyków, chociaż - przyswoił konieczne do funkcjonowania elementy aktualnego wieku. Spotykał się już z określeniami, które lokowały go w kategoriach snoba, czy też ekscentryka skupionego na "niedzisiejszych" manierach. I w tej materii, przykro było słyszeć, że gentlemani mogli rzeczywiście stanowić wymarły gatunek.
Podobny wizerunek został mu przyklejony nawet w firmie ochroniarskiej, chociaż szczęśliwie, darzono go  szacunkiem przy czym nie zawsze przyczyną była jego charyzma. I być może tym samym szacunkiem kierował się osiłek, który wyszedł z lokalu. Jeden z ludzi, których wyznaczył do pracy na dzisiejszą noc. Im więcej jednak informacji zbierał oraz kolejnych otrzymanych relacji, tym szybciej orientowała się, że nie wszystko zgrało się z jego kontraktem. Ale zaniedbania, nie doszukiwał się w swoich działaniach. I to drażniło go mocniej.
Wzrok, jaki posłał ochroniarzowi, nie należał do przyjemnych, ale i tym razem nie upatrywał winy w nim. Domyślał przyczyn zamieszania, a wampirzyca mogła być tego dodatkowym świadkiem.
Nie odwrócił się, by śledzić kobiece kroki, chociaż wyraźnie czuł za sobą wychwycony zapach i dźwięczne kroki obcasów. Skrócił kroki dopiero, gdy znaleźli się przed wejściem, by odwrócić się, przytrzymując drzwi, by wampirzyca mogła wejść do środka. Ochroniarza odesłał do głównej sali, a sam wpuścił Mirę do niedużego, bardziej organizacyjnego pomieszczenia. Raz jeszcze przepuścił nieznajomą, by przymknąć drzwi, gdy tylko oboje przekroczyli próg - To prawda - odezwał się pierwszy raz od wizyty na parkingu, gestem dłoni zapraszając, by usiadła na jednym z foteli. Sam zajął miejsce naprzeciw kobiety - ale nie odpowiadam za decyzje klubu. Moi ludzie stawili się w komplecie - sprostował w tym samym, neutralnym tonie, przechylając głowę i zatrzymując wzrok na twarzy rozmówczyni - I to władze klubu powinny ci podziękować, ale pozwolę sobie ich tymczasowo wyręczyć - skłonił głowę, po czym wrócił do zwyczajowego spojrzenia, chociaż przemykając cień w oczach zmienił sposób patrzenia - Jest jeszcze jedna kwestia. Zwróciłaś na siebie...  uwagę - był poważny - niecodziennie spotyka się tak walczące kobiety. Nie - wśród ludzi - zakończył ciszej, po czym kąciki ust drgnęły lekko, chociaż nie przerodziły się w uśmiech - Powinnaś na sobie bardziej uważać, Mira... - wyprostował się, opierając o wezgłowie fotela, tylko na moment opuszczając wzrok na tarczę wysuniętego zegarka. Srebro łańcuszka błysnęło w dłoni. Nie umiał zapominać twarzy. Zapamiętywał spotkania i czasem szczegóły, których zwykle się nie dostrzega. Tak, jak był pewien, że właściwie dopasował imię do tożsamości. Był tez pewien, że wampirzyca należała do kobiet, które niełatwo umykały męskiej uwadze.
Re: Chinatown, Portland / 27.01.Chinatown, Portland / 27.01. Empty
17/1/2020, 23:46
Powrót do góry Go down
Mira Granger
Mira Granger
WIEK : 20 (84)
PRACA : Tancerka w Pandemonium
Wampir

Wampirzyca uważnie rozglądała się im dalej w budynek zachodzili. Choć była ciekawa, nie usypiało to jej czujności, naturalnie. Dlaczego miałaby? Nie znała tego człowieka. Wiedziała tyle tylko, że jego i Valentinę coś łączyło, najpewniej interesy, jako że szefowa była osobą wpływową i raczej wszechobecną. Aż żałowała, że nie zapytała wprost kim jest ten mężczyzna, ale faktem było, że czasem wolała sama odkrywać pewne informacje, a nie mieć je podane jak na tacy. W końcu rzadko interesowała się kimkolwiek, fajnie było zatrzymać to uczucie nieznacznego ożywienia chociaż na troszkę dłużej.
Usiadła na krześle przed wampirem, rozsiadając się wygodnie i zakładając nogę na nogę. Całą sobą pokazywała, że czuje się komfortowo i nie obawia się obecnej sytuacji. Po części tak było, nie bała się go. Ostrożność to zupełnie inna kategoria, to raczej instynkt przetrwania niźli sam strach o swoje życie. Tak już wampiry funkcjonowały, szukały każdej możliwości by być przygotowanym na wszystko. Mira skłoniła lekko głowę na znak przyjęcia podziękowania. Cóż, było za co, mogła bawić się dalej. Ale skoro już te pijane dzikusy i tak zniszczyły cały klimat...
Uniosła brwi, kiedy mężczyzna użył jej imienia. A więc ją kojarzył bardziej niż sądziła. Uniosła kącik ust nieznacznie, ledwie jako cień uśmiechu.
- A więc znasz moje imię. Mogę poznać Twoje? -przekrzywiając lekko głowę.
Nie przejęła się jego słowami. Miała na ten temat odrobinę luźniejsze zdanie, jak i trochę bardziej otwarta byłą na argumenty XXI wieku. Zbyła go więc machnięciem ręki.
- W dzisiejszych czasach kursy samoobrony są w każdym mieście. Tak samo najprostsze chwyty obezwładniające. Pierwszemu z pijaków zwyczajnie wykręciłam rękę, każda kruszyna to może zrobić jeśli wie jak. - wzruszyła ramionami.
Nie to żeby była kruszyną, miała godne 172 cm wzrostu. Nie zmieniało to faktu, że była drobną osóbką i nadal gdyby nawet nie była wampirem, trzeba umieć po prostu chwycić! Tak samo mogłaby przerzucić go przez ramię wyprowadzając odpowiednią dźwignię. Nie, zupełnie się nie przejęła swoim zachowaniem. Jedynie nadal przykro jej było po zepsutym wyjściu.
- Firma ochrony? Ironiczny wybór zawodu jak na nasz gatunek. - skomentowała z lekkim rozbawieniem, lustrując faceta wzrokiem, z błyskiem pewnego rodzaju pożądania.
Re: Chinatown, Portland / 27.01.Chinatown, Portland / 27.01. Empty
18/1/2020, 09:44
Powrót do góry Go down
Kai J. Hammet
Kai J. Hammet
WIEK : 27/181
PRACA : łowca / szef agencji ochrony
Chinatown, Portland / 27.01. 5DWN
Wampir

Dudniąca muzyka ze środka klubu zgrzytała mu w uszach. Do tego typu melodii, prawdopodobnie miał się nigdy nie przyzwyczaić, wręcz hamując nieprzyjemną chęć warkotu, który chciał wydostać się z jego gardła. Wręcz machinalnie przekierował zmysły na odbierania innych wrażeń. I chociaż nie znaczyło to, że przestał słyszeć drażniące go tony, miał okazję skupić się na czymś innym.
Pobieżnie zlustrował mijających go ludzi, skinął głową kolejnemu ze swoich ludzi, ale nie zatrzymywał się, za cel stawiając sobie - w pierwszej kolejności - rozmowę z Mirą. A intensywna obecność wampirzycy była na tyle wyraźna, że czuł na sobie jej spojrzenie nawet będąc odwróconym plecami. Wrażenie nie zniknęło, tym bardziej, gdy znaleźli się sami, siadając naprzeciw siebie. Pozwolił sobie zlustrować kobiecą sylwetkę, notując szczegóły, które prawdopodobnie mogły umknąć mu w innych warunkach. Ostatecznie jednak, zatrzymał się na oczach wampirzycy, wyraźniej dając odczuć, że słucha o czym mówi i nie rozprasza go widok, który mógł pochłonąć większość mężczyzn - Proszę mi wybaczyć nietakt. Kai Hammet - nawet jeśli nie czuł się winny, była to uczciwa wymiana. Skinął głową raz jeszcze, obserwując jednak reakcję. Pamiętała? On znał jej imię, pozwolił wiec sobie odsłonić własną tożsamość.
- Nie sądzę, by zbyt wiele kobiet z nich korzystało - bez zająknięcia przyjął odpowiedź - i nie każda kruszyna byłaby zdolna do działań, jakie zademonstrowałaś - zamilkł, a kąciki ust uniosły się, zupełnie, jakby zdradzał własnie, jedną ze swoich tajemnic - to tylko gentlemańska uwaga - zakończył bardziej miękko, pozwalając, by w spojrzeniu błysnęło coś nieodgadnionego. Wampiry miały wiele do ukrycia. Począwszy od swej prawdziwej, bo owianej legendami natury, po tożsamość, a nawet pragnienia. Lista byłą długa. A wampiry lubowały się w trzymaniu zasad. Tych jednak, które dotyczyły ich świata.
Kai nie należał do osób, które szukały rozrywki. A przynajmniej nie takiej, w jakiej lubowało się większość współczesnego społeczeństwa. Rozumiał jednak potrzebę oderwania. To, co działo się aktualnie, rozrywało resztki normalności, jeśli takowa w wykonaniu wampirów istniała. Być może, Hammet po prostu "nie umiał" się bawić w rozumieniu współczesnym, a może, po prostu nie dopuszczał do siebie podobnej myśli. Miesiąc mijającego czasu nie zdołał wymazać szarpiących go nie raz bólem wspomnień i poczucia winy za stratą, której się dopuścił.
- I tak i nie - odpowiedział zgodnie z prawdą. Dwa różne źródła pchnęły go do podjęcia takiego, a nie innego zajęcia. Ironią na pewno była jego oficjalna forma. Ale to kim był w przeszłości, miało prawdopodobnie naznaczać jego żywot częściej niż przypuszczał.
Odchylił się od oparcia - A czy Twoje zajęcie wpisuje się w umiejętności, jakimi się wykazałaś? - zapytał nieco ciszej, konfrontując się ze spojrzeniem, jakim go obdarzyła. Znał ten rodzaj wzroku. Jego przekaz. Nie miał jednak pewności co do jego rzeczywistego źródła. Pożądanie, miało wiele braw i jeszcze więcej cieni. A kobiety były mistrzyniami w misternych grach z paletą emocji, którą rozpoznał.
Re: Chinatown, Portland / 27.01.Chinatown, Portland / 27.01. Empty
21/1/2020, 00:36
Powrót do góry Go down
Mira Granger
Mira Granger
WIEK : 20 (84)
PRACA : Tancerka w Pandemonium
Wampir

Uśmiechnęła się lekko kiedy się przedstawił. Nareszcie znała chociaż tożsamość mężczyzny, o ile akurat nie podał jej losowego imienia i nazwiska z gazety. Skinęła głową z uszanowaniem, po czym wyciągnęła do niego rękę wdzięcznym gestem.
- To przyjemność Cię poznać, Mr Kai. - miękkim tonem.
Na dalsze jego słowa lekko znowu zbyła go łagodnym ruchem dłoni. Nie, nadal jakoś się tym nie przejęła. Przecież nie zrobiła nic złego mimo wszystko! Miała dobre zamiary, i nawet okazało się ostatecznie, że faktycznie pomogła zamiast narobić dodatkowych problemów.
- No dobrze, już dobrze. Jakby kto pytał o dzisiaj, miałam ojca boksera, uczył mnie, coś wymyśl gdyby węszyli. Ale zapewniam, nie będą, gdyby nie ja, Twój ochroniarz z zewnątrz pewnie byłby teraz w szpitalu. - pewnie, zupełnie nie agresywnym tonem. - Nie miałby tupetu żeby wnikać po co i jak go ochroniłam.
W końcu nie miała zamiaru się z nim kłócić, ot ogłaszała swoje zdanie w tym temacie. Zresztą, podczas tej rozmowy, z TĄ osobą, nie zamierzała absolutnie się kłócić o cokolwiek... No chyba że ją zmusi. Gdyby była taka konieczność, pomimo pięknej twarzy i aury seksowności, z jaką dawno się nie spotkała, rozszarpałaby go (lub podjęła próbę) bez sekundy zawahania.
Uśmiechnęła się szerzej na pytanie Kaia. Wstała z gracją, nachylając się nieznacznie nad biurkiem, wsparta na wyprostowanych rękach. Dekolt wyciętej, obcisłej czarnej bluzki z przetykają srebrzystą nitką nieznacznie się odkształcił, zakrywając jednak ile trzeba to, co powinien. Jej kręcone włosy rozsypały się wokół jej głowy lekko.
- Moje zajęcie wpisuje się w wiele moich umiejętności, zapewniam. - miękkim, niemal mrukliwym głosem, z tajemniczym błyskiem w oczach, delikatnie drapieżnym.
Wyprostowała się po tym i niby od niechcenia zaczęła przechadzać się po gabinecie wzdłuż ścian, oglądając wszystko, co leżało w pomieszczeniu, czy to na półkach, czy wiszące na ścianach, cokolwiek się tam właściwie znajdowało.
- Pozwolę sobie zapytać skąd Znasz moje imię? Pamiętam Cię z Pandemonium, ale nie rozmawialiśmy ze sobą.
Re: Chinatown, Portland / 27.01.Chinatown, Portland / 27.01. Empty
21/1/2020, 23:21
Powrót do góry Go down
Kai J. Hammet
Kai J. Hammet
WIEK : 27/181
PRACA : łowca / szef agencji ochrony
Chinatown, Portland / 27.01. 5DWN
Wampir

Wrażenie, które zazwyczaj działało na innych, objawiało się w różnym stopniu. W końcu, był wampirem. Znał swoją wartość, znał fakty i wiedział, że zwracał uwagę kobiet częściej niż przeciętny mężczyzna. A mimo to, zainteresowanie, którym obdarzała go wampirzyca, wykraczało poza zwyczajowe spotkania. W spojrzeniu miała coś na tyle intensywnego, że Kai mimowolnie zastanawiał się, czy znała go lepiej. Albo widziała w nim coś, czego świadomy nie był.
Wyciągniętą rękę ujął we własną, ale bynajmniej nie po to, by uścisnąć. Podniósł się lekko z miejsca, by musnąć ustami wierzch kobiecej dłoni. Odsunął się, jednocześnie wypuszczając z palców bladą dłoń - I dla mnie, panno Granger - nie oparł się powtórnie, pozostając jednak nieruchomy. Ułożył dłonie na blacie biurka przez moment uderzając palcami o jego powierzchnię, gdy słyszał kolejne słowa.
- Nie do końca się zrozumieliśmy. Nie mam zamiaru cię pouczać. Moi ludzie nie będą wnikać - powoli spojrzał w bok, przez kilka chwil obserwując nieduże okno - bardziej chodziło mi o innych tam zgromadzonych. Alkohol na pewno zrobił swoje, ale to wciąż mogło być lekkomyślne zachowanie - mówił równie pewnie, dopiero po chwili wracając do wampirzycy spojrzeniem - ale zostawmy w spokoju dywagacje - być może, to on był przeczulony, ale profesyjne nawyki i aktualna sytuacja wampirów, częściej wymuszała na nim krytyczne zachowania. Wciąż mieli pozostać w ukryciu przed ludzką wiedzą. Nawet, jeśli ta zdawała się częściej kruchym porozumieniem niż legendą. I był pewien, że nie chciałby widzieć Miry na liście gończym, w którym miałby postawić ją przed odpowiedzialnością za błędy. Te, popełniał każdy.
Drgnął niemal niewidocznie, gdy podniosła się z miejsca. Uśmiech, który odsłaniał coś więcej, niż biel zębów. Niósł ze sobą wiadomość i nieme zaproszenie. Mimo bliskości i nagłego skorcenia dystansu, nie poruszył się, nawet kiedy widok rozsypujących się lokami włosów, przysłonił inne wrażenia. Ale nie spojrzał w dół, wciąż utrzymując wzrok na poziomie kobiecych oczu - Domyślam się - odpowiedział w końcu, owiewając oddechem jasny policzek. Tak łatwo mógłby podjąć grę, którą tak śmiało wysuwała wampirzyca. Ale, nie zrobił tego.
Przechylił głowę w bok, obserwując wędrówkę wampirzycy spod przymrużonych powiek. Przypominała dziką kotkę, która zaznaczała swoją obecność każdym zmysłowym gestem, uniesionym spojrzeniem, czy lekkim wygięciem ust. I robiła to zdecydowanie świadomie.
Podniósł się z miejsce niedługo po tym, gdy usłyszał kolejne pytanie. Wyminął biurko, zatrzymując się jednak przy jego krawędzi, jak wsparcia. Zaplótł ramiona przed sobą - Pośrednio, pracowałaś dla mnie - informacja była bronią. A tę wykorzystywać potrafił. I tę, przyniosła mu kiedyś Mira - A Ty pracujesz w Pandemonium - zawiesił głos, pozwalając sobie, na krótką analizę - Niedługo będę wracał do Astorii. Dokończę na miejscu jedną sprawę i mogę zaproponować powrót, jeśli chcesz - sięgnął do kieszeni kamizelki, tuz pod płaszczem i wsunął zegarek kieszonkowy. Zerknął na otwarta tarczę, po czym wsunął go na miejsce.
Re: Chinatown, Portland / 27.01.Chinatown, Portland / 27.01. Empty
22/1/2020, 23:00
Powrót do góry Go down
Mira Granger
Mira Granger
WIEK : 20 (84)
PRACA : Tancerka w Pandemonium
Wampir

Na jakże dystyngowany gest jej uśmiech minimalnie się poszerzył. Kai zyskiwał w jej oczach z każdą chwilą, szczególnie swoim dżentelmeńskim zachowaniem. Nie wymagała od nikogo takiego traktowania, ale naprawdę dobrze czuła się będąc ponownie traktowaną jak dama, a nie tancerka klubu go go. Większość osób mylnie zakładała, że pracując w tym zawodzie, Mira lubi bycie sprośnym, zbereźnym. Nic bardziej mylnego, można ją było tym jedynie zirytować z reguły. Wampirzyca była kobietą i chciała być traktowana jako taka, z szacunkiem jej godnym.
Nie skomentowała już dalszego tłumaczenia Kaia. On jedynie chciał zwrócić jej uwagę, a co ona z tym zrobi to już jej rzecz. Bardziej teraz interesowało ją samo spotkanie niż cokolwiek poza tym. Naprawdę nie spodziewała się, że zepsuty jeszcze chwilę temu wieczór okaże się diametralnie lepszy niż zakładała wychodząc z domu. I nawet jeśli wampir nie odpowiadał na jej bezpośrednie niemalże zaczepki i prowokacje, ona i tak świetnie bawiła się próbując. Porównanie do kotki było niezmiernie trafnym określeniem, była nawet podobnie ciekawska i lubiła testować i sprawdzać granice, jakie mogły być postawione, lub nie.
Uniosła brwi na jego odpowiedź, oglądając się na niego krótko z rozbawieniem.
- Ah, no proszę. To wyjaśnia co Valentina ma z Tobą wspólnego po części. - spokojnie, nie będąc jakkolwiek urażoną, że jej praca nie trafia tylko do Val. W końcu chyba po coś zbierała te informacje, oprócz samego spisywania sobie wszystkiego w osobistym notatniku. - Przydała ci się kiedyś jakakolwiek z moich informacji? - zapytała z ciekawością.
Na jego propozycję dopiero zawiesiła na chwilę dłoń nad jakąś losową rzeczą, którą chwilę temu poprawiła by stała równo, po czym obróciła się lekko na pięcie z nikłym uśmiechem.
- Z przyjemnością skorzystam z propozycji. - powiedziała miękko, nieznacznie skłaniając głowę, choć nawet na sekundę nie odwróciła przenikliwego wzroku z wampira. Niemal można powiedzieć, że chwilami pożerała go wzrokiem, choć trudno powiedzieć w jakim tego słowa znaczeniu. Jeśli chciała, umiała dostatecznie ukrywać pewne emocje, Kai jednak nie był zdecydowanie głupi. Sądziła, że doskonale wie jakie rzeczy chodzą jej po głowie, z lekka niemoralne naturalnie.
Re: Chinatown, Portland / 27.01.Chinatown, Portland / 27.01. Empty
23/1/2020, 09:10
Powrót do góry Go down
Kai J. Hammet
Kai J. Hammet
WIEK : 27/181
PRACA : łowca / szef agencji ochrony
Chinatown, Portland / 27.01. 5DWN
Wampir

Wciąż docierały do niego stłumione dźwięki z klubu. Drażniące słuch tony, bardziej przypominały zbyt intensywne zgrzytanie zębów, niż normalną muzykę. A przynajmniej za taką uznawał Kai. Przez oczy co jakich czas przemykał cień, który przypominał, że był skazany na wejście w głąb przeklętej czeluści współczesnych upodobań melodycznych. Szczęśliwie, nie planował, by zajęło mu to zbyt wiele czasu. A uwagę mógł skierować ku towarzyszącej mu wampirzycy.
Nie zastanawiał się, czy jego zachowanie i nawyki mogły ulec zmianie ze względu na czasy aktualne. Trzymał się ich naturalnie, wpojone z wychowaniem, jakie otrzymał i wpisujące się w jego własną naturę. To, jak odbierano podejście, które dedykował światu - nie odgrywało większej roli. Wbrew pozorom, nie znaczyło to, że nie miał uczuć. Te jednak, których odsłaniać nie chciał, zmieniał w chłód lub pozorną obojętność. profesja, którą pełnił, wymagała od niego kontroli wewnętrznych stanów. I musiał przyznać, czy odnajdował kolejne sytuacji, w której jego cierpliwość była testowana. A kolejne wrażenie podpowiadało, że własnie był świadkiem jednej z nich.
- Po części, tak- odpowiedział poważnie z niezidentyfikowanym błyskiem w oczach, ale nie odzwierciedlającego żadnego uśmiechu na ustach. Valentina, niosła ze sobą pakiet jeszcze bardziej nienazwanych emocji. Widział ją ledwie dwa dni wcześniej, a chwilami miał wrażenie, że ulotny zapach pomarańczy sięgał jego zmysłów sprawiając, że zerkał na otoczenie w poszukiwaniu znajomej sylwetki. Śledził poczynania wampirzycy, zastanawiając się przez moment, jaką ona dzieliła relację z szefową Pandemonium  -  Każda zbierana informacja jest przydatna. Myślę, że skorzystam jeszcze nie raz - zmienił oparcie na drugiej nodze. Uchwycił spojrzenie kobiety, gdy się odwróciła i lekko skinął jej głową, odwzajemniając gest - Możesz zaczekać tutaj, nikt nie będzie cię niepokoić do mojego powrotu - odepchnął się od biurka, rozluźniając splecione ramiona i pokonując dzieląca go od Miry odległość - Wrócę za chwilę - zatrzymał się ledwie na moment, by kroki skierować do drzwi. Nie odwrócił się więcej, chociaż wciąż czuł na sobie spojrzenie wampirzycy.
...
Skupił się na sprawie, ignorując falę dzięków, która go uderzyła najpierw, gdy przechodził na spotkanie z właścicielami klubu, potem, gdy wchodził z rozmowy. Pospiesznie zerknął na zegarek, który bezpiecznie schował do kieszeni kamizelki. Rozdzielił kilka dyspozycji swoim ludziom i wyminął szalejące na parkiecie postaci, nie dając się zatrzymać, ostatecznie odnajdując swoją towarzyszkę. Uchylił drzwi, nie przekraczając progu - Zapraszam - odezwał się krótko, gestem dłoni wskazując korytarz i podążając do wyjścia.
Z ulgą przyjął zapach nocnego powietrza. Zdecydowanie lepiej czuł się w terenie. Przeszedł do swojego auta, najpierw z automatu odblokowując drzwi, potem otwierając te po stronę pasażera, pozwalając, by wampirzyca bezpiecznie zajęła miejsce obok niego. Sam wsiadł za kierownicę, odpalając silnik i w końcu ruszając, pozostawiając za sobą klubowy chaos.

| zt x2
Re: Chinatown, Portland / 27.01.Chinatown, Portland / 27.01. Empty
26/1/2020, 14:22
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Powrót do góry Go down
Skocz do: