Memento mori
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 :: Jewell i okolice :: Tereny Skinwalkerów Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Domostwo wodza
Idź do strony : 1, 2  Next
Carpe Diem
Carpe Diem
Domostwo wodza Kv0xLQPj_o
Konto Techniczne


Domostwo wodza
⇜ dostępna ⇝

Miejsce, które zamieszkuje wódz, jest zwykle znacznie mniejsze niż standardowe domy, choć zlokalizowane bezpośrednio w centrum, by każdy zawsze wiedział, do kogo może zwrócić się w przypadku jakichkolwiek problemów. Wyposażeniem czy wyglądem, nie odbiega od pozostałych zabudowań - skromna, drewniana chata, w której sercu, czyli przestronnej kuchni, przyjmuje się interesantów. Pierwszym co poczuje odwiedzający, będzie mocny zapach ziół, które Miyaoaxochitl zapamiętale hoduje. Należy także uważać na pałętające się wszędzie węże. Miya sprawuje opiekę nad stworzeniami, które dokonują inicjacji, przez co są bardzo częstymi gośćmi w jej domu.
⇜ code by bat'phanie ⇝
Domostwo wodzaDomostwo wodza Empty
18/10/2018, 12:26
Powrót do góry Go down
Noxochicoztli
Noxochicoztli
WIEK : 23//35
PRACA : tatuatorka, piercerka
Nieaktywny/Dezaktywowany

#2
Wizyta w Jewell może i należała do udanych, w końcu Noxochicoztli udało się załatwić to, po co tam poszła, do tego udało jej się po drodze zahaczyć o strajk przy kopalni, by dokładniej rozeznać się w sytuacji, ale jednocześnie to spotkanie zdecydowanie nie napawało optymizmem. Przez takie wydarzenia kobieta coraz bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że życie w osadzie, z daleka od tego całego bagna w sumie nie jest takie złe. Tak naprawdę przez większość czasu miała spokój i nie musiała się zbytnio o nic martwić, sama nie wiedziała czemu kiedyś życie poza terenami skinwalkerów wydawało jej się kuszące i bardziej ciekawe od obecnego. Przynajmniej nie musiała się obawiać tego, że z dnia na dzień straci pracę albo zginie w wypadku takim jak ten w kopalni.
Swoje kroki od razu skierowała w kierunku domostwa Miyaoaxochitl, po drodze witając się z innymi mieszkańcami osady, których mijała. Poprawiła torbę, przewieszoną przez ramię, po czym weszła do środka budynku. Od razu poczuła mocny i intensywny, ale jednocześnie przyjemny zapach ziół. Taka mieszanka od razu kojarzyła jej się z domem, więc niemal natychmiastowo nieco się rozluźniła, a złość, która trzymała ją od momentu tego nieszczęsnego strajku w kopalni, prawie całkowicie zeszła.
- Miyaoaxochitl? –rzuciła, jednocześnie rozglądając się po pomieszczeniu w poszukiwaniu wodza, by zakomunikować swoją obecność. Oczywiście nie chciała przeszkadzać, gdyby Miya była zajęta czymś innym, dlatego nie pchała się do środka, woląc poczekać przy wyjściu.
Re: Domostwo wodzaDomostwo wodza Empty
4/12/2018, 19:52
Powrót do góry Go down
Miyaoaxochitl
Miyaoaxochitl
WIEK : 27 (47)
PRACA : wódz
SKĄD : Jewell
Nieaktywny/Dezaktywowany

Dziwnie czuła się bez Nan. W chacie zrobiło się cicho i pusto. Przyłapywała się na tym, że nuci pod nosem, byle tylko nie musieć konfrontować się z przerażającą ciszą, która zapadła. Należało jednak ruszyć do przodu. Minęło raptem kilkadziesiąt godzin i było łatwiej niż tego samego popołudnia, gdy wróciła po tym, jak zostawiła dziewczynkę u Johna. Czas nie zamierzał na nią czekać. Należało się skupić na innych obowiązkach.
Zajmowała się akurat wężami, które należało nakarmić, gdy usłyszała znajomy głos. Odłożyła jednego z okazałych pytonów, który owijał się wokół jej szczupłych ramion i podniosła głowę. Na widok Noxochicoztli, jej twarz się rozchmurzyła. Odrzuciła na plecy długie, zaplecione włosy i zgrabnie wstała z drewnianej podłogi. Robiło się coraz chłodniej. Byli przygotowani na oziębienie pogody już od kilkunastu tygodni, więc ich domostwa były stosownie ocieplone, zresztą w porę sprowadzili sobie również ciepłe ubrania z Jewell. W przeciwieństwie do poprzedniego wodza, Miya aż tak nie naciskała na to, by byli w stu procentach samowystarczalni.
- Ximopanōltih, Noxochicoztli! - Powitała ją z szerokim uśmiechem. - Wchodź, ciepło ucieka - dodała, wciąż w języku nahuatl. Innym się tu nie posługiwano. Jeśli więc Nox weszła i zamknęła za sobą drzwi, w twarz uderzyła ją fala gorąca. Ogień trzaskał wesoło w palenisku. Miya miała na sobie tylko cienką, bawełnianą tunikę. Tak lekki strój nie dziwił, we wnętrzu panował istny upał. Wskazała kobiecie drewnianą ławę.
- Masz ochotę na coś do picia? - Zapytała, nim przejdą do konkretów, wyraźnie zadowolona z czyjegoś towarzystwa. W zależności od odpowiedzi skinki, przygotowała czy to ziołową herbatę, czy też nalała im obu ziołowej nalewki, po czym zajęła miejsce naprzeciwko. W kuchni, która stanowiła centrum tego niewielkiego domku, roiło się od gadów. Pełzały po ziemi, po stole. Nox nie powinno to jednak ani dziwić, ani przeszkadzać. - Jak cię czujesz? - Zapytała z troską.
Re: Domostwo wodzaDomostwo wodza Empty
5/12/2018, 20:08
Powrót do góry Go down
Noxochicoztli
Noxochicoztli
WIEK : 23//35
PRACA : tatuatorka, piercerka
Nieaktywny/Dezaktywowany

Nan była przecież członkiem ich nietypowej rodziny. Znaczy się, wciąż była, ale już nie tutaj, tylko gdzieś poza osadą w ludzkim, nieprzyjaznym świecie. Zdecydowanie nie chciałaby być na jej miejscu, nie wyobrażała sobie ot tak zmienić miejsca zamieszkania i opuścić innych skinwalkerów.
Na szczęście dla Nox, Miya nie była szczególnie zajęta, więc mogła spokojnie wejść do środka, oczywiście zaraz po tym zamykając za sobą drzwi. Fakt, w środku było naprawdę ciepło w porównaniu z dość niską temperaturą, panującą na zewnątrz. Z tego powodu zaraz ocieplana kurtka stała się dla młodszej skinki niepotrzebnym balastem, który po chwili zamierzała z siebie zdjąć.
- Witaj. – odparła, również w języku nahuatl, będącym miłą zmianą po niedawno używanym angielskim. Poszła w stronę skinki w głąb pomieszczenia, uważając, by przypadkiem nie nadepnąć na żadne z węży pełzających po podłodze. W żadnym stopniu nie przeszkadzały jej one, wręcz przeciwnie, bardzo lubiła ich towarzystwo, pewnie jak spora liczba jej podobnych.
- Tak, na herbatę. – odpowiedziała, siadając na wolnym miejscu. Mimo, że środku i tak już było dość gorąco, to ciepłego naparu z ziół nigdy nie odmówi. – Albo na coś mocniejszego. – poprawiła tuż przed tym, jak jeden z mniejszych gadów owinął się wokół jej ręki. W sumie to całkiem miłe uczucie, nawet biorąc pod uwagę fakt, że wąż raczej należał do jednego z tych jadowitych gatunków. Na szczęście Nox w tym wypadku nie musiała się martwić o swoje zdrowie czy życie.
No właśnie, jak się czuła. To było niby proste pytanie, ale tak nie do końca. Miya zapewne wiedziała o problemach z psychiką kolorowowłosej, zapewne nie raz była świadkiem jej ataków. Chociaż ostatnio było nawet spokojnie, to pewnie dzięki tym wszystkim ziółkom.
- Całkiem dobrze, bywało gorzej. – odparła. Sama się trochę temu dziwiła, bo wydarzeniach spod kopalni i tym, że jakiś facet ją popchnął, powinna się wściec i wparować do osady niczym huragan.
Re: Domostwo wodzaDomostwo wodza Empty
6/12/2018, 21:27
Powrót do góry Go down
Miyaoaxochitl
Miyaoaxochitl
WIEK : 27 (47)
PRACA : wódz
SKĄD : Jewell
Nieaktywny/Dezaktywowany

Sprawa Nan była trudna. Nigdy nie należała w pełni do ich świata, ale i do tamtego tym bardziej, ze względu na przekazany jej gen. Wiedzieli, że pewnego dnia będą musieli się rozstać, ale mimo to pożegnanie to było ciężkie. Miyi zbyt dobrze stanęło przed oczami, jak to własną siostrę żegnała, gdy ta opuszczała osadę. Tymczasem Miya pozostawała wierna temu, co zaczęli ich przodkowie. Teraz miała nadzieję, że uda jej się zarazić tym pozostałych.
Rozlała ziołową, mocną nalewkę o ostrym zapachu do dwóch niewielkich naczynek z gliny, po czym jedno podsunęła Nox. Odstawiła butelkę z napojem na stół nieopodal i wlepiła wzrok w Skinkę, czekając na odpowiedź. Zdawała sobie sprawę z przypadłości Nox, jednak w oczach wodza bynajmniej jej to w żaden sposób nie umniejszało. Obłęd tak naprawdę krążył w ich żyłach, a to, czy się ujawni zdawało się pozostawać zwykle kwestią czasu. Miya również wstawała każdego ranka zastanawiając się, czy to już, czy może jeszcze nie. Jak dotąd przeżyła jednak lat czterdzieści siedem, a miała się za całkiem trzeźwo myślącą. Pozostawało mieć nadzieję, że tak pozostanie jak najdłużej, by mogła wciąż opiekować się osadą i jej mieszkańcami.
- Cieszy mnie to. Mam nadzieję, że udało ci się zgromadzić stosowny zapas ziół? Jeśli nie, zawsze mogę wspomóc moimi zbiorami. Zima to nigdy nie jest dla nas dobry okres - westchnęła, upijając łyk nalewki. Piekła w gardło. Faktycznie, zima to możliwe najgorsza pora, w trakcie gdy musieli polegać głównie na tym, co udało im się zgromadzić w ciągu roku.
- Byłaś na strajku? Co się tam działo? - Podjęła w końcu. - Miałam nadzieję, że uda mi się tam dotrzeć tuż po tym, jak pożegnałam się z Nan, ale wszystko się przedłużyło. John Brown zareagował właściwie tak, jak zakładały najgorsze scenariusze i musiałam wyjaśnić tyle, ile się dało, ale nie chciał słuchać - wyjaśniła pokrótce. Nie było powodu, dla którego miałaby cokolwiek zatajać przed innymi członkami społeczności, nigdy tego zresztą nie robiła.
Re: Domostwo wodzaDomostwo wodza Empty
7/12/2018, 10:05
Powrót do góry Go down
Noxochicoztli
Noxochicoztli
WIEK : 23//35
PRACA : tatuatorka, piercerka
Nieaktywny/Dezaktywowany

Złapała w obie dłonie gliniane naczynie, po czym uniosła je do ust i wzięła łyk nalewki. Faktycznie była mocna, ale tego właśnie teraz Nox brakowało. Na razie głosy w jej głowie dawały jej spokój, ale nigdy nie wiadomo, kiedy to się zmieni. Niestety szaleństwo w jej wypadku szybko dało o sobie znać, odkąd pamięta miała większe lub mniejsze problemy, które kilka lat temu się nasiliły, ale nie przeszkadzało jej to zbytnio. Taka już była i musiała to zaakceptować, szczególnie, że słyszała o jeszcze gorszych przypadkach skinwalkerów, u których obłęd był jeszcze większy.
- Chyba wystarczy mi zapasów, dziękuję za troskę. – odpowiedziała, posyłając Miyi lekki uśmiech. Zebranie wystarczającej ilości ziół nie było dla niej szczególnie ciężkim zadaniem, tak naprawdę nie miała nikogo, kim musiałaby się zajmować, nie miała dzieci ani partnera, więc w tym wypadku dbała tylko o siebie. Ale oczywiście gdy ktoś z osady potrzebował pomocy, to nigdy nie odmawiała, jeśli tylko mogła sobie na to pozwolić.
Na zmianę tematu i wspomnieniem strajku zareagowała cichym westchnięciem. Wiedziała, że będzie musiała opowiedzieć, co się tam stało, ale wciąż to wydarzenie wprawiało ją w złość.
- Byłam. I miałam wrażenie, że tym ludziom wcale nie chodziło, żeby dogadać się z władzami kopalni, tylko chcieli wyładować swoje emocje. – zaczęła, próbując jakoś określić całą tę mało przyjemną sytuację. Takie odniosła wrażenie, bo naprawdę nie wiedziała, co strajkujący chcieli osiągnąć poprzez swoje zachowanie. – Dobijanie się do samochodu dyrekcji, bójki pomiędzy strajkującymi, a do tego każdy próbował każdego przekrzyczeć. Istny chaos. – dodała, starając się pokrótce opisać, co się tam wydarzyło. Chociaż za wiele do przedstawienia nie było, ponieważ strajk zmienił się w demonstrację ludzkiej wściekłości. – I jeden facet mnie popchnął, całkiem specjalnie. – nie mogła pominąć tego faktu, bo to właśnie ugodziło ją najbardziej.
Re: Domostwo wodzaDomostwo wodza Empty
8/12/2018, 22:57
Powrót do góry Go down
Miyaoaxochitl
Miyaoaxochitl
WIEK : 27 (47)
PRACA : wódz
SKĄD : Jewell
Nieaktywny/Dezaktywowany

Nox miała tak naprawdę sporo szczęścia. Obłęd nie bł im obcy; już od namłodszych lat uczono ich o skutkach przemian. U innych szaleństwo przychodziło wcześniej, u innych później, nasilając się wraz z upływem czasu. Niektórych nie nawiedzało przez całe życie, jeśli udało im się zachować umiar w szafowaniu zmianami. Dlatego też Miya od swojej pierwszej przemiany nawet nie próbowała tego czynić, skoro nie nadarzyła się wyraźna przyczyna.
Miya zauważyła westchnienie i pewną zmianę w postawie Nox, gdy tylko został wspomniany strajk. Zaniepokoiło ją to w pewien sposób, sugerowało bowiem, że było dokładnie tak źle jak zakładała, że może być. Dlatego poruszyła się na ławie, choć nie wydawała się niespokojna. Byłoby to raczej wbrew jej naturze.
- Tego się obawiałam - pokręciła lekko głową, opuszczając wzrok na wpół opróżnione, gliniane naczynie. Objęła je palcami i wystukała sobie tylko znaną melodię. - Przykro mi, że musiałaś być tego świadkiem - dodała. Nie prosiłaby jednak Nox o wybranie się tam, gdyby nie było to konieczne. Miya liczyła jednak, że w obliczu podobnej katastrofy, ludzie wykażą więcej solidarności. Przeliczyła się zatem, jedynie utwierdzając w przekonaniu, jacy byli gnuśni i rozemocjonowani.
- Rozumiem, że wobec tego niewiele udało ci się dowiedzieć o przyczynach wypadku? - Zapytała kontrolnie. Nie było w jej głosie wyrzutu, czy zawodu, że to się nie udało. Przypuszczała zresztą, że sami ludzie do końca nie wiedzieli co się stało, a skoro nie dali nawet dojść dyrekcji do głosu, nie było co na to liczyć.
- Oburzające - zmarszczyła brwi. Wiedziała o tym, że niektórzy mieszkańcy miasteczka mają do nich wrogi stosunek, ale tego typu działania były niedopuszczalne. Miyę męczyło to, że ilekroć ktoś wychodził poza osadę, musiał mieć się na baczności. Nieprzychylne spojrzenia ze strony miejscowych były ich najmniejszych problemem. - Mam nadzieję, że ktoś stosownie zareagował - dodała. - Zapamiętałaś, kto to był?
Re: Domostwo wodzaDomostwo wodza Empty
10/12/2018, 09:50
Powrót do góry Go down
Noxochicoztli
Noxochicoztli
WIEK : 23//35
PRACA : tatuatorka, piercerka
Nieaktywny/Dezaktywowany

Jej wystarczyła tylko jedna, w zasadzie to nierozsądna przemiana, by objawy się nasiliły i mogła dotkliwiej odczuwać jej skutki. Dobrze chociaż, że w osadzie inni skinwalkerzy w żadnym stopniu nie dawali jej odczuć, że przez to jest od innych gorsza. Wręcz przeciwnie, pod niemal wszystkimi względami była do nich podobna i dlatego tak bardzo jej się tutaj podobało oraz nie chciała zamieszkać przy „normalnych” ludziach w cywilizacji.
Sama Nox należała do raczej wybuchowych osób, zdarzało zareagować w sposób przesadzony i nieadekwatny do sytuacji. Ale to, czego była świadkiem przy kopalni, było dla niej czymś naprawdę dziwnym i niezrozumiałym. Naprawdę nie miała pojęcia, co strajkujący chcieli osiągnąć poprzez swoje zachowanie, które bardziej przybliżało ich do bezmyślnego tłumu wściekłych zwierząt niż osób domagających się swoich praw.
- Ktoś przecież musiał tam pójść. – powiedziała, niemal niedbale machając przy tym dłonią. Wiedziała, że z reguły skinwalkerzy nieszczególnie interesowali się tym, co dzieje się poza ich osadą, więc skoro Miya wysłała ją na strajk, to coś prawdopodobnie musiało dziać się na rzeczy. A że akurat tego dnia planowała pójść po zapasy do miasteczka, to nie było zbytnim problemem zahaczenie przy okazji o kopalnię, mimo wydarzeń, które się tam odbyły.
- Niestety nie udało mi się dowiedzieć niczego przydatnego. – odparła gorzko, zdając sobie sprawę z tego, że pod tym względem zawiodła. Na swoje usprawiedliwienie miała tylko zachowanie strajkujących i interwencję funkcjonariuszy policji, którzy stanowczo pogonili zgromadzonych. Gdyby tylko miała więcej czasu i bardziej sprzyjające warunki…
Nie raz i nie dwa była ofiarą nietolerancji ze strony innych, ale najczęściej były to wrogie spojrzenia czy głupie odzywki, dlatego tak bardzo obruszyła się na pchnięcie ze strony tamtego mężczyzny. Z chęcią by mu wtedy oddała jeszcze mocniej, ale nie chciała zwracać na siebie jeszcze większej uwagi.
- Tak, alfa tutejszej watahy. To było całkiem miłe. – odpowiedziała, przypominając sobie, jak Aidan ściągnął do parteru tamtego mężczyznę. Szkoda tylko, że wtedy policja tak szybko zainterweniowała. – Pamiętam. – dodała. Nigdy nie zapominała osób, które zalazły jej za skórę.
Re: Domostwo wodzaDomostwo wodza Empty
15/12/2018, 23:11
Powrót do góry Go down
Miyaoaxochitl
Miyaoaxochitl
WIEK : 27 (47)
PRACA : wódz
SKĄD : Jewell
Nieaktywny/Dezaktywowany

Właśnie dlatego Miya aż tak ogromny nacisk kładła na więzy, które łączyły ich wszystkich. Nie było to coś, co inni mogliby zrozumieć, ale to nie grało większej roli. Tylko trzymając się wszyscy razem nie byli narażeni na ataki. Rozumiała oczywiście, gdy ktoś postanawiał odejść; nigdy nie posłużyła się aparatem przymusu wobec kogokolwiek. Większość potrafiła to docenić, dzięki czemu coraz mniej skinów decydowało się odejść. Świat bardzo zmienił się przez te wszystkie lata, a wyglądało na to, że wkrótce miały nastąpić kolejne zmiany.
Była wdzięczna Nox, że ta podjęła się tak karkołomnego zadania. Cieszyło ją, że mimo jej drobnych przypadłości, zawsze można było na nią liczyć w taki czy inny sposób. Nawet jeżeli nie w kwestii załatwiania spraw poza osadą, to na pewno doskonale wywiązywała się ze swoich obowiązków tutaj. Gdy poprzedni skin zajmujący się tatuowaniem zmarł, przejęła jego obowiązki i na tym polu nie można było jej odmówić kreatywności. Była zresztą autorką kilku tatuaży, które nosiła Miya.
- Brałam pod uwagę taką możliwość, więc nie przejmuj się - odparła, dolewając jeszcze nalewki Nox i sobie. Ziołowy zapach znów uderzył w nozdrza. Sprawa kopalni niepokoiła. Może rzadko mieszali się w sprawy mieszkańców, mając zresztą wrażenie, że to nie byłoby dobrze postrzegane. W Jewell nie chciano ich pomocy, patrzono na nich niejednokrotnie nawet wrogo, okazyjnie oskarżając o ewentualne drobne przestępstwa. Z biegiem czasu nauczyła się to ignorować, ale bywało ciężko. To, co inne, często wzbudza opór i tak było w ich przypadku.
- A zatem wilkołaki też się tym zainteresowały - zmarszczyła brwi, patrząc uważnie na towarzyszkę. - To tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że cokolwiek się stało, oni też czują, że to nie jest takie proste jak się wydaje, że jest. Nie podoba mi się to wszystko - przyznała. W jej głosie nie dało się wyczuć wątpliwości, ale widać było, że nie jest to sprawa, którą można zignorować. - Rozmawiałaś z nim? - Dopytała, mając na myśli oczywiście alfę. Żyli z wilkołakami w całkiem dobrej komitywie, choć nie kontaktowali się od wielu lat, gdyż nie było takiej potrzeby. Wilki trzymały się z daleka od ich terenów i to było najważniejsze.
Re: Domostwo wodzaDomostwo wodza Empty
17/12/2018, 09:59
Powrót do góry Go down
Noxochicoztli
Noxochicoztli
WIEK : 23//35
PRACA : tatuatorka, piercerka
Nieaktywny/Dezaktywowany

Lekko kiwnęła głową i wzięła łyk nalewki, czując, jak ta mało przyjemnie pali ją w gardło. Chciała być przydatna dla osady, w końcu tu się wychowała, dorastała i zamierza spędzić część, jeśli nie resztę swojego życia. Dlatego nie widziała najmniejszego problemu w tym, żeby załatwiać właśnie takie drobne sprawy, mimo tego, że ostatnio wychodziła z wioski mniej chętnie niż kiedyś. Głównie z tego powodu, że często spotykała się z wyrazami niechęci ze strony mieszkańców miasteczka, ale starała się tym nie przejmować. Jednak to, co wydarzyło się na strajku to było już trochę za dużo i gdyby tylko nie ten tłum, tamten mężczyzna zbierałby swoje zęby z ziemi. Połamanymi rękami.
- Niestety nie rozmawiałam. Nie było okazji. – odparła. Zamieszki i rękoczyny, do tego interwencja policji raczej nie sprzyjało ważnym rozmowom. – Myślisz, że to nie był zwykły wypadek? – spytała. Na pierwszy rzut oka wyglądało to całkiem „normalnie” (o ile można użyć takiego określenia wobec wypadku) i zupełnie niepodejrzane. Bo, niestety, takie rzeczy się zdarzały i zawalenie się kopalni w Jewell niby niczym się nie różniło od innych tego typu zdarzeń. Obecność wilkołaków również o niczym nie świadczy, chociaż mogliby mieć ciekawe informacje na ten temat.
- Może… może to sprawka bogów? – zaryzykowała stwierdzenie. Może, po tylu latach spokoju, w końcu zaczęli domagać się z powrotem ofiar z ludzi? W to Nox zdecydowanie była skłonna uwierzyć.
Re: Domostwo wodzaDomostwo wodza Empty
18/12/2018, 20:52
Powrót do góry Go down
Miyaoaxochitl
Miyaoaxochitl
WIEK : 27 (47)
PRACA : wódz
SKĄD : Jewell
Nieaktywny/Dezaktywowany

Wrogość wobec członków osady była ogromnym problemem, z którym Miya jeszcze nie wiedziała, jak dokładnie sobie poradzić. Nie mogli całkowicie odciąć się od zewnętrznego świata, tym bardziej, gdy teraz jego częścią została Nan. Najgorsze w tym wszystkim było to, że choć logika podpowiadała, że na agresję ukierunkowaną na nich powinni odpowiedzieć tym samym, wiedziała, że zaogni to jedynie konflikt. Nie bała się mieszkańców Jewell, nie w tym rzecz. Sęk w tym, że wrogość rodziła wrogość. Raz zainicjowana agresja nie kończyła się nigdy, a oni obecnie nie mogli pozwolić sobie na prowadzenie wojaczek ze światem z zewnątrz.
- Nawet nie sądzę, a to wiem - odparła, patrząc poważnie na Nox. Było to co prawda spore nadużycie; wszak nie miała dowodów ponad garść domysłów, a teraz również i zainteresowania ze strony wilkołaków. - W tym miasteczku jeżeli cokolwiek się dzieje, bardzo rzadko jest dziełem przypadku - dodała po chwili. Jej rozmówczyni zresztą zapewne doskonale to wiedziała; skini może rzadko się angażowali, ale nie oznaczało to, że gdy coś się działo nie nadstawiali ucha. Ktoś mógłby stwierdzić, że ich zachowanie było okrutne. Niejednokrotnie mieli świadomość, że dzieje się coś złego, ale nie reagowali dopóty dopóki nie dotyczyło ich to bezpośrednio. Ciężko się im jednak dziwić, biorąc pod uwagę to, jak byli traktowani przez mieszkańców.
- Myślę, że być może chcą zwrócić naszą uwagę, dać nam znak. Mam przeczucie, że wkrótce wiele może się zmienić i powinniśmy to wykorzystać - odpowiedziała po chwili namysłu, obracając gliniane naczynie w dłoniach. Też wielokrotnie myślała o powrocie do pradawnych praktyk. Byłoby to posunięcie odważne, ale i bardzo ryzykowne. Nie uciekano się do tego od setek lat.
- Powinniśmy spróbować się z nimi skontaktować. I chciałabym, abyś mi w tym pomogła - dodała, spoglądając na rozmówczynię, jakby była ciekawa, co ma na ten temat do powiedzenia.
Re: Domostwo wodzaDomostwo wodza Empty
20/12/2018, 09:44
Powrót do góry Go down
avatar
Gość
Gość

//za pozwoleniem pani wódz ośmielam się wejść do tematu//

Eztli od powrotu do domu ograniczał wyjazdy z osady do minimum, niestety czasami nawet on był zmuszony do takowego kroku. Został poproszony o konsultacje, dość pilną. W jego "rodzimym" szpitalu, gdzie niegdyś praktykował, mieli braki w kadrach, szczególnie wśród lekarzy. Mała epidemia nastała i potrzebowali wsparcia chirurga. Mógłby spokojnie odmówić, ale jako lekarz nie mógł odmówić potrzebującym. Nawet jeśli to by wiązało się z powrotem do przykrych wspomnień, miejsc do których teoretycznie miał już nie wracać. Jednak teoria była daleka od praktyki i ponownie musiał się tam pojawić. Starał się jednak skupić tylko na pracy, pomaganiu innym. Altruizm przede wszystkim, toż sam bóg wyznaczył mu ścieżkę pokory, kimżebył by sprzeciwiać się woli istoty wyższej? Niczym. Tylko narzędziem, pyłem na wietrze przeznaczenia.
Po powrocie do osady od razu swe kroku skierował do domu swej przyjaciółki. Fakt najpierw na szybko zostawił swoje torby w domu, ale nie zagościł tam za długo. Dosłownie wszedł i wyszedł. Detale jak posiłek czy sen pozostawi sobie na potem. Był przyzwyczajony do tego, że czasami po prostu nie ma na to czasu, a kawa pomagała w takich chwilach! Nawet bardzo, jeśli była takowa potrzeba.
Nie wiedząc czy kobieta jest w domu, ale też czy będzie miała dla niego czas, zapukał jedynie do drzwi jej domu. Dość mocno i stanowczo, by usłyszała. Nie chciał zajmować jej zbyt wiele czasu. Chciał jedynie oznajmić, że już wrócił i może liczyć na jego pomoc. Być może coś się stało podczas jego nieobecności, coś w czym będzie w stanie jej pomóc. Przede wszystkim inni, potem on sam i jego przyziemne potrzeby. Taka zawsze była kolejność i pewnie już z tego nie wyrośnie.
Re: Domostwo wodzaDomostwo wodza Empty
21/12/2018, 09:24
Powrót do góry Go down
Noxochicoztli
Noxochicoztli
WIEK : 23//35
PRACA : tatuatorka, piercerka
Nieaktywny/Dezaktywowany

Niestety Nox nie cechowała się aż takim spokojem jak Miya. Najchętniej pokazałaby mieszkańcom Jewell, co sądzi o ich braku akceptacji i i wrogości wobec mieszkańców wioski, mimo, że to byłby naprawdę głupi i nierozsądny krok. Na pewno przysporzyłoby to o wiele więcej problemów, niż jest tego warte, dlatego starała się trzymać nerwy na wodzy, by nie narazić społeczności na kłopoty. Na razie byli tolerowani w Jewell, ale wraz z możliwym konfliktem mogłoby się to zmienić.
Czyli Miya również sądziła, że wypadek w kopalni to sprawka bogów. To by już coś wyjaśniało, łatwo jest tłumaczyć sobie dane wydarzenia ingerencją bytów wyższych. Dzięki temu łatwiej było Nox zrozumieć świat i dawało poczucie bezpieczeństwa, że ktoś potężniejszy czuwa nad nią.
- Trzeba być przygotowanym. – odparła. Jeszcze tylko nie wiedziała na co, ale to tylko wzmoże jej uwagę. Skoro sami bogowie dają znaki, to trzeba być czujnym i gotowym na wszystko. Szczególnie, że mimo, iż podobało jej się jej życie w osadzie, to jeśli pojawiłaby się możliwość zmienienia go na lepsze, to czemu by tego nie wykorzystać?
Powrót do dawnych praktyk był czymś, za czym Nox zdecydowanie się opowiadała. Rozumiała, czemu aktualnie decydowali się nie składać ofiar z ludzi (w końcu to prędzej czy później mogłoby zwrócić na nich uwagę), ale z drugiej strony była to ich tradycja i część oddawania czci bogom.
- Oczywiście, że pomogę. – powiedziała. Pod tym względem można było na nią liczyć, nawet, jeśli nie wchodziło to w zakres jej typowych obowiązków. Skontaktowanie się z wilkołakami na pewno było przyjemniejsze niż bycie świadkiem strajku przy kopalni, podejrzewała również, że sami zmiennokształtni mogą być zainteresowani kontaktem ze skinami.
Re: Domostwo wodzaDomostwo wodza Empty
23/12/2018, 15:00
Powrót do góry Go down
Miyaoaxochitl
Miyaoaxochitl
WIEK : 27 (47)
PRACA : wódz
SKĄD : Jewell
Nieaktywny/Dezaktywowany

Owa tolerancja wzbudzała irytację. Byli tutaj na długo przed przodkami mieszkańców Jewell i jeżeli ktokolwiek miał prawo do tych ziem, byli to właśnie oni. Bo to oni wywalczyli je sobie u boku ówczesnych wilkołaków, wspomagając ich w nierównej walce. Nie ci, którzy teraz tak dumnie niszczyli mienie w trakcie strajku. Pokrętne poczucie sprawiedliwości najwyraźniej zaprzątało ich głowy, gdy samozwańczo nadali sobie prawo do decydowania o losie ich wszystkich.
Bogowie stanowili być może poza osadą temat stosunkowo śliski, ale nie tutaj. Świat śmiało biegł do przodu, coraz mniej było w nim miejsca na to, co odwieczne i nadnaturalne. Wiara przestawała dawać ludziom ukojenie. Skini pod tym względem byli jednak zupełnie inni. Sami stanowili wszak dowód na istnienie bytów nie z tego świata. Nawet jeżeli sami uznawali się za całkowicie naturalnych, choć przeklętych. Przez bogów, bo przez kogo wszak innego?
- Doskonale. Wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć - uśmiechnęła się lekko. Już otwarła usta, by pociągnąć ten temat, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Wyglądało na to, że to nie koniec odwiedzin w dzisiejszym dniu! Skłamałaby jednak mówiąc, że jej to nie cieszyło. Przeciwnie. Wypełnienie pustki po zniknięciu małej Nan wydawało się koniecznością.
Wstała z lekkością z drewnianej ławy, by uchylić drzwi. Widząc w progu Eztliego, jej uśmiech jedynie się poszerzył. Wpuściła go pospiesznie do środka, znów, nie chcąc tracić nagromadzonego ciepła.
- Świetnie że jesteś - skwitowała, gestem wskazując, by również usiadł. W środku było nieznośnie gorąco. - Właśnie rozmawiamy z Nox o planach na najbliższe tygodnie - wprowadziła mężczyznę pobieżnie w dyskutowany temat, stawiając przed nim gliniane naczynie i jemu również nalała porcję pachnącej mocno, ziołowo, nalewki. - Uważamy, że cokolwiek stało się w kopalni, nie był to wypadek. I że być może to bogowie dają nam znak. Co o tym myślisz? - Spojrzała na niego czujnie, zajmując wcześniej okupowane miejsce. Odrzuciła na plecy długie, splecione warkoczyki i spoglądała to na Nox, to na Eztliego. Oboje byli dla niej nieocenioną pomocą, częścią rodziny. Zrobiłaby dla nich wszystko. Dlatego tak ważnym było by dowiedzieć się, czy cokolwiek miało nastąpić, będzie to dla nich zgubne w skutkach, czy przeciwnie.
Re: Domostwo wodzaDomostwo wodza Empty
27/12/2018, 09:39
Powrót do góry Go down
avatar
Gość
Gość

Szczery uśmiech pojawił się na ustach mężczyzny, kiedy jego przyjaciółka otworzyła mu drzwi. Kamień z biednego umęczonego serca. Jednak bogowie w tej kwestii mu sprzyjali i mógł, nawet na chwilę, poprzebywać ze swoim wodzem. Niby nic, ale dla niego to było bardzo ważne.
Bez słowa wszedł do środka i usiadł w wyznaczonym przez wodza miejscu, wcześniej jednak uśmiechem przywitał się również z Noxochicoztli. Nie chciał swoim głosem zbezcześcić ciszy, a potem samej rozmowy kobiet. To on przybył i on powinien w tych kwestiach ustąpić obecnym. Pod pewnymi względami był bardzo pokorną osobą, zostawiał swoje potrzeby, a nawet swoiste "ja", dla potrzeb innych osób. To było naturalną częścią jego osoby, nie potrafiłby się tego wyzbyć z dnia na dzień. Sam twierdził, że takim został ukształtowany, takim się urodził i pewnie za jakiś czas pod taką postacią, a raczej z takim charakterem przyjdzie mu skończyć ten żywot, ale nie żałował. Pewne zdarzenia sprawiły, że pokora była dobrym rozwiązaniem, bezpiecznym.
Nie dość, że został wpuszczony, mógł usiąść to jeszcze został poczęstowany nalewką. I niech ktoś powie, że Miyaoaxochitl nie jest najwspanialszą istotą na świecie! To chodzący dar bogów, nie tylko dla niego, ale dla całej osady. Ach ta braterska ślepa miłość.
Kiedy padło pytanie, które mogło być kierowane do niego, odezwał się cicho, ciszej niż zwykle. Tym razem było to spowodowane zmęczeniem, niczym więcej. Jednak starał się nie pokazywać tego aż tak bezczelnie i bezpośrednio.
-Decyzje bogów i ich znaki nie zawsze są jednoznaczne dla nas. Jesteśmy jedynie narzędziami w ich rękach... ale... - ważył słowa bardzo ostrożnie. Nie chciał powiedzieć czegoś za wiele. Jedno nieostrożne słowo za dużo mogło ściągnąć na niego gniew bogów, a tego by nie chciał.
-Chce byś się upewniła, że to oni. To nie był przypadek, ale chce byś zrobiła coś dla nas i upewniła się, że to bogowie, a nie inne istoty bawią się nami. Nie ufam im. - Tak wiele zła dzieje się na świecie przez inne istoty... zbyt przebiegłe i okrutne. Jeśli to nie bogowie, a ktoś się pod nich podszywa? W tej chwili być może wychodził na niedowiarka i powinien sam siebie za to skarcić. Tak bezczelnie podważać słowa wodza. To głupie... a jeśli nie?
Re: Domostwo wodzaDomostwo wodza Empty
28/12/2018, 13:34
Powrót do góry Go down
Noxochicoztli
Noxochicoztli
WIEK : 23//35
PRACA : tatuatorka, piercerka
Nieaktywny/Dezaktywowany

I dlatego właśnie zdecydowanie była za zmianami. Jeszcze nie wiedziała dokładnie, na czym owe zmiany mają polegać, ale nie bardzo podobał jej się obecny stan rzeczy. Oczywiście lubiła życie w osadzie o wiele bardziej od tego cywilizowanego, jednak z chęcią wróciłaby do praktyk swoich przodków i w końcu pokazała ludziom, kto powinien rządzić tymi terenami. Ale że nie miała racjonalnego planu, mogącego się sprawdzić, pozostały jej tylko chęci, które przeznaczała na pomoc innym skinom. To był jeden z powodów jej zaangażowania w sprawy osady.
Nie miała problemu z załatwianiem coraz to kolejnych spraw – w końcu, co innego miała do roboty? Mogła przeznaczyć część wolnego czasu na coś pożytecznego, by jakoś przełamać codzienną rutynę. I chociaż początkowo strajk przy kopalni wydawał jej się czymś mało interesującym, to teraz, po rozmowie z wodzem, doszła do wniosku, że być może jest to istotne wydarzenie, które ma głębsze dno. Teraz nie pozostało jej nic innego niż dowiedzieć się, o co tu naprawdę chodzi, a spotkanie z wilkołakami wydaje się być rozsądnym posunięciem. Skoro alfa tutejszej watahy również pojawił się przy kopalni, to mogło oznaczać, że też się tym interesują, a co za tym idzie, mogą mieć przydatne informacje.
Przeniosła wzrok na drzwi, gdy rozległo się pukanie. Lekko uśmiechnęła się do starszego skinwalkera, odpowiadając tym na jego powitanie. Była ciekawa jego punktu widzenia na temat wypadku i tego, co powinni dalej z tym zrobić. Stanowił niejako równowagę dla wybuchowego temperamentu Nox.
- A kto inny miałby taką moc i umiejętności, by wywołać taki wypadek? – spytała, przekonana, że  to jednak bogowie dali im znak. Nawet nie chciała dopuszczać do siebie myśli, że mogła to być sprawka jakichś innych, tajemniczych istot.
Re: Domostwo wodzaDomostwo wodza Empty
29/12/2018, 21:41
Powrót do góry Go down
Miyaoaxochitl
Miyaoaxochitl
WIEK : 27 (47)
PRACA : wódz
SKĄD : Jewell
Nieaktywny/Dezaktywowany

Wysłuchała w milczeniu słów Eztliego, by po chwili pokiwać głową. Zawsze ceniła jego rady i wewnętrzny spokój, który dobrze na nią oddziaływał. Pod tym względem on i Noxochicoztli równoważyli się, stanowili dwa przeciwieństwa, dlatego oboje byli tak cenni. Nox symbolizowała siłę, Eztli - rozwagę.
- Oczywiście, że musimy się upewnić. Znamy wszak naszą historię i wiemy, że za błędy i nieposłuszeństwo bogom, płaci się straszną cenę - zgodziła się z przybranym bratem. Każdy skinwalker znał na pamięć legendę dotyczącą ich powstania; jak z powodu zatracanie własnej tożsamości, stali się tym, kim stali. Nigdy świadomie nie naraziłaby swoich ludzi na to, by historia się powtórzyła, tym razem jeszcze bardziej zgubna w skutkach.
- Również nie ufam innym istotom - przyznała. Przecież czyż to właśnie nie dlatego trzymali się zwykle z daleka od siedliska grzechu, jakim była Astoria? Być może oni niektóre aspekty postrzegali inaczej; dla nich pojęcie grzechu różniło się znacząco od tego, jak postrzegali je wyznawcy innych religii, którym skini nie dawali wiary. Niemniej Astoria była niebezpieczna i nigdy nie posłałaby tam kogoś, gdyby nie było to absolutnie konieczne. Miya wcale nie czuła, jakoby Eztli podważał jej zdanie. Od tego ich miała. Mieli dyskutować, rozważać różne opcje. Dyktatura nie była rodzajem rządów, które uważała za słuszne. - Ale Nox ma rację. Jeśli nawet to nie bogowie... Wówczas nie mogę sobie wyobrazić, cóż za siła mogła to sprawić. Wtedy tym bardziej powinniśmy błagać naszych bogów o przychylność, bo kto wie, co przyniesie przyszłość. Kto wie, co naprawdę tam się stało i z czym przyjdzie nam się zmierzyć - pokręciła lekko głową, wzdychając.
- Pomóżcie mi - rzekła, a choć wydawać by się mogło że słowa odnoszą się do toczonej rozmowy, Miya wstała. Sięgnęła po jednego z gadów, wijących się u jej stóp i ułożyła sobie na barkach, z kąta wysuwając kosz wypełniony myszami polnymi, popiskującymi w panice. Gadów było sporo, karmienie zwykle trwało dość długo, a skoro nadarzyła się okazja by ktoś jej w tym pomógł, zamierzała o to poprosić. - Będziemy musieli odnowić współpracę z wilkołakami - odezwała się, spoglądając znacząco na Nox. Miały wszak swoją wspólną tajemnicę; wilkołaka, któremu przed laty pomogły. Wyjęła jedną mysz z kosza i podsunęła wężowi, który niemal od razu się nią zajął.
Re: Domostwo wodzaDomostwo wodza Empty
3/1/2019, 11:41
Powrót do góry Go down
avatar
Gość
Gość

Eztli nie miał w sobie aż tyle pewności siebie, by negować, że w tym zdarzeniu nie brali udział bogowie. Nie był przecież wart więcej niż pył na wietrze w oczach bogów. Pokora była bardzo ważna, ale... ostrożność też. Tu trzeba było ostrożnie podejmować decyzje. Tak by nie rozgniewać bogów, a jednocześnie nie dać sobą manipulować innym istotą. Przecież mogli się nimi bawić okrutnie. Wierzył w mądrość swej przyszywanej siostry, ale przy tym wszystkim podziwiał też siłę i charyzmę Noxochicoztli. To była kobieta czynu, w przeciwieństwie do niego. Kiedy on chciał czekać i wszystko analizować, ona wolała działać. To nie było złe, jednak nie leżało w naturze mężczyzny. Zapewne jakby połączyć ich cechy to powstał by wojownik doskonalszy od ich dwojga osobno.
Wsłuchiwał się w słowa przyszywanej siostry, ale przez chwilę milczał. Musiał wszystko przemyśleć, nie chciał bowiem powiedzieć czegoś nierozsądnego. Był zbyt stary na szaleństwa nadgorliwości. Tu potrzeba było spokoju, jednak zgadzał się całkowicie z Miyaoaxochitl! Jeśli to nie bogowie, to trzeba było gorliwie modlić się o ich przychylność. To by było o wiele gorszą opcją!
Bez słowa wstał, by pomóc siostrze w karmieniu gadów, w końcu węże były bardzo bliskie, jeśli nie naturze, to jego sercu.
-Jeśli moja pomoc będzie potrzebna to wiesz, że ją otrzymacie ode mnie. - nie wiedział czy jego udział w tym spotkaniu coś pomoże. Nie znał wilkołaków. No ale to już zależało od jego siostry. Jeśli tak zdecyduje to nawet nie zająknie się. Po prostu wykona jej prośbę.
Re: Domostwo wodzaDomostwo wodza Empty
4/1/2019, 09:37
Powrót do góry Go down
Noxochicoztli
Noxochicoztli
WIEK : 23//35
PRACA : tatuatorka, piercerka
Nieaktywny/Dezaktywowany

Teraz, gdy przekonała siebie, że bogowie mieli swój udział w wypadku w kopalni, ciężko byłoby jej uwierzyć, że jest inaczej. Wydawało jej się czymś oczywistym, że potężniejsze od niej istoty dały skinwalkerom znak, wystarczy teraz tylko odpowiednio go odczytać. Może pragnęli z powrotem otrzymywania krwawych ofiar, jak to było dawniej? Nieważne, co by to było – Nox i tak nie zamierza przeciwstawić się bogom i zrobi wszystko, co tylko zapragną.
Z drugiej strony, faktycznie należałoby upewnić się co do prawdziwej wersji zdarzeń. Mimo wszystko jednak istniało prawdopodobieństwo, że to inne, niekonieczne dobre istoty maczały palce w wypadku. Chociaż Nox zdecydowanie należała do bardziej odważnych i wojowniczych osób, nie była do końca pewna, czy chciałaby z nimi zadzierać. Konfrontacja z kimś, kto ma moc równą bogom mogłaby nie skończyć się dla niej zbyt dobrze. Ale jeśli okaże się to koniecznością… no cóż, musiałaby się dobrze do tego przygotować. Na razie są to jedynie spekulacje i podejrzenia, więc kolorowowłosa wręcz rwała się, by zrobić coś konkretnego. Dyskusja dyskusją, naprawdę lubiła z kimś porozmawiać, jednak w tym przypadku wolała podjąć faktyczne kroki w tym kierunku. Następnym celem wydawała się być rozmowa z wilkołakami.
Wstała z ławy, by pomóc starszej skince przy gadach. Najpierw nakarmiła węża, który wcześniej oplótł jej się wokół ręki.
- Mogą mieć coś ciekawego do powiedzenia w tej sprawie. – odparła. W końcu skoro alfa tutejszego stada był na strajku, to wilkołaki prawdopodobnie również interesują się tym wypadkiem. Współpraca z nimi mogła przynieść korzyści obojgu stronom.
Re: Domostwo wodzaDomostwo wodza Empty
6/1/2019, 22:35
Powrót do góry Go down
Miyaoaxochitl
Miyaoaxochitl
WIEK : 27 (47)
PRACA : wódz
SKĄD : Jewell
Nieaktywny/Dezaktywowany

Węże łapczywie rzuciły się na podsuwane im przekąski. Myszy piszczały cicho, świadome losu, który lada moment ich czeka. Gdy było cieplej, gady były puszczane na polowanie samopas, ale teraz, gdy było tak ciepło, byłoby to działanie raczej ryzykowne. Poza tym ostatnim czego chcieli, były jadowite okazy, które uciekły poza osadę i zaatakowały ludzi. Teraz rozgłos nie był im na rękę, tym bardziej skoro cudownie odnaleziono Nan. Ktoś z pewnością zapyta dziewczynki, gdzie była przez te wszystkie lata.
- Doskonale - skwitowała krótko propozycję Eztliego, podając mu kolejnego, tym razem większego gada, który szybko owinął się wokół barków mężczyzny. Zupełnie, jakby zwierzęta te podświadomie czuły, że są u siebie. Nie zrobiłyby im krzywdy; zresztą nawet jeśli, nie stanowiłoby to większej przeszkody. Jad nie działał.
- Chciałabym zatem, byście porozmawiali z wilkołakami. Nie wiem, jak nas przyjmą. Nie wiem, czego się po nich spodziewać. To może być niebezpieczne - rzekła, lekkim krokiem poruszając się po chacie i podnosząc z troską kolejne węże. Kilka myszy wypuściła z kosza na podłogę, a te rozbiegły się w popłochu licząc, że uciekną przed drapieżnikami na próżno. - Skinwalkerzy są dla mnie priorytetem i nie zrobimy niczego, co mogłoby narazić osadę, bądź nas samych na gniew bogów - zapewniła. Miała zresztą nadzieję, że zarówno Nox jak i Eztli zdają sobie z tego sprawę.
- Jeśli to nie bogowie... Obyśmy nie okazali się niczym te myszy - dodała nieco kwaśno, przyglądając się, jak jeden z gryzoni był właśnie pochłaniany przez gada.
- Ciekawego czy nie, wydaje mi się, że próba dogadania się z nimi nie będzie złym wyjściem. Mają lepsze kontakty w mieście niż my. Nie kojarzą się mieszkańcom aż tak źle - pokiwała lekko głową na słowa Nox.
Re: Domostwo wodzaDomostwo wodza Empty
7/1/2019, 09:44
Powrót do góry Go down
avatar
Gość
Gość

Mężczyzna nie odczuwał lęki przed zwierzętami, powierzył swój los bogom i zawierzył im się całkowicie. Jeśli zdecydują, że jego żywot ma dobiec końca to stanie się to i tak i tak, nie ważne jakby bał się wszystkiego, czy też nadmiernie uważał na siebie. Zatem zachowanie gada było dla niego czymś naturalnym i nie wywołało w nim większej reakcji niż uśmiechu na ustach, którym obdarował siostrę od której przejął zwierzę. Karmił stworzenie ze spokojem, sam pisk "pokarmu" nie robił na nim większego wrażenia. Sam w sumie był taką muszką w rękach bogów. Czy i on stanie się kiedyś pożywieniem większego drapieżnika? Być może, jednak taka byłą kolej rzeczy. Siła natury z którą nie można było wygrać. Pozwalał więc dawać ponieść się losowi, jednocześnie wierząc, że bogowie odpowiednio pokierują jego losem.
Słuchał wodza z wielkim skupieniem, mimo, że zajmował się karmieniem węży to nie miał problemów z podzielnością uwagi. Do tego cieszył się, że gady miały taki apetyt, to znaczyło, że były w dobrej formie i nie chorowały. Choć na tym bardziej znała się jego siostra już. To ona opiekowała się w większym stopniu wężami. On jedynie jej pomagał, w takim stopniu jak umiał najlepiej. W sumie we wszystkim starał się jej pomagać wiernie.
-Wszystko zgodnie z Twoimi słowami i wolą. Zrobię wszystko co mogę, by nie zawieźć Ciebie. - skoro tego sobie życzyła jego przyszywana siostra to nie było sensu już dyskutować czy pokazywać swe wątpliwości. Ufał jej bezgranicznie, i zawsze uważał, że to bardzo mądra kobieta. Jej decyzje były ważniejsze od jego wątpliwości do swych ewentualnych predyspozycji do tej rozmowy.
Re: Domostwo wodzaDomostwo wodza Empty
9/1/2019, 13:07
Powrót do góry Go down
Noxochicoztli
Noxochicoztli
WIEK : 23//35
PRACA : tatuatorka, piercerka
Nieaktywny/Dezaktywowany

Słuchała Miyaoaxochitl w milczeniu, jednocześnie skupiając się na karmieniu węży. Jako stereotypowa kobieta miała podzielną uwagę, więc mogła poświęcić ją dwóm pochłaniającym ją czynnościom na raz.
Stwierdzenie, że spotkanie z wilkołakami może być niebezpieczne, w żadnym stopniu nie zmniejszyło jej chęci ani nie ostudziło zapału. Można nawet zaryzykować stwierdzeniem, że wywołało to u niej przeciwny efekt niż ten zamierzony. Nie oznaczało to, że nie będzie ostrożna, bo mimo wszystko z przerośniętymi wilkami nigdy nic nie wiadomo. Jej priorytetem było dobro osady i nie zamierzała zawieść ani Miyi, ani reszty skinwalkerów, a przede wszystkim nie chciała narazić ich na niebezpieczeństwo.
- Możesz na mnie liczyć. – powiedziała pewnym głosem, zwracając się do wodza. Chciała zapewnić, że mimo początkowego sceptycyzmu, teraz traktuję sprawę wypadku w kopalni poważnie i zamierza właśnie tak do niej podchodzić. Dodatkowo nie miała na myśli tylko ostatniego wydarzenia, lecz także następne. Nieważne, co się wydarzy, zawsze będzie gotowa i chętna do pomocy.
Odłożyła jednego z węży na podłogę, po czym wyprostowała się, odgarniając dredy na plecy. Rozmowa wyglądała na skończoną, więc już nic tu po Nox. Teraz tylko pozostało jej czekać na samo spotkanie z wilkołakami, które, miała nadzieję, odbędzie się już niedługo.
- Jeśli to wszystko, to już pójdę. – oznajmiła, patrząc na dwójkę skinów. Miała jeszcze do załatwienia kilka mniejszych spraw, związanych z jej funkcją w osadzie i chciała się za nie zabrać. – Do zobaczenia. – pożegnała się i wyszła z domostwa, szybko zamykając za sobą drzwi, by nie ciepło nie uciekło na zewnątrz.
/zt
Re: Domostwo wodzaDomostwo wodza Empty
10/1/2019, 13:48
Powrót do góry Go down
Miyaoaxochitl
Miyaoaxochitl
WIEK : 27 (47)
PRACA : wódz
SKĄD : Jewell
Nieaktywny/Dezaktywowany

Serce Miyi rosło, gdy widziała, jakie ma wsparcie. Niepewna przyszłość nie malowała się wcale w tak czarnych barwach gdy miała pewność, że nikt i nic nie będzie w stanie wbić klina pomiędzy nich. Zajmując się kolejnym wężem, pogładziła gładki, śliski łeb stworzenia. Uwielbiała ich towarzystwo, choć wielu ludzi odrzucało.
- Dziękuję. Cieszę się, że mogę na was liczyć - uśmiechnęła się pogodnie. Pożegnała się z Nox, odprowadzając ją wzrokiem do drzwi, obserwując, jak jej kolorowe dredy poruszają się przy każdym ruchu kobiety. Gdy zamknęły się za nią drzwi, przeniosła wzrok na Eztliego, podając mu kolejną mysz.
- Nox była na strajku. Widziała, co tam się wydarzyło, pod kopalnią. Ludzie to dzika, niszczycielska siła - pokręciła lekko głową. Eztliego ominęła niestety część ich rozmowy, chciała mu ją zatem przybliżyć, aby nie czuł się wykluczony. Wszak nigdy nie broniła nikomu dostępu do informacji. Wszystko, co działo się w granicach osady, nigdy nie było narzucone. Sami podejmowali wybory, które uważali za słuszne. Wielu skinów opuściło osadę, porzucając dobrze znane im życie na rzecz nowoczesności. Ale to był ich wybór. Miya tego nie oceniała.
- Jak stoimy z zapasami leków na zimę? Poradzimy sobie? - Zapytała z innej beczki. Kwestia zapasów zawsze spędzała jej sen z powiek; wydawać by się mogło, że to żadna sztuka udać się do miasta po więcej, ale w ich przypadku to nie było takie proste. Bezpieczniej dla nich samych było trzymać się z daleka od centrum Jewell, gdzie nie byli mile widziani. Miya wiedziała natomiast, że Eztli bywał w Astorii, częściowo zatem jej pytanie dotyczyło i tego. - Czy będziesz musiał znowu wybrać się do Astorii? - Dopytała, choć nie było w jej głosie niepokoju. Ufała rozsądkowi przybranego brata i wiedziała, że nie zrobiłby niczego głupiego. Był jednym z niewielu lekarzy w osadzie. Utrata go byłaby kosztowna. Nie tylko dla osady. Dla niej samej, przede wszystkim.
Re: Domostwo wodzaDomostwo wodza Empty
10/1/2019, 15:26
Powrót do góry Go down
avatar
Gość
Gość

Pewnie przeją od siostry mysz, tak by gryzoń mu nie uciekł, a potem obserwował jak gad zjada to dość urocze stworzenie. Choć dla niego bardziej urocze wydawały się węże, czuł z nimi pewną dziwną więź, tak jakby były jego rodziną. Sam jednak czasami czuł się jakby był jedynie myszą, szczególnie w tej chwili, kiedy słuchał o zdarzeniu w kopalni.
Co do wyborów sam Eztli kiedyś opuścił wioskę, nawet nie chciał do niej wracać, ale bogowie pomogli odkryć mu jak wielki popełnia błąd. Niby wracał od czasu do czasu do miasta, ale jedynie po to, by pomagać ludziom, ale też by móc poszerzać swoją wiedzę. Nie wiązał się jednak na stałe ze światem zewnętrznym. O wiele bezpieczniej i pewniej czuł się w osadzie. To był jego dom i sam się sobie dziwił, że niegdyś chciał na stałe ją opuścić. Głupota z której na szczęście wyrósł. Chyba to było mu potrzebne, by w pełni docenić swój dom.
-Oczywiście. Wszystko mamy, co będzie nam potrzebne. Również po to jeżdżę by pomagać w szpitalu. Dla Twego spokoju jednak sprawdzę to jeszcze raz. - nie chciał by jego siostra bała się, że czegoś im braknie. Był lekarzem i podchodził bardzo poważnie do takich kwestii.
-Prawdopodobnie tak, ale niech w Twym sercu nie zagości niepokój. Nie zaniecham swych obowiązków wobec rodziny. One są najważniejsze. - skończył karmić węża, a potem odłożył go w bezpieczne dla niego miejsce.
-Potem... jak już uspokoi się... chciałbym o czymś z Tobą porozmawiać. Jednak może to poczekać. Dziękuję za Twój czas i rozmowę, pójdę sprawdzić stan leków, choć to tylko upewnienie się. - uśmiechnął się do siostry, a potem opuścił jej dom. Miał w końcu wszystko sprawdzić, a potem jeszcze rozpakować się. Tak wiele rzeczy... a sen? To poczeka.

zt.
Re: Domostwo wodzaDomostwo wodza Empty
12/1/2019, 10:19
Powrót do góry Go down
avatar
Gość
Gość

- Tym samym powinniśmy się spieszyć... Kiedy zacznie się ból, mogę się nieświadomie przemienić. - zatruty czy nie, szalejący wilkołak może zrobić bardzo dużo bardzo złych rzeczy i Skinwalkerzy musieli o tym wiedzieć.
Z resztą pewnie dlatego zabrali ich do wioski. Max trzymał się dzielnie, mimo, że szybko zaczął słabnąć i zbladł, zaś na jego twarzy pojawił się pot.
- Mam prośbę... - rzucił do Patricka. - Gdybym nie był w stanie z nimi rozmawiać... Nie odwalaj butnego bohatera. Wataha jest najważniejsza, nie Twoja duma.
Otarł pot z czoła i zwalczył pierwsze dreszcze, jakie się przez jego ciało przetoczyły.
Kiedy wreszcie stanęli we wiosce, starał się wyglądać dzielnie i dziarsko, ale jasnym było, że trucizna była silniejsza niż ciało wilkołaka, co wcale nie pocieszało. W razie jakiegokolwiek konfliktu, wataha miała tylko nieokiełznaną siłę mięśni, kłów i pazurów, siejącą zniszczenie. To potężna broń, ale w starciu z finezją przeciwników pewnie nie miała szans. Czemu to nie tak jak w durnym Świecie Mroku, gdzie wilkołaki są odporne na naturalne trucizny? Świat mógłby wyglądać jak w RPGach...
Marzył o tym, żeby usiąść, ale nie chciał okazać słabości, więc oparł się o coś ramieniem i odetchnął głębiej.
Re: Domostwo wodzaDomostwo wodza Empty
28/1/2019, 13:10
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Powrót do góry Go down
Skocz do: