Memento mori
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 :: Jewell i okolice :: Obrzeża miasteczka Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Przydrożny bar
Idź do strony : 1, 2  Next
Carpe Diem
Carpe Diem
Przydrożny bar Kv0xLQPj_o
Konto Techniczne


Bar
⇜  dostępna ⇝

Bar sąsiaduje ze stacją benzynową i znajduje się przy drodze prowadzącej do Astorii. Można tu zjeść tłuste śniadanie, słodkie desery i obiady, serwowane przez całą dobę.
W tym miejscu czas zatrzymał się w latach osiemdziesiątych i od tamtej pory nic nie zmieniło się w jego wystroju. Zapachy z kuchni roznoszą się po całej głównej sali, gdzie pod oknami rzędem ustawiono stoliki, sąsiadujące z długą ladą barową. Na tyłach budynku można znaleźć jedynie kontenery ze śmieciami i wrak porzuconego samochodu.
⇜ code by bat'phanie ⇝
Przydrożny barPrzydrożny bar Empty
10/10/2018, 08:44
Powrót do góry Go down
avatar
Lucas Gallagher
WIEK : 29
PRACA : Fotograf
SKĄD : Jewell
Nieaktywny/Dezaktywowany

/ 15 listopada

Od ośmiu lat w tym barze nic się nie zmieniło. Pewnie od lat osiemdziesiątych nic się nie zmieniło.
Luke wrócił do miasta w nocy i nie miał zamiaru jeść kolacji z ojcem. Staruszek dobrze gotował, ale za dobrze znał syna i bywał zbyt gadatliwy, zapewne próbując rekompensować nieobecność matki. Luke nie chciał myśleć o watasze, nie chciał myśleć o przeszłości, nie chciał o niczym myśleć. To miejsce idealnie się do tego nadawało, bo nawet menu znał na pamięć.
Zatankował samochód po długiej drodze z Kalifornii, a potem udał się do baru. Zamówił hamburgera, chociaż wiedział, że mięsu daleko będzie do jakości befsztyka jego ojca, burgerów z hipsterskich kalifornijskich pubów, ani w ogóle jakiejkolwiek jakości. Lepsze jedzenie podawali w mieście, ale nie chciał wpaść na kolegów ze stada, jeszcze nie. Poza tym, za tydzień nie będzie mogł już znieść zapachów dochodzących z kuchni - tuż przed i w trakcie pełni jego wilkołacze zmysły bywały irytująco wyostrzone.
Rozsiadł się wygodnie przy długiej barowej ladzie, nie zdejmując nawet skórzanej kurtki. Czekając na zamówienie, sączył colę i przeglądał newsy w telefonie. W międzyczasie inne stoliki zaczęły się zapełniać - wbrew pozorom i pomimo średniej obsługi, klienci często zatrzymywali się tu w drodze do Astorii. Przy barze Luke nie będzie miał tyle prywatności co przy stoliku, ale jakoś niezręcznie czułby się sam przy stole.
Re: Przydrożny barPrzydrożny bar Empty
24/1/2019, 20:58
Powrót do góry Go down
avatar
Lucy Brent
WIEK : 33
PRACA : prawnik
Przydrożny bar Tenor
SKĄD : Jewell
Nieaktywny/Dezaktywowany

Jeżdżenie w kółko nie miało większego sensu, było jednak tą czynnością, która wielu ludziom sprawiała po prostu przyjemność. Brent może nie ekscytowała się prowadzeniem samochodu, na pewno nie tak jak zaraz po zrobieniu prawa jazdy, myło jednak w monotonii drogi coś uspokajającego, czego wyraźnie potrzebowała po powrocie do domu. Spodziewała się przecież, że Jewell nie będzie takie samo, że to wyzwanie, że być może nie jest to najlepsza decyzja i że lekko nie będzie, bo powroty są zawsze trudne – przeliczyła się jednak okrutnie biorąc siły na zamiary i znajdywała się wielokrotnie od momentu przekroczenia granic stanu Oregon w sytuacjach, w których bardziej niż zwykle chciała po prostu umrzeć. Spędzała godziny w aucie popijając kawę z termosu gdzieś na parkingu za spożywczakiem, przesiadywała w holu hotelowym, wciąż niegotowa wrócić do domu, plątała się po miejscach, które już dawno powinny być zapomniane, a jednak wciąż przypominały jej o czasach wspaniałej młodości, którą utraciła na zawsze.
Późną nocą, stanowczo zbyt późno na jej standardy, zajechała pod przydrożny bar z prawie pustym bakiem i burczeniem w brzuchu, który próbował jej przypomnieć, że do życia człowiek potrzebuje kalorii, a funkcjonowanie o kawie i papierosach może przystoi Bukowskiemu, ale nie dorosłej, poważnej i rozważnej kobiecie. Wciąż zdawała się prowadzić wewnętrzną walkę między dawną Lucy, która wyzierała spod skorupy prawniczki od momentu postawienia stopy na ojcowskiej ziemi, a obecną panią prokurator i wychodziło różnie, na przykład w garsonce i szpilkach z narzuconą na plecy dresową bluzą, naciągniętym na białe kudły kapturem. Kryzys osobowości, można by rzec!
- Poproszę naleśnika. Z dużą ilością sosu. – wgramoliła się ze zmęczeniem na krzesło obok Gallaghera, nie patrząc jednak ani na niego, ani na nikogo innego w przybytku. Co więcej, nawet na ekspedientkę spojrzała tylko przelotnie jak zastraszony kurczak próbujący pozostać niewidzialnym. Niespokojne dłonie podniosły z blatu serwetkę, obróciły w palcach kilka razy, odłożyły, znów podniosły, złożyły na pół, obróciły, odłożyły, aż w końcu z rezygnacją zdjęła z kontuaru ręce i położyła na kolanach jak grzeczna sześciolatka. Stres ją zjadał.
Re: Przydrożny barPrzydrożny bar Empty
24/1/2019, 23:26
Powrót do góry Go down
avatar
Lucas Gallagher
WIEK : 29
PRACA : Fotograf
SKĄD : Jewell
Nieaktywny/Dezaktywowany

Kiedyś Luke zwróciłby uwagę na każdą ładną blondynkę, która dosiadła się do niego w barze. Nie było powiedziane, że umiałby ją poderwać - zbyt onieśmielały go kobiety, które naprawdę mu się podobały. Ale z taką zwyczajną mógłby poflirtować dla sportu.
Kiedyś Luke szukał dziewczyn w barach, a nie w sypialniach swoich znajomych przyjaciół kolegów. Jedna pomyłka, a kosztująca tak wiele.
Dlatego najpierw nawet nie podniósł wzroku znad komórki. Ale potem w nozdrza uderzył go znajomy zapach jaśminu i przypomniał sobie, że w Jewell wszyscy są znajomi.
-Lucy? niemożliwe, Trevor wspominał, że pracowała w Los Angeles. Ale niemożliwym wydawało się też, by Trevor - z zaginonym synem na głowie! - kiedykolwiek wrócił do Jewell, a podobno właśnie tu był, niczym upiór zemsty prześladujący sumienie Lucasa (czy mógł coś podejrzewać?). Życie jest widać pełne niespodzianek.
Luke podniósł wzrok z minimalnym opóźnieniem. Musiał się pilnować, a nie myśleć o starych znajomych. Normalni ludzie poznają innych po twarzy, a nie po zapachu.
Oprócz jaśminu, sztucznego syropu klonowego i tłuszczu po frytkach, wokół unosił się też zapach strachu. Czy to Lucas był zestresowany, czy Lucy? Zerknął na jej dłonie, zbyt mocno zaciśnięte na kolanach. Co nie pozwalało im odpoczywać we własnych domach i sprowadzało ich tu w środku nocy?
-Uh... przypomniał sobie, że już kilka znajomych z liceum nie poznało go na ulicy. Miał ich gdzieś, ale Lucy wydawała się zestresowana, a jakiś nieznajomy brodaty typ zagadujący do niej w barze raczej jej nie rozluźni. -...pewnie mnie nie pamiętasz, ale uh, w szkole średniej dawałaś mi korki z matematyki. Jemu i pewnie innym dzieciakom. Szkolna gwiazda. Prawdziwa gwiazda, z serdecznym uśmiechem i imponującą średnią. Gwiazda, przy której nawet Jim wydawał się radosny i której imienia nikt przy nim nie wymawiał. Luke'a to nie dziwiło. Utrata takiej dziewczyny też złamałaby mu serce.
Czemu za nią nie pojechał? Jest maklerem giełdowym, zawsze dobrze kontrolował przemiany...pozwoliliby mu wyjechać skoro mnie puścili.
-Znaczy, jestem Luke. Gallagher. - czemu nigdy nie umiał rozmawiać z kobietami i czemu dzisiaj nie umiał zebrać myśli? Nic się nie zmieniłaś. tak się chyba daje niezobowiązujące komplementy kobietom po trzydziestce (naprawdę była już po trzydziestce? No tak, przecież była w wieku Jima...), przynajmniej w filmach. Nie żeby flirciarskie ani nic, to nie było mu w głopwie. Po prostu przełamujące lody nad naleśnikami i niedojedzonym hamburgerem.
Re: Przydrożny barPrzydrożny bar Empty
25/1/2019, 02:36
Powrót do góry Go down
avatar
Lucy Brent
WIEK : 33
PRACA : prawnik
Przydrożny bar Tenor
SKĄD : Jewell
Nieaktywny/Dezaktywowany

Dobrze by było móc powiedzieć, że i Lucy kiedyś zwróciłaby uwagę na przystojnego brodacza, dosiadając się do niego w przydrożnym barze, ale nie oszukujmy się. Ani bywała w przydrożnych barach, ani tym bardziej zwracała uwagę na nieznajomych. I to bynajmniej dlatego, że była aż tak w sobie zadufana, by ignorować płeć przeciwną - wręcz odwrotnie. Ktoś kiedyś, dawno temu zadbał o to, żeby nie miała o sobie najwyższego mniemania plus uwierzyła w to, że pewne rzeczy jej się nie należą. Fun fact - oboje znali tę osobę. I był nim właśnie ten człowiek, którego o romantyczne przebłyski podświadomie Gallagher podejrzewał, myśląc, że dyskomfort jaki Jim odczuwa na dźwięk jej imienia to ból serca, a nie dupy.
Podniosła wzrok słysząc swoje imię i ściągnęła z głowi kaptur, zerkając na niego z mieszaniną podejrzliwości, wyuczonej - bo przecież nie naturalnej - buty i przestrachu. Ostatnie czego chciała, to kolejny wieczór zmarnowany emocjonalnym terrorem. Nie oszukujmy się, od kiedy przyjechała nie było wieczora, żeby nie kładła się spać becząc z palpitacjami serca w bonusie.
Bez słowa przyglądała się, jak jej się zdawało nieznajomemu, bo ani obrośnięta twarz, ani długie włosy, ani niski głos nie przypominały jej nikogo i być może poznałaby jego męskie au naturel gdyby miała taki jak on zwierzęcy talent, niestety, była jedynie człowiekiem i mogła sie zdać tylko na skojarzenia.
Na całe szczęście wciąż był rudy.
- Luke? - jako człowiek śmieć nie mogła się nawet spodziewać, że na którymś etapie jej żałosnej egzystencji zdarzy się jej spotkać kogoś, kto jej nie zblenduje wnętrzności, nie rozczłonkuje psychiki i nie resekuje serca wchodząc na powrót do życia z partyzanta niczym na wojnie nazistowski komandos do domu biednej żydówki. Zaczynała się trochę przyzwyczajać, że Jewell stało się jej osobistym małym czyśćcem, że zginęła pewnie gdzieś w wypadku i tu ją zesłali po to, żeby pokutowała przez wieczność. A tu taka heca.
Potrzebowała chwili, żeby w tym dorosłym mężczyźnie dojrzeć tego chudego patyczaka ze szkoły, który wszędzie kręcił się ze swoim aparatem. Pamiętała zresztą, że raz trochę namówiła go, a trochę dała się namówić na portret. Do dziś gdzieś trzymała tę fotografie, jako pamiątkę czasów minionych, jakże lepszych i słodszych w porównaniu z gównianym aromatem dorosłości. Pokiwała głową w niemym wyrazie "pamiętam cię!" wymalowanym na twarzy i chyba chciała dodać coś jeszcze, kiedy wylądował przed nią kubas z kawą i talerz z oblanym przesłodkim syropem plackiem. Bardzo chciała nie okazać rozproszenia, naleśnik jednak był zbyt kuszący i zebrała łyżką trochę syropu z wierzchu, by dopiero po wstępnej konsumpcji (i ocenie na pięć gwiazdek) powrócić do niego wzrokiem z nieco śmielszym już uśmiechem. Ze wszystkiego co się zmieniło akurat to pozostawało takie samo.
- Ty za to zmieniłeś się nie do poznania. - uniosła brwi kreśląc jakiś nieprecyzyjny kształt w powietrzu, obejmując nim okolice jego twarzoczaszki.- Co Ty tu robisz o tej porze?
Re: Przydrożny barPrzydrożny bar Empty
25/1/2019, 11:30
Powrót do góry Go down
avatar
Lucas Gallagher
WIEK : 29
PRACA : Fotograf
SKĄD : Jewell
Nieaktywny/Dezaktywowany

Co za niezręczna cisza i niezręczna sytuacja. Zmusił się, żeby nie uciec wzrokiem od wzroku Lucy. Zawsze była taka inteligentna, a teraz patrzyła na niego, pewnie próbując dopasować twarz do osoby żeby ta sytuacja nie zrobiła się jeszcze bardziej dziwniejsza. Ale jemu znów do głowy przyszły niechciane, złe myśli; myśli od których uciekł z Kalifornii aż do Oregonu czyli do najmniej odpowiedniego miejsca na nowy początek. Co jeszcze we mnie zobaczysz, potwora?

Chyba go pamiętała! A nawet się uśmiechnęła! Znaczy, spotykali się na korki przez okrągły rok, ale Lucy pewnie miała lepsze rzeczy do pamiętania niż katalogowanie byłych uczniów w tym swoim genialnym mózgu. Gdyby wiedział, że zachowała jego zdjęcie, to pewnie spadłby z krzesła.
Uśmiechnął się blado, czując jak napięcie i zapach strachu (czyjego?) powoli się ulatniają. Teraz wszystko otaczał syrop klonowy, jaśmin i tłuszcz frytek, których nie tknął od pięciu minut.
-Heh. roześmiał się, ale nie oczyma. Kiedyś rozpromieniał się (cały!) na dźwięk takich komplementów, bo przypominały mu, że trochę osiągnął w życiu od skończenia liceum. Studia. Karierę. Masę. Kontrolę.
-Przypominam sobie najwykwintniejszą kuchnię w naszym mieście. - zażartował, uśmiechając się nieco szerzej. -Trochę mnie tu nie było, tak jak Ciebie. pamiętał jak zniknęła, jak spytał Jima czy odwiedzi ją na studiach, jak starsi koledzy z watahy zmrozili go wtedy wzrokiem.
-Studiowałem i...w ogóle. A ty? Wróciłaś na dłużej?
Re: Przydrożny barPrzydrożny bar Empty
25/1/2019, 13:39
Powrót do góry Go down
avatar
Lucy Brent
WIEK : 33
PRACA : prawnik
Przydrożny bar Tenor
SKĄD : Jewell
Nieaktywny/Dezaktywowany

Przygładziła nieco platynę, jakby obudziła się z dziwnego snu i przypomniała sobie, że jest w miejscu publicznym, jakby obecność Gallaghera trochę ocuciła ją z tego zimnego marazmu w który z taką łatwością miała tendencje wpadać. Każdy z nas jest trochę potworem, choć mógł sądzić o sobie, że jest nim całkiem dosłownie, Brent również patrząc w lustro nie widziała nic słodkiego. Nie miała czystego sumienia, ani kiedyś, ani teraz, po wielu latach ucząc się jednak nosić swoje szkaradne winy jak biżuterię, wmawiając sobie, że co Cię nie zabije, prawda? Tak mawiają. Miała też, najwyraźniej, wyraźną tendencję do zacieśniania więzi z wilkołakami, choć nie mogła mieć o tym najbledszego pojęcia.
Zaśmiała się nawet na te jego słowa i pokiwała z uznaniem głową, szturchając naleśnika.
- Nigdzie w LA nie robią lepszych. - nieco skrzywił jej się ten promienny uśmiech, bo i zaraz po jego kolejnym pytaniu przypomniała sobie, że jadła lepsze. Że ktoś, kiedyś jej robił znacznie pyszniejsze naleśniki. I przynosił rano do łóżka. Kolejna brudna plama na sumieniu, kolejny w życiu cel, który widowiskowo spartaczyła.
- Mm... studiowałam. Też. - uniosła brwi i rozejrzała się po barze. Przykre było to, że szukała wzrokiem alkoholu.
Lucy nie miała problemu z tworzeniem nowych znajomości, zakładała swoją wspaniałą maskę odnoszącej sukcesy pani prokurator i podbijała świat jakby był to ledwie gest wykonany od niechcenia. Przy znajomościach, które z czasem znikły, wspomnieniach przeszłości, zatrzymywała się jednak jak pozbawiona nóg kaleka przed milowymi schodami. Wtedy i głównie wtedy podświadomość żądała procentów by móc ogarnąć rzeczywistość. Mimo tych wszystkich lat usilnych prób nie podążania śladami własnego ojca alkoholika.
- Myślę, że tak. - powiedziała po namyśle, krojąc z uwagą naleśniora- Na dłużej. Może... może na zawsze. - mówiąc to jakoś nie była w stanie podnieść wzroku znad talerza- Chciałabym otworzyć kancelarię, muszę tylko... -poruszyła lekko głową, gest w sposób niemal oczywisty implikujący dziwny nerwowy tik- Muszę się ogarnąć. -mrugnęła do niego chcąc rozładować atmosferę. Wybrała nie kończyć zdania tak, jak chciała. Wybrała uśmiech zamiast lawiny szczerości bo choć zawsze łatwiej jest uzewnętrznić się przed kimś, kto był partią w życiu neutralną, to jednak Lucas wydawał się wcale nie najbardziej komfortowy, w sytuacji w której się znalazł.
- Wiesz jak jest, powroty nie zawsze są łatwe. Pogrzeb Davida i mojego ojczyma. Trudno energicznie ruszyć z takiego startu. - wymemłała kawałek naleśnika w syropie- Powiedz lepiej co tam porabiasz w życiu. Robisz zdjęcia? Bo że jesteś matematykiem, to się nie spodziewam. - chciała zażartować, tak? A wyszło jak zwykle żenująco, więc wpakowała kawałek naleśnika do buzi, żeby więcej nie palnąć żadnego debilizmu.
Re: Przydrożny barPrzydrożny bar Empty
25/1/2019, 18:20
Powrót do góry Go down
avatar
Lucas Gallagher
WIEK : 29
PRACA : Fotograf
SKĄD : Jewell
Nieaktywny/Dezaktywowany

-Kancelarię...tutaj? wyrwało mu się ze zdziwieniem. Za późno ugryzł się w język. Niefortunne pytanie, na pewno miała przecież swoje powody.
-...czy w Astorii? W sumie, potrzebujemy tu porządnej kancelarii. spróbował naprawić niefortunne sformułowanie i przywołał na twarz uśmiech. Zarazem podświadomie podążył za wzrokiem Lucy i zatrzymał spojrzenie na barze.
-Chyba potrzebuję popić tutejsze specjały czymś mocniejszym. Mogę postawić Ci piwo albo drinka? W zamian za te korki, dzięki lekcjom z tobą jakoś przebrnąłem przez liceum. nawet nie wiedział, że wspomnienia z liceum od razu przywołały na jego twarz radośniejszy uśmiech. Wszystko było lepsze od teraźniejszości. Dekadę temu jeszcze nie wydawało mu się, że zatęskni za pełniami we własnym łóżku. Pierwsze lata przemian były przepełnione strachem i dezorientacją, ale też entuzjazmem i siłą. Wszyscy powtarzali mu o odpowiedzialności i niebezpieczeństwie, ale dopiero miesiąc temu wreszcie zrozumiał, co mieli na myśli. Ile można było stracić.
Dojrzał do nazywania swojego genu przekleństwem dopiero w wieku dwudziestu dziewięciu lat, żałosne. I zdecydowanie potrzebował drinka.
-Poszedłem na San Francisco Institute of Art, a teraz pracuję jako fotograf wszędzie gdzie mam zlecenia. Głównie w Los Angeles, ale...zatęskniłem trochę za ojcem i chcę sprawdzić jak sobie, nie robi się w końcu młodszy. Może i to była prawda? W końcu nie mógł już nazywać powrotu do Jewell ucieczką - skoro Trevor tu był, to nic to nie dało. Powinien był wyjechać na pieprzoną Antarktydę, ale tam nie było lasów i jeszcze niechcący rozszarpałby jakiegoś naukowca ze stacji badawczej.

Re: Przydrożny barPrzydrożny bar Empty
25/1/2019, 19:19
Powrót do góry Go down
avatar
Lucy Brent
WIEK : 33
PRACA : prawnik
Przydrożny bar Tenor
SKĄD : Jewell
Nieaktywny/Dezaktywowany

Parsknęła unosząc brwi i robiąc minę "bez kitu chyba mnie pojebało". Otwieranie kancelarii w Jewell było strzałem w kolano, nawet Brent miała tego świadomość.
- Mój partner biznesowy sugeruje Astorie, nie wiem czemu wolałabym Jewell. Chyba mnie głowa piecze. - uniosła brwi przełknąwszy kęsa i dalej dłubiąc w naleśniku zaśmiała sie znów, nieco ciszej. Jaki z niego uprzejmy człowiek, oczywiście, że Jewell nie potrzebowało kancelarii, ale krygował się umiejętnie co należało docenić.
- Wiesz co. - powiedziała z namysłem, przyglądając się niewielkiemu wyborowi alkoholi- Napiję się piwa.
Brent nie pijała piwa. Piłą tylko jeden rodzaj drinka, bo picie drinka to przecież prawie nie jak picie, tak? A w przypadku tendencji uzależnieniowych najważniejsze to sobie dobrze wszystko wytłumaczyć. Ale dziś nie był rozsądny dzień. Dziś przyjechała do przydrożnego baru z pustym bakiem i zamierzała pić, uwaga, piwsko.
- Dalej robisz portrety? - zapytała niewinnie, konsumując powoli naleśnika- Chciałabym Cię zatrudnić. Zgodziłbyś się?
Trudno było nazwać Lucy artystyczną duszą. Była bardzo logiczna, od wczesnych lat raczej umysł nastawiony na przyjmowanie informacji, katalogowanie i zapamiętywanie ich jak najwięcej. Nigdy nie radziła sobie dobrze z ekspresją, nawet jako nastolatka raczej taka powściągliwa i na uboczu. Z wiekiem nauczyła się sztukę doceniać, a będąc osobiście kaleką w jakiekolwiek talenta artystyczne doceniała ze dwojoną mocą wszystko to, co umieli inni. Obrazy, muzykę, zdjęcia. Miała piękne portrety bliskich ukryte w sekretnym pudełku na dnie szafy, dokładnie tak jak wtedy, kiedy była jeszcze dzieckiem.
- Totalnie rozumiem. Mam podobnie z matką. W pewnym momencie sami stajemy się rodzicami naszych rodziców. - dojadła naleśnika - W sumie powinnam ją odwiedzić, ale jakoś... jakoś nie chcę wracać do domu.
Sięgnęła po kubek z kawą, której pewnie nie powinna pić ze względu na porę, ale bardzo chciała ze względu na jej temperaturę. Możliwe, że alkohol za chwile rozgrzeje ją z równą łatwością, nie od dziś wiadomo przecież, że Brent ma głowę słabą jak nastolatka na pierwszym ognisku.
Re: Przydrożny barPrzydrożny bar Empty
25/1/2019, 21:36
Powrót do góry Go down
avatar
Lucas Gallagher
WIEK : 29
PRACA : Fotograf
SKĄD : Jewell
Nieaktywny/Dezaktywowany

-Wybacz wścibskość, ale Twój partner biznesowy przeprowadziłby się do Jewell? Luke nie potrafił powstrzymać serdecznego rozbawienia, ale na szczęście wyczuł już, że Lucy jest mniej spięta. Mógł sobie pozwolić na szczery dowcip (a raczej szczerą prawdę!), szczególnie że obydwoje wychowali się w tej dziurze.
-Chyba, że dla naleśników! Albo piwa. nawiasem mówiąc, doskonały pomysł. Zadowolony, że Lucy podchwyciła temat, przywołał ręką barmana.
-Poproszę... zaciął się na sekundę, bo na moment zapomniał, że to Jewell, a nie LA ani San Francisco. Nie mają tu pięćdziesięciu rodzajów draftowego ale. Ani nawet lokalnego sklepiku serbskich imigrantów z dziwacznym tanim winem o nazwie "Tesla". Cholera, Lucas tęsknił za swoją kawalerką w gentryfikującej się powoli dzielnicy bałkańskich imigrantów. Ale nie mógł tam zostać, bo może i wywietrzył już stamtąd zapach Connie, ale nigdy nie pozbędzie się wspomnień.
-...dwa piwa. Dla mnie ciemne, jeśli macie.
Znów zwrócił się w stronę Lucy, zaintrygowany propozycją pracy. Utonąć w zleceniach - teraz mu tego było trzeba, chociaż Oregon nie był pod tym kątem tak owocny jak Kalifornia. Przynajmniej znów będzie mógł chodzić do lasu, skontaktuje się z magazynami przyrodniczymi i w ogóle...
-Jasne, że dalej. Jakie to zlecenie? Coś dla kancelarii? - niemiłosiernie nudziły go biznesowe zdjęcia na linkedina, ale za odpowiednią ceną mógł wziąć każdą robotę. A Lucy wisiał przysługę i zniżkę po tych korkach z matmy.
-Nie zatrzymałaś się w domu? Pewnie ja sam powinienem wynająć sobie pokój w Astorii, ale nasłuchałbym się tylu kazań od staruszka, że nie warto. Ojciec wciąż w sumie nie wierzy, że zarabiam własne pieniądze, "po co wydawać je na hotele." Prawdę mówiąc, jestem tu, bo nie wysiedziałbym na kilku rodzinnych kolacjach pod rząd, za długo byłem poza domem. - słowa uleciały z niego nagle, bo temat był neutralny. Osobisty, ale przywodzący na myśl same dobre wspomnienia.
Re: Przydrożny barPrzydrożny bar Empty
25/1/2019, 22:37
Powrót do góry Go down
avatar
Lucy Brent
WIEK : 33
PRACA : prawnik
Przydrożny bar Tenor
SKĄD : Jewell
Nieaktywny/Dezaktywowany

Pokręciła z rozbawieniem głową.
- Archibald to stary mecenas, który całe życie opalał dupę na jachcie. Przeprowadzka do Jewell jawiłaby mu się takim samym absurdem, jak gdybyś Ty chciał nagle wyjechać na Antarktydę. - palnęła zupełnie nieświadoma, że sekundę, może dwie temu całkiem jawnie to rozważał, martwiąc się jedynie o biologów i pingwiny.- On... wierzy w to co robię. Głównie daje hajs. - bardzo dziwnym było dla niej to, że w rodzinnych stronach tak trudno było jej rozmawiać o swoich zawodowych sukcesach. Coś czym się szczyciła chodząc po salonach, obwieszała się osiągnięciami jak najdroższymi koliami, ubrana w stonowaną sukienkę i zapach drogich perfum to właśnie jej triumfy i zwycięstwa stanowiły najdroższą ozdobę. Tu? Miała wrażenie małostkowości, miała uczucie, że jest nowobogacką krową, tu bardziej niż zwykle czuła się winna, wiedząc przecież, że wciąz ma do spłacenia dług - nawet jeśli całe życie wmawiała sobie, że wcale tak nie jest.
Otrzymawszy butelkę wybornego Budweisera, najzwyklejszego piwa, i tak się czuła jak w jakiejś pijalni trunków, bo akurat na piwsku nie znała się wcale. I to był wielki błąd, ale o tym przekonają się dopiero za jakiś czas.
- Nie, nie... Chciałabym sportretować moją rodzinę. Taką, jaką jest teraz. Nie wiem ile tu wysiedzę Luke, a wiem, że jeśli tym razem wyjadę nie wrócę nigdy. - powiedziała z namysłem, wracając do lekkiej powagi i rozglądając się za szklanką. Proszę, paniusia nie waliła browara z puchy jak przystało na normalnego człowieka na wsi. Starając się udawać, że to zupełnie normalne i że to od niechcenia podniosła serwetkę i wytarła skrupulatnie krawędź puszki.
- Nie, siedzę w hotelu. Matka nie przestawiła nawet jednej rzeczy w mojej sypialni, mam wrażenie, że tam straszy duch małej Lucy. - otworzyła szeroko oczy mimikując straszydło, jednak zaraz uśmiechnęła się lekko- Myślę czy by czegoś nie wynająć. Może kupić. Nie wiem nawet gdzie szukać. Wiem, że w swoim domu nie dam rady. - uniosła lekko puszkę- Wypijmy i za to. Za długie powroty do domu? - ależ królowa toastów, a jeszcze trzeźwa. Strach pomyśleć jakie patetyczne przemowy zacznie po drugim piwie.
Re: Przydrożny barPrzydrożny bar Empty
26/1/2019, 00:36
Powrót do góry Go down
avatar
Lucas Gallagher
WIEK : 29
PRACA : Fotograf
SKĄD : Jewell
Nieaktywny/Dezaktywowany

Uniósł brwi. Partner biznesowy, którego nie ma, ale który daje pieniądze. Ha, sam poszedłby na taki układ. Uwielbiał pracować sam i tylko sam, ale miło byłoby mieć dyskretne wsparcie. Nie tylko finansowe. Wierzy w to, co robię.
Chciałby sam wierzyć w to, co robi. Ale komu są potrzebne kolejne zdjęcia lisów w głuszy? O przypadkowo wykonanych aktach żony swojego przyjaciela nie wspominając.
-A...właściwie co robisz? dzięki znajomości z Trevorem mógł przynajmniej zadać to pytanie ze szczerą ciekawością, bo przynajmniej ogarniał już trochę prawniczy żargon. Pearson zachowywał się normalnie przy nim i Connie, ale nie może myśleć o Connie, już nigdy, ale przy innych znajomych uwielbiał się popisywać i trzeba było nadążać.
-Zgadzam się. Ale pod jednym warunkiem. Chciałbym sportretować też ciebie, w Jewell. A na koniec zrobić Ci jakiś grupowy portret z rodziną. Skoro chcesz mieć pamiątkę, to nie róbmy tego na pół gwizdka. - może to był właśnie problem Lucasa: gdy coś naprawdę go zafascynowało to nie umiał nie angażować się w pełni. Czasem angażował się nawet w pełnię, hehe, i brał (tańszy) aparat do lasu. Redaktorzy chwalili go za zdjęcia czyżyków wykonane o piątej rano, a on robił je przy okazji.
-Mała Lucy nie była taka straszna. Mały Lucas też zresztą nie, niektórzy maturzyści zjedliby mnie na kolację. - dopóki nie poszedł na siłownię i nie nauczył się im oddawać. -Pomysł na biznes: to miasteczko potrzebuje też dobrego agenta nieruchomości dla takich wariatów jak my! A tymczasem wypijmy. Za długie powroty do domu. - wzniósł toast, a potem gestem poprosił barmana o kolejne dwa piwa. Dla niego to nic, dla Lucy pewnie też nie, skoro nie zamówiła niczego mocniejszego...

Re: Przydrożny barPrzydrożny bar Empty
26/1/2019, 03:16
Powrót do góry Go down
avatar
Lucy Brent
WIEK : 33
PRACA : prawnik
Przydrożny bar Tenor
SKĄD : Jewell
Nieaktywny/Dezaktywowany

Układ współpracy z Archibaldem był prosty i zdążyła już do niego przywyknąć, choć wielokrotnie spotykała się z podejrzliwymi opiniami o ich domniemanym romansie, o sponsoringu, o lewych umowach bo przecież to się nie zdarza, by mecenas z taką renomą po prostu przyjął pod skrzydła kurczaka prosto po studiach. Nawet utalentowanego kurczaka. Lucy cale życie spotykała się z sytuacjami nieprawdopodobnymi, które wynikały wokół jej ścieżki zawodowej i choć bardzo chciała to ignorować zawsze wracało do niej wspomnienie tego jednego życzenia, wypowiedzianego lata temu w opuszczonej górniczej wiosce.
- Robiłam specjalizacje z prawa cywilnego, ale... – zająknęła się na chwilę, przez ułamek sekundy zastanawiając się, czy rzeczywiście chce mu mówić prawdę- ... ale jakoś tak wyszło, że w kancelarii pracowałam w dziale procesowym. Karnym. – poprawiła się, jak zwykle i jak na prawnika przystało znajdując odpowiedź pośrednią. Bezpieczną. Ani dobrą ani złą.
Z ulgą przyjęła fakt, że Gallagher jej nie kojarzył. Nie obrzydzała go jej osoba, nie słyszał o tych ohydnych patologicznych kryminalistach, których broniła jak lwica. O tym, jak uniewinnili mężczyznę oskarżonego o katowanie i morderstwo nieletnich i to w taki sposób, że to on wyjściowo był w sprawie stroną pokrzywdzoną. Każdy z nas widzi w sobie własnego potwora, Lucas był nim z natury, Lucy z wyboru. Pieniądze i kariera stanowiły w pewnym momencie jedyny filar jej osobowości (przynajmniej tak się jej wydawało) i z pełną premedytacją wybierała sprawy obrzydliwe, beznadziejne, wypchana egocentryzmem po brzegi wierząc, że osiągnie sukces. Sukces przyszedł, nie wiedziała jednak jeszcze za jaką cenę.
Uniosła lekko ramiona przekrzywiając niezręcznie głowę. Miała poważny problem z portretami. Ze zdjęciami. A pal licho zdjęcia! Nie lubiła nawet patrzeć w lustra. Sugestia pozowania do portretu była tak przerażająca, że zanurzając się po czubek uszu w to pragnienie samobiczowania skinęła głową.
- No dobra, ale za normalną stawkę. – zmarszczyła brwi, żeby nie przycwaniakował z rabatem i podniosła mały paluszek, jak za nastoletnich czasów, pinky-promise.
Napiła się piwa. Było niedobre. Gorzkie, gazowane, paliło w język i smakowało jak pocałunki Morgana.
Zaraz.
Dlaczego pomyślała o Morganie?
- Dlaczego wróciłeś, Luke? – zapytała znienacka, chcąc odgonić myśli, których nie planowała mieć- Tak na serio. Mi możesz powiedzieć, przecież się nie znamy. – parsknęła gorzko i napiła się jeszcze. A co tam, raz się żyje. Była przecież dorosła i mogła robić co chce!- LA jest takie doskonałe. – powiedziała trochę do siebie a trochę do niego- A jednak zostawiliśmy je za sobą.

Re: Przydrożny barPrzydrożny bar Empty
26/1/2019, 17:44
Powrót do góry Go down
avatar
Lucas Gallagher
WIEK : 29
PRACA : Fotograf
SKĄD : Jewell
Nieaktywny/Dezaktywowany

-Uhm. - no dobra, wiedział jednak od Trevora może nieco mniej niż powinien. Nigdy nie gadali o uniewinnionych zwyrodnialcach na przykład.
-...wpadłem w LA na Pearsona z naszego liceum, pewnie obracacie się w podobnych kręgach? - wykrztusił po chwili wahania. Chciał cieszyć się tym wieczorem z przyjazną mu osobą, ale musiał zachować ostrożność jeśli utrzymywała kontakt z Trevem. Nie mógł się w końcu pogubić we własnych kłamstwach.
Pytanie ciążyło mu na ustach od początku wieczoru, ale alkohol, osobiste tematy i znienawidzona piosenka puszczana właśnie przez barmana ostatecznie ośmieliły go do poruszenia tematu.
-Mhm, skoro nalegasz. uśmiechnął się blado, bo nie miał normalnej stawki. Na swojej stronie internetowej zachęcał do osobistego kontaktu w sprawie każdego zlecenia. Starał się trzymać w miarę standardowe ceny, na wypadek gdyby klienci mieli ze sobą kontakt albo przychodzili z polecenia, ale potrafił nieco opuścić lub podnieść stawkę w zależności od sympatii jaką darzył zleceniodawcę. Lucy raczej nie znała jego innych klientów, więc nie ma jak się dowiedzieć o tym ile bierze.
Szybko wziął wielki łyk piwa, chcąc dać sobie czas na odpowiedź na jej pytanie. Czy mu się wydawało, czy była trochę...weselsza? Naprawdę, od dwóch piw?
Jak działa na Ciebie piwo, Lucy? Jesteś bardziej przenikliwa czy wręcz przeciwnie? Ugh. Mógł zmyślić półprawdę o leczeniu złamanego serca po byłej dziewczynie, czy coś, ale przyjazd Trevora do Jewell wszystko zmieniał. Luke miał złamane serce, ale nikt nie powinien wiedzieć o jego byłej...dziewczynie.
Nie mogę Ci nic powiedzieć Lucy, zasady watahy. A poza tym jeszcze przestraszyłbym cię NA ŚMIERĆ, to naprawdę jest możliwe...
-Kalifornia jest...zbyt doskonała. wykrztusił w końcu. -Mam tam dobrą pracę i żadnego życia osobistego. o, dobra wymówka. Osobista, ale bardzo ogólnikowa. I prawdziwa.
-Chciałem sprawdzić, czy tu też da się wyżyć z robienia zdjęć, czy dawni koledzy jeszcze mnie pamiętają i co słychać u ojca...bo pewnie jeśli gdzieś wyjadę to też już na zawsze, jak Ty.
Dobra, czas na odbicie piłeczki.
-A Ty? Wiadomo, że na pogrzeb...ale dlaczego chcesz...zostać?
Re: Przydrożny barPrzydrożny bar Empty
26/1/2019, 19:44
Powrót do góry Go down
avatar
Lucy Brent
WIEK : 33
PRACA : prawnik
Przydrożny bar Tenor
SKĄD : Jewell
Nieaktywny/Dezaktywowany

Poprzednio zagubiony nerwowy tik karku znów się pojawił na wspomnienie Pearsona. Przełknęła ślinę patrzą w zamyśleniu w przestrzeń. Trudno odpowiedzieć na to pytanie. W sumie obracali się w podobnych kręgach teraz, ale znacznie mniej niż kiedyś. Jaka to przedziwna przewrotność losu, kiedyś nie łączyło ich nic zupełnie, a jednak spędzali w swoim towarzystwie każdą wolna chwilę, a teraz, kiedy łączy ich tak wiele – widują się tak rzadko jak to tylko możliwe. Gallagher stąpał po niepewnym gruncie wchodząc na te tematy, bo nic jak wspomnienie dawnych przyjaźni nie działało na nią tak depresyjnie i żadna ilość alkoholu, nawet najmocniejszego, nie mogła na to zaradzić. Mimo, że tak, dwa piwa zazwyczaj wystarczyły by podnieść ja na duchu!
- Trevor był kiedyś moim serdecznym przyjacielem. – wyznała w sumie całkiem szczerze i mimo że oboje próbowali być wobec siebie otwarci to i tak nauczeni życiem w kłamstwie krążyli wokół tematów jak dwa bure koty po kątach stacji paliw- Z czasem jednak wszystko się nam rozeszło, wiesz jak jest. Dorosłość dogania znienacka. – machnęła niedbale ręką. Nie chciała wspominać Amber, nie chciała myśleć o przyzywaniu demonów, nie chciała rozdrapywać tej rany wmawiając sobie, ze to przecież już zabliźniona tkanka i ignorując ropiejący odór krzywdy, która się nigdy nie zagoi. Jak ta ranka w buzi, którą wiecznie szturchasz językiem.
- Mhm, bardzo dobrze to rozumiem. – uniosła lekko brwi obracając puszkę na blacie i przyglądając odbijającemu w niej światłu lamp. Miała w LA karierę. Miała też życie osobiste. Wszystko jednak strzelił chuj bo czego się w życiu nie dotknęła to psuła, taki miała już zafajdany talent. Lucy Parszywiec, jak antybohater komiksu o kowboju szybszym niż jego własny cień.
Spojrzała na Lucasa w milczeniu i przyglądała mu się dłuższą, niezręczną chwilę bez słowa. Obrysowała spojrzeniem jego oczy, mądre i smutne, jak starego dobrego psiska. Zdrowe mocne włosy, prosty nos, charakterystyczne rysy twarzy. Przyglądała mu się bez słowa tak długo, że zaczynało to być niemal dziwne i kiedy już graniczyło z absurdem odpowiedziała w końcu.
- Uciekam, Luke. – przekrzywiła głowę, jasna grzywka opadła na jedno oko- Całe życie uciekam. – trudno powiedzieć przed czym, było tych rzeczy już tak wiele, że chyba nie warto precyzować. Nie ma też co się oszukiwać, nie przyjechała do Oregonu rozwijać kariery bo to niemożliwe. Nie tutaj. Dlaczego była szczera? Akurat tu i teraz, akurat wobec Gallaghera? To proste. Nie miała już wiele do stracenia.
Re: Przydrożny barPrzydrożny bar Empty
26/1/2019, 20:44
Powrót do góry Go down
avatar
Lucas Gallagher
WIEK : 29
PRACA : Fotograf
SKĄD : Jewell
Nieaktywny/Dezaktywowany

-Mhm. nie wiedział, czemu taka dobroduszna i zdolna Lucy trzymała się z osiłkiem gnojącym młodsze dzieci, no ale świat jest pełen niespodzianek. Czemu Trevor uważał za swojego przyjaciela właśnie Luke'a?
Czemu Luke, mogąc mieć każdą nawet pomimo wrodzonej nieśmiałości, zakochał się w jego żonie?
-My...ostatnio chyba się zaprzyjaźniliśmy, zakumplowaliśmy. W Los Angeles. Faceci nie umieją nazywać takich rzeczy, wiesz. uśmiechem zamaskował kłujące wyrzuty sumienia. Trevor mu ufał i zapewne ufa nadal, a on...wszystko zniszczył.
Zamrugał, ledwo powstrzymując się przed ucieknięciem wzrokiem przed niekomfortowo przedłużającym się spojrzeniem Lucy.
Widać to po mnie, Lucy? Że potrafię wbić nóż w plecy przyjacielowi? Że z Tobą chcę być szczery, ale nie mogę?
-Ty? Nie wiem, czy musisz przed czymkolwiek uciekać, Lucy. wyrwało mu się łagodnie i smutno i spontanicznie. To on powinien był uciekać, a zamiast tego wrócił wprost w rodzinne strony. To on był tutaj złą osobą.
-W sensie...nie wnikam. zreflektował się. -Ale jesteś silna, mądra i zawsze wszystko ci wychodziło...


Re: Przydrożny barPrzydrożny bar Empty
26/1/2019, 23:13
Powrót do góry Go down
avatar
Lucy Brent
WIEK : 33
PRACA : prawnik
Przydrożny bar Tenor
SKĄD : Jewell
Nieaktywny/Dezaktywowany

To była zagadka nawet dla nich samych, od początku tej przedziwnej przyjaźni, która ich związała, dlaczego akurat im przyszło sobie zaufać? Ciamajda, artystyczna dusza, tępy osiłek, kujonka i obrońca uciśnionych. Klisza jak z amerykańskiego filmu, a jednak działało. Kiedyś Trevor był jej bliższy niż jej matka i ojciec, to z nim i resztą ekipy wolała spędzić święta niż w przepełnionym wieczną, nigdy nie wypowiedzianą żałobą domu. Teraz? Teraz nie wiedziała nawet, że był żonaty.
Wzruszyła ramionami na to zdawkowe chrząknięcie i uśmiechnęła się na kolejne słowa.
- Faceci. – parsknęła i zaraz popiła więcej piwa, czując już szum w uszach, a szum w uszach zapowiadał, że się z niej będzie zaraz sypać lawina bzdur, trzeba było wejść na bezpieczniejszy grunt póki jeszcze była czegokolwiek świadoma!
Przyglądała się chwile menu wypisanemu na przeciwległej ścianie. Czy rzeczywiście tak było? Czy zawsze jej wszystko wychodziło? Miała trudności z przypomnieniem sobie czegokolwiek sprzed śmierci Amber, jakby wcześniej wcale nie była mądra, nie udawało jej się zbyt wiele, a dopiero po zapłaceniu tej najwyższej ceny pojawił się sukces.
- I to jest właśnie takie dobre, w tym naszym przypadkowym spotkaniu Luke. – uśmiechnęła się znad puszki- Tak mało o sobie wiemy, że trudno nam siebie oceniać, co?
Nie mogła mieć pojęcia co zrobił. Czy wzruszyło by ją to? Czy uznałaby go za kłamcę? Miłość nie wybiera, jest ślepą przyjaciółką szaleństwa, Brent sama wiedziała o tym najlepiej lokując swoje uczucia zawsze nie tam, gdzie się zdawało to odpowiednie.
- Jak już coś wynajmę to czuj się zaproszony na jakiś house warming party czy coś. Jestem Ci dłużna za piwo.

Re: Przydrożny barPrzydrożny bar Empty
27/1/2019, 11:05
Powrót do góry Go down
avatar
Lucas Gallagher
WIEK : 29
PRACA : Fotograf
SKĄD : Jewell
Nieaktywny/Dezaktywowany

Przedziwne są koleje losu. Lucy, kiedyś najlepsza przyjaciółka Trevora nie wiedziała nic o jego rodzinie i rodzinnej tragedii. Lucas był w liceum traktowany przez Pearsona jak powietrze (które można okraść lub popchnąć i to jest bardzo zabawne), a pomagał mu przejść przez desperację po utracie dziecka...i nawet przez pogrzeb żony.
Byłby świetnym przyjacielem, gdyby gdzieś po drodze nie zaplątał się do łóżka Connie (a raczej na jej stół - pierwszy raz zrobili to na stole...).
-Czemu mielibyśmy siebie oceniać? Nawet wiedząc coś więcej? uśmiechnął się blado. Jaką różnicę to robi? Nawet kobieta, która cię kocha którą kochasz ceni jako kochanka, nie jest w stanie udźwignąć pewnych potwornych sekretów. Więc to chyba wszystko jedno czy otwieramy się przed nieznajomymi czy najbliższymi - najlepiej pewnie w ogóle się nie otwierać, albo obracać tylko wśród członków watahy. Tyle, że Luke nigdy tak nie umiał. Właściwie, był bardziej nieśmiały i introwertyczny i zadowolony z przeciętności jako normalny nastolatek. Tak jakby wilczy gen uaktywnił w nim przebojowość i pogoń za sukcesem i emocjami - kontrolowane na tyle umiejętnie, że alfa i ojciec pozwolili mu wyjechać. A on złamał ich zaufanie. Ich, Trevora i Connie.
-No, na housewarming party pewnie dowiemy się o sobie więcej. Grałaś kiedyś w beer ponga, czy zbyt pilnie się uczyłaś? uśmiechnął się łobuzersko. -Bo jeśli nie, to cię nauczę. I pójdzie na to więcej piwa niż byłbym w stanie Ci postawić w tym barze.
Re: Przydrożny barPrzydrożny bar Empty
27/1/2019, 23:46
Powrót do góry Go down
avatar
Lucy Brent
WIEK : 33
PRACA : prawnik
Przydrożny bar Tenor
SKĄD : Jewell
Nieaktywny/Dezaktywowany

Zaśmiała się lekko, kręcąc głową z niedowierzaniem. Tacy ludzie nie istnieją, prawda? Dorośli i wciąż nie skaleczeni goryczą dorosłości.
- Tak to już jest. - nie mogła uwierzyć, że wciąż zdarzy jej się w życiu spotkać kogoś, kto - świadomie czy też nie - wybierałby nie oceniać drugiej osoby. Droga przez mękę jaką było życie w społeczeństwie na własną rękę, pływanie w tym akwarium pełnym rekinów, jeśli uczy czegokolwiek to tego, że każdy Cię ocenia i jesteś pod ścisłą obserwacją.
Ciekawym zrządzeniem losu jest, z jaką łatwością Lucy przychodziło nawiązywanie przyjacielskich, a nawet bardzo bliskich relacji z nikim innym tylko z osobami noszącymi geny wilka. Nieświadomie zupełnie, ale niewątpliwie podejrzanie silny był to zwierzęcy magnetyzm w przypadku tej kobiety, co poradzić. Nic nie zrobisz.
- Beer ponga? - uniosła brwi i zachichotała, już jej beer wchodził wystarczająco dobrze, czuła się na tym poziomie upicia, gdzie jeszcze jesteś w stanie chodzić prosto, ale jak szybciej pomachasz głową to się przewrócisz nawet na siedząco- Brzmi fantastycznie. - to również niewątpliwie prawda, że uczyła się zbyt pilnie. Zawsze. Od samego początku, od kiedy pamiętała, od pierwszych dni w pierwszej szkole Brent to zawsze była nudziara z książkami. Niewątpliwie w czasie studiów miała krótki epizod zmęczenia materiału, kiedy zerwała się ze smyczy i jak samobójca pikowała główką w dół na twardy beton, wtedy jednak poznała Crane'a i znów wszystko wróciło do normy. Ciekawe jak ludzie są w stanie funkcjonować bez znajomości zabaw tak prozaicznych jak beer-pong. - Koniecznie mnie naucz. Tylko bez zdjęć! - uniosła palec, o proszę, zaczyna się pijacka gadka- Bo zdradzę Ci sekret - nachyliła się lekko- Bardzo łatwo się upijam. - powiedziała z pełną powagą. Nie jest to żaden wielki sekret, to jej drugie piwo i już proszę jaka swawolna, zresztą wiadomo to nie od dziś jeśłi ktoś, kiedykolwiek próbował konsumować w jej towarzystwie alkohol. Wyciągnęła telefon z zamiarem napisania do kogoś wiadomości sms, żeby ją i jej samochód odebrał spod stacji paliw, ale przypomniało jej się równie szybko i smutno, że chyba nie miała już w mieście ludzi na tyle bliskich, żeby zrobili jej taką przysługę.
Uśmiechnęła się smutno do komórkowego ekraniku.
Re: Przydrożny barPrzydrożny bar Empty
28/1/2019, 19:00
Powrót do góry Go down
avatar
Lucas Gallagher
WIEK : 29
PRACA : Fotograf
SKĄD : Jewell
Nieaktywny/Dezaktywowany

Może po prostu wilkołaki były zwierzęco...prostolinijne, a ona szczera i skomplikowana zarazem. Przeciwieństwa się przyciągają, a Luke - jak już udowodnił - nie znał się na kobiecych gierkach. Potrafił przekonująco ukrywać różne rzeczy, ale sam nie wyczuwał wyrafinowanych kłamstw...
-Umm - fantastyczny był powrót do beer ponga dekadę po liceum, nie sama gra....ale z takim podejściem Lucy będzie się świetnie bawić!
-Nauczę. Ale serio, co Ty robiłaś w liceum? roześmiał się serdecznie, też już odrobinę wstawiony. No tak, pewnie się uczyła...ale myślał, że Jim ją zabierał na jakieś imprezy czy coś. Ugh, niedługo weekendowy obiadek u Jima. Luke zwykle lubił spędzać czas z watahą, ale nie teraz, nie po tym wszystkim...
-O. - zauważył przecież i bez sekretu, ale uśmiechnął się łobuzersko, udając pełne skupienie.
-W takim razie...wydajesz pewnie dwa razy mniej pieniędzy niż inni żeby się dobrze bawić! - roześmiał się. Albo zero, tak jak teraz!
Rozmowa zamarła na chwilę, gdy Lucy sięgnęla po telefon. Luke taktownie nie patrzył jej w ekran, ale zauważył, że jej palce bezradnie zastygły nad klawiaturą, a ona jakby posmutniała.
-Zamówić ci ubera...albo taksówkę? Ej, w Jewell działa w ogóle uber? zapomniał, że są prawie na wsi. Ech, zaczynał już tęsknić za Los Angeles, a przecież dopiero co stamtąd wyjechał!
Re: Przydrożny barPrzydrożny bar Empty
28/1/2019, 22:49
Powrót do góry Go down
avatar
Lucy Brent
WIEK : 33
PRACA : prawnik
Przydrożny bar Tenor
SKĄD : Jewell
Nieaktywny/Dezaktywowany

Niegdyś obrzydzona kłamstwem teraz nauczyła się prząść je jak nitki Ariadna, jak niestrudzona pajęczyca, tkać przepiękne gobeliny wprawiające w zachwyt ludzi wokół niej. Ubrać się w kłamstwo, położyć się spać pod z łgarstw kocem uplecionym, nitek fałszywych cieniutkich i lekkich jak jedwab. Kłamać tak długo, tak zapamiętale, że zaczniesz wierzyć w to, że to jednak prawda. Lucy Brent była okropną kłamczuchą i miała w brzuchu wielką czarną dziurę wypaloną wyrzutami sumienia.
- Jak to co. - zmarszczyła brwi - To co wszyscy? Uczyłam się! - co mogła robić Brent w liceum? Banał. Może i prowadzała się ze szkolnym rozrabiaką i bedbojem, ale raczej nie chadzali razem na imprezy. Z pewnością nie dzielili wspólnych kręgów towarzyskich i choć on znał jej znajomych, a ona kilkoro jego przyjaciół to cały świat zastanawiał się, który autor romantycznych komedii napisał im ten miłosny scenariusz.
- Błąd. - pokręciła głową. Zazwyczaj jak wypiła więcej niż dwa drinki to zapominała ile ma zapłacić i zostawiała pieniądze z nadwyżką zanim wróci kelner. Zawsze wychodziło drożej niż powinno. Bez sensu. Alkohol to nie był doradca.
Telefon ciążył w dłoni kiedy podniosła wzrok na Lucasa.
- Uber chyba tu nie dojeżdża. - zachichotała cicho- Poproszę koleżankę, żeby wpadła po moje auto. - wzruszyła od niechcenia ramionami. Proszę bardzo, jak łatwo przyszło jej skłamać. Nie miała koleżanek. Nie miała kolegów. W Jewell zostawiła najserdeczniejszych przyjaciół za których kiedyś oddałaby życie, a których teraz wstydziła się prosić o głupią przysługę.
Po chwili namysłu gorzkiego jak dziegieć wystukała w telefonie esemesa i wsadziła aparat w kieszeń.
- A Ty? Jak wracasz? Chyba nie prowadzisz pod wpływem? - zmrużyła podejrzliwie oczy. Oczywiście dorosły człowiek nie upija się piwem, czy dwoma, szczególnie takimi wiejskimi sikaczami, ale Brent mierzy ludzi swoją miarą, prawda. Jak każdy!
Re: Przydrożny barPrzydrożny bar Empty
31/1/2019, 00:22
Powrót do góry Go down
avatar
Lucas Gallagher
WIEK : 29
PRACA : Fotograf
SKĄD : Jewell
Nieaktywny/Dezaktywowany

-To, co wszyscy? Ja uczyłem się matmy tylko dlatego, że ojciec mnie zmusił. Dobrze, że dostałem się na studia artystyczne. wzruszył ramionami, rozbawiony.
Dopił piwo i odchylił się na stołku barowym, obserwując Lucy przenikliwie. Nigdy nie pasowała do tego miasteczka, nawet w liceum. Zbyt pilna, ambitna, a zarazem dobroduszna. Na tyle, żeby serdecznie pić piwo z byłym uczniem, którego w sumie ledwo znała. W dodatku była elegancka i wytworna - nie tyle w seksowny (choć to też), co w wielkomiejski sposób. Był przekonany, że czuła się w Kalifornii jak ryba w wodzie. Dlaczego tu wróciła? To miasteczko dusi takich jak ona. Żeby chociaż zamieszkała w Astorii, ale nie.
-Nie jestem pod wpływem, nie każdy ma słabą głowę. roześmiał się. -Może posiedzę tu chwilę i jeszcze otrzeźwieję, a może przejdę się do domu, nie mam jakoś daleko. - jak widać wcale mu się nie śpieszyło do własnego łóżka. Ale siedzieć samotnie w barze też smutno, a ich rozmowa już dogasała. Poczeka aż Brent odbierze ta koleżanka - w końcu nie zostawi wstawionej blondynki samej w przydrożnym barze - i zwinie się do siebie.
Re: Przydrożny barPrzydrożny bar Empty
31/1/2019, 19:16
Powrót do góry Go down
avatar
Lucy Brent
WIEK : 33
PRACA : prawnik
Przydrożny bar Tenor
SKĄD : Jewell
Nieaktywny/Dezaktywowany

Luz jaki towarzyszył ich spotkaniu był jej jakoś bardzo potrzebny. Jakby ta niezobowiązująca chwila, rozmowa o wszystkim i niczym przypomniała jej, że to jej rodzinne strony i nie każdy, a nawet mało kto jest jej wrogiem. Założyła włosy za ucho uśmiechając się do niego.
- Cieszę się, że Cię zmuszał. Inaczej byśmy się nie poznali. - dopiła swoje małe piwko czując w głowie szum, w uszach śpiew.- O, chyba to ona. Słuchaj Luke, mam nadzieje, że to nie ostatni raz jak się widzimy? - wyciągnęła z kieszeni kilka dolców. Niby on stawiał, ale była przecież silną, niezależną, samowystarczalną, dorosłą, ple ple kobietą.
Naciągnęła kaptur na głowę.
- Uważaj na siebie, co? - dotknęła lekko jego ramienia. Wiecznie niepewna przy fizycznych kontaktach z innymi ludźmi, zauważyła, że ten gest przyszedł jej wyjątkowo łatwo. Poruszyła lekko ramionami poprawiając bluzę i wyszła z knajpeczki, a po niej pewnie całkiem niedługo Luke.

2 x z/t
Re: Przydrożny barPrzydrożny bar Empty
31/1/2019, 23:22
Powrót do góry Go down
avatar
Lucy Brent
WIEK : 33
PRACA : prawnik
Przydrożny bar Tenor
SKĄD : Jewell
Nieaktywny/Dezaktywowany

Noc, 15/16 listopada.
♫♪


Strach był ciszą, a cisza strachem, tajemnicza ciemność zalewająca przestrzeń między porzuconym wrakiem samochodu a błyszczącą karoserią jej luksusowego auta. Lęk czaił się wszędzie, w szeleszczącym po chodniku papierku toczonym nocnym podmuchem wiatru, czyichś odległych krokach po drugiej stronie budynku. Dorosłe życie wiązało się z koniecznością ciągłego oglądania się przez ramię, strachu przed nieznanym nawet, jeśli bardzo dobrze udawała, ze lęku nie ma w niej już nawet kropli. Jak cień wielkiego drzewa z początku dający przyjemne ukojenie i chłód przed prażącym słońcem wyzwań dorosłości - z czasem stał się miejscem zimnym i pozbawionym wzruszeń. Od jednego głupiego wieczora zmieniło się wszystko, jakby cały epizod młodości wyparował z pamięci niczym plama benzyny z dziury w drodze. Gdzie radość, gdzie zachwyt, zbyt łatwo było teraz dostrzegać tę ciszę, mrok czający się wszędzie nawet w zagłębieniach własnych dłoni, którymi zasłaniała twarz szukając ucieczki przed otoczeniem. Radość i zachwyt, naiwne owoce piękna. Tęsknota za prostotą życia była błaganiem o łaskę, skłonna do uległości wobec szeregu nieprzyjemnych wad faktu funkcjonowania w przeklętym Jewell tkwiła przy zderzaku jak karykatura siebie. Zawsze wiedziała, że są rzeczy po które sięgać nie można. Radość, łaska, spokój były wyspami obleganymi ze wszystkich stron, a żadna wyspa nie może trwać wiecznie. Żyła w czarnym morzu pełnym wijących się robaków, które wzbierało z każdą chwilą. Prędzej czy później sztormy przecież najedzą się do syta...
Przykucnięta za bagażnikiem wyglądała jakby jej nie było, albo było jej pół. Czas trwania w chłodzie listopadowej nocy sprawiał, że trzeźwiała szybko - nie była zresztą tak pijana by rzeczywiście prosić o podwózkę do domu. Dlaczego więc napisała do niego? Po co? Twardy emocji orzech stał niewzruszenie w głębi jej ciała dusząc tchawicę i przełyk niczym za duża, nieumiejętnie połknięta tabletka. Telefon wciśnięty głęboko w kieszeń bluzy rozładował się. Samochód wciśnięty głęboko między kontenery ze śmieciami a wrak miał pusty bak. Kobieta wciśnięta ciasno między rzeczywistość i nieistnienie miała tylko pół mózgu, tylko ćwierć serca, tylko okruszek duszy.
Gdzieś uciekło to poczucie, że ma jakąś wartość, poczucie, że jej się też należy coś. Kiedyś jeszcze schowało się jedynie za zakrętem, błyskając oczkami w pochmurne noce, nie tak dawno temu umiała zaprosić je bliżej do domowego ogniska, prawie przekonać, że jest bardzo ważnym gościem - teraz jednak niechętne do powrotu w rodzinne strony nawet bardziej niż ona sama, znikło zupełnie. Rozpłynęło się w miękkich cieniach nocy tańczących wokół latarni, rozpuściło w niebieskich oczach matki, w radioaktywnych uśmiechach Harper i Coltona. Nie wszyscy ludzie mogą liczyć na to, że i do nich się w końcu uśmiechnie szczęście; niektórzy, tak jak najwyraźniej ona, całą tę przestrzeń na dar łaski wzruszeń wyparli potężną formą sukcesu. Tylko czy czuła się taka znacząca i przepełniona kolorem tu i teraz na parkingu przydrożnego baru? Szpilki leżały na tylnym siedzeniu, kaptur dresowej bluzy osłaniał tę część głowy, której nie osłaniały z przodu palce. Zaciśnięte powieki nadrabiały zamykaniem jej na wszelkie bodźce wizualne, jakie mogłyby mimo takiej ochrony przedostać się z obrazem na siatkówkę. Tylko uszu nie mogła wyłączyć i mimo próśb słanych do wszystkich aniołów i świętych w końcu usłyszała warkot silnika zbliżającego się auta. Dla takich jak my nie ma aniołów, dla takich jak my nie ma świętych. Powinna wstać, być Lucy Brent, chociaż namiastką Lucy Brent, czuła się jednak ślepym robakiem i biorąc całkowicie odpowiedzialność za swoją potrzebę pozostała jedna przyspawana do zderzaka. Może wcale jej nie znajdzie. Jak dziecko które wierzy, że jeśli zasłoni oczy to na prawdę zniknie.
Re: Przydrożny barPrzydrożny bar Empty
27/2/2019, 02:52
Powrót do góry Go down
Colton Wolfe
Colton Wolfe
WIEK : 35 lat
PRACA : agent federalny
Nieaktywny/Dezaktywowany

noc 15-16/11/18
III

"Znajdź mnie".
Próbowałem.

Pewnie najlepiej by zrobił, wzywając dla Lucy taksówkę. Zdążył już wrócić z Jewell do Astorii po odwiedzinach u Jessie, a wraz z wiadomością Brent, dość beztroski nastrój w który wpadł, pękł jak bańka mydlana. Zupełnie jakby ledwo wyłonił się z wody, by zaczerpnąć głębokiego oddechu, a ktoś znowu wciągnął go pod powierzchnię. Gorzka frustracja ponownie dała o sobie znać; emocje, o których nie mówiło się na głos, a już na pewno nie wtedy, kiedy było się Coltonem. Nie powinien chować do niej urazy, nie powinien się tym wszystkim już przejmować. Sądził, że od czasu pogrzebu zdążył to sobie przepracować, minęły przecież prawie dwa tygodnie. Lucy żyła i pozornie miała się świetnie, koniec tematu. I tak powinien to zostawić. A jednak niewypowiedziana pretensja wciąż była w nim żywa, choć nie mniej niechciana i wciąż postrzegana jako śmieszna.
Zawrócił, odpisując zdawkowe jadę.
Pozorny spokój. Błękitne spojrzenie schowane za szkłami okularów, wlepione w ciemną drogę. Na mokrym asfalcie odbijały się lampy uliczne, a on się zastanawiał, czy jest gotowy odbywać z Lucy jakąkolwiek rozmowę. Był człowiekiem, który wszystko krył w sobie i nie sądził, by wiele miało się pod tym kątem zmienić. Uparty i zacietrzewiony w poglądzie, by emocje schować gdzieś głęboko, nieważne czy pozytywne, czy negatywne. A jednak nie mógł jej tam zostawić, skoro prosiła o pomoc. Nie zostawił jej nawet wtedy, kiedy przecież nie prosiła; wówczas na chęciach Wolfe się jednak skończyło. Szukał jej i szukał. Oskarżył Morgana o to, że ją pewnie zamordował. Dalekie echo własnej wściekłości i bezsilności z tamtego okresu wydawało się teraz bardzo odległe, ale nie mniej żywe. Tymczasem ona istniała sobie z daleka od całego tego burdelu, nawet nie zastanawiając się nad tym, co zostawiła za sobą. I nawet nie mógł jej o to winić. Później sam zrobił dokładnie tak samo, a zasłanianie się tym, że ona i Harper były pierwsze, nie miało nawet najmniejszego sensu. I było niesprawiedliwe. Czasem się zastanawiał, czy w tym wszystkim Lucy zdawała sobie sprawę z tego, ile kosztowała go nerwów i zarwanych nocy. Czy kiedykolwiek wróciła do niego pamięcią, kiedy była daleko? Czy chociaż raz pożałowała, że zniknęła bez pożegnania? Rozmawiała z Trevorem o nim i Harper, czy ciągnąc pakt milczenia postanowili o tym nie wspominać? Gdzie byliby teraz, gdyby miał dwadzieścia lat temu odwagę powiedzieć, że to nie z Jimem powinna być? Paradoksalnie był przekonany o tym, że by ją zniszczył.
Szyld baru świecił w ciemnościach jak latarnia, która przyciągnęła go niczym zagubionego żeglarza. Nie czuł niepokoju, stresu, czy niechęci. Właściwie chyba nic nie czuł, całkiem zdrętwiały. Nagle zabrakło mu jakiejś ciętej riposty Harper, która na pewno rozładowałaby atmosferę. Zobaczył samochód Lucy i już wiedział, że tym razem ją znalazł. Jeszcze nie zniknęła, choć bez wątpienia wyglądała na kogoś, kto wolałby zniknąć. Zaparkował tuż obok. Miał całkowitą pustkę w głowie, kiedy wysiadł z auta, obszedł je i stanął obok przykucniętej Lucy, która z kapturem nasuniętym głęboko na głowę wyglądała tak, jakby się pochorowała i starała opanować mdłości. Bez słowa oparł się o bagażnik obok niej, przyjmując mniej więcej podobną pozycję, co Brent. Ramię w ramię. Nie patrzył na nią, jakby nie chciał jej tym peszyć. A może to sobie nie chciał tego robić.
Znalazłem — zagadnął krótko.
Re: Przydrożny barPrzydrożny bar Empty
1/3/2019, 14:29
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Powrót do góry Go down
Skocz do: