Memento mori
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 :: Plac J. Astora Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Restauracja Miód Malina | 1 lutego | Willard & Lennie
Idź do strony : Previous  1, 2
Eleanor Thompson
Eleanor Thompson
WIEK : 36
PRACA : nauczycielka
Restauracja Miód Malina | 1 lutego | Willard & Lennie - Page 2 Giphy
SKĄD : Nowy Orlean
Wiedźma

- I mam do tego prawo - warknęła cicho. Roztarła nadgarstek, patrząc na niego z... obrzydzeniem? Chyba trochę tak. Maskowało ono lęk, niepewność. Urażona duma i zranienie robiły jednak swoje - nie jestem twoją własnością ani twoim zwierzęciem, nie muszę robić tego, czego chcesz. Jestem człowiekiem. I nie masz prawa deptać po mnie, nie masz prawa mnie zastraszać, bo ci na to nie pozwalam - zacisnęła lekko szczęki - mówisz, że mnie nie skrzywdzisz, ale pierwsze co robisz, próbując ze mną rozmawiać, to mnie ranisz i krzywdzisz fizycznie. To nie jest zachowanie dobrego człowieka, tylko przemocowca - kontynuowała drżącym głosem, nie odrywając od niego lodowatego spojrzenia - nie jestem żadnym z twoich potworów, jestem wybranką, jak my wszystkie. Twój fach nie jest wytłumaczeniem, bo mnie nie obejmuje. Nie jestem plugastwem, jestem obdarzona łaską niebiańską. Wydawać by się mogło, że akurat ty zrozumiesz. Inni zrozumieli - wytknęła, z dziecięcym wyrzutem. Dopiero jednak kiedy wypowiedziała "wybranka", dotarło do niej w pełni i z całą mocą, że tak faktycznie jest. Że to ona i jej siostry ma bronić śmiertelników, nie samozwańczy łowcy. Ściągnęła lekko brwi, przestając się nim przejmować przynajmniej przez chwilę. W jej oczach zatańczył błysk dumy, która przyćmiła gniew. Wstała, ruszając po płaszcz, na wciąż miękkich i rozdygotanych nogach. Czuła gorąc zalewający jej twarz i klatkę piersiową. Mimo to, starała się trzymać głowę w górze. Nie zrobiła nic złego. Wsunęła ramiona w rękawy, zawiązała pasek. Jeszcze z kapeluszem w dłoni stanęła przed nim, patrząc nań z góry.
- Nie jesteś jedynym znanym mi łowcą. Jest jeszcze Riley - położyła na blacie należność za swoje zamówienie i wyszła, szeleszcząc płaszczem. I dopiero kiedy stała na chodniku przed restauracją, histerycznie się rozpłakała.

z.t
Powrót do góry Go down
Willard Monterey
Willard Monterey
WIEK : 46
PRACA : nauczyciel biologii
Restauracja Miód Malina | 1 lutego | Willard & Lennie - Page 2 Source
SKĄD : Kalifornia, Sacramento
Łowca

Tyradę Lennie znosił ze spokojem. Nie bardzo rozumiał te wszystkie wyrzuty, bo przecież nie miał na myśli żadnego z zarzutów, o których mówiła. Uznał zatem, że musi mu wygarnąć, wygarnąć mu, nie miał z tym problemu, na spokojne rozmowy przyjdzie przecież czas za chwilę. Będą mogli omówić tę skomplikowaną sytuację... Tyle tylko, że Thompson nie chciała rozmawiać. Zaraz po tyradzie zaczęła się zbierać, a Willard nie chciał jej zatrzymywać. Jak mógłby? Tylko siłą. Żadne romantyczne słowa nie przychodziły mu do głowy. Rodzące się przywiązanie do Thompson zostało zduszone w zalążku, zmiażdżone jej ślicznym bucikiem. Cóż, najwyraźniej rzeczywiście byli dla siebie tylko ciepłymi ciałami, gotowymi do seksu i ciekawej rozmowy. Pomyślał, że pewnie nawet nie brała pod uwagę innego przebiegu sprawy, podczas gdy on, zupełnie naiwnie, zaczął odtajać, rozmrażać się. Stary głupiec z ciebie, Monterey. - skomentował w myślach.
Nie powiedział ani słowa, bo nie miał nic do powiedzenia. Uznał, że w tym momencie jest to zupełnie bezcelowe, zwłaszcza, że Lennie sobie tego nie życzy... I wtedy wspomniała o Riley. Kurwa. Zacisnął tylko szczękę. Nawet się nie zdziwił. Riley powiedziała mu o wampirach dopiero wtedy, gdy została przyciśnięta. Dlaczego miałaby mówić o Lennie z własnej woli? Poza tym ta dziewczyna miała styczność chyba ze wszystkimi istotami, które wykraczały poza definicję "normalny człowiek".
Powiódł wzrokiem, za wychodzącą Lennie.
- Nie znoszę czarownic. - szepnął do siebie, najbardziej będąc złym o to, że przecież nie do końca tak było. Przynajmniej nie w przypadku tej jednej konkretnej czarownicy.
Z rezygnacją chwycił za widelec, dojadając pozostawione ciasto. Pozwolił sobie na pustkę w głowie i w sercu. W przeciwnym razie do głosu doszłyby emocje, a tego przecież nauczył się unikać.

zt
Powrót do góry Go down
Skocz do: