Memento mori
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 :: Muzeum Astorów Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
5 stycznia | Wiedźmi sen
Idź do strony : 1, 2, 3, 4  Next
[MG] REDЯUM
[MG] REDЯUM
Mistrz Gry

Wiedźmi sen, część I.
Muzeum Astorów


Po burzy zawsze wychodzi słońce. Poranek piątego stycznia okazał się przyjemnie słoneczny i rześki. Anomalia pogodowa zostawiła po sobie ślady w postaci podtopionych piwnic i trawników, wybitych szyb, pozrywanych linii wysokiego napięcia i uszkodzonych aut przez grad, a drogi zablokowane były przez powalone drzewa. Strażacy i policja mieli ręce pełne roboty.
Hiacyntha Bucket-Pankhurst przyszła do pracy pomimo tego. Liczyła już sobie ponad osiemdziesiąt lat i przez ponad sześćdziesiąt nie opuściła ani jednego dnia w pracy, nawet gdy muzeum było zamknięte na czas remontu.
Dobrowolnie zrezygnowała ze swojego miesiąca miodowego, gdy doszły ją słuchy o otwarciu. Hubert, jej świeżo upieczony małżonek dorabiał do emerytury jako ochroniarz. Oboje czuli niezrozumiałe dla innych przywiązanie do tego miejsca.
Drzwi muzeum zostały otwarte dla mieszkańców już od dziesiątej. Recepcjonistka włączyła niewielkie radyjko na baterie i zasiadła za szklaną szybą, przygotowując się do lektury. Po wielu latach wydano ostatni tom Malinowych usteczek. Zerkała co jakiś czas, czy ktoś nie wchodził. O tej porze roku tłumów zwiedzających nie było.
Zanim całkowicie się wczytała w pasjonująca lekturę, pojawił się mężczyzna. Wykupił bilet, zapowiedział więcej osób i poprosił, aby skierowano ich do sali Założyciela. Spojrzał na zegarek, jakby wyliczał czas co do sekundy. Zniknął w innym pomieszczeniu, a Hiacyntha długo jeszcze miała czuć zastrzyk energii.
Tajemniczy gość roztaczał wokół siebie niezwykłą aurę. Odsunęła od siebie książkę, wypatrując następnych osób. Siedziała przy tym zupełnie nieruchomo, jak zaczarowana.


Godzina: po 10-tej
Pogoda: słoneczna, chłodno
Uwagi: należy uwzględnić kupno biletu i pokierowanie przez recepcjonistkę. Jest to post wstępny, abyście mogli swobodnie dołączyć. Następny post MG pojawi się dopiero po 10-tym listopada. W razie pytań proszę o pw.


@Julie Astor @Thomas Astor @Jillian Theirin @Patrick Mahoney @Riley Jones @Jessie Chapman @Colton Wolfe @Cordelia Brunckhorst
5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  Empty
6/11/2019, 11:31
Powrót do góry Go down
Riley Jones
Riley Jones
WIEK : 25 lat
PRACA : nic konkretnego
5 stycznia | Wiedźmi sen  Giphy
SKĄD : Portland
Łowca

Takie poranki były jak zaczerpnięcie tlenu, po długim przebywaniu pod wodą. Pomimo chłodu, promienie słoneczne podnosiły człowieka na duchu. Nawet jeśli burza wywołała ogromne szkody, to atmosfera nie była aż tak nerwowa. Wszyscy cieszyli się polepszającą pogodą. Również Riley nabrała jakiejś niespodziewanej motywacji i siły do działania. Jej dom, odcięty od prądu przez feralną burzę, był wybitnie nieprzyjaznym miejscem do prowadzenia jakichkolwiek badań czy poszukiwań. Nie wspominając już o tym, że resztki baterii na laptopie dziewczyny padły już wczoraj, a prądu w gniazdkach brakowało w całej okolicy. Właśnie dlatego Jones musiała posiłkować się starymi sposobami.
Tego dnia dla odmiany, zamiast do biblioteki, kierowana dziwnym przeczuciem rychłego przełomu w sprawie Jawell, zawitała w muzeum Astorów. Chciała zgłębić historię tego miasta. W końcu jeden z łowieckich rodów wywodził się stąd, a jej rodzina kilka razy miała okazję z nimi polować. Fakt, że wylądowała właśnie tutaj, był doskonałą sposobnością do poznania przeszłości tradycji, którą przecież sama kultywowała.
W drodze do muzeum testowała okulary, które odziedziczyła po swojej babce. Ta pamiątka wciąż była dla Riley zagadką. Wiedziała, że pozwalają jej dostrzegać więcej, jednak nie miała pojęcia co to oznacza.
Jeszcze przed wejściem rozpięła skórzaną kurtkę i wyjęła z kieszeni poprzecieranych jeansów gotówkę, aby zapłacić za bilet. Pewnym krokiem weszła do środka, witając recepcjonistkę promiennym uśmiechem. Okulary wetknęła za dekolt czarnej koszulki, by nie zawadzały, a następnie zakupiła bilet. Już miała odchodzić od okienka, kiedy wraz z wejściówką otrzymała również instrukcje, gdzie dokładnie ma się kierować. Czyżby załapała się na jakieś zwiedzanie z przewodnikiem? Mieli tu coś takiego? Zmarszczyła brwi, ale ruszyła prosto do "sali założyciela", o której wspomniała jej starsza pani w okienku.
Po drodze Jones zdjęła kurtkę, przerzucając ją przez ramię. Poprawiła nieduży nóż, przyczepiony do paska. Nie rozstawała się z ostrzem, skrywając go zwykle pod ubraniami - tak jak teraz pod materiałem koszuli w czerwono-czarną kratę.
Starała się nie robić hałasu, chociaż jej buty za kostkę do najlżejszych nie należały. Nie trafiła na innych zwiedzających, a przenikliwa cisza, przerywana jedynie słabymi dźwiękami radia w recepcji, sprawiała, że najdrobniejszy szelest zdawał się wyjątkowo głośny. Idąc, oglądała zdjęcia na ścianach. Przystanęła nawet ze dwa razy, ale obce twarze na fotografiach nie mówiły łowczyni zbyt wiele.
W końcu weszła do wcześniej wspomnianej sali. Zrobiła pełen obrót wokół własnej osi, by rozejrzeć się po pomieszczeniu. Nawet ładnie...
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  Empty
6/11/2019, 12:51
Powrót do góry Go down
Jillian Theirin
Jillian Theirin
WIEK : 30
PRACA : sprzedawca, barmanka
SKĄD : Portland
Wiedźma

| początek

Sen nie był aż tak łaskawy. Ale przynajmniej nie miała żadnego koszmaru; trudno orzec czy to ze względu na uspokojenie się, czy obecność wilkołaka, który przy niej został. Nie wyspała się, więc oprócz pożywnego śniadania zaserwowanego przez Patricka, zdążyła wypić ze dwa kubki mocniejszej kawy.
Trzymała się też postanowienia, że czym prędzej pójdzie do Muzeum, aby wyjaśnić i przekonać się czy to była tylko bzdura i element, który miał urzeczywistnić ten koszmar, czy coś faktycznie było na rzeczy. Przy tym też miała krótką dyskusję z Mahoneyem, który uparł się jechać z Jillian. W jakimś stopniu zdawał się być bardziej przejęty tym wszystkim, mimo że nie chciał jej na początku uwierzyć. Długo drobna, mało znacząca sprzeczka, nie trwała. Uświadomiła sobie, że być może faktycznie lepiej, jeśli Pat będzie nieopodal. Nie miała nawet pojęcia, że w muzeum szykuje się spotkanie par i spora randka.

W każdym razie, gdzieś za dwadzieścia jedenasta, pojawili się przed Muzeum Astorów. Równie dobrze mógł to być spacer, skoro pogoda - ku ich zdziwieniu - dopisywała. To mogło być zastanawiające. Zresztą, w tej chwili Theirin byłaby w stanie podejrzewać wszystko i wszystkich o wszystko, samej nie wiedząc, jak zareagować na daną sprawę. Póki co.
Byłeś w muzeum? — zagadnęła, mając na myśli konkretną placówkę. Nie wątpiła, że przynajmniej raz w życiu Mahoney odwiedził taki przybytek kultury i sztuki, którą wszyscy potrafili się zachwycać, choć nie wszyscy rozumieli.
Gdy weszli do środka, kobieta rozpięła płaszcz. Jeszcze tego brakowało, żeby się przegrzała. Muzeum znała doskonale. Nie raz i nie dwa tutaj była. Nie dość, że oprowadzała ludzi, to jeszcze po pracy przesiadywała tutaj, kiedy zaszła potrzeba zmiany wystawy, położenia obrazów czy dołożenia jakichś obiektów do gablot. Na spokojnie mogłaby tutaj połazić, mając zasłonięte oczy. Nie chciała się jednak bawić w ciuciubabkę.
Podeszli do recepcji, gdzie znowu przerwała komuś lekturę. Poirytowana recepcjonistka westchnęła, odłożyła książkę i powitała Jillian dość swobodnie - skoro nigdy nie opuściła dnia pracy, to znała młodą kobietę.  Theirin zakupiła oba bilety. Pozwoliła sobie nawet na to, żeby zagadnąć Hiacyntę; znały się z tego miejsca. Pierwsza pracowała, druga odbywała staż i była tutaj wystarczająco często, żeby pracownicy byli w stanie ją rozpoznać.
Jest jakieś spotkanie miłośników sztuki i historii lokalnej? — na wpół żartobliwie zapytała. Pokierowani do jednej z sal, mogli pójść w tamtą stronę.
Theirin nie omieszkała nie rozejrzeć się, gdy zmieniali korytarze.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  Empty
6/11/2019, 13:32
Powrót do góry Go down
Colton Wolfe
Colton Wolfe
WIEK : 35 lat
PRACA : agent federalny
Nieaktywny/Dezaktywowany

Noc pełna dziwów zmieniła się w nie mniej dziwny dzień; przebudzony na kanapie z zesztywniałym karkiem, grubo po czasie wyjścia Jess do pracy, miał wrażenie, że wszystko to co miało miejsce raptem kilka godzin temu tak naprawdę się nie wydarzyło. Zerknięcie za okno na zawalone gałęziami ulice i porozbijane szyby samochodów utwierdziły go jednak skutecznie w przekonaniu, że burza wydarzyła się naprawdę, podobnie jak dziwny sen Jessiki i... I cóż. W kuchni zastał napisaną pospiesznie notatkę, że po pracy kobieta zamierza wybrać się do nieszczęsnego muzeum. Uznał, że w końcu nastał odpowiedni czas, by zadzwonić do Astora, co też zrobił. Ten jak zwykle nie będąc specjalnie wylewnym zaoferował, żeby spotkali się o 10, właśnie w muzeum. Nie zdradził szczegółów, ale Colton bez trudu wyczuł, że coś było na rzeczy, co tylko pogłębiło jego wątpliwości.
Spróbował raz jeszcze przekupić niewdzięcznego Adonisa kawałkiem szynki przy śniadaniu, jak zwykle bez skutku. Po szybkim prysznicu, rezygnacji z klasycznego garnituru służbowego na rzecz znacznie mniej zobowiązującego, sportowego, w kolorze czarnym, niewiele już czasu pozostało do godziny dziesiątej; pojechał więc po Jess do szpitala, by stamtąd udać się już do muzeum.
Droga zajęła im nieco dłużej niż powinna, a to wszystko przez częściowo nieprzejezdne drogi, zawalone drzewami, które nocna nawałnica powyrywała z korzeniami. Niewiele rozmawiali w trakcie jazdy, choć oboje bardzo skrupulatnie trzymali się najwyraźniej wersji, że w nocy nic się nie wydarzyło. Nic, ponad dziwny sen Jessie, rzecz to oczywista.
Colton nie odwiedzał jeszcze tego muzeum, mimo że zdawał sobie sprawę, że wkracza właśnie w miejsce, które znajdowało się pod pieczą łowców już przez bardzo długi czas. Czyżby i tutaj ukryli jakieś swoje tajemnice? Tak sądził; inaczej po co akurat muzeum miałoby wystąpić w śnie przepowiadającym koniec świata? Zakupili dwa bilety od starszej kobiety, która z jakiegoś powodu wyglądała na zdumioną, jakby zupełnie się ich nie spodziewała i pokierowała ich do sali Założyciela. Już otwierał usta, żeby zapytać dlaczego akurat tam, ale w końcu umilkł.
Coś wygląda znajomo? — Zapytał natomiast towarzyszkę, z czystej ciekawości. Ostatecznie nie opowiedziała mu całego snu, więc nie wiedział dokładnie, co widziała i czy cokolwiek tutaj może się kojarzyć z nocną marą. Poprowadził Jessie dalej, w pustych korytarzach wypatrując Thomasa Astora. Mijane dzieła sztuki odbijały się w szkłach jego okularów, ale to nie to go dzisiaj interesowało. Liczył, że cokolwiek się stało, Astor będzie wiedział więcej. Zamiast niego dostrzegli natomiast jakąś parę oraz młodą dziewczynę; Wolfe spojrzał na zegarek.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  Empty
6/11/2019, 14:25
Powrót do góry Go down
Jessie Chapman
Jessie Chapman
WIEK : 27
PRACA : pielęgniarka
5 stycznia | Wiedźmi sen  Tumblr_paxzxb5GmM1uv9281o6_250
SKĄD : Jewell
Wiedźma

Obudziła się o świcie, kiedy wszystko ustało. Adonis wskoczył cicho na łóżko i wślizgnął się pod rozgrzaną kołdrę. W pierwszej chwili nie pamiętała koszmarnego snu, burzy ani… tamtego.
Jasne promienie słońca zajrzały do sypialni jakby w nocy nie szalały wiatr i ulewa. Przez chwilę nasłuchiwała czy Colton już wstał, jednak nic na to nie wskazywało. Po cichu poszła do łazienki i wyszykowała się do pracy. Dopiero stojąc przy umywalce zdała sobie sprawę ze znamienia, które pojawiło się na jej dłoni. Czarny znak, rzeczywiście przypominający cyfrę siedem zdawał się być tej samej wielkości co kilka godzin temu. Bez żadnych dodatkowych zmian, opuchlizny, zaognienia wokoło. Chapman uparcie sięgnęła po gąbkę i spróbowała zetrzeć ciemny ślad. Nic z tego.
Kończyła pleść drugi warkocz gdy wyłoniła się z sypialni. Mężczyzna jeszcze spał. Znowu ukłuło ją wspomnienie nocnej głupoty; powróciło jak bumerang, którego nie potrafiła złapać, przez co nie uchroniła się przed uderzeniem. Mimo to zbliżyła się do niego by poprawić kołdrę, która zsunęła się częściowo na podłogę. Zaparzyła sobie kawę, którą przelała do kubka termicznego, drugą zrobiła Coltonowi sądząc, że może lada moment się obudzić. Wróciła się jeszcze po okulary, które zostawił na nocnym stoliku przy łóżku, gdzie je odłożyła. Początkowo wcale nie chciała informować go, że zamierza wybrać się dziś do muzeum. Wciąż czuła, że musi je odwiedzić, choć nie potrafiła wyjaśnić dlaczego. W końcu jednak znalazła luźną kartkę i w pośpiechu zostawiła mu krótką wiadomość.
Nie spodziewała się, że po nią przyjedzie. A jednak, odczytała smsa i musiała przyjąć do wiadomości fakt, że po nią przyjedzie. Przez moment zrobiło się Jessie gorąco, więc wyszła przed budynek zapalić. Potarła cielisty plaster, którym zakleiła sobie znamię po przyjściu do pracy. Spojrzała w błękitne niebo - gdyby nie zniszczenia, jakich dokonała burza można by pomyśleć, że w nocy było ciepło i przyjemnie.
Na miejsce dotarli nie rozmawiając wiele. Po drodze skupiła się na mijanych budynkach i krzakach. Z ulgą zorientowała się, że Colton przyjął tę samą strategię co ona – postanowił udawać, że nic się nie wydarzyło. Pospacerują po muzeum, jak to robią zwykli znajomi, rozejrzą się, a ona może znajdzie tam to, czego szukała. Choć tak naprawdę nie miała pojęcia co to może być. Przyjrzała się staruszce, która sprzedała im bilety. Naprawdę nieźle się trzymała.
– Nie wiem – stwierdziła spoglądając na mijane eksponaty. Dopiero wtedy zauważyła, że jej towarzysz wyglądał, jakby sam czegoś szukał. Albo kogoś. – A powinno? Och. To Jill.
Rozpoznała w mijanej dziewczynie znajomą.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  Empty
7/11/2019, 00:18
Powrót do góry Go down
Patrick Mahoney
Patrick Mahoney
WIEK : 35 lat
PRACA : ochrona casino astoria
5 stycznia | Wiedźmi sen  96c5e807ea4c601b0bd44d2fa7ee28e2f9738cca
SKĄD : Mishawaka, Oregon
Wilkołak

|| 5 stycznia 2019

Spał czuwając nad Jillian, która przespała resztę nocy w spokoju. Rozmyślał długo o jej znamieniu po którym delikatnie wodził opuszkami palców, o śnie i o wersetach z Pisma Świętego. Odpychał od siebie rosnącą, nienazwaną jeszcze obawę. Aż zasnął, wsłuchując się w regularny oddech Jillian.
Przygotował śniadanie, starając się nie przytłoczyć jej swoją troską. Zadzwonił do Avy, aby wytłumaczyć swoją nieobecność mając wyrzuty sumienia względem niej jak i córki. Coraz trudniej było pogodzić ze sobą życie na dwa domy.
Sprzeczka była nieunikniona. Naturalną dla niego reakcją było oponowanie przed samotną wizytą w muzeum.

— Nie — odparł krótko. Szli obok siebie, ze swobodnie opuszczonymi rękoma. Skórzana kurtka skutecznie chroniła przed chłodniejszymi podmuchami wiatru. Po drodze mijali efekty nocnej burzy.
Z każdym krokiem zbliżającym ich do budynku, czuł się nieswojo. Jillian mogła wyłapać zmianę w jego zachowaniu. Zazwyczaj pogodny i rozmowny, teraz był mrukliwy, spięty i niespokojny. Obrzucił spojrzeniem recepcję i siedzącą za szybą starowinkę. Muzeum oszczędzało na kadrze i pozwalało dorabiać chodzącym dinozaurom?
Zauważył, że Jill ją zna jak i sam rozkład budynku. Pamiętał jak opowiadała mu o odbywaniu stażu. Zapytał wtedy czy się nie nudziła, skoro tak właściwie to nic ciekawego tu nie było. Kogo interesowałoby założenie Astorii, kilka plemion Indian i rozwój miasta, jakich miliony w Stanach Zjednoczonych? Weszli do sali poświęconej Założycielowi. Od razu w oczy rzuciła mu się dziewczęca postać, która z zainteresowaniem oglądała fotografie oraz gabloty. Pociągnął nosem chcąc rozeznać się w zapachach. Spojrzał na Jillian, wskazując jej oszkloną makietę Astorii z ubiegłego wieku.
— W porządku? — zapytał ją cicho, jakby w muzeum obowiązywały kościelne zasady. Czego tak naprawdę mieli szukać? Liczył na magiczne omdlenie? Obrócił się, słysząc otwierane drzwi. Para, z czego jedną twarz nawet kojarzył.
— Dzisiaj chyba jakaś promocja — mruknął, spoglądając znacząco na Jillian, a potem na makietę. Może na stare lata zajmie się modelarstwem?
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  Empty
7/11/2019, 01:44
Powrót do góry Go down
Thomas Astor
Thomas Astor
WIEK : 38 lat
PRACA : ugania się za demonami
SKĄD : Jewell
Łowca

Noc się skończyła, ale koszmar trwał nadal. Najgorsze w tym wszystkim było to, że wciąż nie mógł powiedzieć Julie, że to o czym rozmawiali w nocy naprawdę jest jakimś żartem i może przestać się denerwować. Zrzucił jej na kark stanowczo zbyt dużo rewelacji, żeby potem mogli iść spokojnie spać, przez co oboje nie należeli najpewniej do osób z najlepszym humorem pod słońcem. Jaby tego było mało, telefon od Coltona całkowicie wyprowadził go z równowagi, choć dla odmiany w sposób bardziej pozytywny, niż zazwyczaj. Ekscytacja mieszała się z nadzieją na to, że cokolwiek spotkało Julie i Jessikę, nie jest sprawką demonicznych mocy.
Zostawili Alexa pod opieką Dolores i wbrew wszelkich ewentualnym protestom, wybrali się do muzeum, mijając po drodze obraz nędzy i rozpaczy, jaki zostawiła za sobą nocna burza. Z okien domu nie wyglądało to tak źle, nie wliczając zrujnowanego, choć zwykle schludnego ogrodu, który nie mógłby Thomasa obchodzić mniej. Zza chmur wyszło jednak słońce, a mimo chłodu pogoda wydawała się dopisywać.
Właściwie w milczeniu dotarli do muzeum. Astor postanowił nie dolewać oliwy do ognia i nic już nie mówić, samemu nie będąc pewnym, czemu właściwie zdecydował się pojechać do tego muzeum w celu innym, niż spotkanie z Wolfem. Fakt, że Julie widziała akurat to miejsce we śnie, nawet jeżeli dla niej wydawał się być może zrządzeniem losu, dla Thomasa był już zwyczajnie podejrzany.
Uśmiechem powitał Hiacyntę, która powinna go kojarzyć, nawet jeżeli nie był stałym bywalcem tego przybytku. Wywoływało zbyt wiele nieprzyjemnych skojarzeń i było ukoronowaniem wszystkiego tego, czego w swojej rodzinie tak nienawidził: tej dumy z przeszłości, jakby była w tym wszystkim jakaś zasługa jego ojca. Zdziwił się, kiedy po zakupie biletów, kobieta pokierowała ich do sali Założyciela, ale nie zaoponował, rzucając okiem na okładkę czytanej przez nią książki. Malinowe usteczka? Brzmiało jak kiepski pornol.
Zdziwił się jeszcze bardziej widząc, że sala nie jest pusta, a oprócz Coltona dostrzegł oczywiście Jess, ale i kojarzonego przez niego z Jewell Mahoneya, kobietę, która mu towarzyszyła i... Riley?
- Co jest grane? - Rzucił w eter, zwracając się właściwie do nie wiadomo kogo.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  Empty
7/11/2019, 16:31
Powrót do góry Go down
Jillian Theirin
Jillian Theirin
WIEK : 30
PRACA : sprzedawca, barmanka
SKĄD : Portland
Wiedźma

Zdążyła zauważyć krążącą przy wystawie Riley, choć nie kojarzyła kobiety. Nie podbiegła do niej z pytaniem czy halo, też miałaś koszmar i piętno?, bo jeszcze aż tak paranoja nie wbiła się jej do świadomości. To dopiero mogło nadejść.
Sama spojrzała tu i ówdzie, chcąc zauważyć zmiany. Nie wiedziała czy ma iść w konkretne miejsce. Poza tym, że widziała tylko gmach muzeum, to nie widziała nic więcej. Przeszło jej przez myśl, aby cofnąć się i zapytać rejestratorki o cokolwiek, choć nie wiedziała czy otrzyma odpowiedź.
Nie miałeś wrażenia, że Hyacintha była taka... dziwna? — zagadnęła. Oczywiście, gdy Pat dopytał o to, kim jest kobieta, to Jill powiedziałaby, że to ta, co czytała pornoksiążkę dla znudzonych. Wzruszyła ramieniem. Było względnie. Nie w porządku, nie doskonale, nie okropnie. Chujowo, ale stabilnie. W miarę przyzwoicie.
Zbliżyli się do makiety, na którą przeniosła swoją uwagę. Zwłaszcza że Pat po raz drugi wskazał na miniaturę miasta. Pewnie mogliby dołączyć kolejkę i zaraz większość panów miałaby swoją ulubioną miejscówkę.
Jillian nie byłaby sobą, gdyby nie wskazała Mahoneyowi paru budynków i nie opisała ich pierwotnego przeznaczenia. Przy tym też skomentowała styl architektoniczny i to, do czego wspomniane budulce mogły być podobne.
Mm, całkiem niezła promocja — powiedziała, chcąc walczyć z komentarzem, że być może dzisiaj odbywało się jakieś kulturalne zgromadzenie pokrzywdzonych zapadnięciem Jewell. Tyle tu osób się pojawiło. Jillian przysunęła się do Mahoneya i wyciągnęła szyję, aby spojrzeć dalej - na przybyłych Jessie i Coltona. Tak jak pierwszą znała na tyle, na ile mogła, tak drugiego zapewne tylko ze dwa razy w życiu minęła na ulicy i nic więcej. Zerknęła raz jeszcze w stronę Riley, a potem na jedną ze ścian, na których powywieszane były zdjęcia założyciela i tak dalej.
Och, no nie. A mówiłam! — zaczęła nieco za głośno i z lekkim oburzeniem, odsuwając się od makiety. — Mówiłam, żeby nie zawieszali tej fotografii po tej stronie, bo ten nos wystarczająco wygląda jak klamka od zakrystii, którą kiedyś widziałam. Ponoć to był Astor, z którego się śmiali, że mógłby nosem zaorać pole i przygotować pod tory, które mieli podprowadzić do portu na pociągi towarowe — to mówiąc, Jillian kątem oka zauważyła wchodzące małżeństwo; trzask drzwi otwierających się do środka sali był słyszalny. Niemniej, nazwisko przybyłej pary powinno im zapewnić darmowe wizyty w muzeum Astorów. Najwidoczniej nie uwzględniali przy tym wydziedziczonych członków rodziny. Może nawet zdjęcie Thomasa było wyskrobane z drzewa, jak portret Syriusza?
Theirin spojrzała na Pata i pokręciła głową, wyraźnie niezadowolona z tego wszystkiego. Jeśli Jessica wraz ze swoim towarzyszem byli wystarczająco blisko, Jill postanowiła się przywitać.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  Empty
8/11/2019, 00:23
Powrót do góry Go down
Julie Astor
Julie Astor
WIEK : 27
SKĄD : Jewell
Wiedźma

Nie podzielała humoru tych, którzy cieszyli się, że potężna burza już minęła a wiosna przywitała mieszkańców Astorii. Nie myślała też o skutkach podtopień, czy uszkodzeń, bo głowę miała zaprzątniętą czymś innym. Nie mogła już zasnąć, po rewelacjach jakie usłyszała. Koszmar wydawał się najmniejszym problemem, bowiem wieści o fachu Thomasa zdążyły przesłonić niemal wszystko. Pozostało jeszcze przeświadczenie o konieczności odwiedzenia muzeum. Julie nie miała sił, żeby spierać się z mężem o jego towarzystwo w tym miejscu. Było jej już wszystko jedno.
Kolejny dzień zaczęła od przybrania maski na twarz, przed synem ukrywając co się stało w nocy i że rodzice mieli jakieś problemy. Obawiała się, że Lex kiedyś dowie się co wyczyniał jego ojciec i zechce pójść w jego ślady. Nie przeżyłaby, gdyby coś mu się stało.
W samochodzie nie chciała rozmawiać. Wcisnęła się w fotel i nieprzytomnie spoglądała przez szybę. Zastanawiała się kim tak naprawdę jest Thomas. Obecnie wydawało się, że w ogóle nie znała swojego męża. Jego kłamstwa dalej ją bolały i przypominały jak normalnie opowiadał o wizytach u dziadka, wyjazdach na ryby oraz niespodziewanych nadgodzinach w pracy, gdy tak naprawdę był i robił zupełnie coś innego.
W muzeum pozostawiła Thomasowi zakup biletów, nawet nie zwracając większej uwagi na Hiacyntę. Rozglądała się za to po holu i drzwiach, szukała innych znaków, mężczyzny ze snu. Ożywiła się, gdy usłyszała o sali założycieli. Spojrzała na męża i ruszyła się we wskazanym kierunku. Weszła do środka ostrożnie ale i z ciekawością. Zaskoczona widokiem tylu osób, przesunęła spojrzeniem po obecnych i zatrzymała się na...
- Jessie? Co ty tu robisz? - Od momentu zawalenia się Jewell, nie miała okazji do rozmowy ze znajomą. Oczywiście wymieniły ze sobą informacje o tym, że żyją, ale każda miała własne problemy na głowie. Julie nigdy nie pomyślałaby, że przyśni im się ten sam sen, który popchnie do spotkania w muzeum. A żeby to był koniec niespodzianek!
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  Empty
9/11/2019, 13:06
Powrót do góry Go down
Colton Wolfe
Colton Wolfe
WIEK : 35 lat
PRACA : agent federalny
Nieaktywny/Dezaktywowany

Milczący jak zwykle Wolfe skupił się raczej na fotografiach, które zdobiły ściany, co najmniej jakby spodziewał się dostrzec rozwiązanie całej tej zagadki na jednej z nich. Nietrudno się jednak domyślić, że próby te spełzły na niczym. Nie miał pojęcia, na co konkretnie liczyli przybywając tutaj i czego spodziewali się dowiedzieć, mimo że zarówno on jak i Jess, postanowili zgodnie pominąć temat powodu wizyty w muzeum. I nie tylko ten.
Kim jest Jill? — Zapytał zniżonym głosem, pochylając się nieznacznie w stronę Jessie. Trzymał się nieustannie ni to u jej boku, ni to za jej plecami. Nie zdążył jednak usłyszeć odpowiedzi, bo drzwi otwarły się ponownie; tym razem ukazał się w nich w końcu Astor, jak cała reszta zebranych zaskoczony tak ogromnym zainteresowaniem wystawą własnych przodków. Towarzyszyła mu, jak sądził, jego żona; tej z kolei nie miał okazji jeszcze poznać. Szybki rzut oka tu i ówdzie utwierdził go w przekonaniu, że wszyscy zebrani w taki czy inny sposób znają się lub kojarzą; wyjmując z tego zestawienia oczywiście samego Coltona, który beztrosko przybywszy z innego Stanu, nie mógł pochwalić się rozległą siatką kontaktów wśród obywateli Astorii.
Liczyłem, że ty nam powiesz — odparł niewzruszony Thomasowi, nawet jeśli jego pytanie było choć w połowie retoryczne. Sam był zaskoczony, sądząc raczej, że przyjdzie im rozmawiać w bardziej kameralnym gronie. Dopiero po chwili pomyślał, że to mógł nie być przypadek, co przynajmniej tłumaczyłoby zaskoczenie na twarzy łowcy. Zwrócił głowę w stronę kobiety głośno wyrażającej swoje niezadowolenie umiejscowieniem jednej z fotografii; Jill, jak zrozumiał. Odruchowo poprawił okulary spoglądając, czy faktycznie. Musiał milcząco przyznać jej rację.
Kiedy Julie podeszła do Jessie, najpewniej nie omieszkał się przedstawić; stał pozornie rozluźniony, ciekaw, czy żonę Astora spotkało to samo, co Jessie, skoro towarzyszyła dzisiaj mężowi. Dostrzegał, że nie była w najlepszym nastroju. To można było jednak zwalić na wiele innych czynników, niż nocne mary o końcu świata. Dyskretnie, o ile miał okazję, zerknął czy i na jej dłoni widnieje jakiś czarny znak. Podobnie postąpił w przypadku reszty zebranych, o ile tylko znaleźli się w zasięgu jego wzroku.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  Empty
9/11/2019, 14:17
Powrót do góry Go down
Cordelia Brunckhorst
Cordelia Brunckhorst
WIEK : 23
PRACA : kwiaciarka
5 stycznia | Wiedźmi sen  BCmsSsF
Człowiek

Zły sen, którego temat nie miał nic wspólnego z wydarzeniami w Salem, był pozytywną odmianą dla Cordelii. Od czasu masakry w centrum handlowym rzadko śniło jej się coś tak makabrycznego, aczkolwiek niezwiązanego ze strzelaniną. Czyżby był to jakiś groteskowy postęp w jej terapii? Nie mogła wykluczyć tejże opcji, jednakże nie rozumiała skąd tego typu koszmar mógł się wziąć. Delia próbowała to tłumaczyć strachem przed nowym miejscem, ale wiedziała, że w Astorii mieszka już dłuższy czas i ani razu nie tęskniła za domem do tego stopnia, by zadręczać się tym na jawie, a co dopiero we śnie. Jej życie uczuciowe, jeżeli tak można nazwać dziwaczną sympatię skierowaną w stronę Milo, również kwitło, toteż koszmar nie mógł wziąć się też z tego obszaru jej istnienia. W gruncie rzeczy egzystencja dziewczęcia była niesamowicie spokojna, jeżeli nie nudna, toteż Brunckhorst kompletnie nie wiedziała jak ma się ustosunkować do wydarzeń z zeszłej nocy. Pozostało więc po prostu o tym zapomnieć…
I może by tak zrobiła, gdyby nie wspomnienie dziwnego znaku, który jeszcze kilka godzin temu, w słabym świetle lampy, ujrzała na swoim ciele. Gdy tylko sobie o tym przypomniała, od razu podniosła się do pozycji siedzącej i spojrzała na ową dłoń, a jej usta rozchyliły się w szoku. Zmarszczyła brwi, a następnie palcem wskazującym drugiej ręki przejechała delikatnie po symbolu. Nadal tam był.
Przerażona dziewczyna zrobiła to jeszcze raz mocniej i kolejny raz, próbując zetrzeć piętno ze skóry. Niestety nic to nie dało, a Cordelię ogarnęła panika.
Rozejrzała się po mieszkaniu, wszystko wyglądało normalnie, a jednak… Delia poczuła ogromną bezradność. Po chwili zerwała się z łóżka tak szybko, że momentalnie zakręciło jej się w głowie. Brunckhorst złapała za telefon i gdy już chciała dzwonić do mamy, coś ją powstrzymało. Co niby miała jej powiedzieć? Nieważne jak ubrałaby tę sytuację w słowa i tak zabrzmiałaby jak wariatka… Toteż zamiast powiadomić rodzicielkę, zaczęła wyszukiwać w internecie hasła, które, jak wtedy sądziła, naprowadzą ją na rozwiązanie.
Po kilkunastu minutach bezowocnych poszukiwań przypomniała jej się kolejna rzecz ze snu- muzeum. Cordelia kojarzyła to miejsce, często koło niego przechodziła. Zmotywowana myślą, iż prawdopodobnie tam znajdzie odpowiedzi na dręczące ją pytania w błyskawicznym tempie się zebrała i podążyła w stronę swojego celu. W drodze do muzeum czuła ekscytację, lecz gdy tylko stanęła przed olbrzymim gmachem, znów zrobiło jej się słabo. Wsadziła ręce do kieszeń czarnego płaszcza i powoli weszła do środka, rozglądając się uważnie.
Gdy kupowała bilet jej uwaga spoczęła na dłoniach recepcjonistki. Delia szukała na nich podobnego znaku, lecz gdy zorientowała się, że zachowuje się niepokojąco, podziękowała z zająknięciem za wejściówkę i wskazanie kierunku do sali Założyciela. Powoli, ciągle się rozglądając, szła w stronę wspomnianego przez Hiacynthę pomieszczenia. Przystanęła dopiero przy wejściu, widząc ile ludzi znalazło się tu dziś razem z nią. Stwierdziła, iż poczeka aż zwiedzający opuszczą salę, aby ona mogła na spokojnie oddać się poszukiwaniu odpowiedzi na omen zeszłej nocy.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  Empty
9/11/2019, 15:54
Powrót do góry Go down
Jessie Chapman
Jessie Chapman
WIEK : 27
PRACA : pielęgniarka
5 stycznia | Wiedźmi sen  Tumblr_paxzxb5GmM1uv9281o6_250
SKĄD : Jewell
Wiedźma

Zapamiętała sobie tytuł książki, którą czytała Hiacynta. Okładka wyglądała zachęcająco a lekturze, którą sobie kupiła zostało zaledwie kilkanaście stron do końca. Po historii opowiadającej o pasterce, która poznała przystojnego kowala, zamierzała zabrać się za kolejnego gniota. Najlepiej jak najszybciej, żeby nie myśleć o felernej nocy.
W przeciwieństwie do pozostałych, zaproszenie do sali założyciela Astorii wcale Jessie nie zdziwiło. Na pewno nie bardziej niż obecność znajomych twarzy. Z tego co pamiętała, Jillian interesowała się tego typu różnościami. Dlaczego miałaby przepuścić ponowne otwarcie muzeum? Wizyta Thomasa i Julie również wydawała jej się oczywista. Brakowało tu jednak pozostałej części ich rodziny. Na dobrą sprawę, nie podejrzewała zupełnie niczego. Zapatrzyła się na drewniane popiersie w myślach porównując nos Thomasa i jego pradziada. Poza nimi było tu zaledwie kilka innych osób. I to było dla Chapman jedyne zaskoczenie.
– Jillian. Moja znajoma – wyjaśniła. Gdy się do nich zbliżyli, przywitała się z barmanką i jej towarzyszem, oraz przedstawiła im Coltona. Zdążyły zamienić kilka słów nim rozeszły się w swoje strony nie chcąc przeszkadzać sobie w oglądaniu eksponatów.
– Julie – uśmiechnęła się. – Mój przyjaciel nigdy tu nie był, więc… – wzruszyła ramionami. Jedynie Colton mógł się zorientować, że kręciła. Sama przecież chciała tu przyjść. Zwróciła uwagę na nie najlepszy nastrój koleżanki, jednak zrzuciła to na fakt, że musiała przenieść się z rodziną do niezbyt lubianej rodziny i zamieszkać w wielkim, luksusowym domu na przedmieściach. Zerknęła na Thomasa. A może w końcu wydało się, że zdradzał żonę? Któregoś razu musiała udać się do warsztatu by wymienić opony swojego samochodu. Julie zasugerowała wtedy, że jej mąż akurat jest w pracy i pewnie załatwi sprawę od ręki. Jak się okazało, Astora tego dnia w ogóle tam nie było. Postanowiła zachować to spostrzeżenie dla siebie nie chcąc nie tylko wściubiać nosa w nie swoje sprawy, ale i przekazywać koleżance podłych domysłów. Od tamtego czasu darzyła jednak mechanika niechęcią.
– Może mają nowe eksponaty? – zasugerowała. Czego się spodziewali? Sprawa wydawała się Jessice oczywista. Po cóż innego mieliby ich tu zapraszać? Pomyślała, że muzeum przyśniło jej się dlatego, że gdzieś widziała plakat mówiący o ponownym otwarciu. I choć nadal nie potrafiła zrozumieć, dlaczego czuła tak paląca potrzebę przyjścia tutaj, takie wyjaśnienie wydało jej się najlepszym. – Znacie się? – spojrzała zaskoczona na mężczyzn. Wolfe nigdy nie wspominał, że zna się z jej sąsiadem.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  Empty
11/11/2019, 01:54
Powrót do góry Go down
Nina Guthrie
Nina Guthrie
WIEK : 27 lat
PRACA : aktualnie bezrobotna
5 stycznia | Wiedźmi sen  Tumblr_pm8yqkXpOH1vwn1bfo2_400
Nieaktywny/Dezaktywowany

Tuż po obudzeniu długie minuty spędziła na wpatrywaniu się w znamię, jakie powstało w nocy, po tym koszmarze, wizji, czy czymkolwiek było to, co miała okazję oglądać podczas snu. W każdy razie nie było to nic, co wspominałaby z uśmiechem - kiedy się wybudziła, przez długi czas nie mogła zasnąć, czując echo przerażenia, jakiego doświadczyła, kiedy spała. Szalejąca na zewnątrz burza wcale nie ułatwiała sprawy: napierała na okna niewielkiego mieszkania, aż trzeszczały, a siła, z jaką deszcz i grad uderzał szyby sprawiła, że Nina zaczęła się zastanawiać, czy w ogóle to wytrzymają i czy dach, pod którym mieściła się sypialnia, przypadkiem nie przecieka i rano nie będzie się zmagała z poważnym potopem. Ostatecznie postanowiła przekuć strach w poirytowanie i o wszelkich mokrych niespodziankach dowiedzieć się już teraz - wstała i zrobiła dokładną inspekcję mieszkania, odkrywając, że faktycznie sufit przy ścianie w salonie jest podejrzenie mokry. Zasypując go gradem mało przyjemnych słów, podstawiła pod plamę miskę, po czym w jeszcze gorszym nastroju wróciła z powrotem do łóżka. Zasnęła dopiero nad ranem, pogrążając się w półśnie na zaledwie dwie godziny, zbyt rozbudzona kotłującymi się w niej emocjami, a także analizowaniem snu, mężczyzny, który złapał ją w nim za nadgarstek, a także dziwnego znamienia.
Wstała w fatalnym humorze i z oczami podkrążonymi jeszcze bardziej niż zwykle, ale z postanowieniem, że Muzeum Astorów chyba nie pojawiło się w tej wizji przez przypadek i jakkolwiek jej się to nie podoba, to być może właśnie tam znajdzie odpowiedzi na pytania, które po tej nocy mnożyły się jak krople, które spadały z tego przeklętego sufitu. Zanim sprzeda mieszkanie, powinna zająć się naprawą dachu. Popołudniu zadzwoni do administratora.
Postanowiła wybrać się pieszo, mając nadzieję, że spacer, zaskakująco ładna pogoda i chłodne powietrze lepiej od kawy i tytoniu pomogą jej się obudzić. Zanim weszła do muzeum, wypaliła kolejnego papierosa, po raz kolejny zastanawiając się, czy udając się w miejsce, które pokazało jej się w snach, to nie jest jakiś objaw szaleństwa.
Kto wie.
Weszła do środka i kupiła bilet od podstrzałej recepcjonistki, po czym z pewnym zdziwieniem wysłuchała jej instrukcji o tym, że powinna się udać do sali Założyciela. Raczej obojętnie skinęła głową, stwierdzając, że poszukiwania odpowiedzi równie dobrze może zacząć właśnie tam. Bez większego zainteresowania przemierzała kolejne korytarze, niemal nie patrząc za żadne eksponaty, szukała za to wzrokiem wszystkiego, co mogło odbiegać od normalności. Może grupa ludzi zebrana w jednym miejscu nim była? Takie tłumy w lokalnym muzuem niedługo po otwarciu były chyba dość niezwykłe. Chyba, że dzisiaj było jakieś zwiedzanie z przewodnikiem, a ona przegapiła plakat zapowiadający podobne wydarzenie.
Stanęła z boku, w pobliżu Cordelii, zauważając, że część przybyłych osób najwyraźniej się zna.
- Cóż za zbiegowisko - wymamrotała w stronę stojącej w pobliżu kobiety. Płaski głos Niny sprawił, że trudno było wyczytać, czy mówi to z drwiną, czy po prostu zauważa fakt. Schowała dłonie w czarnym płaszczu, rozglądając się po sali uważnie. - Nie ma to jak muzeum z rana - stwierdziła w końcu. W ciągu minuty potrafiłaby wymienić dziesięć innych miejsc, w których wolałaby teraz być, ale chyba musiała uzbroić się w cierpliwość, choć ta nie była jej najlepszą stroną.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  Empty
11/11/2019, 13:47
Powrót do góry Go down
Moira Crawford
Moira Crawford
WIEK : 21
PRACA : wyrodna córka; sprzedaje w sklepie zoologicznym
your soul is ill and you will find no cure
SKĄD : astoria
Nieaktywny/Dezaktywowany

Słone drobiny łez wydawały się jakby nieswoje
po raz pierwszy od dawna zataczając wilgotny ślad na policzku, pełznąc, muskając leniwie skórę. Oddychała, zdecydowanie zbyt szybko; czując potworny ucisk pod płaszczem żeber, słysząc wzmożony bieg serca które jak rozszalały ptak poruszało skrzydłami komór oraz przedsionków. Czuła się obco i była to obcość inna od zaznawanej zazwyczaj. Bluszcz niepokoju narastał pod jej cielesną membraną, rozwijał łodygę toksyn i wgryzał się w podświadomość wiązkami swoich korzeni
a była sama
wyłącznie ona oraz ciążące w niej przeświadczenie, głos intuicji tak silny jak nigdy dotąd. Muzeum. Muzeum. Myśl kołatała w jej czaszce. Zamrugała gwałtownie, podnosząc się z rozgrzanego morza pościeli. Ojciec na szczęście spał. Dzisiaj krzyk bębnił jedynie w jej obolałej głowie. (Spojrzała na swoją dłoń. Piętno. Całość zdawała się niemal złowieszczo wczepiać w struktury rzeczywistości).
Zawsze słuchała głosów swojego wnętrza; wierzyła w dualizm świata. Impuls, przesyłany przez narząd wzroku potrafił zwodzić, ujawniać ledwie iluzję. Tym razem również uległa ich napomnieniom, zdążając w stronę muzeum - osobliwego zajmującego jej myśli.
Poranek był chłodny, rześkie powietrze ocierało się o nią, spłowiałe, jesienne promienie słońca osiadały na mieście, igrając z zaległym cieniem.
Zjawiła się pojedynczo
tak będzie przecież najlepiej. Nie czuła się w obowiązku streszczania wizji, przeczucia lub pod pozorem kaprysu zapraszania Olivera na spontaniczne spotkanie. Lgnęła więc do budynku tak jak ćma lgnie do światła w słodkiej nieświadomości losu. Sama. Jak zawsze. Trudna do okiełznania.
Recepcjonistka spojrzała na nią spod książki. Moira kupiła, podobnie jak inni bilet (o zgrozo była jedną z ostatnich) oraz udała się do wskazanej sali. Większość obecnych w jej wnętrzu miało już towarzystwo; nie żałowała jednak swej roli obserwatora. Stanęła obok, w dogodnym, nienatarczywym miejscu, błądząc co jakiś czas przygaszonym wzrokiem
czekała
tak jak czekali inni.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  Empty
11/11/2019, 15:08
Powrót do góry Go down
[MG] REDЯUM
[MG] REDЯUM
Mistrz Gry

Wiedźmi sen, część I.
Muzeum Astorów


Poza szkolnymi wycieczkami, jeszcze nigdy muzeum nie przeżywało takiego oblężenia jak dzisiejszego poranka. Po ostatnim gościu Hiacyntha wyraźnie się rozluźniła. Sięgnęła po odłożoną książkę, wracając do lektury.
Niski, siwy mężczyzna pojawił się w sali znienacka. Razjel roztaczał wokół siebie niezwykłą aurę, której ciężko było się oprzeć. Potrafił nagiąć ludzi do swojej woli. Nie rozglądał się po sali, doskonale wiedząc kto kim był i gdzie stał. Towarzystwo nadmiar interesujące, bezbłędnie odgadł skazę mężczyzny w skórzanej kurtce oraz błądzących jeszcze po omacku łowców.
— Nie traćmy czasu — zawyrokował od razu, znajdując dla siebie miejsce, które zapewniło mu uwagę innych, a samemu dogodność mówcy.
— Zostałyście namaszczone do walki z kreaturami, które uzurpują sobie prawo do waszego świata. Nie uwierzycie, więc niech sigil będzie dla was dostatecznym dowodem. — spojrzał na najbliżej stojącą Jessikę, która pod tym spojrzeniem zaczynała czuć rozlewające się po ciele ciepło. Razjel nie przepadał za śmiertelnikami. Najczęściej wykazywali się totalną ignorancją i podatnością na pokusę.
Obserwował biznes, który Caim Milton rozkręcił w Astorii. Obserwował również jego poprzednika i poprzednika tego poprzednika. W spojrzeniach zebranych widział wątpliwości. Wszystko było naturalne, ale i jakże irytujące. Stworzenia ze skazą. Wisiorek Thomasa drgnął.

— Podejdź tu dziecko — wyciągnął rękę, zwracając się do...

Rzut k6 x 2

Jessie (2), Julie (3), Moira (4), Nina (5), Cordelia (6), Riley (7), Thomas (8), Colton (9), Jillian (10)
11-12 (kto pierwszy napisze posta, a jeśli to nie nastąpi sama wybiorę ochotnika)


Czas na odpis do czwartku do godziny 22:00

UWAGA: w przypadku, gdy odpisze ponad połowa osób post MG pojawi się wcześniej.

@Julie Astor @Thomas Astor @Jillian Theirin @Patrick Mahoney @Riley Jones @Jessie Chapman @Colton Wolfe @Cordelia Brunckhorst @Nina Guthrie @Moira Crawford
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  Empty
11/11/2019, 20:35
Powrót do góry Go down
Los
Los
Konto Techniczne

The member '[MG] REDЯUM' has done the following action : Rzut kostkami


'k6' : 2, 2
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  Empty
11/11/2019, 20:35
Powrót do góry Go down
Riley Jones
Riley Jones
WIEK : 25 lat
PRACA : nic konkretnego
5 stycznia | Wiedźmi sen  Giphy
SKĄD : Portland
Łowca

Jedna czy dwie osoby mogły być przypadkowymi zwiedzającymi. Jednak im w pomieszczeniu przybywało ludzi, tym Jones robiła się bardziej nerwowa. Początkowo jeszcze chodziła po sali, udawała że coś sobie ogląda. Jednak gdy do sali wkroczył @Thomas Astor , przystanęła. Jego obecność podniosła ją trochę na duchu. Był pierwszą znajomą twarzą, jaką widziała odkąd była w mieście. Łowca, któremu mogła ufać, tak sądziła. Niemal się uśmiechnęła.
Zlustrowała wzrokiem wszystkich zebranych, zastanawiając się, dlaczego większość była w parach. Trafiła na jakąś grupową randkę, czy o co chodziło?
Zrobiła krok w stronę Thomasa i nawet miała mu coś odpowiedzieć, kiedy do sali weszła @Moira Crawford . Riley zacisnęła usta, bo była wręcz pewna, że młoda  znów w coś się wpakowała. Posłała Astorowi zaniepokojone spojrzenie i widząc, że na nią patrzy, bezdźwięcznie poruszyła ustami, w dość zrozumiałym przekazie: "Musimy pogadać!".
Sekundę później już była przy Moirze.
- Co ty tu do cholery robisz?! - Syknęła, stając obok niej i wciąż starając się nie zwracać na siebie za dużej uwagi zgromadzonych. Gdyby trzeba było walczyć, lepszy był element zaskoczenia.
Okazało się jednak, że to Jones dała się zaskoczyć. Starszy mężczyzna pojawił się w pomieszczeniu nagle i został zauważony przez zaaferowaną łowczynię dopiero, gdy się odezwał. Od tego momentu nie odrywała od niego wzroku. Czuła, że coś jest nie tak. Nie wiedziała kim był, ani co potrafił. Samo to sprawiało, że kompletnie mu nie ufała. Nie grzeszył wyglądem, ani nie był z całą pewnością wampirem. A jednak Jones czuła, że musi ze sobą walczyć, by nie stracić przy nim czujności.
Sigil? Łowczyni zmarszczyła brwi, starając przypomnieć sobie znaczenie tego słowa.
- Sigillum... - Wyszeptała do siebie, jakby to łacińskie słowo miało być odpowiedzią na wszelkie nurtujące ją pytania. Nie było, ale doskonale wiedziała, co oznacza.
Ocknęła się z przemyśleń, gdy nieznajomy zwrócił się do Moiry. Jones spięła się i stanęła przed dziewczyną, zasłaniając ją własnym ciałem. Wspólna przeszłość sprawiła, że Riley nigdy nie przestała czuć się za nią w pewien sposób odpowiedzialna. Mogły nie widzieć się jakiś czas, ale Crawford zawsze mogła do Jones zadzwonić, gdyby potrzebowała pomocy. Riley nie dałaby jej skrzywdzić, a w tym momencie wolała zakładać najgorsze. Zbyt wiele demonów odesłała do piekła, aby nabrać się na miłe gadanie niepozornego staruszka.
- Może najpierw powiesz, kim jesteś? - Odezwała się najpewniejszym tonem, na jaki było ją stać w obecnej sytuacji. Chyba należały się im wszystkim jakieś wyjaśnienia, nie? Odważnie spojrzała mężczyźnie prosto w oczy, z całych sił powstrzymując się od odwrócenia wzroku.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  Empty
11/11/2019, 21:32
Powrót do góry Go down
Colton Wolfe
Colton Wolfe
WIEK : 35 lat
PRACA : agent federalny
Nieaktywny/Dezaktywowany

Kolejni ludzie napływali do sali, a złudne poczucie posiadania jakiejkolwiek kontroli nad tą dziwną sytuacją ulatywało z niej wraz z każdym kolejnym otwarciem drzwi. Można było jedynie obserwować i czekać na rozwój wydarzeń; na razie więc Colton poznał @Jillian Theirin i jej towarzysza, @Patrick Mahoney. Istotnie, Wolfe nigdy tu nie był, a choć w każdych innych warunkach najpewniej na dłużej zawiesiłby oko na eksponatach, tak w tej chwili czuł się rozkojarzony. Co prawda było to zbyt mało, by wyprowadzić go z równowagi, jednak nieprzyjemna niepewność rozlała się po żyłach. Wzrok zza szkieł okularów przesunął po kobietach, które pojawiły się jako ostatnie, również u nich wypatrując tego, co naznaczyło dłoń Jessie.
Otwarł usta, żeby odpowiedzieć Jess, ale zaraz je zamknął. Eksponaty. Pewnie pomyślałby to samo, więc nawet nie zmierzał protestować. Miał jednak poważne wątpliwości, czy biorąc pod uwagę cel, w jakim zwykle zjeżdżali się tutaj turyści, byłby to wystarczający powód, by tuż po otwarciu przybyli tu tak tłumnie. Nie był to też wystarczający powód, dla którego ktoś miałby śnić o przybyciu tutaj, bo chociaż Chapman wciąż zakładała przypadek, tak on już wyzbył się tej potrzeby patrzenia na to przez pryzmat zbiegu okoliczności. Z rozmyślań wyrwało go kolejne pytanie kobiety. Spojrzał wpierw na nią, potem na Thomasa, potem z kolei znów na nią.
Znamy — odparł spokojnie, jakby bynajmniej nie było to dziwne; biorąc pod uwagę to, ile razy Astor udawał federalnego, byli niemal kolegami po fachu. Nie zdążył jednak dodać nic więcej, bo jakąkolwiek dalszą wypowiedź chciał wystosować, została przerwana nagłym pojawieniem się starszego mężczyzny. Wniósł ze sobą do pomieszczenia... Coś. Colton nie potrafił określić, co dokładnie się zmieniło, a jednak mimo to poczuł się lepiej.
Coś na kształt ulgi pojawiło się, kiedy mężczyzna w końcu zdradził, o co rzekomo miało chodzić. Czyżby więc wszystkie kobiety w tym pomieszczeniu doświadczyły tego samego? Właściwie niczego jednak nie wyjaśnił, a uparty sceptyk mógłby go brać za wariata; stąd był ciekawy reakcji pozostałych, szczególnie  Jessiki. Spojrzenie, jakim nieznajomy ją obdarzył, wywołało niepokój; Wolfe poruszył się i łypnął na @Thomas Astor, gotów powstrzymać Jess, gdyby to do niej zwrócił się starzec. Padło jednak na ostatnią kobietę, która pojawiła się w pomieszczeniu.
Raczej nie demonem przemknęło mu przez myśl. Był nowicjuszem, ale jeśli którąkolwiek lekcję mógł sobie zapamiętać to tę, że w towarzystwie demonów człowiek nie mógł czuć się tak, jak czuł się teraz on. Istoty z piekieł żerowały na nieszczęściu, a jakąkolwiek sztuczkę zastosował ten tutaj, zdecydowanie nie pogorszyła ich i tak nie najlepszego samopoczucia. Jeśli jednak nie był demonem, to kim? Milczał, chcąc pozwolić sytuacji na rozwój.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  Empty
12/11/2019, 10:05
Powrót do góry Go down
Thomas Astor
Thomas Astor
WIEK : 38 lat
PRACA : ugania się za demonami
SKĄD : Jewell
Łowca

Pokręcił tylko głową na słowa Coltona; miał kilka teorii, ale te musiały poczekać. Miał wrażenie, że jeśli poruszy je przy Julie, jedynie doleje oliwy do ognia. Zamiast tego przywitał się z Jessie, to na jej ręce wypatrując znaku. Kiwnął też Jillian, której nie kojarzył oraz Patrickowi, którego obecnością akurat wyjątkowo się zdziwił. Pamiętał Mahoneya z Jewell i nie wydawał się typem osoby, którą spotkałby akurat w muzeum. Z drugiej strony sam nie był typem takiej osoby, więc powinien zamknąć pysk i nie oceniać. Spojrzał w stronę Riley pytająco, ale rozmowę z nią też musiał odłożyć na potem, bo w pomieszczeniu pojawiła się najpierw reszta kobiet, a niedługo po nich ON.
Znał to uczucie, coś podobnego spotkało go wtedy, gdy z Durhamem uganiali się za buru buru i prawie zginął. Na torsie, pod koszulką, w miejscu gdzie noszony przez niego szafir dotykał skóry, wyczuł drgnięcie. Nie potrzebował więcej dowodów, choć wtedy mężczyzna przemówił. Sigil. Znał to słowo, jak każdy łowca. Sugerowało, że znamię na ręce jego żony i to samo, które zauważył u Jessie, faktycznie było tylko przypadkiem, czy jakimś schorzeniem, jak to zapewne niektóre z nich mogły sądzić. Z tego wszystkiego na chwilę zapomniał, że większość z zebranych pewnie nawet nie ma pojęcia, że przebywa na tej sali z wilkołakiem. Albo że wilkołaki w ogóle istnieją. Albo anioły. Albo cokolwiek.
Zgromił Riley wzrokiem. Nie mogła przecież wiedzieć, choć mogła się domyślić.
- Pozwól jej, Jones - rzekł krótko, nie unosząc się. Miał wrażenie, że dziewczyna do której zwrócił się anioł, była Riley znajoma, jak również skoro zauważy ofensywny ton koleżanki, nie odpowie na wołanie. Sytuacja tak naprawdę nie była nawet napięta, nie przez aurę, którą ten mężczyzna przyniósł ze sobą do sali założyciela. Jakby teraz nagle wszystko okazało się jasne i klarowne. Oczywiste.
- To anioł - wyjaśnił, przenosząc wzrok z łowczyni na starszego mężczyznę. Nie to że wątpił, by nie mógł się przedstawić samodzielnie. Jednak jeśli jego osobiste spotkanie z aniołem nauczyło go czegokolwiek to na pewno tego, że nie mają w zwyczaju niczego tłumaczyć i strzelał, że ten tutaj nie będzie wyjątkiem. Jeśli więc mogłoby to pomóc zrozumieć komukolwiek powagę sytuacji, to zamierzał dać taką szansę przynajmniej tym, którzy byli wtajemniczeni w istnienie świata nadnaturalnych. Reszta pewnie weźmie go za szaleńca: i jego, i tego nieznajomego. Nie dbał o to specjalnie. Położył rękę na ramieniu Julie. Nie rozumiał z jakimi kreaturami miałyby walczyć... Dotarło to dopiero po chwili. Przebłysk oczywistości.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  Empty
12/11/2019, 14:36
Powrót do góry Go down
Jessie Chapman
Jessie Chapman
WIEK : 27
PRACA : pielęgniarka
5 stycznia | Wiedźmi sen  Tumblr_paxzxb5GmM1uv9281o6_250
SKĄD : Jewell
Wiedźma

Wciąż nie rozumiała. Wszyscy zachowywali się tak, jakby byli zdziwieni tym, że zostali skierowani do dodatkowej sali na zwiedzanie. A przecież tak zwykle wyglądały wystawy - nie była na wielu, lecz wydawało jej się to jasne. Jedyne, co mogło budzić zadumę to fakt, że zdecydowaną większość zebranych stanowiły kobiety. Ósmy marca jednak był dość odległy i nie spodziewała się żadnej promocji ze względu na płeć.
Drgnęła niepewnie, gdy w pomieszczeniu pojawił się i odezwał starszy mężczyzna. A może to przez podniesiony ton stojącej nieopodal ciemnowłosej? Od czasu wydarzeń w kościele podświadomie zwracała większą uwagę na ludzi, z którymi przebywała. Tym razem nawet nie zauważyła, kiedy dołączył do towarzystwa. W pierwszej chwili wzięła go po prostu za przewodnika. Odruchowo potarła dłoń w miejscu, w którym miała przyklejony cielisty plaster przykrywający ciemny znak na skórze. I ona się wreszcie zdziwiła, jak pozostali. Zdania, które wypowiadał wydawały się absurdalne i pasujące do larpowych zabaw, o których czytała w internecie. Powiodła spojrzeniem po pozostałych kobietach, które znajdowały się w sali. Każda inna, każda zapewne z podobnym niezrozumieniem wypisanym na twarzy. Wzrok zatrzymała ponownie na siwowłosym mężczyźnie. Niepewność oraz lęk, który przez moment poczuła zniknęły, podobnie jak chłód styczniowego powiewu wiatru. Jakby ktoś położył na jej piersi termofor. Przez jej ciało przeszły dreszcze, ale przyjemne. Pojawiła się też dziwaczna ekscytacja, wciąż jednak zmącona niedowierzaniem całą sytuacją w jakiej się znalazła.  To, co powiedział Astor wcale nie polepszyło sprawy. Był od początku wkręcony w zabawy rpgowców, czy po prostu oczadział? W przeciwieństwie do Julie, Thomasa czy Coltona, i tak samo jak pozostałe zebrane, nie miała najmniejszego pojęcia o tym, co naprawdę kryło się na świecie; w ciemnościach nocy, podczas pełni księżyca, gdzieś w głębinach wody i pośród gęstwin lasu. Niewiedza ta sprawiała, że w tej właśnie chwili nie miała pojęcia jak się zachować. Jeśli to był żart, wcale jej nie bawił, nie lubiła takich gier. Jeśli mówili na poważnie, ktoś koniecznie powinien zadzwonić na pogotowie psychiatryczne. Na samą myśl o tym zaraz przypomniała sobie, co działo się dwa miesiące temu w kościele i postąpiła krok w tył a jej serce, choć uspokojone, mimo wszystko zwiedzione przemijającym pod wpływem spojrzenia starca strachem mocniej zabiło.
Jednocześnie, gdzieś w głębi ciebie, czy to podświadomie, czy gdzieś w trzewiach – sama nie wiedziała – czuła również, że to jest właśnie to, czego tutaj szukała. Że była już u celu, że oto niewiadoma, do której potrzeba dotarcia była tak paląca, była w zasięgu jej rąk. Wystraszona, podekscytowana, nie rozumiejąca i zmieszana jednocześnie, sama miała irracjonalną ochotę zbliżyć się do mężczyzny gdyby tylko na nią wskazał. Chciała stąd uciec i zostać jednocześnie.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  Empty
13/11/2019, 01:14
Powrót do góry Go down
Patrick Mahoney
Patrick Mahoney
WIEK : 35 lat
PRACA : ochrona casino astoria
5 stycznia | Wiedźmi sen  96c5e807ea4c601b0bd44d2fa7ee28e2f9738cca
SKĄD : Mishawaka, Oregon
Wilkołak

Nie zachowywał się naturalnie. Przeważnie rozluźniony i skory do żartów, tak w tej chwili chodził za Jillian jak jej stróż. Podskórnie wyczuwał coś czego nie potrafił do niczego racjonalnie przyporządkować. Rozdrażnienie tym powodowane było podobne do tego, jakie odczuwał przed pełnią.
Nerwowo spojrzał na telefon, czy aby się nie pomylił i zaraz nie dojdzie do katastrofy. Wszystko się jednak zgadzało. Odburknął Jillian odpowiedź, dopytując o Hiacynthę głównie dla samego mówienia.
Nie było to miłe i na pewno odbędą później poważniejszą rozmowę.
Spoglądał na wszystkich wilkiem, znajome i nieznajome twarze. Głośna reakcja Jillian wprawiła go w lekkie zażenowanie, wyciągnął tylko rękę, aby ją do siebie przyciągnąć z powrotem.
Widok Thomasa wywołał nieprzyjemne uczucie stojących włosków na karku. Nie był wylewny w przywitaniach i uśmiechach, szepnął Jillian żeby stąd już szli.
Pojawienie się staruszka obfitowało w nowe doznania. Nie do końca odczuł ulgę bądź ekscytację jak inni, lecz zelżało w nim napięcie, które ostatecznie mogłoby doprowadzić do stanu krytycznego.
Stał blisko Jill, gotów być dla niej żywą tarczą.
Zmrużył nieznacznie oczy. Co to za wstęp? Spojrzał na Astora, jakby ten posiadał repertuar dzisiejszego spotkania. Kreatury. Był jedną z nich. Dziką, nieokiełzaną i niebezpieczną. Zabiłby wszystkich w pomieszczeniu w mgnieniu oka. Przełknął ślinę. Jillian mogła wyczuć jego poruszenie. Dziwnego zachowania ciąg dalszy. Powlókł spojrzeniem do brunetki występującej przed szereg, a następnie wrócił do staruszka i ponownie Thomasa, decydującego się zabrać głos.
Mahoney prychnął na słowo anioł. Hipokryzja, ale prędzej uwierzyłby w karły z kociołkiem złotych monet na końcu tęczy niż w istoty z Nieba. Już się nie odezwał, ściskając delikatnie czubki palców Jill, po które nieświadomie sięgnął.



Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  Empty
13/11/2019, 02:17
Powrót do góry Go down
Julie Astor
Julie Astor
WIEK : 27
SKĄD : Jewell
Wiedźma

Chciałaby odpowiedzieć Jessie uśmiechem, ale zbyt zmęczona i skonsternowana po koszmarze oraz rewelacjach Thomasa, dała sobie spokój. Nie było tu nikogo przed kim musiałaby się wysilać. Tłum ją zaskoczył, tym bardziej, że każdy zamiast oglądać eksponaty, trzymał się swojego towarzysza i zerkał w stronę innych obecnych.
Nie uwierzyła Jessie, bo nadal siedziała w niej nieufność, rozbudzona kilka godzin temu. Spojrzała na Coltona i przywitała się. Znajomość z Thomasem mogła być przypadkowa, albo... Julie zerknęła na męża i spojrzała znowu na pozostałych. Kto z nich jeszcze mógł pochwalić się sekretnym zajęciem albo innymi tajemnicami?
Nie chciała mysleć o czym jeszcze nie wie. Zawsze wydawało jej się, że doskonale zna swojoe najbliższe otoczenie, sąsiadów, miasteczko. Wychowała się w Jewell od dziecka, tymczasem teraz już niczego nie była pewna. Z chęcią zaszyłaby się w swoim starym domu. Czuła się tam bezpiecznie.
Na mężczyznę zwróciła uwagę zaraz po tym jak się pojawil. Chciała zrozumieć swoją obecność tutaj. Nieznajomy zdawał się chyba po to tutaj przyjść. więc wlepiła w niego oczy. Nie była pewna co zaczęła odczuwać, ale poczuła się spokojniej. Odetchnęła swobodniej, tracąc z piersi chwilowy ciężar, który odczuwała od momentu pobudki w środku nocy. Mimo tego słowa, które padły, zdawały się bajką o której już usłyszała. Namaszczone do walki z kreaturami? Miała ochotę zapytać co to ma znaczyć, ale nie odezwała się, gdy Jones wyszła przed wybrankę mężczyzny. Przeskoczyła spojrzeniem z kobiety na męża i uniosła brwi, gdy zdradził kim jest ich przewodnik. Przyjrzała się aniołowi, zaskoczona, że nie stoi przed nimi Nicholas Cage. rzeczywiście może to być wysłannik niebios. Zwróciła twarz na męża, gdy poczuła jego dłoń na ramieniu. W jej spojrzeniu mógł dostrzec zawahanie. Nadal tkwiła w niej nieufność, ale też i ciekawość. Miała w głowie tysiąc pytań.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  Empty
13/11/2019, 09:39
Powrót do góry Go down
Jillian Theirin
Jillian Theirin
WIEK : 30
PRACA : sprzedawca, barmanka
SKĄD : Portland
Wiedźma

Nie miała pojęcia, że Patrick na nią zareaguje warknięciem. Wygłaszała tylko swoją opinię, szczerze będąc zainteresowaną wystawą w Sali Założyciela. Tyle razy mówiła, tyle razy zwracała uwagę - a jak widać, mogła jak do słupa! Będzie pozostawić pisemne oburzenie w związku z tym obrazem, jednym i konkretnym. Brew jej drgnęła. Zapamiętała sobie jego zachowanie. O wszystko wypyta. Nie wiedziała jeszcze wtedy, że to wszystko nie będzie dotyczyło jego warknięć, ale i tajemnic, które przed nią skrywał i naiwnie liczył, że Jillian nigdy się nie dowie.
Uniosła głowę, gdy usłyszała swoje imię. W międzyczasie kontakt wzrokowy skrzyżował się ze spojrzeniem Thomasa. Odkiwnęła mu. Może i nie znała go osobiście, ale była w stanie zauważyć podobieństwo do tych, co byli obecni na obrazach; zapewne mogłaby wytknąć, że trochę radiatory Astora rzucają się w oczy, ale nie było na to czasu. W każdym razie, o starszym bracie zdążyła usłyszeć od Christiana, który musiał chociaż raz czy dwa razy wspomnieć o rodzeństwie. Przez myśl jej przeszło, aby odezwać się do mężczyzny i zagadnąć czy nadal zaszczyca bankiety swoją obecnością!
Theirin spojrzała po nowo przybyłych osobach. Całe szczęście, że nie cierpiała na klaustrofobię ani na fobię społeczną, bo mogłaby zacząć się trząść. Teraz to się trzęsła z innych nerwów i oburzenia, które nią miotło, gdy zobaczyła tę nosową klamkę w sztucznym świetle.
W pewnej chwili nie tylko pojawił się obcy mężczyzna, ale też zachowanie Patricka było nieco inne. Czy zaczął się denerwować tak jak ona? Pozostawał czujny po tym, co mu opowiedziała nad ranem? To było na swój sposób urocze.
Na jej czole pojawiło się kilka zmarszczek, gdy słuchała nieznajomego człowieka. Wyłapała niebywałą pewność siebie, pełne przekonanie do tego, co mówił. Nie miała pojęcia, że to dzięki aurze czy jego odmienności, o czym lada moment miała się dowiedzieć. Prędzej zrzuciłaby to na sukcesywne szkolenia z coachingu, o których gadało się tu i ówdzie, a ludzie w to nie wierzyli. Może ten typ był pierwszym, któremu faktycznie to się uda? Taki, o, mówca motywacyjny.
Nie miała potrzeby, żeby się odezwać, choć multum pytań zaraz pojawiło się w jej głowie. Zacisnęła palce na dłoni Mahoneya, od razu wyczuwając jego dłoń. Obecność mężczyzny pomagała jej; czuła się spokojniej mimo jego zachowania, które ją zastanawiało.
Informacja o tym, że to anioł, skołowała Theirin. A skoro już takie coś zaczęło być mówione na głos, to nie powstrzymało jej przed zadaniem jakże oczywistego - dla niej - pytania:
O jakie kreatury chodzi? — a to mógł być jedynie wstęp do pozostałej setki pytań, które niedługo zaczną się sypać.
Zerknęła na Patricka, jeśli ponownie coś do niej warknął. Przecież chyba nie będzie jej obwiniać za ciekawość. Po coś w końcu tu przyszła!
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  Empty
13/11/2019, 22:11
Powrót do góry Go down
Moira Crawford
Moira Crawford
WIEK : 21
PRACA : wyrodna córka; sprzedaje w sklepie zoologicznym
your soul is ill and you will find no cure
SKĄD : astoria
Nieaktywny/Dezaktywowany

Nieświadomość, jak pajęczyna, oplotła teraz jej umysł. Pustoszały autostrady neuronów, nastrojone, skupione, oczekujące bodźców. Ona z kolei, pozwoliła niewiedzy rozlać się wielkim, nieposkromionym bezkształtem - pytania prężyły się niczym koty, wypatrywały okazji do wyjaśnienia. Całe spotkanie było ogromną zagadką; wsiąkała w tę sytuację-labirynt, błądziła, jeszcze nieopierzona i ślepa.
Widok @Riley Jones wręcz instynktownie poderwał kąciki ust. Moira uśmiechnęła się - lekko, dziewczęco oraz niepokojąco zarazem; jej uśmiech wyrażał więcej niż pospolitą serdeczność. Jak myślisz, Riley, czy skrywa jakieś sekrety? Nie powiedziała o wszystkim? Zazwyczaj niewiele mówi.  
- Kto wie - zaczęła cicho, zaskakująco opanowana, przeciwnie do twoich zmartwień, Riley, twoich skłębionych uczuć - może mamy podobny powód? - dopytała, nieco niegrzecznie; pytanie w zamian za jej pytanie. Musiała istnieć przyczyna, jasna i namacalna, która przywiodła Jones tutaj. Nie wierzyła w przypadki, nie teraz, nie w takiej chwili. (Ona też śniła? Miała znamię?)
Moira nie chciała wiele. Poszukiwała spostrzeżeń, które mogłyby stworzyć choćby najprostsze wnioski. W najgorszym z możliwych przypadków padła ofiarą obłędu - całe zdarzenie było jedynie grą, maniakalnym wytworem podniszczonego umysłu. Nie chciała pospiesznie oceniać - aby oceniać, musiała z początku poznać. Nie zawahała się, mimo obawy Riley, która jak czujna strażniczka postanowiła najpierw wystąpić przed nią. Mężczyzna roztaczał aurę, niezwykłą, przyciągającą. Wybrał ją.
(Anioł?)
Nie mogła jemu odmówić.
Zazwyczaj, wszelkie niezwykłe moce, umieszczała jedynie w filozoficznych ramach. Balansowała gdzieś między wiarą a niewiarą; pozbawiona dowodów, nie czuła potrzeby mówienia tak albo nie. Piekło mogło być puste, idąc myślą Szekspira, demony mogły być tutaj. Bóg mógł, choć nie musiał istnieć.
Mogła oszaleć, mogła być również zdrowa, przy wszystkich, właściwych zmysłach.
Ciekawa - tak, ciekawa; niestety, podobno to pierwszy stopień do popełnienia grzechu, podeszła w stronę nieznajomego mężczyzny. Wyminęła Riley, posyłając jej tylko krótkie spojrzenie - zupełnie, jak gdyby chciała jej coś powiedzieć; nie odezwała jednak się ani słowem. Nie wiedziała, dlaczego mężczyzna wskazał konkretnie . Dlatego, że była jedną z najmłodszych osób? (Najsłabszą?) Dlatego, że przyszła ostatnia? A może, może ten wybór, nie miał żadnego znaczenia?
Z całą pewnością nie było to najważniejsze.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  Empty
14/11/2019, 20:56
Powrót do góry Go down
Nina Guthrie
Nina Guthrie
WIEK : 27 lat
PRACA : aktualnie bezrobotna
5 stycznia | Wiedźmi sen  Tumblr_pm8yqkXpOH1vwn1bfo2_400
Nieaktywny/Dezaktywowany

Ninie przemknęło przez myśl, czy przychodzenie tutaj nie było przypadkiem błędem, a wszystko to, co jej się przyśniło, zwyczajnym snem. No, może nie do końca zwyczajnym, ale jednak snem, niemającym odbicia w rzeczywistości, nieważne, jak niestworzone rzeczy pokazywał. Największą zagadką było jedynie dziwne znamię na dłoni, dla którego nagłego  pojawienia się nie potrafiła znaleźć żadnego logicznego wytłumaczenia, poza tym, że mogło być jakąś naroślą i początkiem nieokreślonego schorzenia. Dość mało prawdopodobne, ale jednocześnie najbardziej logiczne wytłumaczenie. Westchnęła i rozejrzała się wokoło, jednak nim zdołała skupić wzrok na kimkolwiek lub czymkolwiek dłużej, do pomieszczenia wszedł jakiś starszy jegomość, który choć zaczął obiecująco od zapowiedzi nietracenia czasu, tak skończył mówiąc o jakimś namaszczeniu do walki z kreaturami, cokolwiek to oznaczało.
Jedna brew Niny powędrowała wysoko do góry.
Czym był sigil i czego dowód stanowił? Zacisnęła dłoń, na której miała to dziwne znamię, zastanawiając się, czy to nie ten dziwny symbol nie miał na myśli. Niezależnie od tego, jaką niezwykłą atmosferę wprowadziło pojawienie się przybysza, Guthrie czuła, jak narasta w niej podejrzliwość i niechęć. Przydałoby się parę słów wyjaśnienia, tu przyznała rację ciemnowłosej kobiecie, która miała odwagę odezwać się jako pierwsza. Nina spojrzała z wyczekiwaniem na dziwnego nieznajomego, ale wtedy jeden z mężczyzn, których zauważyła po przyjściu do sali Założyciela, stwierdził, że to anioł. I już, tak po prostu, rzucił hasłem i koniec. Guthrie zmarszczyła brwi, oceniając, że towarzysz jednej z kobiet wyglądał, jakby mówił całkowicie poważnie.
- Czy to żart? - nie wytrzymała i w końcu się odezwała. Co prawda wcale nie wyglądał, jakby żartował, był nawet śmiertelnie poważny, jednak jego słowa wydały się Ninie zwyczajnie absurdalne. Czy ona właśnie przez przypadek wylądowała na jakimś spotkaniu miejscowej sekty? Skrzyżowała ręce na piersi, spoglądając niemal gniewnie na starszego mężczyznę, który najwyraźniej nie miał ochoty im nic tłumaczyć i odprowadziła zaniepokojonym wzrokiem dziewczynę, którą do siebie przywołał.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  Empty
14/11/2019, 21:01
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Powrót do góry Go down
Skocz do: