Memento mori
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 :: Muzeum Astorów Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
5 stycznia | Wiedźmi sen
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4  Next
[MG] REDЯUM
[MG] REDЯUM
Mistrz Gry

Wiedźmi sen, część I.
Muzeum Astorów


Razjel nie miał anielskiej cierpliwości o czym zaraz się przekonają. Spojrzał na zegarek, z pozoru najzwyklejszy i nie rzucający się w oczy. Na jego czole pojawiły się zmarszczki jakby odczytał więcej niż godzinę.
— Niewierne Tomasze — skwitował i gdyby tylko mógł to uraczyłby ich bardziej kwiecistym określeniem. Wątpliwości były naturalne, niechęć również. Jednak jako istotę boską w żaden sposób go to nie interesowało. Nie peszyło go spojrzenie Riley, wręcz przeciwnie. Od intensywnego wpatrywania się w staruszka rozbolała ją głowa. Pierwsze ostrzeżenie.  Odpowiedź Thomasa załagodziła nieco sytuację, lecz nie w pełni zadowoliła. Pozwolił sobie na poprawienie go, co do swojego wysokiego statusu.
— Archaniołem. Nie uciekniecie przed swoim przeznaczeniem. Nie da się tego zignorować, a im bardziej będziecie się tego wypierać tym więcej bólu i nieszczęść was czeka — mówił, ujmując delikatnie dłoń Moiry.
— To nie żart, panno Guthrie. Kreatury to to co rodzaj ludzki usiłował przez wieki oswajać. Wampiry, wilkołaki, demony, strzygi, ghule... Pan Astor z pewnością chętnie udzieli na ten temat więcej informacji — spojrzał na Jillian, na prychającego Mahoneya i Thomasa, który mógł się poczuć zobowiązany do przewodnictwa obecnej trzódce. — Albo co poniektórzy tu zebrani — pozwolił sobie na drobną uszczypliwość względem mężczyzny w skórzanej kurtce.
— Moiro, nie ruszaj się — nie obawiaj się te słowa rozbrzmiały w jej umyśle. Ogarnął ją spokój i przyjemne ciepło. Palce starca zacisnęły się na sigilu, który rozświetlił skórę. Objawienie.  Wszystko nagle stało się dla Moiry klarowne. Świadomość rozpłynęła się po jej ciele, przenikała każdy centymetr. Wszelkie wątpliwości ulatywały, robiąc miejsce przekonaniu, że w końcu odnalazła właściwy sens swojej egzystencji. Pomazaniec boży.



Czas na odpis do wtorku do godziny 23:00

UWAGA: w przypadku, gdy odpisze ponad połowa osób post MG pojawi się wcześniej.

@Julie Astor @Thomas Astor @Jillian Theirin @Patrick Mahoney @Riley Jones @Jessie Chapman @Colton Wolfe @Cordelia Brunckhorst @Nina Guthrie @Moira Crawford
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 2 Empty
16/11/2019, 22:46
Powrót do góry Go down
Patrick Mahoney
Patrick Mahoney
WIEK : 35 lat
PRACA : ochrona casino astoria
5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 2 96c5e807ea4c601b0bd44d2fa7ee28e2f9738cca
SKĄD : Mishawaka, Oregon
Wilkołak

Nie warknął na Jillian. Czuł się za to coraz bardziej nieswojo. Anioł czy archanioł, miał wrażenie, że znalazł się na spotkaniu AA i zaraz usiądą w kółeczku, aby opowiedzieć swoje historie. Nie miał na to ochoty, szczególnie na wyznanie komukolwiek swojej tajemnicy. Wierzył, że to przekreśli go w oczach Jillian. Poruszył się za plecami kobiety, czując jak ta coraz mocniej wpija paznokcie w jego dłoń. Odwzajemnił jej spojrzenie, ale nic nie mówił. Spoglądał na staruszka i resztę towarzystwa, która za pomocą mimiki twarzy wyrażała różne reakcje. Z pewnością nie było to coś normalnego, prędzej szalonego.
Uszczypliwość skierowaną do siebie skwitował zaciśnięciem ust. Nie powinien zwracać na to uwagi. Kilkanaście lat temu na jedną taką uwagę uginałby się pod ciężarem łamanych kości. Z lekkim niepokojem, a zarazem zainteresowaniem obserwował jak jedna z dziewcząt podchodzi do mężczyzny i jest przez niego dotykana.
Cieszył się, że nie była to Jill. Sam wolał utrzymywać ją w niewiedzy i być dla niej najzwyklejszym mężczyzną. Normalność - była w cenie.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 2 Empty
17/11/2019, 17:17
Powrót do góry Go down
Jillian Theirin
Jillian Theirin
WIEK : 30
PRACA : sprzedawca, barmanka
SKĄD : Portland
Wiedźma

Oboje nie wiedzieli jak to na nich wpłynie. Informacja o byciu wiedźmą czy też to, z czym Pat się ukrywał. Zresztą, nikt z obecnych mógł nie wiedzieć - a jedynie domyślać się - jak to na nich wpłynie. Przynajmniej do tej chwili, gdy większość z nich była skołowana tak realistycznymi snami, które pozostawiły po sobie piętno w postaci znaku na dłoni.
Określenie ich jako Niewierne Tomasze w jakimś stopniu rozbawiło Jillian. Kącik ust u kobiety uniósł się i zadrgał przez dobrą chwilę. Kobieta odchrząknęła donośnie i przeniosła spojrzenie gdzieś na bok, próbując odzyskać powagę.
Skrzywiła się jednak zauważalnie, gdy obcy mężczyzna mówił o tym, że nie będzie można tego zignorować. I jak człowiek miałby to traktować jako błogosławieństwo czy objawienie, o czym jeszcze nie wiedziała? Nie brzmiało to jak nadanie celu w życiu paru losowych osób, a prędzej jako przykry obowiązek, o którym nie można zapomnieć. Theirin ceniła sobie z kolei swobodę i pewną wolność. Zwłaszcza gdy ta była zależna od niej samej. A nie od kogoś innego. W dodatku, całkiem obcego.
Zerknęła przelotnie na Patricka, przysuwając się w jego stronę, jakby podświadomie liczyła, że mężczyzna będzie w stanie ją obronić przed... Trudno powiedzieć czym, bo sama w końcu nie wiedziała.
Spojrzała też w stronę Thomasa, gdy archanioł  mówił o stworzeniach i kreaturach, o których przyszło jej tylko dowiedzieć się z różnego rodzaju książek i gier. Czy teraz miała to wziąć na poważnie, kiedy wszystko - dotychczas - zdawało się być tylko zwykłym wymysłem kogoś kreatywnego? Wciąż nie była przekonana, a zachowanie nieznajomego w związku z Moirą nadal ją niepokoiło. Przyglądała się temu, jednocześnie zastanawiając się, ile informacji mogłaby uzyskać od Thomasa albo od Patricka. W końcu nie wskazał kogoś konkretnego, ale że na pewno była więcej niż jedna osoba wtajemniczona w to wszystko.
Powinniśmy iść — mruknęła Jillian, unosząc się na palcach. Zależało jej na tym, żeby tylko Patrick ją usłyszał. Ją i jej niepokój.
Nic jednak więcej nie poczyniła w związku ze swoim pragnieniem.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 2 Empty
17/11/2019, 23:47
Powrót do góry Go down
Thomas Astor
Thomas Astor
WIEK : 38 lat
PRACA : ugania się za demonami
SKĄD : Jewell
Łowca

Mógł sobie tylko wyobrażać konsternację zebranych, bo sam wciąż nie przywykł do interwencji z góry. Paradoksalnie, mimo że na co dzień miał do czynienia z rzeczami, o których przeciętnemu zjadaczowi chleba się nawet nie śniło, w anioły było uwierzyć zaskakująco ciężko. Sporo było w tym winy tego, czym karmiło się ich od dziecka: anioły miały być istotami oddanymi ludziom, tymczasem zarówno ten, jak i anielica, którą spotkał wówczas, pozornie nie wydawali się szczególnie pomocni. Wyłączając oczywiście to, że anielica go wtedy uchroniła od przykrej śmierci, rzecz jasna.
Tak czy inaczej, było mu na pewno łatwiej przyswoić możliwość, zaraz zresztą potwierdzoną przez tego mężczyznę, że faktycznie jest aniołem - ba, archaniołem nawet, więc takim aniołem jedną nogą bardziej. Niezbyt spodobało mu się takie otwarte wciągnięcie go i wymienienie z nazwiska: najwyraźniej fakt, że wszystko to odbywało się akurat w muzeum jego przodków nie było przypadkowe. Czyżby cała robota miała spaść na niego? Mężczyzna nie wyglądał na specjalnie cierpliwego i gotowego do tłumaczenia wszystkiego od a do z. Można się było więc spodziewać, że obowiązek ten chętnie zrzuci na kogoś innego. Nie odezwał się jednak.
- Demony chcą otworzyć piekło. To dobry moment na wysyłanie pomocników, którzy mieliby rozprawiać się z, jak to ująłeś, kreaturami? Sądziłem, że im więcej nadnaturalnych uda się zwerbować do pomocy w zatrzymaniu tego, tym lepiej - odezwał się, kiedy starszy mężczyzna skończył mówić. Chwilowo nie mógł przejmować się zdziwieniem nowo powołanych do życia strażniczek, czy jak można było je tam nazwać. Anioły były nieuchwytne i każda okazja, by z nimi porozmawiać, wydawała się na wagę złota. Przeczuwał, że mężczyzna może zniknąć zanim cokolwiek im wyjaśni, więc chciał z niego wyciągnąć tyle informacji, iloma tylko byłby skłonny się podzielić. Zignorował poirytowanego Mahoneya, którego pamiętał aż nadto dobrze z Jewell; kruchy sojusz z wilkołakami stał pod znakiem zapytania, odkąd ich alfa przepadł. Riley, której jako dość konserwatywnemu łowcy takie słowa mogłyby się nie spodobać. Jak również nawet nie patrzył na resztę zebranych, która mogła go w tej chwili mieć za wariata równego temu, który podawał się za pieprzonego archanioła. Nagle poczuł ulgę, że jednak zdążył Julie powiedzieć kosztem paru godzin snu w nocy, o czym dotąd nie wiedziała. Nie chciałby, żeby dowiedziała się w ten sposób.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 2 Empty
18/11/2019, 15:04
Powrót do góry Go down
Julie Astor
Julie Astor
WIEK : 27
SKĄD : Jewell
Wiedźma

Mimo, że w nocy słyszała już o demonach, wampirach i wilkołakach, tak obecność archanioła, nadal zaskakiwała. Julie nie mogła uwierzyć, że to wszystko jawa, a nie kontynuacja okropnego koszmaru. Zresztą, ten koszmar teraz zdawał się niczym, skoro w prawdziwym życiu mieli mierzyć się z kreaturami wszelkiego rodzaju. Jak niby miały to zrobić? Śniąc o tym co nastąpi? Wydawało się to marną pociechą, ale innej roli w tym wszystkim sobie nie wyobrażała.
Przypomniała sobie słowa Thomasa o tym, że musiałby z niej zrobić łowcę. Tak to właśnie miało wyglądać? Julie uważnie obserwowała i słuchała reszty. Spojrzała na Jess, zastanawiając się co ta teraz czuje. Sama mimo wstępnego przygotowania przez męża, była oszołomiona tym spotkaniem. Z archaniołem!
Nie pomagała groźba ukryta w słowach o bólu i cierpieniu, podczas ucieczki od przeznaczenia. Skąd one się wzięło? Z powodu związania z kimś, kto już wcześniej miał do czynienia z walką z kreaturami? Julie spojrzała na Patricka i Coltona. Jaki mieli z tym związek?
- Jak niby mamy z nimi walczyć? - Zadała pytanie, którego już nie mogła utrzymać za zębami. Zawsze sądziła, że największym powołaniem jej i Thomasa, jest ochrona rodziny. Ochrona dziecka. Tymczasem świat postanowił zrobić fikołka a przeznaczenie kazać go ratować.
- I dlaczego my? - Dorzuciła jeszcze, wpatrzona w to co się działo przed nią. Teraz cieszyła się, że jest z nią Thomas. Wiedział więcej o reszty. Była pewna, że nie pozwoliłby zrobić jej krzywdy a fakt, że żadna jeszcze nie stała się wybranej kobiecie, trochę uspokajał.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 2 Empty
18/11/2019, 15:38
Powrót do góry Go down
Colton Wolfe
Colton Wolfe
WIEK : 35 lat
PRACA : agent federalny
Nieaktywny/Dezaktywowany

Archanioł. Coltona rozbolała głowa. Złapał się za nasadę nosa, udając, że poprawia okulary. Były takie chwile, w których brakowało słów; w jego przypadku zdarzało się to nadzwyczaj rzadko, miało jednak miejsce właśnie teraz. Nie podobało mu się to wszystko ani trochę. Mógł sobie jednak tylko wyobrażać, jak bardzo nie podobałoby mu się, gdyby nie poznał prawdy kilka tygodni temu. Mimo to sytuacja wciąż wydawała się absurdalna; jeszcze nie tak dawno był na pogrzebie Davida i siedząc w kościele zastanawiał się, jak to wszystko niby działa; taplał się całe życie w ateizmie, wiedząc, że gdyby był osobą wierzącą, mógłby mieć do Boga całkiem sporo uzasadnionych pretensji. Teraz miał jednak uwierzyć, że oto jego posłaniec stoi przed nimi, jak gdyby nigdy nic i oświadcza, że znane mu kobiety stały się nagle jakimiś strażniczkami, czy innymi wojowniczkami, jak to sam nazwał je w myślach z braku lepszego słowa.
Jego wzrok powędrował ku wyraźnie naburmuszonemu mężczyźnie w skórzanej kurtce, który towarzyszył Jillian. Zagadkowe słowa anioła mogły znaczyć tylko tyle, że albo był łowcą, albo jedną z wymienionych przez niego, rzekomych kreatur i to ku tej drugiej opcji skłaniał się Wolfe. Obecnie niczego już nie był pewien, a niedopowiedzenia te zdawały się go w jakiś sposób wyprowadzać z równowagi, mimo że przecież obracał się stale wśród takowych. Mężczyźnie stojącemu tutaj nie mógł natomiast zamachać przed nosem odznaką i oświadczyć, że ma przestać się wydurniać. Tyle poszanowania do religii Wolfe jeszcze miał; z drugiej strony to już chyba wykraczało poza ramy jakichkolwiek wyznań.
Zauważył, że Jessika cofnęła się nieco; mógł tylko domyślać się, z czego to wynikało i jak skołowana musiała być. Ukłucie wyrzutów sumienia nakazywało przejąć się tym, że powinien był jej powiedzieć w nocy cokolwiek. Było już jednak za późno, a przynajmniej nie musiał wyrzucać sobie teraz, że postąpił wbrew regułom, które na niego nałożono.
Pozostał spokojny, sam wysunął się jednak tylko odrobinę naprzód, jakby chciał Jess zasłonić w jakiś sposób, a przynajmniej zapewnić, że nie była sama. Zachowanie Astora świadczyło jednak o tym, że przynajmniej w teorii nie powinni się niepokoić. Nie miał w zwyczaju ufać słabo znanym ludziom, teraz jednak nie było większego wyboru.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 2 Empty
18/11/2019, 16:58
Powrót do góry Go down
Jessie Chapman
Jessie Chapman
WIEK : 27
PRACA : pielęgniarka
5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 2 Tumblr_paxzxb5GmM1uv9281o6_250
SKĄD : Jewell
Wiedźma

Mimo przeczucia, które ją ogarnęło, wciąż trudno było Jessie uwierzyć w to wszystko, co usłyszała. Kolejny raz rozejrzała się po wszystkich zgromadzonych w pomieszczeniu jakby szukała kogoś, kto wyjdzie na środek i powie, że to koniec zabawy; że teraz zapraszają do dalszego zwiedzania muzeum. Albo, że można sobie iść do domu. Nic takiego jednak się nie stało. Dalsze słowa siwowłosego mężczyzny stały się przez to jeszcze bardziej niepokojące i absurdalne. A przecież jeszcze kilkanaście sekund temu sama miała ochotę do niego podejść. Nie pamiętała czy kiedykolwiek czuła taką mieszankę emocji jak teraz.
- Wampiry? Demony? - spojrzała na Coltona i zapytała bardziej poruszając ustami niż mówiąc. Wzrok przeniosła wreszcie na samego Astora a następnie na Julie. To, co mówił jej mąż brzmiało niedorzecznie. Robili z nich wariatki? Idiotki? Czy Wolfe też był zaangażowany w tę farsę? Tamten mężczyzna towarzyszący Jillian? Sama Julie?
- To wcale nie jest śmieszne - powiedziała, już głośniej. Jeśli to był żart, to wyjątkowo nieudany. Zerknęła na stojącą nieopodal niej kobietę, która również uznała to wszystko za żart. Ekscytacja ustępowała irytacji i niedowierzaniu. Nie lubiła, gdy się z niej naigrywano.
Aż w którymś momencie dłoń młodej dziewczyny, którą ściskał samozwańczy archanioł rozbłysła. Jessie otworzyła szerzej oczy ze zdumienia, z tego samego też powodu rozchyliła usta. Teraz już czuła się zupełnie zagubiona i skonsternowana. To nie wyglądało na tanią sztuczkę z ledową lampką. Światło było ciepłe, może nawet oślepiające gdy ktoś wpatrywał się w konkretny punkt. Czy dzięki temu uściskowi znak zniknął dłoni Moiry?
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 2 Empty
18/11/2019, 21:43
Powrót do góry Go down
Riley Jones
Riley Jones
WIEK : 25 lat
PRACA : nic konkretnego
5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 2 Giphy
SKĄD : Portland
Łowca

Nienawidziła bezsilności, ale jednak takową czuła w obecnej sytuacji. Wiedziała, że pierzasty zgred zmiecie ją z tego świata pstryknięciem palców. Skrzywiła się, odwracając głowę i na moment przymykając oczy.
Dupek! Pierdolona kura na posyłki tatusia!
Pomyślała, jednak nie wypowiedziała tych słów. Po cichu liczyła, że skoro pan "Khem khem jestem Archaniołem.Na kolana nędzni śmiertelnicy!" jest taki wszystkowiedzący, to w jakiś tajemniczy sposób ten przekaz do niego dotrze.
- Niech żyje wolna wola... - Syknęła i spojrzała na mężczyznę w skórzanej kurtce. Uśmiechnęła się do niego, czując że na pewne tematy mają bardzo podobne zdanie. Nie zraziła jej nawet uwaga aniołka. Wyprostowała się i przespacerowała, delikatnym łukiem okrążając staruszka i Moirę. Była na nią wściekła, że znów pakuje się w tarapaty. Jednak trwała w pogotowiu, łudząc się, że w razie czego, będzie mogła coś zrobić.
Przysiadła na blacie stołu i zabębniła paznokciami w ciemne drewno.
- Tommy ma rację, w kupie siła. Kupy nikt nie ruszy. - Posłała archaniołowi najpiękniejszy fałszywy uśmiech, na jaki było ją stać. - A gdzie jest Michał? Gdzie anioły, które powinny walczyć z demonami? Zawsze mamy odwalać za was brudną robotę? - Tyle pytań, a wciąż tak mało odpowiedzi. Ale z Bogiem, aniołami, Biblią i ogólnie większością wierzeń zawsze tak było. Ktoś mógłby powiedzieć, że na tym polega wiara. Jones sądziła, że na tym polega dobry przekręt.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 2 Empty
19/11/2019, 14:21
Powrót do góry Go down
Cordelia Brunckhorst
Cordelia Brunckhorst
WIEK : 23
PRACA : kwiaciarka
5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 2 BCmsSsF
Człowiek

Szybko zorientowała się, że przybyłe osoby nie mają zamiaru w najbliższym czasie opuszczać pomieszczenia. Zastanawiała się ilu z nich przyszło z tym samym problemem, co ona, a ilu zjawiło się w muzeum przypadkiem. Najchętniej rozwiałaby swoje podejrzenia rozmową, aczkolwiek na samą myśl poczuła ścisk w żołądku. O co miałaby zapytać, co mogłaby powiedzieć, żeby nie zabrzmieć jak wariatka? Przecież jej poczynania, spowodowane niecodzienną sytuacją, były nie tylko absurdalne, ale i niepokojące. Powoli zaczęła żałować, że w ogóle wyszła z domu oraz pognała do miejsca, które mignęło w jej śnie. Czuła się nieodpowiedzialnie oraz głupio, pierwszy raz od dawna podjęła tak impulsywną decyzję.
- Tak, rzeczywiście…- odpowiedziała, patrząc na Ninę, a potem powróciła wzrokiem do tłumu.
Po kilku sekundach Delia skarciła się, że nie nawiązała dalszej rozmowy z nieznajomą. Niestety w jej mniemaniu minęło już za dużo czasu, aby na luzie wtrącić groteskowe pytanie o znak na ręce albo dziwny sen. Od wewnętrznego, niezręcznego sporu, czy może się odezwać, wyrwało ją przybycie ostatniej, najważniejszej osoby.
Stała w bezruchu, słuchając absurdu, którym została obrzucona. Dopiero gdy mężczyzna skończył mówić, doszło do Brunckhorst, co takiego powiedział. Rozglądnęła się po sali, słuchając dialogów, które nawiązały się między przybyłymi ludźmi. Czy to jest właśnie folie à deux? A może trafiła na spotkanie sekty? Dlaczego nikt nie wychodził, przecież wszystkie słowa, które padły nie miały najmniejszego sensu? Przepełnił ją lęk. Oddech przyśpieszył, a serce zaczęło łomotać. Od czasu przybycia do miasta cały czas starała się unikać nienormalnych sytuacji. Chciała spokojnego życia, więc nie rozumiała, czemu im bardziej tego pragnęła, tym trudniej było to osiągnąć. Zrobiło jej się słabo.
Cordelia ścisnęła dwoma palcami nasadę nosa i pochyliła głowę lekko do przodu. Nie wiedziała czy ma na tyle siły, aby słuchać dalej wypowiedzi zgromadzonych o walce dobra ze złem, nadnaturalnych istotach, wybrańcach i innych iście filmowych wynalazkach. Nie wierzyła w ani jedno słowo, które zostało wypowiedziane oraz zaczęła naprawdę żałować, że nie wzięła ze sobą alkoholu, jakim popiłaby szaleństwo fruwające po pomieszczeniu.
Zrobiła krok w tył, czas było się zbierać.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 2 Empty
19/11/2019, 16:24
Powrót do góry Go down
Nina Guthrie
Nina Guthrie
WIEK : 27 lat
PRACA : aktualnie bezrobotna
5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 2 Tumblr_pm8yqkXpOH1vwn1bfo2_400
Nieaktywny/Dezaktywowany

Archanioł.
Mężczyzna był archaniołem. Jednym z symboli wiary, którą świadomie odrzuciła wiele lat temu. Sługą Boga i jego posłańcem. Nina prychnęła pod nosem.
Gdzie jego skrzydła, biała sukienka i złocista aureola?
Czoło Guthrie przecięła zmarszczka, będąca jawnym odbiciem tego, co działo się wewnątrz niej - do tej pory była ostrożna i spokojna, ale czuła jak wrzący, lepki gniew zaczynał szybciej krążyć w jej żyłach. I cały skupiał się wyłącznie na osobie starszego mężczyzny. Jeśli przyszła tutaj tylko po to, żeby wysłuchiwać nawiedzonych bzdur o walce z wampirami, demonami i innymi postaciami z opowieści dla niegrzecznych dzieci, to zdecydowanie traciła tylko czas.
A mogła teraz krzykiem i groźbami wymuszać na administratorze budynku jak najszybsze zajęcie się przeciekającym dachem.
Krótkie rozejrzenie się po pomieszczeniu i wysłuchaniu słów zebranych osób pokazało, że nie tylko ona uważa całą sytuację za absurdalną i wykazuje chęć opuszczenia muzeum. A jednak znalazł się mężczyzna, który mówił o planie demonów, dotyczącego otwarcia piekła.
Co.
Bardzo poważnie zaczęła rozważać, czy nie znalazła się przypadkiem na spotkaniu jakiejś dziwnej sekty, bo to był chyba jedyne logiczne wytłumaczenie całej sytuacji. Rzuciła rzekomemu archaniołowi gniewne spojrzenie, kiedy zwrócił się do niej po nazwisku, ale ostatecznie nie uznała tego za coś niemożliwego - w dobie internetu zdobycie czyichś danych jest wręcz dziecinnie proste.
- Nie tłumaczysz niczego, a jednak oczekujesz zrozumienia - powiedziała, nie dbając już nawet o żadne grzecznościowe “pan”. - Dlaczego nie powinniśmy wyjść stąd właśnie w tej chwili?  - zapytała, ale właśnie w tym momencie staruszek chwycił za rękę dziewczynę, która do niego podeszła, a jej dłoń rozbłysnęła światłem. Nina zamarła, wstrzymując oddech, choć umysł usłużnie podsunął jej kilka scenariuszy, jak można było wykonać podobną sztuczkę w całkowicie racjonalny sposób.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 2 Empty
19/11/2019, 21:35
Powrót do góry Go down
Moira Crawford
Moira Crawford
WIEK : 21
PRACA : wyrodna córka; sprzedaje w sklepie zoologicznym
your soul is ill and you will find no cure
SKĄD : astoria
Nieaktywny/Dezaktywowany

Nie żałowała tej spontanicznej decyzji - większość jej egzystencji była dokładnie błądzeniem, lawirowaniem na grząskiej krawędzi tego co absurdalne. Najczęściej żyła w swym gęstym królestwie myśli, nie usiłując za wszelką cenę tłumaczyć każdego z działań. Z każdym, kolejnym krokiem szepty racjonalności stawały się wytłumione w coraz to większym stopniu; tej niepoprawnej racjonalności, którą pragnęła zgładzić; racjonalności mówiącej niczym Oliver lub Riley (jaka o zgrozo sama przybyła tutaj). Pytania, cierpliwie stały pod kloszem czaszki. Przeznaczenie. Archanioł.
Zamarła, czując przyjemne ciepło, ogarniające każdy zakątek ciała. Wszystko stawało się jasne, wręcz namacalne, w zasięgu jej drobnych dłoni; zupełnie jakby zdołała wyjść z labiryntu. Nie była dłużej tą zagubioną Moirą, trwającą w bagnie bezsensu, wykonującą rutynę swojego życia. Tą Moirą, która wręcz machinalnie spełniała plan codzienności, wysłuchiwała ojca, spełniała każdą zachciankę. Tą Moirą, która w opanowaniu i pasji pochylała się nad atlasem anatomicznym, wierząc i jednocześnie nie wierząc, że czeka ją lepsza przyszłość.
- Rozumiem - szepnęła ledwie słyszalnie, jakby do siebie samej. Sen; otrząśnięty pył zapomnienia. Wszystko, dotąd skąpane w nieświadomości, miało wyjść ostatecznie z letargu, zetknąć się z dziennym światłem. Archanioł miał rację - nie można temu zaprzeczyć, wyrzec się; nie można od tego uciec. Można jedynie przyjąć.
Nagle poczuła gorycz. Zapadający cios smutku. Dostrzegła w spojrzeniach niektórych osób zwątpienie, chęć wycofania się; widziała, jak bardzo kurczliwie chcą trzymać się tego świata; wypracowanej latami, szorstkiej rzeczywistości, materii która ich zdaniem była klarowna i jednoznaczna. Część zgromadzonych trzymała się przekonania żarliwie, jakby nie widząc symboli, złożonej natury każdego z odnotowanych istnień. Jakby nie chcieli wyjść poza ramy…
Dlatego, że byli ludźmi.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 2 Empty
19/11/2019, 22:00
Powrót do góry Go down
[MG] REDЯUM
[MG] REDЯUM
Mistrz Gry

Wiedźmi sen, część I.
Muzeum Astorów


Bez wątpienia na ten moment najszczęśliwsza w pomieszczeniu była Moira. Podarowany płomień miał dodawać jej sił w chwilach naturalnego zwątpienia. Przed nią i przed innymi wiedźmami czekało wiele ciężkich wyzwań. Część świata, której do tej pory nie znały stanowiła dla nich zagrożenie. Były solą w oku tych, którzy planowali rozłam wszystkich pieczęci. Biblijne historie często ukazywały niełatwe drogi jakimi podążali wybrańcy Jahwe. Pokazywały również ich mękę. Być może obecni w muzeum zasiądą po powrocie do domów do Pisma Świętego i pokrzepią swoje serca. Razjel nie wyczuwał wśród zebranych fluidów aktywnych za wiarę, a szkoda. Blada poświata okalała jedynie właściciela skórzanej kurtki. Staruszek uśmiechnął się do Moiry ciepło, delikatnie klepiąc w rękę. Zuch dziewczyna.  
Patricku nie ma już normalności. Po raz ostatni miałeś z nią do czynienia lata temu, gdy byłeś człowiekiem. Możesz o nią zawalczyć dla niej, dla rodziny i dla siebie. Wszystko wymaga jednak poświęceń i walki. Walka jest najważniejsza. Jillian, drogie dziecko. Zostań. Trudno jest ci uwierzyć i odczuwasz lęk, lecz nigdy nie będziesz sama. Łączy cię z nim więź, która będzie dla was podporą i latarnią w ciemnościach jakie lada chwila zapadną nad tym miastem. I nie rezygnuj z antykwariatu. Odnajdziesz tam wiele wskazówek.
— Thomasie — Razjel spojrzał na wysokiego jak dąb Astora. Przykład iście biblijny, to musiał archanioł przyznać. Historie lubiły takich męczenników. Im brutalniejszy los tym z większymi wypiekami na twarzy śledzono ich dzieje.
— Unikając konfrontacji nie uchronisz swojej żony, ani bliskich przed tym co nastanie. Nie wszystkie istoty będą po stronie dobra, ale rozumiem twoją nadzieję Thomasie. To się jednak nie uda, nie w pełni. Pieczęcie będą przyciągały zjawiska i stworzenia, które przez długi okres czasu pozostawały uśpione. Na pewno zdołaliście zauważyć jak to miasto zaczęło się zmieniać — zwrócił się do pozostałych — Ilość wypadków, brutalnych morderstw i zachowań będących oznaką szaleństwa. Zło padło na podatny grunt, a jego korzenie zaczynają sięgać głęboko w glebę, zatruwając ją.
Przeniósł wzrok na niziutką Julie o indiańskich korzeniach.
— A kiedy ludzie zaczęli się mnożyć na Ziemi, rodziły się im córki. Synowie Boga, widząc, że córki człowiecze są piękne, brali je sobie za żony, wszystkie jakie im się tylko podobały. Wzięli sobie żony, każdy po jednej. Zaczęli do nich chodzić i przestawać z nimi. Nauczyli je czarów i zaklęć i pokazali im, jak wycinać korzenie i drzewa. — zacytował słowa dobrze, bądź mniej znane osobom znajdującym się w sali.
— Z tych związków narodziły się istoty w połowie boskie. Karą za ten występek był Potop, lecz okazano im również miłosierdzie. W zamian za pozostawienie uśpiono ich umiejętności i wiedzę, która należała do Zasłużonych. Od tamtej pory Nefilim przebudzano wyłącznie, gdy ich ludzkości zagrażało katastrofalne niebezpieczeństwo. Jesteście potomkiniami Nefilim, a w waszej krwi znajduje się pierwiastek boskości. Otrzymałyście sen, który was przebudził. Bieg czasu pokazywał, że każda z was przejawia prędzej czy później specjalną umiejętność. Jedną z nich jest jasnowidzenie. Jak macie walczyć? W grimuarach wasze przodkinie spisały najważniejsze zaklęcia. Dzięki nim oraz treningom będziecie doskonaliły swoje umiejętności. Musicie jednak pamiętać, aby nie zaszkodzić nimi śmiertelnikom.
Spojrzał na Coltona, na towarzyszącą mu Jessikę. Dłużej ów spojrzenie zatrzymał na Wolfe, przenikając go na wskroś. Zaciągnięty dług, który już wkrótce da o sobie znać. Miej oczy szeroko otwarte, chłopcze. Uwagę Razjela Riley skradła w niepochlebny sposób. Patrzył na nią z pewną pobłażliwością na jaką mógł sobie pozwolić człowiek względem mrówki. Pstryknął palcami, a z gardła łowczyni miał już się nie wydobyć żaden odgłos. Na bluźnierstwo śmiertelnicy posiadali solidny arsenał kar. Tym razem Razjel okazał dobroć serca.
Plamisz pamięć swojego ojca, drogie dziecię. Jego poświęcenie wkrótce pójdzie na marne.
Podszedł do okna z rękoma złączonymi za plecami. Wiatr przywiał na trawnik śmieci  i połamane gałęzie. Cordelio. Mijasz ich w drodze do pracy, domu, czasami kupują u ciebie kwiaty. Sprzedają ci kawę i stoją za tobą w kolejce w piekarni. Wkrótce słabości cię wzmocnią. Musisz w to tylko uwierzyć. W to, że jest coś więcej, coś większego i przytłaczającego. Wtedy nie mogłaś nic zrobić, ale teraz to się zmieni.
Cordelia bez trudu zrozumiała o jakim wydarzeniu wspomniał głos w jej głowie. Trauma, gruchocząca kości i przypominająca o sobie w najmniej oczekiwanych momentach. I teraz obietnica oręża do walki z nią.
Nina pośrednio otrzymała odpowiedzi na swoje pytania. Mogła teraz pokusić się o własne wnioski i przemyślenia. Spróbować uwierzyć lub nadal wątpić. Razjel nadal wypatrywał  czegoś za oknem. W końcu przerwał ciszę, odwracając się do zgromadzonych. Przemknął po nich wzrokiem. Wszyscy posiadali jakąś ranę w sercu bądź w głowie. Poczucie straty, osamotnienia, uzależnienia i zawarte pakty z demonami. Tajemnice.

— Nie walczycie dla kogoś. Walczycie przede wszystkim dla siebie — powiedział, mówiąc tym samym bardzo wiele. — Proszę, aby część z was opuściła salę. Nefilim zostaje — podwijał rękawy. Nastał czas na pokazanie wybranej grupce czym zostały obdarowane.
— Zbierzcie się w kręgu i złapcie za rękę.

Czas na odpis do poniedziałku 22:00

UWAGA: Pamiętajcie, aby odnosić się również do postów napisanych przez współgraczy i unikać zawierania w wypowiedzi postaci więcej niż jedno pytanie skierowanie do tej samej osoby.

@Julie Astor @Thomas Astor @Jillian Theirin @Patrick Mahoney @Riley Jones @Jessie Chapman @Colton Wolfe @Cordelia Brunckhorst @Nina Guthrie @Moira Crawford
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 2 Empty
21/11/2019, 15:47
Powrót do góry Go down
Jillian Theirin
Jillian Theirin
WIEK : 30
PRACA : sprzedawca, barmanka
SKĄD : Portland
Wiedźma

Jillian czuła spojrzenia co poniektórych, jakie lądowały na Patricku. Nie rozglądała się jednak za bardzo, myśląc głównie o tym, żeby jak najszybciej wyjść i pójść spać. Może się struła? Może ostatnio zjedzone grzyby na ruszcie nie były tymi grzybami, które chciała i teraz miała tego konsekwencje?
Słyszała słowa Thomasa, przez co nie wiedziała czy ma zapłakać, zaśmiać się czy już się obrażać za to, że sobie z niej kpi. Widziała jednak, że jemu do śmiechu nie było
Demony chcą otworzyć piekło — powtórzyła chwilę po tym, jak Jessica się odezwała z podobną wątpliwością. — A utopce zaraz z doków wyjdą, bo mają kryjówkę na wylocie ściekowym. No, ehe, na pewno — skomentowała, choć nie miała tego animuszu, co zazwyczaj. Wolała to wypierać w tej chwili, kiedy większość była zbyt skołowana tym wszystkim. Zerknęła jeszcze na Riley, która zwróciła się po imieniu do łowcy. Wtrąciła się zaraz, wyglądając zza Patricka. — Thomas, ale nie, serio, ty tak na poważnie?
Jakakolwiek nie byłaby odpowiedź ze strony Astora, Jillian zdążyła jedynie przesunąć spojrzeniem po obecnych w sali osobach - zaczynając od partnerki łowcy, Patricka, przez pielęgniarkę i jej towarzysza, przez florystkę, przez równie powątpiewającą, co ona Ninę, Riley i Moirę, która z większym przekonaniem stała przy obcym mężczyźnie.
Kolejna myśl pojawiła się u Jillian, ale nie zdążyła niczego wygłosić, jako że usłyszała nie tylko słowa obcego, ale też myśl, która nie należała do niej. Z łatwością można by było zauważyć, że Theirin pobladła na twarzy.
Zmarszczyła czoło, między brwiami pojawiła się pionowa zmarszczka, a spojrzenie młodej kobiety skupiło się na nieznajomym, a następnie na marmurowej, pucowanej dwa razy dziennie posadzce.
Od czasu do czasu zaciskała palce na dłoni Patricka, nie wycofując się do drzwi. W tej chwili nawet o tym nie myślała, analizując to, co usłyszała w głowie. To, co ją zmroziło głównie ze względu na to, że ktoś się wdarł w tak bezczelny sposób. Na tyle to ją zaabsorbowało, że nie byłaby w stanie wyłapać brak dźwięku z ust Jones. Chyba że ta zaczęłaby gestykulować równie namiętnie, co oburzona matka latynoska.
Grymuary? — rzuciła po wysłuchaniu słów mężczyzny. Dzięki studiom i pracy w barze była w stanie wyłapywać to, co potencjalnie miało być dla niej najważniejsze. Słowo tak rzadko używane, tak bardzo kojarzące się z co poniektórymi grami czy informacji, od razu wpadło jej w ucho. Zdobył jej zainteresowanie, choć z przekonaniem nadal było gorzej. Nie było to niczym dziwnym.
Odchrząknęła, gdy zapadła cisza. Raz jeszcze spojrzała po zebranych i na Patricka. Nie podobało jej się to, że teraz część osób ma wyjść, a one zostać. Wolałaby wyjść z nimi i zapomnieć o tej wizycie. Ruszyć, co najwyżej, do antykwariatu i zaraz się przekopywać. Wątpiła jednak w to, żeby to była prośba.
Idź — mruknęła do Mahoneya, jeśli ten upierał się przy tym, aby zostać. — Zapalisz sobie.
Spojrzała na zegarek, jednocześnie puszczając rękę wilkołaka.
Mam nadzieję, że to długo nie potrwa — rzuciła nieco żartobliwie. Właściwie nie wiedziała, czego mogła się spodziewać.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 2 Empty
22/11/2019, 01:33
Powrót do góry Go down
Thomas Astor
Thomas Astor
WIEK : 38 lat
PRACA : ugania się za demonami
SKĄD : Jewell
Łowca

Pozazdrościł Moirze tego anielskiego dopalacza, bo sam nie pogradziłby dodatkową dozą pewności, że ufając tym, którzy podawali się za aniołów, nie popelniają błędu. Wszystko musieli brać na wiarę, która zdążyła osłabnąć przez te wszystkie lata. Nie mieli jednak wyboru i żadne wątpliwości wszystkich zebranych tutaj niczego nie zmieniały. Z każdym kolejnym, mniej lub bardziej bezczelnym pytaniem, coraz ciężej było mu uwierzyć, że dokądkolwiek ich to doprowadzi. Riley zapytała, czy zawsze mają odwalać za nich brudną robotę, ale czyj to był świat? Ludzi czy aniołów?
- Jest nas za mało, żeby walczyć na dwa fronty - pokręcił głową. To nie był brak wiary, a prosta kalkulacja. Łatwo było walczyć z tymi istotami, które pozbawione własnego myślenia, po prostu ciągnęło do jedynego źródła pożywienia: ludzi. Co jednak z tymi, które potrafiły się chować? Wytropienie wyrwanego spod prawa wampira czy wilkołaka było trudniejsze, niż zabicie ghula czy strzygi. To, w połączeniu z nadchodzącą apokalipsą mogło przerosnąć ich możliwości, z Nefilim czy bez. A już nie wspominając o tym, że jak sami zauważyli, pieczęcie miały zły wpływ na nadnaturalnych, czyniąc ich bardziej niebezpiecznymi.
Wyjaśnienie archanioła musiały brzmieć dla zebranych zupełnie nieprawdopodobnie, choć dla Thomasa nabrały nieoczekiwanego sensu, nawet jeśli wciąż był w szoku, że padło akurat na Julie, a on pozostawał na to zupełnie ślepy przez te wszystkie lata. Wszystko wydawało się do siebie pasować i łączyć. Obserwował, jak postawa każdej z obecnych osób się zmienia: cokolwiek robił archanioł, wyglądało na to, że był w stanie uspokoić zebranych. Milczenie Riley też poczytał za jej wewnętrzną przemianę, nie przymus, choć to akurat było z jego strony założenie niezwykle naiwne.
- Utopce akurat nie istnieją - spojrzał na Jillian, wzruszając ramionami, prawie że przepraszająco. Chciałby być tą odpowiedzialną i przyziemną częścią zebranych i zepwnić ich, że to wszystko głupi żart, ale tak naprawdę właśnie ten żart był nieodłączną częścią jego życia od samych narodzin i czuł chyba w końcu jakąś ulgę, że w końcu brzemienia wiedzy o całym tym gównie nie niosą tylko łowcy.
Skinął tylko głową Razjelowi, choć nie był przekonany i nie chciał zostawiać tutaj Julie samej. Coś w aurze anioła sprawiało jednak, że nie miał powodu z wykonaniem tego polecenia. Pożegnał się z żoną, ściskając na odchodne jej rękę, jakby chciał dać do zrozumienia że w razie czego jest tuż obok, po czym skinął na Riley, Coltona i Patricka i skierował się do wyjścia z sali, a potem muzeum. Sam najchętniej sięgnąłby teraz po papierosa, co też uczynił w milczeniu
- Może nie jesteśmy w dupie aż tak bardzo, jak nam się wydawało - mruknął, do kogokolwiek kto zdecydował się mu towarzyszyć. Tylko trochę mniej.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 2 Empty
22/11/2019, 14:15
Powrót do góry Go down
Julie Astor
Julie Astor
WIEK : 27
SKĄD : Jewell
Wiedźma

Co miało nastać? Jakich konfrontacji? Na moment Julie skupiła swoje spojrzenie na mężu, który wiedział o rzeczach, które jej się nawet nie śniły. Do ostatniej nocy, oczywiście. Mimo tego co jej zdradził, nadal była jedynie zagubioną istotą, którą los postawił na drodze wydarzeń z którymi musiała się uporać. Czy tego chciała, czy nie.
Nie można było w spokoju słuchać o walce, jaką musi podjąć. Nigdy nie uważała się za osobę, która może jakimkolwiek wojownikiem. Macierzyństwo w pewien sposób może i było walką o dobro rodziny, ale nie z demonami, wampirami i innymi bestiami! To wszystko nadal wydawało się nierealne.
W skupieniu wysłuchała słowa Razjela. Przypomniała sobie, że babcia również cytowała te i inne fragmenty pisma świętego, ale czy kryła w tajemnicy historie rodziny? Czy zdawała sobie sprawę z pochodzenia? Rdzennym amerykanom zarzucano bardzo wiele, ale kto by pomyślał o czymś takim? A może wina kryła się w genach ojca, który gwałtownie zniknął z jej życia, pozostawiając po sobie jedynie żal. Popatrzyła po reszcie kobiet i zmarszczyła czoło, zastanawiając się jak wiele je wszystkie łączy. Wydawało się, że nigdy nie będzie je charakteryzować to samo pochodzenie. Nefilim. Kto w dzisiejszych czasach sięga tak daleko w swoim drzewie genealogicznym? W napięciu czekała na kolejne wyjaśnienia anioła. Wpatrywała się w jego plecy, oszołomiona wiadomościami.
Gdy zdecydował, że połowa z nich ma opuścić salę, spojrzała na męża. Miała to szczęście, podobnie jak Jess i Jill, że nie mierzyła się z prawdą w pojedynkę. Wolałaby, żeby został, ale też miała świadomość, że nie wszystko będzie mogła z nim dzielić. Westchnęła przy uścisku jego dłoni i kiwnęła głową. Odprowadziła męża spojrzeniem i odwróciła się do reszty kobiet, gdy drzwi się zamknęły.
Dopiero teraz więcej uwagi poświęciła Moirze, Cordelli, Ninie, Jill i Jess. Na każdą spojrzała, tym bardziej po słowach Razjela. Złapcie za ręce? Wydawało się to śmieszne, ale nie było jej do śmiechu.
- Czy to konieczne? - Zadała pytanie, ale zaraz pokręciła głową i sama sobie nie wierząc rozłożyła ręce. - Zróbmy to. Syn na mnie czeka.. - Chciała mieć to za sobą i wrócić do Lexa, zmartwiona co teraz robi i czy wszystko jest w porządku.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 2 Empty
22/11/2019, 15:21
Powrót do góry Go down
Patrick Mahoney
Patrick Mahoney
WIEK : 35 lat
PRACA : ochrona casino astoria
5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 2 96c5e807ea4c601b0bd44d2fa7ee28e2f9738cca
SKĄD : Mishawaka, Oregon
Wilkołak

Drgnął jakby ukłuto go szpilką. Skierował wzrok na Razjela walcząc ze swoistym buntem, a szacunkiem, który narzucała mu wiedza wpajana przez całe dzieciństwo. Trudno, aby syn gorliwego pastora nie znał Pisma Świętego. Ojciec wierzył w idee zbawienia, tak samo w cierpienie, które miało być pokutą jaką poddawał swoje dzieci i wiernych. Czy spotkanie z archaniołem wskazywało, że miał rację? Taki był jego sens życia, cierpiąc zapewniać ochronę innym? Przekleństwo stanowiło błogosławieństwo? Uśmiechnął się gorzko do swoich myśli, które zaraz zostały zgwałcone przez archanioła. Poczuł... Ulgę? Proste zadanie. Spojrzał na Jillian. Wyczuwał jej poddenerwowanie, spięcie ciała i zmarszczki w kącikach oczu, gdy nad czymś intensywnie myślała. Normalność... Można było nadać jej nowe znaczenie.
Przymknął oczy wsłuchując się w to co mówi archanioł. Jego Jillian, taka zwyczajna, ludzka okazywała się czymś nadnaturalnym jak on sam. Jemu było jednak daleko do jakiegokolwiek sacrum. Ścisnął delikatnie jej place, posiniaczy mu całą dłoń, gdy tak dalej będzie ją ściskała.
— Będzie dobrze — szepnął, nachylając się. Powstał niewielki rozgardiasz podczas którego część osób opuszczała salę. — Będę czekał przy aucie. Jeśli coś się zadzieje dzwoń, albo krzycz — pocałował ją w czoło, pozwalając sobie na delikatny uśmiech. Zmiana w jego zachowaniu była zauważalna. Czuł się lżejszy, mniej nerwowy. Jakby poznał odpowiedź na dręczące go pytanie.
Mignęły mu szerokie plecy Astora, który zastawił wyjście z budynku. Patrick zdecydowanie nie po chrześcijańsku uderzył go łokciem żeby przejść dalej. Brak kultury albo pokaz siły do jakiej przywykało się w watasze. Pewne odruchy pozostawały, nawet jeśli żyło się w nieświadomym niczego społeczeństwie. Sam wyjął paczkę papierosów zamierzając zapalić.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 2 Empty
22/11/2019, 17:05
Powrót do góry Go down
Colton Wolfe
Colton Wolfe
WIEK : 35 lat
PRACA : agent federalny
Nieaktywny/Dezaktywowany

Atmosfera tego miejsca była tak gęsta, że można ją było kroić nożem; niedowierzanie i zwątpienie mieszało się z aurą, którą wraz ze swoim przybyciem wniósł tutaj obcy mężczyzna. Obcy, a jednocześnie znajomy; ilekroć tylko Wolfe próbował sobie uświadomić, że ma przed sobą anioła, umysł odmawiał posłuszeństwa; to co miał przed oczami biło się z tym, w co całe życie wierzył, czy raczej nie wierzył. Mętlik w głowie, ale i pewna ulga: nie zwariował w nocy. Czuł, że coś było nie tak, a teraz jego obawy jedynie się potwierdziły; nie był jednak bynajmniej rad, że potoczyło się to w ten sposób.
To nie są żarty — odparł Jessice, ale nieszczególnie dbając o to, by usłyszała to tylko ona. Nie przywykł do głoszenia podobnych stanowisk; cenił sobie bardzo swoją wiarygodność, którą tym samym mocno by nadszarpnął, choćby w oczach Jess właśnie. A może ze względu na to, że zdążyła go trochę poznać, łatwiej będzie jej zrozumieć, że nikt nie ma prankowych intencji? Nieco zdziwiły go dość odważne słowa jednej z nieznanych mu kobiet; czyżby sugerowała, że obecny stan rzeczy miał już kiedyś miejsce?
Było coś fascynującego w blasku, który dobył się z dłoni Moiry; ze spokoju, który zaczął od niej bić, a który nie obejmował Niny, Cordelii i Jillian. Później jednak archanioł zaczął mówić dalej i to na tym się skupił, a każde kolejne słowo zdawało się wpasowywać w układankę, której nie potrafił poskładać odkąd przybył do Astorii. Zanim okazało się, że całe jego dotychczasowe życie mógłby równie dobrze wyrzucić do kosza, bo żył w idyllicznym kłamstwie, które poczytywał za prosty realizm i zdrowy rozsądek.
Opowieść o Nefilim była Coltonowi obca; nigdy nie przykładał się do nauk biblijnych. Zrodziła ona jednak kolejne pytania: czyż zstąpienie na Ziemię i przystawanie z ludzkimi kobietami, nie było przejawem wolnej woli, której anioły rzekomo nie miały? Czyżby nie były tak wyzbyte ludzkich słabości, jak powszechnie sądzono i jak można by się było spodziewać? Nie dane było mu jednak rozważać tego dalej, bo spojrzenie archanioła przeszyło go na wskroś. A choć ciężko Coltona wyprowadzić z równowagi, teraz poczuł się tak nieswojo, jak jeszcze nigdy w życiu. Jakby ktoś obdarł go ze wszelkiej prywatności i wtargnął tak głęboko w jego umysł, jak nawet on sam nie potrafił sięgnąć. Przez twarz przemknęło mu zaskoczenie, a mięśnie napięły się. Jeszcze do niedawna sądził, że cały czas ma oczy szeroko otwarte; teraz wiedział jednak, że przez całe życie był ślepy.
Będę tuż obok, wystarczy, że mnie zawołasz — nachylił się ku Jess, żeby ją o tym zapewnić, po czym ruszył za Thomasem, nawet jeśli istotnie wolałby zostać na miejscu; z ciekawości, z niepokoju o Chapman, bo jakaś stara część jego wciąż uważała, że bliżej temu wszystkiemu do spotkania ludzi trudniących się piramidami finansowymi, aniżeli spotkaniu z archaniołem; stare nawyki zatwardziałego sceptyka ciężko było wyplenić.
Wyszedł tuż za Thomasem, miał więc doskonały widok na Mahoneya, który szturchnął Astora wychodząc, co Wolfe skwitował uniesieniem brwi. Również sięgnął po papierosa, a odpaliwszy zapalniczkę, zauważył, że płomień pojaśniał znacznie mocniej, niż powinien. Schował przedmiot i zaciągnął się, wzrokiem odprowadzając Patricka.
Ego nadnaturalnych nie mieści się w drzwiach? — Rzucił do Thomasa, zaraz jednak skupił się na temacie znacznie ich wszystkich bardziej interesującym. — Nefilim. Słyszałeś o tym w ogóle kiedykolwiek wcześniej? Mieliście to w swoich zapiskach? — Zapytał, by po chwili przenieść wzrok na Riley, jeśli im towarzyszyła.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 2 Empty
22/11/2019, 17:34
Powrót do góry Go down
Jessie Chapman
Jessie Chapman
WIEK : 27
PRACA : pielęgniarka
5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 2 Tumblr_paxzxb5GmM1uv9281o6_250
SKĄD : Jewell
Wiedźma

Niewiara miała to do siebie, że lubiła dopadać znienacka i wszystkich. I nic nie można było z nią zrobić. Wielu ludzi w którymś momencie swojego życia żegnało się z wiarą w Boga i witało z jej koleżanką, niewiarą. Rodzice Jessie i Raven wychowywali je zgodnie z zasadami nowoczesnego judaizmu, uczęszczając do synagogi, obchodząc święta. Ciotka Adela starała się to kontynuować, ale - przynajmniej Jessie- z wiekiem robiła się coraz bardziej obojętna. Zdarzało jej się zaglądać do szpitalnej kaplicy by zmówić modlitwę; ta jednak służyła jedynie ukojeniu i uporządkowaniu myśli.
Nie rozumiała, co siwy mężczyzna mówił. Jakie pieczęcie? Jakie Grimuary? Oczywiście, że zauważyła co się działo w Astorii. Szpital pękał w szwach. Niekończące się wypadki, pobicia, wszelkie obrażenia, z którymi miała w ostatnim czasie częściej niż kiedykolwiek.
Spojrzała z niepokojem na Coltona, potem na Julie i Jill, następnie na stojącą nieopodal Ninę i Cordelię. Czy uwierzyły w to, co usłyszały? Moira wydawała się niesamowicie spokojna. I właśnie to budziło w Jessie przeciwne uczucie.
Zdecydowanie wolałaby, żeby Colton został tutaj, razem z nią. W świetle tych wszystkich wydarzeń zapomniała zupełnie o tym, co zrobiła w nocy i o tym, że oboje udawali, że nic się nie stało. Przypomni sobie o tym później; w środku nocy, by przewracać się z boku na bok miotana poczuciem wstydu. Takie sytuacje nigdy nie umykają pamięci, zawsze czają się by dać o sobie znać w najmniej oczekiwanym i chcianym momencie. Chciała Wolfe’a zatrzymać chwytając za rękę, ale nie zdążyła. Ich dłonie minęły się o zaledwie kilka centymetrów; nie sięgnęła gdy ruszał do wyjścia.
Zostały w sali same. Aż dziw brał, że pozostali tak ochoczo wyszli. Dopiero teraz do niej dotarło, że Colton też mógł być w t wszystko w jakiś sposób wplątany. Ile wiedział? Czy wiedział cały czas? W końcu stanęła tam, gdzie wskazał siwy mężczyzna. Niech będzie, niech się stanie.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 2 Empty
23/11/2019, 02:19
Powrót do góry Go down
Riley Jones
Riley Jones
WIEK : 25 lat
PRACA : nic konkretnego
5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 2 Giphy
SKĄD : Portland
Łowca

Była wściekła. Z pewnością anioł to czuł. Kiedy matka Riley zginęła, dziewczyna czuła, jakby kawałek jej serca został wydarty. Jednak nadal zdarzały się chwile radości, wciąż miała ojca. Po śmierci starszego Jones'a, dziewczyna nie potrafiła uwolnić się od żalu i złości. To prowadziło do tego, że stałą się szalenie skuteczna i bezwzględna jako łowca, ale wyjątkowo do dupy jako człowiek. Wspomnienie Anthony'ego było jak spoliczkowanie. Żaden nadnaturalny nie miał prawa go wspominać! Anioły... Jak politycy, którzy rozprawiają o żołnierzach ginących na wojnach, które oni sami zaczęli. Nie brudzą swoich rąk, nie patrzą na śmierć przyjaciół, nie widzą, że to oni powinni chwycić za broń, a nie zwykli śmiertelnicy. Podporucznik Jones zginął w obronie śmiertelników. Zginął z rąk demona. Demonami powinny zajmować się pieprzone anioły.
Może odważyłaby się wygarnąć Azjelowi to wszystko, ale głos uwiązł jej w gardle. Poruszyła ustami, jednak żaden dźwięk z nich nie popłynął. Brunetka uniosła wysoko brwi i złapała się za gardło. Z jeszcze szerzej otwartymi oczami gapiła się na Moirę. Wypuściła ze świstem powietrze, jak rozjuszona kotka, obiecując w duchu, że zemści się kiedyś na skrzydlatych dupkach. A tymczasem grzecznie wyszła za Astorem.
Jeśli jakikolwiek dźwięk mógł wydobyć się z jej gardła, pewnie było to prychnięcie. Zachowanie nieznajomego mężczyzny wydało jej się w tej chwili bardzo zabawne. Zwłaszcza, że sama miała ochotę kopnąć Thomasa w dupę za to, że pozwala aby jakiś pierzasty sukinsyn panoszył mu się przed nosem. Z przyzwyczajenia otworzyła usta, by odpowiedzieć Astorowi, ale gdy znów struny głosowe odmówiły posłuszeństwa, Jones dała sobie spokój. Machnęła ręką i podeszła do faceta w skórze, wskazując na paczkę fajek, którą chował do kieszeni. Wyraźnie było to nieme pytanie, czy ją poczęstuje. Co prawda nie paliła na co dzień, ale ten ranek zdecydowanie był poza jej kontrolą.
Zdawała się nie przejmować, że Mahoney  jest nadnaturalnym. Mężczyzna nie nadepnął jej na odcisk, a nawet Jones czuła w stosunku do niego pewnego rodzaju sympatię. Ot, pocieszny człowiek - nie człowiek? Nawet by się do niego uśmiechnęła, ale niestety wyraz jej twarzy zdradzał tylko potężną ilość przekleństw, jaka przewijała się przez umysł łowczyni.
Zarzuciła na plecy kurtkę, wzdrygając się przez powiew chłodnego wiatru.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 2 Empty
24/11/2019, 16:30
Powrót do góry Go down
Moira Crawford
Moira Crawford
WIEK : 21
PRACA : wyrodna córka; sprzedaje w sklepie zoologicznym
your soul is ill and you will find no cure
SKĄD : astoria
Nieaktywny/Dezaktywowany

Uwierzyć - jakie to trudne. Jak łatwo wygłosić słowo, jak ciężko przelać na oschłą konstrukcję świata, na schemat przyzwyczajenia, okrutnej powtarzalności. Trzymać kurczowo w dłoniach kosztowny klejnot, związany przez silny łańcuch pewności i zobowiązań. Wiara oznacza również odpowiedzialność, oznacza czyny; bez nich jest marna, o rozszarpanym sensie.
Wszystko, gdyby nie sen. Gdyby nie aura jaką roztaczał mężczyzna. Gdyby nie pochwycenie dłoni, gdyby nie wiedza, która spłynęła na nią w tej jednej, przedziwnej chwili. Gdyby nie splot wydarzeń, który zaistniał przedtem - prawdopodobnie wzruszyłaby ramionami. Ruszyła w powrotną drogę do swego domu, do codzienności, rozwścieczonego ojca. Wypowiedź nieznajomego, obdarta z wcześniejszych doznań, brzmiałaby niedorzecznie, niczym wypowiedź szaleńca.
Obserwowała. Jak zawsze. Słuchała, tak jak czyniła dotąd. Z żalem spojrzała na Riley, z której to gardła nie mogły więcej poderwać się żadne dźwięki. Wiedziała, że jest jej winna rozmowy. Wiedziała, że sama Riley jest winna choć odrobiny wyjaśnień. (Muszą się wkrótce spotkać. Koniecznie). Strzępki wymiany zdań, jakie dotarły do jej małżowin usznych potwierdzały, że zgromadzeni - mimo nakazu odejścia poza granice sali - są obdarzeni informacjami niedostępnymi dla szarych obywateli świata. Teraz tych informacji miały dostąpić one. Wspólnie i każda z osobna.  
Podobnie jak inne, nieznane dotąd kobiety, spełniła polecenie anioła. Obecne uświadomienie, w rzeczywistości napełniało ją znacznie większym zasobem pytań - pokazywało, jak dotąd wiedziała niewiele. Jak teraz niewiele wie.
Podobnie jak wcześniej, pozostawało zawierzyć się tylko chwili. Pozostać w ogarniającym ich wszystkich oczekiwaniu.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 2 Empty
25/11/2019, 21:08
Powrót do góry Go down
Nina Guthrie
Nina Guthrie
WIEK : 27 lat
PRACA : aktualnie bezrobotna
5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 2 Tumblr_pm8yqkXpOH1vwn1bfo2_400
Nieaktywny/Dezaktywowany

Najbardziej zastanawiający był spokój dziewczyny, którą wezwał do siebie archanioł. Jako jedyna wydawała się pozbawiona wątpliwości i jako jedyna najwyraźniej uwierzyła w każde słowo mężczyzny. Pomijając dwóch mężczyzn, po których słowach można było wywnioskować, że mają pojęcie o sprawach poruszanych przez staruszka.
Świadczyło to więc o próbie wciągnięcia w sektę czy faktycznie właśnie dostała podstawy, żeby w to wszystko uwierzyć?
Zdrowy rozsądek podpowiadał jej, że to wszystko jest bujdą na resorach, a ona bardzo lubiła swój zdrowy rozsądek, w który wiara nigdy ją nie zawiodła. Uśmiechnęła się lekko pod nosem na komentarz jednej z kobiet o utopcach mieszkających przy rurze ściekowej, bo było to dokładnie coś, co ona by powiedziała.
Potem jednak zrobiło się poważnie, staruszek wygłosił długą mowę na temat rodowodu Nefilim, którym rzekomo były, o czym miał świadczyć sen, mający za zadanie je przebudzić. Nina wbiła w niego uważne spojrzenie, a znamię na ręce jakoś mimowolnie ją zaswędziało. Choć to wszystko brzmiało całkowicie absurdalnie, kryło w sobie rzeczy, każące Guthrie mocniej się zastanowić. Mówił o symbolu i mówił o śnie - pomimo szczerych chęci, nie potrafiła racjonalnie wytłumaczyć sposobu, w którym nieznajomy zdobywa informacje o rzeczach, o których nikomu nie mówiła.
W dalszym ciągu sceptyczna, stwierdziła, że nie zaszkodzi jej zostanie jeszcze chwilę - ostatecznie mogła wyjść w każdym momencie i nie słuchać więcej o grimuarach i zdobywaniu mocy.
- Czy wam też przyśnił się ten łysy typ, który złapał was za nadgarstek, potem zobaczyłyście to przeklęte muzuem i obudziłyście się ze znamieniem na dłoni? - zapytała, stając w kręgu i podciągając rękaw płaszcza na tyle, by pokazać reszcie sigil. Być może od tego powinny w ogóle zacząć spotkanie. Na chwilę kompletnie olała obecność staruszka, patrząc po pozostałych w sali kobietach.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 2 Empty
25/11/2019, 22:29
Powrót do góry Go down
Cordelia Brunckhorst
Cordelia Brunckhorst
WIEK : 23
PRACA : kwiaciarka
5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 2 BCmsSsF
Człowiek

Nie chciała się bać, ale nie mogła powstrzymać strachu, który przedzierał się barbarzyńsko przez jej mięśnie. Dłonie Delii zaczęły się lekko trząść, a nogi osłabły, zupełnie jak wiara w to, iż sytuacja, w której się znalazła jest po prostu grupową paranoją. Zbyt dużo namacalnych znaków świadczyło o prawdziwości całego zdarzenia. Niestety, gdy już była gotowa uwierzyć i otworzyć się na rozmowę… To im dłużej słuchała zgromadzonych, tym bardziej przekonywała samą siebie o absurdzie owego wydarzenia. Jej zdanie na temat tego, co się dzieje zmieniało się z sekundy na sekundę. Nie wiedziała czy ma się rozpłakać, czy wyśmiać wszystkich ludzi, biorących udział w konwersacji. Nie mogła też się powstrzymać od głupich skojarzeń- akcja w muzeum do złudzenia przypominała pierwszy odcinek każdego show o czarodziejkach, które muszą walczyć ze złem, aby zachować równowagę i harmonię we wszechświecie.
Niespodziewanie usłyszała głos w głowie. Nie brzmiał on jak strumień świadomości, który nie potrafił zająć stanowiska w zaistniałej sytuacji, był inny- rozsądny, przekonujący. Cordelia zamknęła oczy i złączyła ze sobą dłonie, aby zniwelować ich drżenie. Czuła się spokojniej, zupełnie jak dziecko, które potrzebowało indywidualnych zajęć, aby cokolwiek zrozumieć z lekcji. Jeżeli prosił ją tylko o wiarę, to dlaczego miałaby nie spróbować?
Gdy otworzyła oczy, to zobaczyła, że niektórzy na prośbę archanioła opuścili salę. Przez chwilę chciała wyjść razem z nimi, ale koniec końców postanowiła zostać. Nie miała nic do stracenia, była zmotywowana, żeby poznać prawdę i zobaczyć, co się stanie. Nadal się bała, ale ciekawość wygrała ze zwątpieniem i strachem. Podeszła bliżej, podnosząc wzrok na Ninę, która zadała pytanie, na jakie od dłuższego czasu zbierała się Cordelia. Pokiwała głową, gdy dziewczyna na nią spojrzała. Najwidoczniej wszystkie przeżyły dokładnie ten sam koszmar, zostały tak samo naznaczone, a wydarzenie dzisiejszego dnia miało jednakowo zmienić życie każdej z nich.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 2 Empty
26/11/2019, 16:00
Powrót do góry Go down
[MG] REDЯUM
[MG] REDЯUM
Mistrz Gry

Wiedźmi sen, część I.
Muzeum Astorów



Patrick, Thomas, Colton i Riley.

Słońce zaczęło przyjemnie prażyć, mając najwyraźniej gdzieś to, że był styczeń, a Oregon nie należał do gorącego stanu. Do palącego Thomasa i Coltona podszedł Hubert Pankhurst; ochroniarz zaczął ich przeganiać sprzed wejścia do muzeum mówiąc o zakazie palenia. Chcąc czy nie chcąc, obaj mężczyźni byli zmuszeni dla świętego spokoju o zbliżenie się do Riley, która zaczepiła Patricka usiłując wysępić fajkę. Staliście w połowie drogi od wejścia i chodnika przy którym stały zaparkowane samochody.

Julie, Jillian, Jessie, Moira, Nina i Cordelia

— Grymuar. Wasze przodkinie zapisywały rytuały i inkantacje, które tchnął w nie Duch Boży. Część z nich zagubiono na przestrzeni wieków. Musicie je odnaleźć. — spojrzał kolejno na każdą.
Ujął za rękę najbliżej stojącą Moirę i Jillian. Dłonie mężczyzny były ciepłe i zdawało się, że pod skórą pulsują. Przez ciała kobiet  przetoczyła się elektryzująca fala. Znamiona zaczęły jaśnieć; wszystkie je miałyście. Sen nie był wypadkową jednego mózgu.  
— Oczyśćcie umysł, otwórzcie się na Jego Łaskę — głos Razjela przenikał aż do kości, wywołując lekki dreszcz. Oddech wszystkich w kręgu przybrał miarowy rytm. Przez myśli przetaczały się wyrwane z kontekstu obrazy; mieszały się z własnymi. Osobiste szczęście ustępowało bólowi palonych na stosie, prześladowanych. Nie mogłyście epatować swoimi umiejętnościami dla własnego bezpieczeństwa, nawet jeśli czasy się zmieniły to istnieli ci, którzy za wszelką cenę będą chcieli pozbyć się wiedźm. Nosicielek światła i nadziei.
Kryło się za tym również ostrzeżenie. Łatwo było zboczyć z właściwiej ścieżki i ulec pokusom. Podążanie za mrokiem kończyło się pustką.
— Czas na próbę.


MG napisał:
Rzucając na powodzenie zaklęcia lub rytuału, gracz dokonuje dwóch rzutów. Pierwszy na przekroczenie progu stopnia trudności (ST, dla każdego zaklęcia i rytuału podane w nawiasie). Im trudniejsze, tym wyższy będzie próg. Oprócz tego gracz wykonuje także rzut k100 na wytrzymałość. Wówczas sumuje się wartość statystki wytrzymałość postaci z wynikiem rzutu k100, a otrzymaną wartość konfrontuje się z polem ryzyko danego zaklęcia czy rytuału. Jeżeli zaklęcie się nie uda i nie zostanie przekroczony próg podany w polu ryzyko, wówczas postać otrzyma obrażenia (do oceny MG).


Julie. Znalazłaś się w swoim niedawnym domu w Jewell. Wszystko pozostawało w nim tak jak pamiętasz. Stałaś w kuchni kiedy ścianami zatrzęsło, a z pokoju syna dobiegł krzyk. Nie jesteś w stanie otworzyć drzwi siłą. Płacz Lexa jest dla ciebie prawdziwą torturą, a okolicznością sprawiają, że działasz pod wpływem silnego stresu.

Julie rzut na zaklęcie otwierające.

Jillian. Po otwarciu oczu zauważasz dobrze znane ci miejsce. Antykwariat w którym nieustannie panuje artystyczny nieład. Na biurku zauważasz ręcznie napisaną karteczkę z nazwą książki. Nie pamiętasz jednak gdzie mogłaby się znajdować. Pod nazwiskiem autora jej nie ma.

Jillian rzut na zaklęcie lokacji.

Jessie. Dobrze ci znany oddział onkologiczny w szpitalu. Nocny dyżur. Z jednej sal dobiega szloch dziecka. Cichutki i przeszywający na wskroś. Mała Rosa nie ma pięciu lat; cierpi.

Jessie rzut na zaklęcie redukujące ból.

Cordelio. Szłaś alejkami dobrze znanego ci centrum handlowego. Echa wystrzałów rozbrzmiewały w twojej głowie. Natknęłaś się na pierwszego rannego, który błagał o pomoc. Widziałaś w nim swojego Nieznajomego, a w nozdrza uderzył zapach frezji. Na klatce piersiowej rosła plama krwi.

Cordelia rzut na zaklęcie leczące.

Moiro. Cmentarz nie jest dla ciebie obcym miejscem. Często po nim spacerujesz, odwiedzając grób matki. Na końcu alejki zauważasz podobną do niej postać. Podążasz za nią, lecz znika.

Moira rzut na zaklęcie przyzywające

Nino. Znajome ściany mieszkania należącego do ciotki przywoływały wspomnienia. Redagowałaś ofertę sprzedaży kiedy ulubiony obraz Susan spadł na podłogę. Po chwili to samo stało się z waszym wspólnym zdjęciem oprawionym w elegancką ramkę. Na szkle pojawiły się pęknięcia. Kątem oka zauważasz cień, a nos wyczuwa znajome perfumy.

Nina rzut na zaklęcie przyzywające

Czas na odpis do czwartku 22:00

UWAGA: Event dobiega powoli do końca. Postacie poza muzeum mogą prowadzić swobodną rozgrywkę. U wiedźm 1 post wraz z rzutem na powodzenie zaklęcia. Ma to na celu przetestowanie mechaniki i wdrożenie was w nią.
Nie przejmujcie się jeśli zaklęcie "nie wyjdzie", postacie doświadczają astralnej projekcji nadal znajdując się w Sali Założyciela. Rozwijacie zalążek tego co umieścił MG.
Zaklęcia mają przeważnie inkantacje łacińskie, dopuszczana jest również gestykulacja. Nie ma przymusu wprowadzania zaklęcia poprzez dialog.


@Julie Astor @Thomas Astor @Jillian Theirin @Patrick Mahoney @Riley Jones @Jessie Chapman @Colton Wolfe @Cordelia Brunckhorst @Nina Guthrie @Moira Crawford
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 2 Empty
27/11/2019, 02:22
Powrót do góry Go down
Jillian Theirin
Jillian Theirin
WIEK : 30
PRACA : sprzedawca, barmanka
SKĄD : Portland
Wiedźma

Wzrokiem odprowadziła wychodzących. Niespecjalnie poświęcała im wiele czasu czy uwagi. W przypadku jednego osobnika - uda jej się to nadrobić kiedy indziej, całkiem niedługo. Co do reszty - w tej chwili nie wątpiła, że nadarzy się okazja. Bardziej mogła zastanawiać się nad tym czy nastąpi to prędzej, czy później.
Całe szczęście, że mężczyzna nie miał potrzeby wytłumaczenia czym jest grymuar. Tym bardziej, że o to zagadnęła Theirin. Wówczas wyraziłaby pewnie swoje oburzenie. Jednakże skoro nie miało to miejsca - to nie było tematu.
Jillian chwyciła za dłoń Julie, skoro ta znajdywała się najbliżej niej. Spojrzała następnie na nią i posłała jej delikatny uśmiech. Można było zauważyć niepewność, brak przekonania co do całej zaistniałej sytuacji; nie negowała, nie wypierała się, ale jeszcze ciężko było jej w to wszystko uwierzyć. Wyszła jednak z założenia, że to kwestia, do której musi przywyknąć. Najzwyczajniej w świecie przespać się z tym i pogodzić.
Zerknęła raz jeszcze po kółku graniastym, które się utworzyło.
To było dziwne uczucie. Ciepło czy dreszcz, które zaraz rozniosły się po całym ciele. Jakby już wystarczająco nie było gorąco. Tym bardziej, że sceneria i towarzyszące jej uczucia zaczęły się diametralnie zmieniać. Syknięcie wyrwało się z gardła Jillian, jakoby w ten sposób chciała odreagować to, co czuła. Nie było to przyjemne, więc tym bardziej nie było jej dobrze z tymi wszystkimi nowymi informacjami i niuansami, które mają zmienić jej światopogląd. O ile już nie zaczęły.

Znalezienie się w antykwariacie było nagłe. I dziwne. Jillian znała miejsce doskonale. W końcu zdążyła spędzić tutaj wystarczająco wiele czasu, żeby móc się rozeznać. Na tyle, że nie zawsze musiała patrzeć w babcine zapiski i ich system porządkowania ksiąg i woluminów czy też pozostałych przedmiotów. Nieład panował nadal i nie było to niczym szokującym. Theirin sama często do tego doprowadzała. Wciąż jednak najważniejsze było to, że ona sama potrafiła się w tym odnaleźć.
Sięgnęła po kartkę z zapisem. Przeczytała parokrotnie; po cichu czy poruszając wargami, jakby tytuł sprawiał jej trudności. Oczywiście, odruchowo pierw próbowała odnaleźć autora, ale nie było takiej pozycji. Szła wzdłuż regałów, co i rusz odchylając się, aby spojrzeć na różne grzbiety;  kolorowe, materiałowe, skórzane, poniszczone czy lekko porysowane. Przez myśl jej przeszło, że będzie musiała zrobić porządek.
Zastanowiła się nad tym, gdzie mogła być książka. W tymże zastanowieniu zaczęła bawić się kartką z informacją. Ot, skubała jej rogi.


Rzut na próg (ST: 100) i na wytrzymałość (R: 70).
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 2 Empty
27/11/2019, 21:40
Powrót do góry Go down
Los
Los
Konto Techniczne

The member 'Jillian Theirin' has done the following action : Rzut kostkami


'Rzut k100' : 43, 68
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 2 Empty
27/11/2019, 21:40
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Powrót do góry Go down
Skocz do: