Memento mori
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 :: Muzeum Astorów Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
5 stycznia | Wiedźmi sen
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4  Next
Thomas Astor
Thomas Astor
WIEK : 38 lat
PRACA : ugania się za demonami
SKĄD : Jewell
Łowca

Kuksaniec zabolał, ale Astor się nie odsunął, nawet jeśli gdzieś z tyłu głowy miał świadomość, że bezpieczniej byłoby jednak tak zrobić. Wiedział, kim był Mahoney i wiedział też, co stałoby się, gdyby puściły mu nerwy. Odkąd Jewell się zapadło, status wilkołaków był niejasny. Dopóki żył poprzedni alfa jewellskiej watahy, Deloria, nie ruszali się wzajemnie. Dobrze prosperująca ubojnia zapewniała wilkom mięso, a dzięki temu ci nie polowani na ludzi. A potem coś się odjebało i wszystko trafił szlag. Obecnie nawet nie wiedział, z kim się kontaktować, a choć wypadałoby schować dumę do kieszeni i porozmawiać z Patrickiem na ten temat, zgadywał co usłyszy w odpowiedzi.
Pokręcił więc tylko Coltonowi głową w odpowiedzi na słowa o wybujałym ego.
- Do czasu sprzed dwóch miesięcy nie wierzyłem nawet w cholerne w anioły. - Nigdy nie był specjalnie religijny, mimo że był łowcą. Nefilim byli mu znani tylko z opowieści. Wśród łowców utarło się, że nie wszyscy nadnaturalni znani gdzieś z popkultury, mają odzwierciedlenie w rzeczywistości. A chociaż powinni się spodziewać, że skoro istnieją demony, musi istnieć też przeciwwaga dla niej, ciężko było mu w nie wierzyć. Nie odczuł nigdy ich ingerencji, demony natomiast dawały o sobie znać co rusz.
Przed protestem Huberta nie mogło go najwyraźniej ocalić nawet pochodzenie, albo po prostu wraz z wydziedziczeniem powinien był stracić też prawa do nazwiska; tak czy siak dla świętego spokoju machnął ręką i faktycznie zszedł na dół, stając nieopodal Riley i Patricka. Wciąż nie miał pojęcia, że łowczyni nie mogła mówić. Sądził, że po prostu w ramach buntu postanowiła tego nie robić, ukazując światu swoją dezaprobatę.
- Co u Avy? - Zapytał, zaciągając się papierosem i spoglądając na Mahoneya. Mógł go lubić albo i nie, ale o tym, że coś złego spotkało jego byłą żonę usłyszało w końcu całe miasteczko, a tylko nieliczni byli w stanie dodać sobie dwa do dwóch. Upieranie się przy szczeniackich przepychankach pewnie przyniosło by mu ulgę, ale na jakieś pięć minut. Potem zostałby tylko niesmak.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 3 Empty
28/11/2019, 10:55
Powrót do góry Go down
Julie Astor
Julie Astor
WIEK : 27
SKĄD : Jewell
Wiedźma

Spojrzała na Jillian, która złapała ją za dłoń. Odpowiedziała lekkim uśmiechem, bo nie był to czas na nic więcej. Julie nadal odczuwała zmęczenie nieprzespaną nocą i nawet jeśli umysł na chwilę skupił się na czym innym, teraz gdy stanęła w kręgu, jej członki znowu stały się cięższe. Odwróciła się także do towarzyszki po swojej drugiej stronie i kiwnęła głową. Chyba dobrze robiły. Chciała w to wierzyć, bo sen był tak realny a tłumaczenia Thomasa, łączyły wszystko w jedność. Sądziła, że gdyby nie nocna rozmowa z mężem, wątpiłaby bardziej. Nie chciałaby słuchać tego, co nieznajomy ma do powiedzenia. Chyba. Tak jej się teraz zdawało, ale w końcu spojrzała na Razjela i skupiła na jego słowach. Na moment zmarszczyła czoło, ale szybko przybrała spokojniejszy wyraz twarzy. Na chwilę, zanim nie dotarł do niej ból jej przodkiń. Mocniej zacisnęła palce na dłoniach pozostałych kobiet i utonęła w wizji, którą otrzymała. Znajome kąty i zapachy, były tak realne, że nie wątpiła w swoją obecność w kuchni. Jakby cofnęła się w czasie. Mogłaby tam pozostać, ale gdy usłyszała krzyk syna, momentalnie zerwała się z miejsca. W głowie miała tylko jeden cel i wraz z nim dopadła do drzwi pokoju.
Nacisnęła na klamkę, ale gdy zamek zablokował jej drogę dostępu, mocniej naparła na drzwi. Zawołała na syna i kilka razy szarpnęła za klamkę. Strach nie pozwalał jej myśleć o niczym innym, niż dostaniu się do środka. Julie mocniej naparła na drzwi, jedną dłoń zaciskając na klamce, drugą trzymając na drewnie.
Otwórz się!

ST: 60 // ryzyko: 30
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 3 Empty
28/11/2019, 11:46
Powrót do góry Go down
Los
Los
Konto Techniczne

The member 'Julie Astor' has done the following action : Rzut kostkami


#1 'Rzut k100' : 68

--------------------------------

#2 'Rzut k100' : 17
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 3 Empty
28/11/2019, 11:46
Powrót do góry Go down
Patrick Mahoney
Patrick Mahoney
WIEK : 35 lat
PRACA : ochrona casino astoria
5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 3 96c5e807ea4c601b0bd44d2fa7ee28e2f9738cca
SKĄD : Mishawaka, Oregon
Wilkołak

Posłał Riley niechętne spojrzenie. Nie miał dzisiaj ochoty kolegować się z kimkolwiek, szczególnie z łowcami.
— Chyba za daleko zawędrowałaś — burknął, częstując ją papierosem. Spojrzał przy tym na Thomasa i Coltona. Zdecydowanie miejsce młodej było przy tych dwóch. Na nowo utkwił spojrzenie w brunetce, wciągając otaczający ich zapach. Zapamiętywał.
Postać sędziwego ochroniarza ściągała na siebie uwagę. Patrick obserwował jak ten przegania Astora, jakby w ogóle miał w poważaniu jego pochodzenie. Zasady były zasadami, ze świecą szukać dzisiaj takiego człowieka. Zmiął w ustach przekleństwo na widok kolejnego niechcianego towarzystwa. Właściwie to powinien to pierdolić i iść dalej.
W pierwszym odruchu na pytanie Thomasa miał ochotę odpowiedzieć dojrzałym "pierdol się/odwal się/wal się/co ci do tego? masz problem?" ale wysilił się na wyżyny dobrego wychowania.
— Dobrze.
Nie zamierzał wprowadzać go w szczegóły, nie przy świadkach. Ava stanowiła jego odpowiedzialność. Jego własną i niczyją więcej. Wilkołaki nie miały łatwo, a po utracie ubojni musiały na nowo zorganizować sobie miejsce żeru. Patrick myślał o rezerwacie. Zadbanie o bezpieczeństwo najbliższych było dla Patricka najważniejsze. Teraz to on sprawował funkcję głowy rodziny, nawet jeśli ta była patchworkowa. Już teraz niektórzy upatrywali w nim lidera, choć Mahoney zawsze będzie się wzbraniał przed funkcją alfy rękoma i nogami. To nie było dla niego. Jakiekolwiek poczucie władzy wszystko komplikowało i psuło.
Zaciągnął się, patrząc na Coltona. Jego zapach też sobie zapamięta.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 3 Empty
28/11/2019, 13:59
Powrót do góry Go down
Colton Wolfe
Colton Wolfe
WIEK : 35 lat
PRACA : agent federalny
Nieaktywny/Dezaktywowany

Błądził po omacku. Fakt istnienia aniołów oraz to, że Jessice najwyraźniej los również nie poskąpił supermocy, wydawał się wciąż zupełnie nierzeczywisty. Być może należało w końcu przywyknąć do tego, że tak teraz będzie wyglądało jego życie: za każdym rogiem niespodzianka. Nienawidził niespodzianek. Mógł budzić się każdego ranka, przecierać oczy i zastanawiać się tylko, co wydarzy się dzisiaj. Spotka wampira na progu? Syrena wyjdzie mu przez odpływ w wannie? Wszystko to trwało już jednak za długo, by móc zrzucić to na karb nieszczęśliwego snu czy zwidów. Umysł sceptyka krzyczał w agonii.
Przegonienia ich spod muzeum nie skwitował. Nie potrafił określić, jakiego rodzaju był Patrick, najwyraźniej Astorowi znajomy. Jak większość tutaj. Nie czuł się bynajmniej nieswojo pod naporem spojrzenia nieznajomego. Być może gdyby wiedział, że to wilkołak, więcej byłoby w tym gry niż faktycznego poczucia, że nic mu nie grozi z jego strony. I tak dopiero oswajał się z myślą, że w starym, zakichanym Jewell działy się takie rzeczy, kiedy on spacerował z nosem w książce, szukając sensacji na jej kartach. Nie widząc, że wszystkie dziwne wydarzenia, które rozgrywały się wokół, mogły być od fikcji literackiej znacznie bardziej ciekawe.
Wreszcie na chwilę powrócił myślami do ostrzeżenia, które wystosował do niego Archanioł, niejako wpisując się w odczuwany przez Wolfe'a niepokój; twarz Amber zamajaczyła gdzieś w odmętach świadomości wraz z suchym trzaskiem, jaki wydał jej skręcany kark. Pochłonięty własnymi myślami, dopalał papierosa, obserwując jakąś parę, która przechodziła obok nich. Z zamyślenia wyrwało go dopiero pytanie Thomasa, nieskierowane zresztą do niego; spojrzał na Patricka zupełnie neutralnie, by zaraz przenieść wzrok na Astora. Popełniali w tej chwili błąd, który pewnie prawdopodobnie zemści się na nich prędzej czy później; błąd, który może kosztować ich wszystko. Bo w czasie kiedy oni marnowali czas na jakieś konflikty wywołane zmęczeniem i rozdrażnieniem, gdzieś tam pękała właśnie kolejna pieczęć. A oni zamiast cieszyć się z nieoczekiwanych sojuszników w postaci potomkiń Nefilim, stali tutaj łypiąc na siebie podejrzliwie.
Zapragnął wrócić na główną salę, zabrać stąd Jess i jechać. Jakkolwiek to, co działo się tam, w muzeum, mogło być kluczowe, sam miał poczucie marnowanego czasu.
Mogliśmy go zapytać, czy wie gdzie są pieczęcie — zwrócił się do Thomasa półgłosem, choć tak naprawdę nie miało znaczenia, kto to usłyszy, tudzież nie. Przelotnie spojrzał na wyjście z muzeum, jakby liczył, że Jess zaraz się tam magicznie teleportuje. Czy archanioł udzieliłby im takiej odpowiedzi? Wątpił, ale żal było nie spróbować.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 3 Empty
28/11/2019, 15:01
Powrót do góry Go down
Jessie Chapman
Jessie Chapman
WIEK : 27
PRACA : pielęgniarka
5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 3 Tumblr_paxzxb5GmM1uv9281o6_250
SKĄD : Jewell
Wiedźma

Jessica nie miała pojęcia czym jest grymuar. W swoich podróżach po internecie nie dotarła nigdy do takiego słowa. Wolałaby też, żeby Wolfe został obok niej; gdy stał tutaj, obok, czuła się pewniej. Przez te dziesięć dni, odkąd u niego zamieszkała, zdążyła się przyzwyczaić do obecności mężczyzny. Nie miała jeszcze pojęcia, że nie on jeden ją okłamuje, że znała co najmniej kilku łowców kreatur, o których istnieniu jeszcze nie wiedziała. Ani że jej życie, zmieni się tego dnia diametralnie.
Chwyciła za dłoń stojącej najbliżej Julie i wyciągnęła rękę w stronę kolejnej z zebranych. Niech mają to już za sobą. Chciała wrócić do domu. Swojego. Było to jednak niemożliwe i jedyne łóżko, na którym mogła się położyć i zwinąć było to, które należało do Wolfe'a. Było jednak w dzisiejszym, nieoczekiwanym spotkaniu coś co sprawiało, że jednocześnie chciała zostać.
W końcu nie mogła zapanować nad własnymi myślami. A może właśnie to robiła? Zacisnęła palce na dłoniach swoich towarzyszek.
Znalazła się w Świętym Janie, na oddziale onkologicznym. Mogła asystować podczas operacji, zmieniać opatrunki, dawkować pacjentom leki, zmywać z siebie wymioty. Uważała jednak, że mogłaby nie być w stanie robić tego samego tam. W tej chwili jednak sytuacja wydała jej się zupełnie naturalna. Przechadzała się korytarzem, oświetlonym lekko przygaszonymi lampami. Mijając jedną z sal usłyszała płacz. Drzwi były uchylone, weszła do środka. W jednym z łóżek leżała mała dziewczynka. Pamiętała ją; kilka miesięcy temu miała rumiane policzki i gęste, czarne włosy. Dzisiaj była blada, wychudzona i obrzmiała na twarzyczce, na głowie miała ubraną różową czapkę. Po ciemnych puklach nie było już śladu. Chemioterapia wyniszczała w sposób okropny; zabijała, by uratować. Podeszła do Rosy i chwyciła delikatnie jej drobną rączkę. Sprawdziła, czy ma odpowiednio podłączoną kroplówkę. Dziewczynka wyraźnie cierpiała, a Jessie nie wiedziała jak jej pomóc.
- Ćśś... - wyszeptała, bojąc się mówić głośniej. - Zaraz przestanie...
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 3 Empty
28/11/2019, 20:50
Powrót do góry Go down
Los
Los
Konto Techniczne

The member 'Jessie Chapman' has done the following action : Rzut kostkami


'Rzut k100' : 95, 50
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 3 Empty
28/11/2019, 20:50
Powrót do góry Go down
Nina Guthrie
Nina Guthrie
WIEK : 27 lat
PRACA : aktualnie bezrobotna
5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 3 Tumblr_pm8yqkXpOH1vwn1bfo2_400
Nieaktywny/Dezaktywowany

Mimo wszystko cała sytuacja w dalszym ciągu wydawała się być odległa i nierealna. Jakby nadal nie wybudziła się ze snu, jakby wszystko było jedynie abstrakcyjnym wymysłem jej mózgu, dopasowującym losowe wydarzenia tak, by miały sens. Do tej pory w jej życiu nie istniały grymuary, będące najwyraźniej księgami z zaklęciami, demony, archanioły, wizje końca świata (choć ten faktycznie mógł się zbliżać, sądząc po eskalacji przemocy na świecie), brakowało otwierania piekła i walki dobra ze złem innej niż policjantów biegających za przestępcami. I wcale nie czuła się źle z tym, że podobnych rzeczy w jej życiu nie było. Mogło tak zostać. Sama miała wystarczająco dużo rzeczy na głowie, by przejmować się ratowaniem świata.
Nie mniej stanęła w kręgu, usilnie próbując poukładać sobie wszystko, co do tej pory usłyszała i przekonać samą siebie, że skoro już tyle usłyszała, to załapać się za ręce z innymi kobietami też mogła. Albo przyniesie to odpowiedzi, albo zwariuje do końca.
I nagle z powrotem znalazła się w mieszkaniu ciotki. Ciszę, jaka w nim panowała, przerywało miarowe tykanie zegara oraz stukanie palców o klawiaturę laptopa. Ogłoszenie, mające posłużyć za ofertę sprzedażową, musiało zostać skrupulatnie przeredagowane - jeśli chciała znaleźć chętnego na mieszkanie, musiała starannie dobierać słowa. Nie była to czynność, która sprawiała jej przyjemność, nie mniej była konieczna, bo jedynie sprzedaż tego mieszkania ją tu trzymała.
Zmarszczyła czoło, po raz kolejny przebiegając wzrokiem po tekście i dziękując w myślach wszystkim mądrym aplikacjom sprawdzającym poprawność tekstu, kiedy jeden z obrazów Susan spadł na ziemię. Było to tak nieoczekiwane, że podskoczyła na krześle, zrzucając ze stołu myszkę, która smętnie zawisła na krawędzi. Po chwili los obrazu podzieliło ich wspólne zdjęcie, będące pamiątką po którychś urodzinach Niny. Szkło pękło, a ona poczuła, jak serce podchodzi jej do gardła. Duchy było pierwszą, nieracjonalną myślą w jej głowie. I w momencie, w którym stwierdziła, że szybka ewakuacja z mieszkania mogłaby być dobrym pomysłem, do jej nozdrzy dotarł okropnie słodki i intensywny zapach ulubionych perfum Susan, które w tak ostrej postaci czuła tylko wtedy, kiedy ciotka znajdowała się blisko - nawet na rzeczach pozostałych w mieszkaniu nie osiadł aż tak mocno.
Zacisnęła dłoń na oparciu krzesła, szeroko otwartymi oczami rozglądając się wokoło.
Ale to przecież niemożliwe.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 3 Empty
28/11/2019, 22:04
Powrót do góry Go down
Los
Los
Konto Techniczne

The member 'Nina Guthrie' has done the following action : Rzut kostkami


#1 'Rzut k100' : 42

--------------------------------

#2 'Rzut k100' : 46
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 3 Empty
28/11/2019, 22:04
Powrót do góry Go down
Riley Jones
Riley Jones
WIEK : 25 lat
PRACA : nic konkretnego
5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 3 Giphy
SKĄD : Portland
Łowca

Nie mogła mu odpowiedzieć, z oczywistych względów. Wzięła fajkę, podziękowała skinieniem głowy i usiadła na krawężniku. Na co ona właściwie jeszcze czekała? Chyba chciała wiedzieć, co dalej. Musiała też obgadać kilka spraw z Astorem.
Na moment zatrzymała wzrok na drugim, jak jej się wydawało, łowcy. No tak, pieczęcie... Odpaliła fajkę własną zapalniczką i zaciągnęła się, patrząc na dym, który powoli rozpływał się w styczniowym powietrzu. Jedną ręką zaczesała włosy do tyłu, po czym wbiła spojrzenie w asfalt.
Musiała znaleźć haka na anioły. Jeśli nie odzyska głosu, znajdzie sposób, aby się zemścić. W innym wypadku może być szalenie niepomocna przy polowaniach.
Słońce dodało jej nieco otuchy, ogrzewając drobne ciało kobiety. Riley niemal się wyluzowała i uspokoiła. Jedynie nóż za jej paskiem uwierał ją na tyle dokuczliwie, że musiała go na moment wyciągnąć. Paląc fajkę, obróciła ostrze w dłoni. Herb jej rodziny dumnie prezentował się na posrebrzanej broni, która zakosztowała nie jednej krwi. Naprawdę przynosiła wstyd rodzinie? Czy ojciec byłby nią zawiedziony? Już bez cienia emocji na twarzy, obracała nóż w dłoni, zastanawiając się, co właściwie powinna zrobić dalej.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 3 Empty
28/11/2019, 23:19
Powrót do góry Go down
Moira Crawford
Moira Crawford
WIEK : 21
PRACA : wyrodna córka; sprzedaje w sklepie zoologicznym
your soul is ill and you will find no cure
SKĄD : astoria
Nieaktywny/Dezaktywowany

przepraszamprzepraszamprzepraszam

Poddała się napływowi chwili. Czuła przedziwną jedność która splatała ją z kręgiem - nawet, jeśli dotychczas twarze biły niewiedzą, nieokreśleniem właściwym dla pierwszych etapów spotkań. Fale energii płynęły przez jej sylwetkę; przyjemnej, zaznanej siły, jakby nadawanego sensu dla szarej formy istnienia. Trwała, skąpana ciągle przez dotyk niedopowiedzeń, niepewna kolejnych ksiąg, rytuałów jakie rzekomo miały otrzepać się z zapomnienia. Przymknęła oczy.
Próba.
Rozejrzała się. Cmentarz był identyczny ze szkicem, powstałym trwale w pamięci; wyniosły, milczący o rozmaitych sekretach, skrywanych za chłodem płyt. Wieczór był wyjątkowo gęsty, niemal zastygał w płucach, podobnie jak nieuchronna świadomość
powinna iść dalej
powinna odwiedzić grób matki.
Końcówka papierosa mrugała jak pojedyncze, leniwe ślepię, przedzierające się żarem przez otoczenie cieni. Moira zaciągnęła się wyjątkowo przyjemnie gryzącym dymem. Zawsze paliła, ilekroć miała zanurzyć się w labiryncie alejek.
Matka była odległa, niemal nieistniejąca.
Często ją odwiedzała, chociaż nie uroniła przy tym żadnego słowa, nie tkała w myślach wspaniałych upiększeń modlitw. Przenigdy nie ujawniała jej swego życia, jedynie stała, trwała tak w obustronnym milczeniu, czując we wnętrzu pustkę. Wiedziała drastycznie niewiele na temat matki; ojciec nie chciał jej nigdy przy niej wspominać. Nie miała zbyt wielu bliskich, więc zamykała pojęcie jej tajemnicy istnienia w grubej oprawie lat. Dzisiaj ponownie zmierzała w tę samą stronę, targnięta intensywnością przeczucia.
Postać zamajaczyła przed jej spojrzeniem; niezwykle podobna do tej, uwiecznione na zdjęciach.
(Matko, czy to ty?)
Ruszyła za nią, niestety wymknęła się. Rozpłynęła. Zdumiona, Moira podniosła rękę - tak jakby chciała ją podać, wyłowić z morza nieokreślenia.
(Wróć).

| Rzucam na próg (ST:100), ryzyko (70)
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 3 Empty
29/11/2019, 00:16
Powrót do góry Go down
Los
Los
Konto Techniczne

The member 'Moira Crawford' has done the following action : Rzut kostkami


'Rzut k100' : 13, 99
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 3 Empty
29/11/2019, 00:16
Powrót do góry Go down
[MG] REDЯUM
[MG] REDЯUM
Mistrz Gry

Wiedźmi sen, część I.
Muzeum Astorów


Drzwi pod naporem Julie puściły, wzrok ledwo omiótł pomieszczenie kiedy na powrót znalazła się w muzeum. Dziewczęta kolejno zaczęły powracać. Jillian z dziwnym uczuciem dotyczącym książki; Jessie z poczuciem ulżenia w bólu małemu dziecku; Moira z zastygniętą w półkroku nogą chcąc porozmawiać z echem przeszłości; Nina widząca materializującą się przed nią postać Susan, zakazującą sprzedaży mieszkania. Świat zdawał się wirować przed oczami.
— W jedności wasza siła — przemówił Razjel. — Zaklęcia i rytuały wymagają sporej energii. W pojedynkę jest trudniej. Pamiętajcie o wierze. Nie możecie wątpić, ani pozwolić, aby lek przysłonił cel.
Jesteście służebnicami bożymi i nadzieją dla waszego gatunku. Zło będzie czyhało i na was, próbowało zwieść. Jeśli podążycie tą ścieżką, utracicie łaskę. Bezpowrotnie.

Spojrzał po każdej kolejno. Oswobodził dłonie, dając tym samym sygnał, że mogą uczynić to samo.
Z kieszeni wyjął pliczek eleganckich, granatowo złotych kart. Podarował każdej z osobna; Jill mogła zauważyć, że jej karta ma bardziej śliwkowy kolor.
— Kiedy będziecie w potrzebie, przedrzyjcie na pół. Uzyskacie wtedy pomoc moich Braci. Strzeżcie się jednak przed pochopnym wezwaniem. Wiara, pamiętajcie.
Słowa zawisły w powietrzu na długo po tym jak postać staruszka rozpłynęła się w powietrzu.

Pojawił się przed budynkiem, tuż obok Coltona powodując ogólne wzdrygnięcie. Krytycznie spojrzał na używkę jaką się raczyli.
— Nadchodzą niepokojące wydarzenia. Przyszłość jest jednak kapryśna i nieustannie się zmienia, dlatego musicie być w nieustannej gotowości. One wam pomogą o ile nie zboczą z właściwej ścieżki.
Chrońcie je, tak jak chronili je wasi poprzednicy. I pamiętajcie o...

Nie skończył, nim jakkolwiek mogli zareagować zniknął pozostawiając po sobie naelektryzowane powietrze i kłębiącą się nitkę niepokoju. Został wezwany.
Świst wydobywający się z krtani Riley zwiastował powrót głosu.


W temacie możecie odpisywać do niedzieli do godziny 22. Dziękuję za udział, wkrótce pojawi się aktualizacja w waszych kartach.

@Julie Astor @Thomas Astor @Jillian Theirin @Patrick Mahoney @Riley Jones @Jessie Chapman @Colton Wolfe @Cordelia Brunckhorst @Nina Guthrie @Moira Crawford
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 3 Empty
29/11/2019, 13:13
Powrót do góry Go down
Jillian Theirin
Jillian Theirin
WIEK : 30
PRACA : sprzedawca, barmanka
SKĄD : Portland
Wiedźma

Dziwne uczucie, które pojawiło się po wspomnianej próbie nadal towarzyszyło Jillian. Przede wszystkim zachęciło ją do tego, żeby czym prędzej udać się do antykwariatu i sprawdzić czy tam jest faktycznie wspomniana pozycja. Czy był to jedynie wymysł na potrzeby tego, czego przed chwilą ona - i pozostałe obecne - doświadczyła. Zarazem była ciekawa czy wszystkie miały tę samą scenerię, czy jednak były różnice.
Jak zazwyczaj nie miałaby problemu z tym, żeby się wtrącić w pół zdania i zaraz zacząć dopytywać - tak teraz nie czuła się ani na siłach, ani na tyle pewnie. Wolała dać wypowiedzieć się Razjelowi, który miał w końcu przyciągającą aurę; charyzmę, dzięki której zdobył uwagę aż tylu osób. Niezależnie od tego czy dobrowolnie, czy nie.
Przyglądała się pozostałym, kiedy Razjel kroczył i wręczał jakieś kartki. Wzięła i spojrzała na nią, nie dostrzegając, żeby kolor był inny. Jeszcze nie porównywała z tymi, które otrzymała reszta kobiet. Jillian zmarszczyła brwi. Jednocześnie odczuwała całe zmęczenie i chęć rozryczenia się z tego wszystkiego; wiele na takie samopoczucie rzutowało.
Zerknęła w postać, która zniknęła. A raczej w miejsce, gdzie stał przed chwilą obcy im mężczyzna.
Podrapała się po policzku.
No... To się porobiło — skomentowała z odchrząknięciem. Zaraz władowała rękę do kieszeni płaszcza, żeby wyciągnąć telefon.
To w sumie jak mówi, że w pojedynkę będzie trudniej, a chyba jesteśmy jedynymi błogosławionymi... — uśmiechnęła się przekornie. — Dobrze będzie jak wymienimy się numerami może?  Łatwiej będzie złapać kontakt, a i spotkać się, żeby to, nie wiem, omówić? — miała za dużo myśli, stąd tak nieskładna była wypowiedź u Jillian. Liczyła na to, że zebrane wiedźmy chętnie wymienią się numerami. Tym bardziej, że obecne tutaj kobiety doskonale wiedzą, o co chodzi; same przecież tego doświadczyły.
Tak czy siak, każda mogłaby uzyskać numer Jillian, która recytowała go z pamięci. Sama zaś starała się zapisać podane numery.
Gdzie byłyście? — zagadnęła, mając na myśli próbę.
Nie spieszyła się jeszcze z tym, aby wyjść z muzeum do Patricka. Chciała chwilę porozmawiać, zanim wrócą do swych obowiązków i natłoku myśli czy dylematów, które pojawiły się po dzisiejszym. A w niektórych przypadkach - które dołączyły do pozostałych wątpliwości.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 3 Empty
29/11/2019, 13:35
Powrót do góry Go down
Thomas Astor
Thomas Astor
WIEK : 38 lat
PRACA : ugania się za demonami
SKĄD : Jewell
Łowca

Zdawkowa odpowiedź Patricka nie zachęcała do dalszej dyskusji, naburmuszona Riley również. Zupełnie jakby wraz z oddaleniem się od anioła, głupia nadzieja na to, że wszystkich da się pogodzić, przepadła. Nie okazał większych emocji, skinął jedynie Mahoneyowi, jakby chciał powiedzieć, że to dobrze. Powinni się spotkać i powinni to wszystko omówić, dowiedzieć się, czy wilkołaki cokolwiek wiedzą. Ostatecznie łowcy mieli chyba wątpliwy luksus posiadania najszerszego zasobu informacji, to z kolei mogło tytlko wywoływać mniejsze zaufanie do nich. Nie, żeby cieszyli się nim kiedykolwiek ze strony nadnaturalnych. I vice versa.
- Nie wiem, czy... - Zaczął, zwracając się do Coltona, ale nie zdążył dokończyć, bo znikąd pojawił się obok nich staruszek.
- Kur... Chryste - mruknął Astor, gryząc się w język w ostatniej chwili, omal nie upuszczając papierosa. Strachliwy nie był, ale archanioł mógłby jednak ostrzegać jakoś, że nadchodzi.
- Wszyscy to mówicie, a co właściwie to znaczy? - Zapytał. Bez wyrzutów, zwyczajnie. Odpowiedzi jednak się nie doczekał, bo Razjel zniknął. Thomas prychnął, rzucił niedopalonego papierosa na ziemię i zdeptał, czubkiem buta kopiąc gdzieś z daleka od chodnika. Co to było?
- Mamy do pogadania, Patrick. Daj mi jakiś namiar, odezwę się - rzucił do mężczyzny. Nie musiał przystawać na tę prośbę, ale coś Astorowi mówiło, że podobnie jak wszyscy, potrzebował informacji. Niezależnie od tego, czy Patrick pokusił się o podzielenie numerem telenu czy nie, niewiele myśląc, zwrócił się z powrotem w stronę muzeum i wbijając ręce głęboko w kieszenie, poszedł w tamtą stronę, zamierzając sprawdzić, co właściwie się stało. Fakt, że archanioł wspomniał o poprzednikach.
- Skoro poprzednicy mieli ich chronić, musimy gdzieś znaleźć cokolwiek, jakieś zapiski... - Rzucił do Wolfe'a i Jones, ale nie odwrócił się, już wspinając się po schodkach z zamiarem powrotu na salę, do Julie. Tym razem nie spojrzał w stronę Hiacynty, a skierował się od razu w interesujące go miejsce. Pchnął drzwi i znalazł się w środku, lustrując wnętrze wzrokiem, nie wiedząc, czego się spodziewać.
- I co? - Zapytał niecierpliwie, zwracając się do Julie.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 3 Empty
29/11/2019, 16:27
Powrót do góry Go down
Moira Crawford
Moira Crawford
WIEK : 21
PRACA : wyrodna córka; sprzedaje w sklepie zoologicznym
your soul is ill and you will find no cure
SKĄD : astoria
Nieaktywny/Dezaktywowany

Dłonie posłusznie opadły wzdłuż niepozornej sylwetki. Wizja skończyła się; została niemal wydarta z okoliczności, z sercem które zdołało nieznośnie przyspieszyć rytmu, z sylwetką zdaje-się-matki, której nie mogła zatrzymać. (Matko, dlaczego. Dlaczego ciągle wydajesz się niedostępna?)
Czuła niedosyt. Zażenowanie. Rwało się w niej pragnienie, aby możliwie najszybciej zanurzyć się w gąszcz alejek. Archanioł zniknął, pozostawiając im mnogość niedopowiedzeń. Pamiętajcie o… Przełknęła ślinę, skrywając bezpiecznie nabytek, który zostawił w jej rękach. (O czym miały pamiętać?) Odpowiedzią stało się tylko milczenie, pustka, umarłe przedwcześnie zdanie.
Jej spojrzenie zatrzymało się na postaci Jillian. Skinęła głową, słysząc jej propozycję - była rozsądna; nawet, jeśli Crawford źle czuła się, współpracując, stanowiąc wyraźną część grupy. Dotychczas skrywała się w cieniu, schowana jakby pod kloszem swych wybujałych myśli, jedynie wyglądająca w milczeniu. Podała swój numer każdej, wyrażającej chęć nawiązania kontaktu (zresztą, nie bez przyczyny).
- Muszę już iść - stwierdziła wymijająco, kiedy w powietrzu zawisło pytanie gdzie były. Poniekąd nie chciała żadnej z nich streszczać historii zmarłej przedwcześnie matki, poniekąd chciała zobaczyć Jones.
Pewnym, dość przyspieszonym krokiem zdołała opuścić salę. Szybko znalazła Riley, przy której zatrzymała się, bez choćby dozy wahania.
- Czy… - zaczęła, ale głos jakby natychmiast ugrzązł jej między ścianami gardła (przeklęta ironia losu). Czy odzyskałaś już głos?
- Nie chciałam cię tak zostawić - dodała natychmiast, choć w gruncie rzeczy było to oczywiste. Rozmowy nigdy nie były jej mocną stroną, jednak martwiła się. Tak. Na swój sposób.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 3 Empty
29/11/2019, 19:52
Powrót do góry Go down
Jessie Chapman
Jessie Chapman
WIEK : 27
PRACA : pielęgniarka
5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 3 Tumblr_paxzxb5GmM1uv9281o6_250
SKĄD : Jewell
Wiedźma

Było po wszystkim. Znowu znalazła się w muzealnym pomieszczeniu, w otoczeniu grupki dziewczyn, które tu przyszły. Rozejrzała się niepewnie wokoło, jakby otoczenie znowu miało się zaraz zmienić. Wszystko było w jak największym porządku.
Nie była zbyt religijna. Ciotka wychowała ją i Raven we właściwej ich rodzinie wierze, jednak z wiekiem Chapman odeszła od modlitwy. Starała się obchodzić odpowiednie święta, i w zasadzie niewiele więcej. Teraz miała przed sobą namacalny dowód na to, że to, co uważała za element przypowieści, jest prawdą. Oszałamiającą, dziwaczną i wciąż niełatwą do pojęcia, ale prawdą. Mężczyzna zniknął nim którakolwiek zdążyła zadać jakieś pytanie. Zostały same. Przyjęła bez słowa kartę, którą jej dał i schowała do kieszeni płaszcza. Podobne otrzymały pozostałe.
Otworzyła usta, by odpowiedzieć Jillian, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Była wciąż zbyt skołowana. Przystała jednak na wymianę numerów telefonów i uprzednie przedstawienie się. Nie myślała jeszcze o tym, że zapewne z czasem wszystkie zaczną mieć ze sobą lepszy kontakt, że będą widywać się częściej niż w tej chwili przypuszczają.
- W szpitalu - spojrzała na Jillian. Miała ochotę zapalić. Już, już wyciągała paczkę papierosów z kieszeni kiedy przypomniała sobie, że tutaj nie powinna. - Widziałam dziewczynkę po chemii, i...  to było dziwne.
Uśmierzyła jej ból. Wiedziała o tym. Czy to było właśnie to, o czym mówił tamten mężczyzna? Szybko okazało się, że najpewniej każda z nich widziała co innego; każda sprawiła, że zadziała się inna rzecz (co wywnioskować mogła na podstawie wypowiedzi tych, które się odezwały i odpowiedziały na pytanie Jillian). Wiedziała, że powinny dłużej porozmawiać. O tym, co się stało, co im się śniło i o tym, co je czeka. Że powinny wspólnie próbować odkrywać swoje umiejętności. Nie odpowiedziała wcześniej na pytanie Niny, jednak teraz wszystko było jasne. Wczorajszej nocy miały ten sam, straszny sen.
- Chyba potrzebuję odrobiny czasu, żeby… - pokręciła głową, w której rodziło się coraz więcej pytań. Zauważyła że zgubiła gdzieś plaster, którym miała wcześniej zaklejone znamię gdzieś zniknął. Musiała go odkleić nieświadomie, może w jakimś odruchu. Zerknęła na Moirę, potem na Ninę i Cordelię; po chwili do pomieszczenia wszedł Thomas. Ile wiedział? Jak długo? Nie wydawał się zaskoczony obecnością archanioła, który je tu zebrał. Odruchowo spojrzała w kierunku drzwi, którymi wszedł. Gdzie był Colton?
- Jakie wampiry? Jakie demony? – zapytała Astora. Jak na siebie, nader głośno, choć na osobach, które jej nie znały mogło to nie zrobić żadnego wrażenia. – A ty? Czym jesteś? – może jakimś wilkołakiem?
Wydawał jej się teraz nie mężem koleżanki; kimś kogo w miarę znała i kogo pomimo niechęci darzyła w jakimś stopniu zaufaniem – a kimś obcym. Jak mogła czuć się Julie, mogła się jedynie domyślać. Z góry założyła, że kobieta o niczym nie wiedziała. A Wolfe? Wyglądało na to, że też był o wszystkim świadomy. Dopiero teraz zaczęła łączyć fakty z minionej nocy. Broń i wyszukiwanie głupstw w Internecie.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 3 Empty
29/11/2019, 21:56
Powrót do góry Go down
Jillian Theirin
Jillian Theirin
WIEK : 30
PRACA : sprzedawca, barmanka
SKĄD : Portland
Wiedźma

Wymijająca odpowiedź ze strony Moiry była nieco dziwna, ale Jillian się nie zraziła. Co najwyżej brew jej drgnęła, ale kobieta tego nie skomentowała w żaden sposób. Być może dlatego, że w międzyczasie zajęła się zapisywaniem kontaktów czy aktualizowaniem tychże; stworzyła nawet podgrupę w telefonie, aby móc od razu wyłapać te wszystkie wiedźmy, z którymi najwidoczniej los chciał, żeby miała do czynienia.
Pożegnała Moirę i skupiła się na rozmowie z Jess.
Czyli każda co innego — mruknęła w lekkim zamyśle. — Ja szukałam książki w antykwariacie — powiedziała. — No, przynajmniej usiłowałam — dodała z nikłym rozbawieniem, bo nadal nie było jej do śmiechu po tym wszystkim, co wczoraj przeżyła, a czego dzisiaj się dowiedziała.
Poprawka. To, co w ogóle miało tutaj miejsce jest dziwne — wykrzywiła się w lekkim grymasie i spojrzała na znamię, które niecałą dobę temu pojawiło się na jej ręce. Mogła nawet skonsultować z obecnymi, że każda to miała, a sen, które je nawiedził, nie należał do najprzyjemniejszych.
Owinęła się szczelniej płaszczem, jakby nagle jej się zrobiło zimno i nieswojo. Przyglądała się Thomasowi i Julie, którzy coś między sobą mamrotali.
Wszyscy potrzebujemy. Ja muszę się przespać. Głowa mnie rozbolała — niemalże od razu zaczęła narzekać. Jednak faktycznie czuła nadchodzące zmęczenie - czy to ze stresu i doświadczenia tego wszystkiego, czy po prostu dlatego, że się nie wyspała, wyskakując tej nocy z łóżka. Ile raptem miała snu? Parę lichych godzin, podczas których była czujna i na każdy ruch Mahoneya - który w przeciwieństwie do niej spał jak zabity - się przebudzała?
Właśnie, ile tych kreatur wszystkich jest? — zagadnęła Astora chwilę po Chapman. Sam łowca z łatwością mógł wywnioskować, że najwidoczniej Theirin nie miała jakiegokolwiek pojęcia o dzikszej naturze Patricka.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 3 Empty
29/11/2019, 23:15
Powrót do góry Go down
Thomas Astor
Thomas Astor
WIEK : 38 lat
PRACA : ugania się za demonami
SKĄD : Jewell
Łowca

Pewną irytację mogło wzbudzić to, że teraz to łowcy będą grali rolę czarnych charakterów, którzy przez całe życia zazdrośnie strzegli tajemnicy niedostępnej ludziom oczom. Wszystko dla ich dobra, ale Astor nie sądził, by takie tłumaczenie spodobało się którejkolwiek z obecnych na sali wiedźm. Przystanął u boku Julie. Jeśli miał mieć wyrzuty sumienia z powodu okłamywania kogokolwiek, byłoby to właśnie z powodu okłamywania jej. Nie to, że nie miał powodu. Z tego wszystkiego żałował najbardziej tego, że nie mógł uprzedzić jej, w co jest zaplątany. Mógł przecież zginąć w dowolnym momencie, a jej na pewno powiedziano by, że to był jakiś śmieszny wypadek. Świat nadnaturalny upominał się jednak o tych, którzy byli w niego zamieszani. Nie uciekłby przed tym.
Spojrzał na Jessie.
- Roboczo możecie założyć, że prawie każdy z tych wszystkich rzekomo wymyślonych potworów istnieje. Rzadko w takiej formie, w jakiej jest przedstawiany. Wampiry nie błyszczą w słońcu i nie pałają gorącym uczuciem do śmiertelników, a demony... - urwał. Było tyle rzeczy, ile musiały przyswoić, nim na dobre wkroczą w ten świat, a oni nie mieli czasu na to, żeby im to wszystko tłumaczyć. Zupełnie nagle poczuł się okropnie przytłoczony tym wszystkim.
- Człowiekiem, a czym? - Odpowiedział pytaniem na pytanie, krzywiąc się lekko. - Dużo. Bardzo dużo - odparł Jillian. - Ale nie w tym rzecz. Powiedział, wam co się kroi? - Zapytał, patrząc na nie wszystkie. Jedna z kobiet ominęła go i wyszła, ale nie zaprotestował. Nie sądził, że współpraca będzie szczególnie łatwa, bo prawdopodobnie do żadnej z nich dotarło w pełni, w jak czarnej dupie się znaleźli. Złość, że archanioł zniknął tak nagle i konieczność tłumaczenia, która spadła na jego barki, wywoływała spięcie. Nie okazał tego jednak zgadując, że niewiele to komukolwiek pomoże.
- Wiem, że pewnie trudno wam w to wszystko uwierzyć, bo do dzisiaj nie miałyście w większości pojęcia o tym całym szambie. Ale to wszystko co się dzieje teraz na świecie to nie są przypadki. Od zawalenia się Jewell, na wojnie w Europie kończąc. Demony chcą otworzyć piekło, a wy najwyraźniej macie nam pomóc powstrzymać to wszystko, zanim będzie za późno - o ile już nie jest. Nie wiedział, co archanioł im przekazał. Przypuszczał jednak, że raczej nie żadne konkrety.
- I zanim powiecie, że was to nie dotyczy, albo że oszalałem, zastanówcie się przez chwilę. Jeśli to piekło faktycznie zostanie otwarte, będziemy mieli koniec świata i wtedy już nic nam nie pomoże.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 3 Empty
30/11/2019, 10:32
Powrót do góry Go down
Riley Jones
Riley Jones
WIEK : 25 lat
PRACA : nic konkretnego
5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 3 Giphy
SKĄD : Portland
Łowca

Dłoń mocniej zacisnęła się na rękojeści sztyletu, gdy znów pojawił się archanioł. Zaciągnęła się fajką, nie ruszyła z miejsca, czekała. Chronić? Jakby przez ostatnie pięć lat robiła coś innego, niż chronienie ludzi.
Zirytowana do granic możliwości swoją bezradnością, musiała ostatecznie zaakceptować narzucone z góry reguły gry.
Zaniosła się kaszlem. Bynajmniej nie było to spowodowane papierosowym dymem. Złapała ze świstem powietrze, jakby dopiero co oddano jej tlen. Gdy znów spojrzała w miejsce, gdzie przed momentem stał anioł, jego już nie było.
- KURWA MAĆ!- Och jak cudownie było znów móc uzewnętrznić własną irytację. Poderwała się z ziemi, dopalając papierosa i gasząc go na chodniku podeszwą buta. Nawet nie zawracała sobie głowy sprzątnięciem peta. - Pierdolony kanarek... - Rzuciła pod nosem, chowając nóż za pasek. Chciała odpowiedzieć Thomasowi, jednak łowca niemal natychmiast znikł za drzwiami muzeum.
- Astor, cholera jasna! Czekaj! - W kilku susach pokonała schody. Minęła recepcję, a w korytarzu niemal zderzyła się z... Moirą!
Niemal zapomniała, gdzie się tak śpieszyła. Przez chwilę mierzyła dziewczynę wzrokiem, w którym chęć mordu mieszała się z troską. Ostatecznie, nie bacząc na wyrzucane przez nią słowa, zagarnęła ją jednym ramieniem do siebie.
- Nic mi nie jest. Trzeba więcej niż starego dziada, żeby mnie uciszyć. - Zapewniła dziewczynę, odsuwając się odrobinę i ujmując jej rękę. Obejrzała dokładnie symbol. - Chodź jeszcze na moment do reszty. - Poprosiła, wymijając ją i skinieniem głowy zachęcając, by ta poszła z nią. - Jak się czujesz? - Dorzuciła jeszcze, prowadząc Moirę na powrót do sali.

- Nie dajcie się zwieść! Tommy to jedyny żyjący okaz Wielkiej Stopy. - Wcięła się w rozmowę. Już od progu tryskała tak charakterystycznym dla niej humorem, odpowiadając na pytanie Jessie. - Ale bez obaw, jak podają legendy, jest weganinem. - Posłała zebranym olśniewający uśmiech. Zlustrowała wszystkich po kolei, wsuwając dłonie w kieszenie spodni. Ciemne oczy kobiety omiotły Julie, która przy Astorze wyglądała jak mała dziewczynka. Chapman, rozglądającą się jak jebnięta surykatka. Ninę, zdającą się być najciszej, aż w końcu zatrzymała się na Jillian.
- Dream Team. Young Avengers apokalipsy. - Westchnęła ciężko. Ostatnio sporo wzdychała. Gdyby tylko była pewna, że za tydzień planeta nie jebnie, to zaczęłaby planować jakieś wakacje. Najchętniej z tym przystojnym detektywem...
Spojrzała na przemawiającego Astora i pokiwała głową. Nawet niezły był. Astor na burmistrza! Oczywiście nie powie mu tego, nie teraz. Biła się z myślami, czy rzucać dość nieostrożną propozycję. Jej rodzina chroniła księgi i inne materiały od wieków. Większości z nich Riley jeszcze pewnie nie widziała, część była sprytnie poukrywana po całych stanach i w posiadaniu różnych członków rodziny. To co miała pod ręką, było zaledwie niewielkim skrawkiem. Jednak na początek musiało wystarczyć.
- Pokażmy im księgi. - Zwróciła się do Thomasa. - Przy okazji może razem wpadniemy na jakieś nowe informacje. Mam trochę makulatury w mieszkaniu. Mi samej zajęłoby to pewnie z miesiąc. Twoja rodzina też pewnie zostawiła co nieco. - Kontynuowała, wyjmując komórkę. Otworzyła w niej notatnik i przesunęła na środek stołu. - Zapiszcie mi swoje numery, wyślę wam adres i kontakt do mnie. Gdybyście potrzebowały pomocy, czy coś... - Wzruszyła ramionami, bo kto wie, co może się stać. - Och... Riley Jones.- Przedstawiła się, bo chyba w sumie wypadało.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 3 Empty
30/11/2019, 10:54
Powrót do góry Go down
Julie Astor
Julie Astor
WIEK : 27
SKĄD : Jewell
Wiedźma

Chciała znowu zawołać syna, gdy drzwi się otworzyły i nie mogła znaleźć Alexandra w tej samej sekundzie. Zamrugała i odetchnęła głęboko, jeszcze przez chwilę czują strach o chłopczyka. Zrobiłaby dla niego wszystko, więc prawdopodobnie to pomogło jej uporać się z zamkiem w tej dziwnej pierwszej próbie. Spojrzała w podłogę, czekając aż wszystko się uspokoi i ponownie w pełni znajdzie się w sali muzealnej. Bez dziwnego uczucia i zawrotów głowy.
Puściła dłonie swoich towarzyszek i spojrzała na Razjela. Chciała zapytać, czy muszą tak jak łowcy wszystko utrzymywać w tajemnicy, ale zawiesiła się na tej myśli i ocknęła, gdy otrzymała kartę. Spojrzała na nią i zmarszczyła czoło, by zaraz potem wsunąć podarunek do kieszeni. Wiara. Wydawało się to takie proste. Tylko wierzyć i trzymać się odpowiedniej ścieżki. Jasny cel. Julie spojrzała po kobietach obok niej i zwróciła uwagę na Jill, gdy ta  się odezwała. Musiała jej przyznać rację, więc skinęła głową.
- W domu. - Powiedziała tylko, bo nie potrafiła podzielić się myślami o teście, w którym główną rolę stanowił jej syn. Zamiast tego wyciągnęła telefon i podzieliła się swoim numerem, zapisując również pozostałe. Odwróciła się do męża, gdy ten stanął obok i wyciągnęła kartę, żeby mu pokazać. Może kiedyś już ją widział? Krótko streściła co widziała i co na sam koniec powiedział Razjel. Nie miała zbyt wiele czasu przed pytaniami, które zaraz poleciały w stronę jej męża. Rozumiała je, ale też sama chciała jeszcze tyle się dowiedzieć, aż poczuła irytację. Martwiła się, już nie tylko tym, że nic nie wiedziała przez tyle lat. Najbardziej na sercu ciążył jej strach o bezpieczeństwo syna. Musiała znaleźć sposób na to, żeby nic mu się nigdy nie stało. Żadne żarty nie mogły pomóc pozbyć się jej tego uczucia. W zasadzie jak dla niej, dowcipy były tu nie na miejscu. Spojrzała na Riley, gdy ta się pojawiła, ale odwróciła przy jej wzmiance o numery telefonów. Jeśli komuś miała ufać, to tylko mężowi. Nie byłoby to proste, gdyby nie znalazła się w tym położeniu. Doświadczając tego wszystkiego, inaczej spoglądała na nocną rozmowę i prawdę, którą usłyszała.
- Spotkajmy się niedługo. Jutro, pojutrze? Jak wam pasuje. Chyba najlepiej w tym samym miejscu, tym samym gronie. - Zwróciła się do wiedźm. Powinny utworzyć wydarzenie na facebooku. Spojrzała na Thomasa, w poszukiwaniu potwierdzenia swoich słów. Mogli rozmawiać cały dzień, ale na pewno każdej z nich należało się chwilę odpoczynku od całego rozgardiaszu. Musiały wszystko poukładać sobie w głowie. Na spokojnie i trzeźwo. Julie jeszcze raz chciała przejrzeć zapiski, które widziała. Może było tam coś o wiedźmach. Mogłaby przekazać towarzyszkom wszelkie informacje. Spojrzała raz jeszcze na wszystkie wiedźmy i pożegnała się. Musiała jeszcze porozmawiać z Thomasem. Na spokojnie i bez ciśnienia. Złapała go za rękę, gdy wychodzili z muzeum.

ztx2
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 3 Empty
30/11/2019, 11:51
Powrót do góry Go down
Patrick Mahoney
Patrick Mahoney
WIEK : 35 lat
PRACA : ochrona casino astoria
5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 3 96c5e807ea4c601b0bd44d2fa7ee28e2f9738cca
SKĄD : Mishawaka, Oregon
Wilkołak

Wzdrygnął się na nagłe pojawienie archanioła. Gdyby był psem to zjeżyłby sierść na to wtargnięcie. To nie słowa Razjela go zaniepokoiły, ale zniknięcie w połowie zdania, jakby coś lub ktoś zmusiło go do powrotu na górę. Mieli jeszcze większe kłopoty? Przez chwilę myśli Patricka krążyły wokół tego jak powinien postrzegać teraz Niebo i ich mieszkańców.
Zgasił papierosa o niewielki murek, podając Thomasowi swój numer. Wolałby się nie spotykać na żadnych randkach, czy to z nim czy jego kompanami. Należało jednak pewne rzeczy sobie wyjaśnić.
Powie mu wszystko co wie i wróci do swojej rodziny i Jill. Jill... Spojrzał w stronę wejścia do muzeum. Nie podążył za Astorem, zerknął na Coltona. Zostali sami. Zaczął więc wymieniać z Coltonem uprzejmości, poczęstował papierosem. Przypominał mu jednego kolegę z ubojni, świętej pamięci Niguela, który nosił podobne okulary i miał podobną fryzurę.
W między czasie wysłał Jillian smsa. Wszystko w porządku? Długo nie pobyli sami, jak Astor wszedł, tak szybko wyszedł z żoną. Patrick na ten widok zmarszczył czoło, odprowadzając parę wzrokiem. Ktoś tu będzie dzisiaj spał na kanapie.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 3 Empty
30/11/2019, 17:37
Powrót do góry Go down
Jillian Theirin
Jillian Theirin
WIEK : 30
PRACA : sprzedawca, barmanka
SKĄD : Portland
Wiedźma

Bez problemu dała Thomasowi wyjaśnić to o co wraz z Jessicą zagadnęły łowcę. Słuchała mężczyzny uważnie. Jednocześnie coraz bardziej dziwiła się temu wszystkiemu. Czy powinna? W końcu dzisiaj zdawało się być dniem, gdzie na pytanie "Co jeszcze?" zaraz znalazłaby się odpowiedź. Ta z kolei ponownie przesunęłaby wspomnianą granicę dziwności. Jillian zdecydowanie dzisiaj powinna mieć całkowicie otwarty umysł.
Chcąc nie chcąc zaczęła zastanawiać się czy Thomas miał na myśli jakąś konkretną kreaturę. A do tego - czy znał taką osobiście. Gdyby nie to, że zauważalnie każdemu było spieszno do domu i własnych przemyśleń, to przydybałaby Astora i zaraz odpytywała ze wszystkiego. Ku furii Julie.
A, bo teraz coś lepiej będzie? — to było pytanie retoryczne; wciąż będące reakcją na dzisiejsze nowiny. Jako że nie chciała zatrzymywać to nie rzuciła pytania o doświadczenie z wiedźmami.
Przybycie Riley wybiło Theirin z pantałyku. Barmanka od razu obróciła głowę w stronę wejścia. Łatwo było zlokalizować kogoś, kto wydzierał się jak koty za oknem o późnej porze. W każdym razie, patrzyła dość niepewnie na młodą kobietę. Również wyraźnie nieufnie. Może i Jill niespecjalnie wykazała się wiarą, ale wówczas zachowanie Jones wobec Razjela naprawdę potrafiło zastanowić i nie wiedziała faktycznie powinna liczyć na kontakt z nią.
Słuchała jej słowotoku, mimo że w pewnym momencie się pogubiła. Najważniejszym jednak było to, że Jill była w stanie wyłapać kluczowe słowa. Czy chęć posiadania numeru telefonu, czy - w końcu - imię zainteresowanej.
Podała swój numer z prośbą, aby Riley od razu puściła sygnał czy wysłała wiadomość tekstową.
W trakcie zapisywania kolejnego numeru, Jill otrzymała wiadomość od Patricka. Zrobiło jej się miło, że tak się martwił, bo równie dobrze mógł porzucić ten absurd w cholerę i sobie wyjechać.
"Tak. O ile można tak powiedzieć. Zaraz do Ciebie przyjdę." -  tak odpisała mężczyźnie.
Spojrzała na Julie, gdy ta wyszła z propozycją spotkania. Od razu zaczęła zastanawiać się nad swoimi planami.
Może jednak pojutrze? Każda z nas się oswoi... — zaproponowała. Mimo że termin nieszczególnie jej odpowiadał to jednak chętnie by się spotkała. I tak prawdopodobnie nie miały wyboru, a kto wie - może się zaprzyjaźnią? Ba, może nawet okres zsynchronizuje się wiedźmom?
Pozdrów brata — zwróciła się do Astora. Odprowadziła małżeństwo wzrokiem do wyjścia, do którego sama po chwili się skierowała. Powoli, niespiesznie.
To jesteśmy w kontakcie — uśmiechnęła się półgębkiem. Zaraz Jill opuściła salę. W drodze do wyjścia z muzeum zdążyła pożegnać Hiacyntę i pozdrowić Huberta.
Rozejrzała się po okolicy. Od razu dostrzegła Patricka i Coltona, którzy najwidoczniej również postanowili się zaprzyjaźnić.
Jess na ciebie czeka — odezwała się do Wolfe'a. Zerknęła na Mahoneya, stając obok wilkołaka.
I jak tam? Idziemy? — dobrze było widzieć kogoś, komu mogła ufać.
Ona jeszcze nie wie.
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 3 Empty
1/12/2019, 00:14
Powrót do góry Go down
Jessie Chapman
Jessie Chapman
WIEK : 27
PRACA : pielęgniarka
5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 3 Tumblr_paxzxb5GmM1uv9281o6_250
SKĄD : Jewell
Wiedźma

Słuchała Thomasa w milczeniu, nie przerywając mu ani słowem. Rzadko kiedy komuś przerywała, a teraz miała na to wyjątkowa ochotę. Gdy na jedne pytania otrzymała odpowiedź, w głowie rodziły się zaraz kolejne. Być może podświadomie nawet poczuła ukłucie rozczarowania gdy okazało się, że wampiry nie są takie, jak w jednym z jej ulubionych czytadeł.
- Czyli to, co stało się z Jewell... i wiedziałeś o tym? I rząd? – zrobiło jej się gorąco. W myślach dokonała kilku, może kilkunastu związanych w tym, co mówił Astor założeń: skoro było tak, to musiało być tak i tak. Tyle samo tych założeń było błędnych, co słusznych; niektóre były nawet niepotrzebne. Prawda była taka, że z czasem Chapman, tak jak i pozostałe dziewczyny, zrozumie co się dzieje i pozna świat, który do tej pory pozostawał dla większości tajemnicą.
Zaraz potem do sali wróciła ciemnowłosa, która nie poprawiła sytuacji. Przeciwnie, swoim poczuciem humoru wszystko pogorszyła. Chapman nie była w tej chwili w nastroju do żartów. Na dobrą sprawę, nie była w nim odkąd przed świętem dziękczynienia została mimowolną uczestniczką strzelaniny w tutejszym kościele. Nawet, jeśli Astor faktycznie miał wielkie stopy - co przy jego wzroście było całkiem naturalne- i określenie, jakim nazwała go Riley było trafne, wcale a wcale się nie uśmiechnęła.  Zmarszczyła poirytowana brwi. Ich życie zostało właśnie wywrócone do góry nogami. W przypadku jej i Julie nawet kolejny raz. Nie miała najmniejszej ochoty na ironizowanie. Co ty sobie wyobrażasz?, pomyślała zaciskając dłoń w pięść. Bynajmniej jednak nie zamierzała próbować wymierzyć w fangi w nos Riley, choć ją korciło. Po wyjściu Jill i Astorów machnęła na młodą łowczynię ręką nie zamierzając podawać jej swojego numeru telefonu – zapewne w przyszłości zmieni jednak zdanie chcąc przejrzeć księgi, o których mówiła; w tej chwili była jednak zła i wciąż oszołomiona. Nie była świadoma, że jednocześnie tym gestem rzuca w Riley zaklęcie.

zaklęcie paraliżujące
[☾]
ST: 60 // ryzyko: 50
Paraliżuje przeciwnika na czas zależny od wyrzuconej kości. Działa tylko na ludzi.
20 + K100 // 10 + k100

Jeśli zaklęcie się nie powiedzie, Colton będzie musiał zanieść Jessie do samochodu i odwieźć do domu!
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 3 Empty
1/12/2019, 02:08
Powrót do góry Go down
Los
Los
Konto Techniczne

The member 'Jessie Chapman' has done the following action : Rzut kostkami


'Rzut k100' : 63, 10
Re: 5 stycznia | Wiedźmi sen 5 stycznia | Wiedźmi sen  - Page 3 Empty
1/12/2019, 02:08
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Powrót do góry Go down
Skocz do: